Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2014, 14:15   #2
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Bluszcz po wejściu do pomieszczenia, wykorzystując zamykające się drzwi po wychodzącym zasmuconym „kandydacie”, spojrzał na otoczenie. Schludna lada, solidne beczki i czysta podłoga. Zaśmiał się radośnie.
Tak, krasnoludy znały się na swoim, a porządek doprowadzany do pedantyczności śmieszył niejednego rodaka z wietrzniackich społeczności.

Bluszcz nie należał do wyjątków. Po prostu nie wyobrażał sobie jak można spędzić cały cudowny dzień z nosem w podłodze i meblach wdychając opary kurzu spod wilgotnej szmatki.
Co więcej, rozchichotane dziewczę siedzące za biurem i kręcące palcem we włosach, nie pasowało do poważnej, skąpanej w oparach przeróżnych towarów i drewna, atmosfery tego miejsca. Co oczywiście jeszcze bardziej rozśmieszyło wietrzniaka.

Podleciał do blatu na którym stał w połowie wypełniony kufel. Klucząc pomiędzy skrzynkami pakunkami i wiszącymi pod sufitem lampami. Usiadł na jego brzegu „podpierając” się skrzydłami które bez przerwy bzyczały niczym u muchy. Dla wielu dużych Dawców Imion ten dźwięk wywoływał nerwowe zaciskanie dłoni i szaleńczą pogoń wzrokiem za jego źródłem. Było to dla Bluszcza niczym odznaka noszona z dumą na piersi.

„Patrzcie – mówiła – to ja wietrzniak, a moje skrzydła radują się razem ze mną. Nie złapiecie mnie”

Mężczyzna, no jeszcze formalnie nie, pociągnął opar wydobywający się z trunku. Rozcieńczone wino, w zasadzie więcej wody niż wina, ale pewnie i tak wystarczająco by upić taką mała istotkę jak on.
Tym który zwrócił uwagę na przerywane bzyczenie był ork przenoszący skrzynie i beczki z napitkiem z piwnicznego magazynu na zaplecze. Pewnie towar jakiegoś klienta, poranna dostawa czy coś takiego.
Podszedł i miał zamiar przywitać potencjalnego listonosza, ale nie spodziewał się, że zachęcony pogodnym wyrazem twarzy (jak na orka) wietrzniak przeskoczy z kufla na jego ramie i zacznie latać dookoła głowy.

-No witam. Ja do mojego, a raczej naszego, znajomego. Widziałem kartkę na słupie. To na pewno tutaj nie? Tak mówił ten gburowaty koleś przed bramą. Wiesz że chciał zabrać moje gogle? Tak te gogle. Bezczelny typ. A ty wyglądasz dość ciekawie i tez masz kolczyk – tu lekkie szarpnięcie za ucho nim ręka orka zdążyła złapać rozmówcę – Jej jaka tamta kobitka jest radosna. I ty też. Lubisz pracę co? Słyszałem że po zmierzchu będzie spotkanie. To ja tu poczekam popatrzęi usiadł a ramieniu podirytowanego ale jeszcze nie zezłoszczonego orka.

- Witoj, ja Gamuudg- pomocnik Charboyyi. Przyjdzij po zmroku, jak bendziem zamykać. „ W końcu ork mógł wypowiedzieć wyuczoną od rana, a sądząc po sposobie mówienia ćwiczoną od wczoraj, regułkę.

Bluszcz się tylko zaśmiał i odleciał bawić się chwilę kosmykami elfki by zwrócić uwagę na zdobione lampy czego nie zauważył wcześniej. Przysiadł na nich pod sufitem a gdy mu się znudziło oglądanie zdobień ze śmiechem pluł na odchodzących ze skwaszoną miną „gości” którzy nie pokonali elfiego przesiewu. Nim jednak ślina dotknęła czubka nieszczęśnika jej właściciel przelatywał na drugą lampę i dopiero tam śmiał się, prawie zlatując z siedziska.

Do zmroku zostało niewiele więc w pewnym momencie Bluszcz udał się na wycieczkę na dach magazynu. Zachwyt zachodem słońca, którego promienie co raz mniej oświetlały kłębiące się jeden na drugim budynki, w końcu znikł, a wpatrzony niedorostek uświadomił sobie swe spóźnienie.
Wleciał prosto do biura starego krasnoluda przez uchylone okno. Zapach atramentu przyćmiewał jakiekolwiek inne zapachy. No dopóki i on nie znikł wśród odoru orka. Najwyraźniej elfka nie dostrzegła nieobecności wietrzniaka a ten rozglądał się ciekawie po otoczeniu i pozostałych listonoszach. 'Za dużo orków' pomyślał i pomachał ze śmiechem do Charboyya gdy ten z uniesioną brwią spojrzał na Wietrzniaka. Oczywiście zauważył jego wpadnięcie przez okno.

-Cześć stary dziadygo! – powiedział bezdźwięcznie do krasnoluda.

- Ponieważ poprzednia grupa, którą wysłałem zniknęła bez śladu chciałbym jakoś zweryfikować wasze kwalifikacje. Przedstawcie się i powiedzcie na ile wyceniacie wasze usługi to pozwoli mi ocenić wasz profesjonalizm. Może zaczniemy od ciebie orku- wskazał Hruga.
-Dwieście srebra - odpowiedział śmierdziel

- Trzysta! - krzyknął nie zastanawiając się dłużej. Nie będzie przecież gorszy od tego śmierdzącego orka. Na widok uniesionych brwi Charboyyi tylko się roześmiał nie zmieniając rzuconego słowa. Stary brodacz wyglądał po prostu komicznie z tym zdziwieniem. Bluszcz przysiadł na półce i chwycił za brzuch nie mogąc latać ze śmiechu. - Wystarczy Bluszcz. Tata pozdrawia - Krzyknął jeszcze po chwilowym uspokojeniu się by znów się roześmiać.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.

Ostatnio edytowane przez Smirrnov : 22-12-2014 o 14:39.
Smirrnov jest offline