Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2014, 18:15   #42
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- To możliwe. Pytanie, czy śledzili Ciebie - Marcus usiadł przed wyglądającym na pijaka mężczyzną. Speluna, jedna z gorszych nie mogła mieć bardziej absurdalnej nazwy - Niebo. A jednak jeśli piekło istniało, to właśnie tu się zaczynało, a wielu w nim właśnie kończyło.
- Chyba nie....zresztą, obiecałeś mi coś...- Cole przeczesał przepoconą czuprynę, wciąż nie mogąc się rozluźnić. Marcus nie dziwił mu się. Jeśli naprawdę miał informacje na które mistyk liczył.
- Nie mam wiele czasu. Ty dajesz informację, ja.....powiedzmy, że mogę Ci zapewnić to, czego szukasz - Marcus skinął na kelnerkę. Podeszła nieśpiesznie. Cole patrzył na jej biodra, kręcące się w rytm kroków. Marcus popatrzył na jej twarz. Figura kelnerki była bez zarzutu a jej szczupłe, opięte ubraniem ciało obiecywało wiele. Jednak twarz.....kobieta wyglądała na grubo ponad pięćdziesiątkę, może nawet więcej, bo spod warstwy makijażu ciężko było w ogóle coś stwierdzić.
- Brandy - Marcus popatrzył na zdziwioną zamówieniem kobietę po czym sprostował - Albo jakąś whisky - Marcus obserwował jak odchodzi. Przy kontuarze baru widział barmana, w rozchełstanej koszuli, włosy w nieładzie, kilkudniowy zarost. Równie malownicza klientela okupowała stołki przy barze - pełen przegląd, od mętów pierwszego sortu po wyuzdane i pstrokato wymalowane dziwki. W tej chwili wpatrywali się w Marcusa, najwyraźniej nie wiedząc czy to fatamorgana, czy bluźnierstwo. Widząc wzrok Marcusa mówiący wprost - odwal się, zajęli się jednak swoimi drinkami. Drink Marcusa dotarł również i niestety, nie była to brandy. Cóż, skromny sługa kardynała nie cofa się jednak przed żadnym umartwieniem. Whisky, nie schłodzona, i podłego sortu blend. Już pierwszy łyk spowodował ,że Marcus pożałował zamówienia. Brakowało tylko rewolweru załadowanego jednym pociskiem. Wszystko inne już tu było. Nic dziwnego ,że lokal miał taką złą sławę. Marcus wolał nie pytać reportera, z czego utrzymuje się tutaj właściciel owego przybytku.
- Co masz dla mnie Cole? - Marcus taksował wzrokiem zdenerwowanego reportera. W tej chwili człowiek przypominał ruinę - psychicznie zaszczuty, jak jeleń w czasie polowania. Pocił się. Jego smród przebijał się nawet przez zatęchły odór alkoholu, którym wionął, jak i zapachu speluny - drażniącego nozdrza dymu papierosowego i taniej wódy.
- Sporo. Tu są szczegóły - Cole położył przed mistykiem szarą kopertę wielkości aktówki po czym wziął ze stołu serwetkę i napisał na niej kilka wyrazów. Podając ją Marcusowi zakręcił palcem, dając wyraźny sygnał, by nie czytał informacji na głos. Marcus spojrzał na serwetkę i coś jakby zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Cole zapalił papierosa podsuwając mistykowi zapalniczkę.
- Nie powiem i nie pokażę niczego więcej, póki Bractwo nie zagwarantuje mi bezpieczeństwa. Jeśli mnie śledzili, najpewniej będę martwy jak tylko skończymy spotkanie - Cole wydawał się być zrezygnowany, jednak Marcus miał pewien pomysł
- Jest tylko jeden sposób, aby zapewnić Ci bezpieczeństwo. Jeśli mi zaufasz, wyjdziesz z tego żywy - Marcus chwycił leżącą zapalniczkę i zapalił serwetkę. Przez chwilę trzymał ją nad popielniczką, po czym obserwował ją dopóki całkowicie się nie spaliła.
- Zaciekawiłeś mnie. Jak zamierzasz to zrobić? - Cole rozkoszował się papierosem jak skazaniec przed karą śmierci.
- Aresztuję Cię w imieniu kardynała, po czym przechowam Cię w jakiejś bezpiecznej i zacisznej celi, najlepiej poza San Dorado - Marcus upewnił się czy aby na pewno serwetka spłonęła do końca po czym podniósł wzrok na zaskoczonego reportera.
- Tylko tam nie będą Cię szukać -
- Czyżby? A jeśli to ktoś od was? - Cole nie wydawał się zadowolony z pomysłu.
- To by oznaczało, że absolutnie nikt nie jest w stanie zapewnić Ci bezpieczeństwa. Skoro więc i tak uważasz się za martwego, nie masz chyba wiele do stracenia? - Marcus położył banknot na stole jednocześnie zabierając kopertę. Ciężko było mistykowi skupić się w takich warunkach, ale potrzeba i wiara zawsze się znalazła.
- No dobra, czas zacząć tą szopkę - Marcus mruknął do siebie i wyciągnął Punishera jednocześnie odsuwając krzesło jednocześnie wyzwalając prosty egzorcyzm


Mistyk wyczuł chwilowy opór barmana, jednak zaklęcie podziałało jak psychiczny znieczulacz. Marcus wiedział, że mógłby im nawet nabluzgać - jedyne co mogliby zrobić to się popłakać. Nikt więc nie zareagował na wyciąganą przez mistyka broń. Reporter, również sprawiający wrażenie ogłupionego, przez moment walczył z zaklęciem, by w końcu ulec sztuce. Zaklęcie nie było koniecznością, jednak całe aresztowanie musiało wyglądać autentycznie. - Jesteś aresztowany -
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 22-12-2014 o 18:33.
Asmodian jest offline