Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2014, 03:42   #123
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Bór Hullack rezonował złą aura i był otoczony złą sławą. Tak twierdzono w cormyrskim kręgu druidzkim, tak mówiono we wsiach i miasteczkach. Im dalej od ponurych knieji, tym opowieści stawały się coraz to bardziej fantazyjne, a im bliżej z kolei - tym wiarygodniejsze. Nie możno było jednak zaprzeczyć, że las należał do miejsc uznawanych za pełne wrażeń. Niebezpiecznych i szkodliwych, ale wrażeń. Dla Artigasa las - jeszcze parę chwil temu - rezonował krzykami, świstami, szczękami żelaza i wyciami. Chłopak wiedział że część z tych odgłosów wydawały gobliny i ich wilki, ale nie miał zielonego pojęcia kto znajdował się po przeciwnej stronie barykady. Nie planował się dowiadywać, nie teraz.

Bitwa skończyła się i okolica na powrót zamilkła, ale mimo to Artigas trwał w swym krzewiastym schronieniu. Pokraki weszły do dziury w ziemi i już nie wyszły, a młody druid uparcie nie ruszał się z miejsca. Sekundy przechodziły w minuty, a minuty w godziny. Zasnął, gdy oczy odmówiły wpatrywania się w jedno i to samo miejsce. Otworzyły się na powrót później, gdy duet elfów zbliżał się do jaskini śmierci. Po chwili rozległ się magiczny alarm, a po kolejnej - jakieś poruszenie. Artigas powoli wyczołgał się z osłony krzewów i zarzucił torbę na ramię. Z włócznią w dłoni ruszył w ślad za elfami.

Młody druid nie był dyskretny. Nie miał do tego najzwyczajniej w świecie predyspozycji. Nie zdradzała go jednak ciężka i kwadratowa budowa, a głośny oddech. Artigas nie lubił zamkniętych przestrzeni i miał ochotę okręcić się na pięcie, ale zwyciężyła ciekawość poparta uporem. Chłopak, z opuszczoną włócznią, dołączył do rozmawiających. Powoli i wypatrując oznak wrogości (tej wynikającej z wrodzonego skurwysyństwa, a nie nieufności wobec obcych), dołączył do spotkania. Dołączył to nieco mocne słowo, bo zatrzymał się dobrę parę kroków od towarzystwa. Artigas wyglądał conajmniej dziwnie. Uwalony od stóp do głowy ziemią i kurzem, z ubraniami wyglądającymi jak połączenie parunastu innych starych ubrań i włosami zbitymi w strąki przypominał leśnych lunatyków. Chłopak przejechał spojrzeniem po obecnych, zatrzymując się na rannych.

- Yyy, pomóc?

Artigas nie grzeszył elokwencją.
 
Aro jest offline