Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2014, 21:57   #100
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
- Ooo... krajanie- Veyn uśmiechnął się od ucha do ucha- Jak miło spotkać kogoś z Imperium w tej zapadłej dziurze. Ja pochodzę z Wolnego Miasta Nuln. Tam pobierałem nauki. Niestety studiów nie skończyłem. Ze względów finansowych byłem zmuszony zamustrować się na statek, który po fakcie okazał się statkiem pirackim. Po licznych perypetiach wylądowałem przypadkiem tutaj i utknąłem. Zbieram od tamtej pory na opłacenie drogi do jakiejś bardziej cywilizowanej krainy. Kiepsko mi idzie. Tu sami biedacy-
"Profesor" rozłożył bezradnie ręce.

-Co do tego człowieka o którego pytasz to istotnie był dwa dni temu jakiś nieszczęśnik z miarę świeżo wyglądającą raną po ucięciu dwóch palców lewej dłoni. Rana była zaogniona i brudna, ale po opatrzeniu nie powinna była stanowić zagrożenia dla życia. Zapamiętałem go gdyż zamiast zapłacić za usługę kazał mi się zgłosić na okręt "Zielonna Panna". Tam mieli uregulować należność. Ów człowiek musiał być nowy w mieście bo go jeszcze nie opatrywałem. "Zielona Panna" to okręt na stałe zacumowany w tutejszym porcie. Jest siedzibą gangu "Srebrzysta Krew". Często świadczę im usługi i dość dobrze ich znam. Ale my tu gadu gadu a pacjent czeka. Pozwól na krzesło młodzieńcze- "profesor" skinął na Brewika wskazując mebel. Złodziej nieco wystraszony usiadł i ściągnął koszule odsłaniając bark. Veyn zaczął macać i poruszać ramieniem chrząkając pod nosem.

-To tylko drobne stłuczenie w niewielkim obtarciem naskórka. Nie trzeba opatrywać. Na wszelki wypadek zdezynfekujemy ranę.

Sięgnął po butelczynę stojącą wśród narzędzi, odkorkował, pociągnął łyka, jakby chcąc sprawdzić czy wódka nie straciła swojej mocy i polał ranę. Tym sposobem rana została zdezynfekowana już drugi raz dzisiaj.

- Dwa szylingi moi drodzy. Fachowa porada kosztuje.

Berwik ciągle krzywiąc się wskutek pieczenia odliczył rzeczoną sumę i wręczył medykowi.
- Dziękuję i zapraszam ponownie.

Gdy wyszli Heloiza odwróciła się i zagadała.
- Mogę was zaprowadzić do tego okrętu. Wiem gdzie się znajduje, ale radzę wam wybrać się tam jutro. Jest już po zmroku a członkowie gangów robią się po zmroku nerwowi, szczególnie gdy widzą uzbrojoną po zęby grupę pakującą się do ich siedziby. Przenocujcie w tej knajpie. Dużo za nocleg nie wezmą a bezpiecznie spędzicie noc. Przyjdę po was rano.

Pożegnali się. Cóż było robić, propozycja złodziejki była rozsądna. Wyszli z piwnicy i skierowali swe kroki do karczmarki. Ta zaprowadziła ich na górę do obskurnego pokoiku. Niestety znajdowały się tam tylko trzy łóżka. Torsten i Berwik weszli pierwsi i wpakowali się na te najbliżej okna. Wyglądało na to, że elf z krasnoludem będą musieli spać w jednym łóżku...

Następnego dnia rano Heloiza już na nich czekała we wspólnej izbie. Zjedli skromne śniadanie w postaci zupy ze ślimaków, uregulowali należność z karczmarką i wyszli na miasto.

Heloiza znów się popisywała znajomością miasta opowiadając miejscowe plotki i wskazując ciekawsze miejsca po drodze do portu. Idąc spotkali po drodze kolejną osobliwość. Jakiś z wyglądu żebrak opowiadał zebranemu tłumkowi ludzi o niejakiej Shallyi. Bogini, która zsyła choroby i nieszczęścia. Jak widać nawet bogowie byli różnie postrzegani w tym zakątku świata.

Tak doszli do portu. "Zielona Panna" była dwumasztowym żaglowcem. "Była" to dobre określenie, bo mimo że jeszcze utrzymywała się na wodzie to z jej żagli pozostały strzępy zwisające pasami z rei. Sprawiało to przygnębiające wrażenie. Jeszcze gorsze wrażenie sprawiała klatka ze znajdującymi się wewnątrz zwłokami. Istota wyglądała na humanoida, ale była wynędzniała i miała spore pazury. Klatka wisiała na łańcuchu przytwierdzonym do końca jednej w rei.

Gdy weszli na pokład błyskawicznie otoczyło ich dziewięciu mężczyzn z bosakami w dłoniach, którymi celowali w ich piersi.

- Capitano! - zakrzyknął jeden z nich, z przepaską na oku.
Spod pokładu wyszedł śniady i ciemnowłosy mężczyzna około czterdziestki. Był bogato ubrany i trzymał w ręce pistolet z odciągniętym kurkiem.


- Tranquillamente ragazzi-powiedział przybyły po tileańsku. Zmierzył intruzów wzrokiem i dodał tym razem po bretońsku.

- Coście za jedni, że wtargnęliście na krypę kapitana Lanfranco?
 
Ulli jest offline