I znów w ruch poszły noże i topory. Niezbyt przejęci krzykiem Klary,
Taar i
Athlen zebrali
osiem ogonów. Poza tym, koboldy miały przy sobie
pięćdziesiąt sztuk srebra, opatrzonego symbolem boga Duergarów. Jeden z nich nosił w
sakwie ciekawy przedmiot. Był to rozszerzający się ku dołowi słój, wykonany z ciemnozielonego, grubego szkła. Pod miedzianym wiekiem spoczywała szczególnie interesująca (i nieco makabryczna) zawartość.
W szklanym pojemniku znajdowała się filigranowa, zmumifikowana istotka. Za życia musiała być niezwykle śliczna - przypominała bowiem młodą dziewczynę o doskonałym ciele i motylich skrzydłach. Teraz jej skóra była szaro-żółta i pomarszczona niczym starożytny pergamin. Skrzydełka wyblakły i wystrzępiły się, a drobniutka tunika zamieniła się w kawałek zbutwiałego materiału. Miniaturowa mumia miała powieki zapieczętowane dwoma szwami.
Draugdin i
Fili pognali na złamanie karku w kierunku, z którego doszedł ich krzyk. Wyższy i zwinniejszy Shadowdancer na dystansie wyprzedził krasnolud. Do celu nieomylnie wiodła go kula nieziemskiej ciemności, która mogła pochodzić tylko z jednego źródła.
W pewnym momencie, Fili poczuł jak trafia stopą w niestabilną przestrzeń. Zapadł się głęboko, aż do wysokości biodra. Usłyszał chrzęst mechanizmu, a sekundę później odgłos miażdżonej kości. Jego wrzask poniósł się szerokim echem.
***
Fortel
Rardasa całkowicie zaskoczył koboldy. Tłuste, atramentowe ciemności przykryły trójkę koboldów i kobietę. Gdy tylko diablę znalazło się pośród dławiącego obłoku, zyskało wielką przewagę. Rardas potrafił świetnie walczyć w mroku, co stanowiło jego ukryty atut. Wymierzył cięcie kierując się zapamiętanymi pozycjami wroga. Ściął jednego z nich, co potwierdziła wilgotna, letnia krew spryskująca jego twarz. Usłyszał szczekliwe wrzaski i dźwięki potykających się w panice gadów. Dopadł następnego, jednak tym razem ciął tylko powietrze. Zaczął obawiać się o los Klary - wymachiwanie szablą w mroku stwarzało spore ryzyko przypadkowych trafień.
Rardas wyskoczył z mroku i dostrzegł oddalające się sylwetki dwóch koboldów. Mógł pognać za nimi, ale nie miał pojęcia czy ich przewodniczka nie potrzebowała pomocy. Skoncentrował się na darach swego dziedzictwa i rozproszył magiczną ciemność. Obok kobolda z rozprutym gardłem kuliła się przerażona
Klara.
***
Takiego wrzasku po prostu się nie ignoruje - zwłaszcza, gdy wiesz, że należy on do twojego kompana.
Taar i
Athlen zostawili za sobą pobojowisko i pobiegli przez las. Wkrótce odnaleźli
Filiego, który próbował wygramolić się z wilczego dołu. Chwycili i go za przedramiona i pociągnęli. Krasnolud wydał z siebie jeszcze głośniejszy wrzask, a z jego oczu pociekły łzy czystego bólu.
-
Moja... noga... ugrzęzła... - wysapał ciężko.
Dół był zbyt ciasny by móc w nim jakkolwiek sposób operować. Krasnolud wypełniał niemal całą jego przestrzeń, co gorsza, pod wpływem nerwowych ruchów zapadał się co raz głębiej. Dwójka towarzyszy pociągnęła raz jeszcze, ale i tym razem nie przyniosło to innego skutku niż wrzask.
-
Musicie szarpnąć z całych sił... inaczej skonam w tej dziurze... - wysapał słabnący w oczach kapłan. Wiedzieliście, że dla jego nogi może nie skończyć się to zbyt optymistycznie...
***
Draugdin dobiegł do Klary i Rardasa w chwili gdy las wypełniły krasnoludzkie krzyki. Z kobietą z grubsza było w porządku, oprócz tego, że cała dygotała, a z jej oczu ciekły łzy.