Tu nie chodziło o szybkość, a o manewrowość - należało robić to, czego nie mógł zrobić przeciwnik, bacząc przy okazji, żeby na wirażach siła odśrodkowa nie wyrzuciła Corteza z jego miejsca za CKMem. Fontanna gorących łusek nadal sypała się do wnętrza jeepa, Capitolczyk nie oszczędzał amunicji masakrując sługusów Legionu a w tym samym czasie Rusty dokonywał cudów ekwilibrystyki za kółkiem. Co jakiś czas koło pojazdu eksplodowały pociski wystrzelone z Nekrotanków, a pyliste powietrze przeszywały serie pocisków smugowych, pozostawiając we wszechogarniającej kurzawie pręgi, które chwilę później mieszały się z wirującym piachem.
- O cholera… – wymknęło się Imperialczykowi, gdy zobaczył co się dzieje z pojazdem pancernym. Nie tracił czasu, na informowanie Corteza, że zaraz zawrócą, w końcu hałasu karabinu i tak by nie przekrzyczał. Nacisnął hamulec, następnie zakręcił kierownicą. Samochód pośliznął się na piaszczystej drodze, wytracając prędkość i obracając się niemal w miejscu. Następnie Rusty ponownie dodał gazu, kierując się na szybko korodujący pojazd pancerny. Trzeba było podjąć swoich ludzi. O ile się zmieszczą. I dać im niezbędne wsparcie ogniowe. |