Ulrich szedł dźwigając ciężki tobół. Droga przez to niemiłosiernie się dłużyła. Widząc Hansa znikającego w lesie pokręcił tylko głową. Żywotność łowcy go zaskakiwała. Żywotność i pazerność na zysk.
Gdy dotarli do bram miejskich po raz kolejny obecność szlachcica okazała się zbawienna. Wcześniej jego koń pomógł nieść łupy, teraz załatwił im przepustkę do miasta. Ulrich zanotował w pamięci, żeby się go trzymać.
Pod "Pijanym Mnichem" znowu mieli szczęście. O ile szczęściem mogło być dzielenie pokoju z zabójcą trolli. Ulrich wiele słyszał o ich dzielności, ale też o skłonnościach do burd i pijaństwie. Miał nadzieję że Fulgrim nie zepsuje pierwszego wrażenia i okaże się w miarę spokojnym osobnikiem. Przysiadł się z piwem do stołu chwaląc zabójcę, chcąc zaskarbić sobie jego życzliwość.
Jutrzejszy dzień zapowiadał się ciężko. Miał pomóc w sprzedaży skór Hansowi, do tego propozycja Atosa, żeby jechać do jego rodowych włości. To wszystko będzie musiał pogodzić z odwiedzinami w ratuszu i świątyni, żeby zapoznać się z pismami z okresu wojen wampirów i wszelkimi wzmiankami o rodzie von Carsteinów. |