Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2014, 20:07   #4
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Czemu mam się tym przejmować? - westchnęła obojętnie Malie, bardziej zafascynowana widokiem okrętów. Byli rybacy którzy niedawno otrzymali awans do nowopowstałej roli żeglarzy zanosili na pokład skrzynie z towarami i przygotowaywali okręty do pierwszej w historii wyprawy za morze. Technicy dokonywali ostatnich poprawek w systemach nawigacji oraz artylerii okrętowej, a żołnierze pilnowali porządku i prowadzili na okręty tłumy cywilów którzy po wylądowaniu mieli za zadanie robić za tragarzy, kucharzy i inne ciury obozowe ułatwiające życie regularnej armii. - Powiedziałam mu jakie są jego obowiązki i przywileje. Jego sprawa czy zamierza z nich korzystać. Ze swoim nastawieniem pewnie i tak zginie albo sam się zabije po pierwszej przegranej bitwie. A ciężko oczekiwać że zwyciężymy w każdej potyczce przeciwko wrogowi o którym wiemy tyle że jest dużo potężniejszy i groźniejszy niż ktokolwiek z kim mierzyliśmy się do tej pory - to powiedziawszy przeniosła w końcu wzrok na Andiego. - Jeśli faktycznie uważasz że jest z nim coś nie tak, to każ mu zgłosić się do tego całego Iffeyhausa. On jest od leczenia ludzi którzy mają coś nie tak z głową, nie ja.
- Nie tak ofensywnie. Chłopak postanowił nam pomóc, a jakoś chłodnie go traktujesz. - zauważył Andy. - Aż tak ci mało na nim zależy? Równie dobrze mógł nas zdradzić. Vendie dał mu na to świetną okazję. - przypomniał, siadając na ziemi obok dziewczyny.
- Zależy mi na nim tak samo jak na każdym z ludzi którzy wchodzą teraz na pokład tych okrętów - odparła techniczka, przenosząc wzrok ponownie na bezkresne morze, które wcześniej przyprawiało ją o dreszcze ekscytacji. Teraz jednak gdy do wyruszenia zostały już zaledwie dni, jej podniecenie powoli zastępowały coraz większe obawy. - Jeśli będę traciła czas na rozczulanie się nad każdym z nich, to cała nasza kampania okaże się klęską na długo nim odnajdziemy pierwszego Sidhe. Czytałeś ostatnie raporty, czyż nie? Membrańczycy coraz bardziej znikają z naszego pola widzenia i jestem pewna że stoją za tym ci niebiescy przybysze z cholerawieskąd. Gdyby tylko król Rubius nie był taki uparty i dla odmiany posłuchał co się do niego mówi...
- Eeeh...
Nagle, w okolicy zaczęło robić się ciemno. Coś zaczęło zasłaniać słońce. Było ogromne, szerokie i podłużne...Ciężko było jednak wychwycić szczegóły. Zbliżało się do ziemi i oddalało coraz dalej na północ. Z nieba zaczęło coś spadać, za morze, daleko od Ferramenti. Tych kształtów Malie też nie była w stanie określić.
Andy zerwał się zdziwiony. Ludzie w okolicy zaczęli się temu przyglądać, jedni zaciekawieni, inni przerażeni. - Na zaćmienie mi to nie wygląda...Sidhe!? - zapytał.
- Z... z nieba...? - spytała cienkim głosem gwardzistka, której szczęka na moment niemalże opadła do ziemi. Szybko jednak odzyskała rezon i chwyciła ze skrzyni obok lunetę przez którą obserwowała wcześniej statki i przyłożyła ją do oka, kierując soczewkę na opadające ku ziemi podniebne okręty. - Nie zmierzają w naszą stronę - zauważyła, po czym wyciągnęła z kieszeni busolę, której magnetyczna igła wskazywała dokładnie miejsce w którym kierowały się okręty najeźdźców. - Lecą w kierunku bieguna. Tylko dlaczego akurat tam? - spytała samą siebie, kontynuując swe obserwacje.
Andy zacisnął zęby, wyglądał na nieco rozeźlonego. - Gdy rozmawialiśmy z tamtą sidhe, wydawała się nawet nie próbować nas omamić. - przypomniał. - Może w ogóle się nami nie interesują? Kompletnie nas lekceważą? - zaproponował teorię. - Powinniśmy pędzić do Rubiusa. Najpewniej będzie chciał zebrać radę i rozpocząć mobilizację.
- Nie mogę się bardziej zgodzić - przytaknęła dziewczyna, odwracając się by ruszyć w kierunku swej karocy. Gestem ręki przywołała do siebie jednego z techników, któremu wcisnęła w ręce lunetę, busolę oraz opal i rozkazała by nie spuszczał oka ze statków na niebie. - Napisz mi na tyle szczegółowy raport na ile tylko zdołasz. Jeśli okręty zmienią kurs albo zrobią coś niespodziewanego, natychmiast mnie poinformuj - poleciła, po czym wskoczyła do karocy wraz z Andym i nakazała woźnicy zabranie ich czym prędzej na zamek.

War Meeting

Rubius Cears, Aren Amens, Eabios Greey, Lilia Len, Nine, Sen Murray, Malie Bigsworth, Quina Leanoul oraz "Andy".
Jak to zwyczaj nakazywał, wszyscy zgromadzeni byli w okół ogromnego stołu, na którym znajdowała się butla wina i kielichy. Kolejne Ferramendzkie narady miały miejsce. Tym razem w sprawie dość wyjątkowej, nietypowej z uwagi na swoją...między-światowość. Pierwszy raz zdarzyło się, aby pojawiło się takie zagrożenie, a tym bardziej, aby wyrosło za samym oceanem.
Rubius przyjrzał się zebranym. - A więc wszystko potwierdzone? Nie mógł być to nikt inny, niż sidhe? - zapytał, jakby sam siebie. - W sumie nigdy nie będziemy pewni, ale to muszą być oni. Jeżeli nie, to i tak stajemy przed kimś wyjątkowo potężnym. Może nawet następnym smokiem?
Rubius rozejrzał się po zebranych. - Będziemy wyruszać, to oczywiste. Jakieś uwagi?
Eabios odchrząknął. - Nasze wojska były na to gotowe od dawna. Mobilizacja zajmie najwyżej tydzień. - obiecał.
Quina powstała z krzesła dając znak że ma coś do powiedzenia.
- Mobilizacja to jedno. Ale czy nasza armia posiada jakiekolwiek środki by chociażby bronić się przed czymś co nie dość że lata to jest wręcz ogromne? Proszę mi wybaczyć ale mało orientuję się w kwestiach militarnych. - Skinęła delikatnie głową w pokorze.
Pomiędzy zgromadzonymi dowódcami przeszedł się drobny śmiech. - Cóż, to nie twoja gildia. - przyjął przeprosiny Rubius, po czym spojrzał na Saeha, który natychmiast się odezwał.
- W ciągu ostatniego roku projekt armat dla piechoty został w pełni dopracowany. W dalszym ciągu czas pomiędzy wystrzałami jest dość ryzykowny, ale siła rażenia powinna wystarczyć do zniszczenia dowolnego przeciwnika. - obiecał.
Z początku na twarzy artystki odmalowało się zakłopotanie, gdy usłyszała ciche śmiechy. Zaraz po tym przemówiła. - Dziękuje za rozwianie mych wątpliwosci Paniczu Saeh. - Ukłoniła się delikatnie w jego stronę, po czym zasiadła na krześle.
Zaraz po niej powstała ze swego krzesła liderka gildii techników.
- Rozumiem że Wasza Wysokość wyruszy wraz z nami za morze. Czy mogłabym więc zapytać kto pozostanie na tronie Ferramentii jako regent?
- Obecny król Ronar nie jest złym facetem. - wzruszył ramionami Rubius. - Jest starszy ode mnie, ale powinien przeżyć dość długo abym dał radę wygrać i wrócić. - zaśmiał się. - Prosiłbym o ile można jakiś ostateczny raport na temat statków. - dodał po chwili. - Jaka jest twoja opinia na temat tej technologii, Malie?
- Ciężko wydawać ostateczne opinie odnośnie wynalazków które nie zostały jeszcze przetestowane w najbardziej ekstremalnych warunkach - przedstawiła swoje zdanie dziewczyna. - Okręty same z siebie nie zatoną i dopóki mamy dostateczną ilość szmaragdów i akwamarynów nie musimy przejmować się warunkami pogodowymi panującymi na morzu. Aczkolwiek nie mogę gwarantować jak spiszą się w prawdziwej bitwie, zwłaszcza że nie wiemy z kim przyjdzie nam się mierzyć w zamorskich krainach. Może się okazać że Sidhe nie będą jedynym naszym wrogiem. Gildia techników zrobiła jednak wszystko co w jej mocy by przygotować naszą nową flotę, a także zmechanizowane oddziały lądowe oraz powietrzne na wszelkie zagrożenia które mogą na nas czekać w trakcie wyprawy. Więcej nie jesteśmy w stanie zrobić dopóki nie zobaczymy na własne oczy z czym dokładnie przyjdzie nam się mierzyć.
- Żaden rycerz nie wykuł miecza w czasie bitwy. - skomentował Eabios. - Musisz być ostrożna Malie. Nie rozumiem co prawda twoich...robotów, ale nie oczekuję abyś była w stanie dużo na ich temat zrobić w jakimś wojennym obozie. Przygotuj się najlepiej jak możesz. - ostrzegł.
- Widząc do czego zdolni są Sidhe wpadło mi do głowy kilka pomysłów których nie byłam jeszcze w stanie zrealizować - wyjaśniła liderka techników rzeczowym tonem. - I to dzięki wiedzy o ich technologii udało nam się zrobić tak ogromne postępy w przeciągu ostatniego roku, Eabiosie. Zaś wyobrażam sobie że przejęcie wrogiej technologii powinno być dużo mniej czasochłonne i kosztowne niż opracowywanie nowej. Także myślę że wiele będzie zależeć od naszych początkowych sukcesów wojennych. Przy okazji prosiłabym byście mieli to na uwadze i w miarę możliwości nie rozwalali maczugami niczego co nie wiecie jak działa, a nie stwarza już dla nas bezpośredniego zagrożenia - zwróciła się pod koniec bezpośrednio do lidera zbrojmistrzów.
- Niczego nie mogę obiecać. - zaśmiał się poniekąd Eabios. Rubius przerwał mu ruchem ręki.
- Wobec tego, uznaję naradę za ukończoną. Wszyscy wiedzą, co się dzieje. - ogłosił król. - Malie, wytłumacz wady i zalety okrętów zarówno Lilii jak i Eabiosowi, aby byli w stanie przygotować nas do ewentualnych morskich potyczek. Tym razem nie mówię o ogółach, a dogłębnych przeszkoleniach. Wiesz o tych statkach najwięcej. - spostrzegł.- To by było na tyle. Rozlejcie wino.
 
Tropby jest offline