Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2014, 11:14   #9
Smirrnov
 
Smirrnov's Avatar
 
Reputacja: 1 Smirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znanySmirrnov wkrótce będzie znany
Bluszcz poczuł się nieco urażony, gdy określono go jako nieceniącego się. Ale zaciśnięte pięści zaraz się rozluźniły, a na twarzy znów zagościł uśmiech, po usłyszeniu zapłaty i obietnicy zaliczki. Minął krasnoluda, odleciał na biurko i zainteresował się leżącymi nań papierami.
- Ooooo! To mapa? Jej to pewnie daleko to Chomonto. Piętnaście dni to pewnie dla ciebie, a i tak masz krótsze nogi niż oni. - wietrzniak nadawał cienkim głosem za plecami „gospodarza”

- Oooo! Atrament, to na pewno ten sam którego mój tato używa, wspominał że to ty mu dostarczasz gdy się skończy – małe oczy koloru młodej trawy z plecionką barwy żółtej skupiły całą swą uwagę na piórze wystającym z kałamarza. Bzyczenie skrzydeł znów rozbrzmiało w pomieszczeniu a dłonie chwyciły pióro próbując je wyciągnąć.
- Przyjechałem... Uch... Tutaj... No dalej wyłaź tak ciężkie nie jesteś... Uch... Bo powiedziano mi że potrzebujesz pomocy.

Krótka pauza zwieńczona radosnym śmiechem obwieściła zainteresowanym poczynaniami wietrzniaka, że udało mu się wydostać obiekt pożądania. Co więcej, zainteresowany obserwator mógłby dostrzec, że krople atramentu pod wpływem drgać całego małego ciałka kapią z końcówki pióra na stolik i niewiele dzieli powstające plamy na drewnie do zmiany podłoża na bardziej papierowe. Bluszcz chwycił pewniej pióro i udał że pikuje by wbić je w krasnoludzki zadek. Pod dezaprobującym spojrzeniem jedynie zaklaskał wypuszczając tym samym obiekt, który spadł na podłogę.
- No i tato mnie wysłał bo mam się sprawdzić. Znaczy nie wysłał mnie tylko powiedziałem, że jadę i się zgodzili. A jestem Zwiadowcą. No e wiecie, takim co lata. Słyszeliście o tym, że są ptaki, które potrafią latać w tył? Zupełnie jak my. Tylko że my wszyscy umiemy, a one tylko z tego rodzaju. A i w ogóle to jestem Złoty Bluszcz, ale wystarczy Bluszcz. To przez oczy. Wam musi być strasznie nudno tak stać i chodzić bez możliwości latania co nie? A ja mogę fikołki i pętle i slalomy i w ogóle tyle cudności robić. A właśnie! Wiecie że jestem na specjalnej misji? Tak, tak, my to nazywamy rytuałem dorosłości. Jak mi się uda i wrócę do domu to będę mógł mieć żonę, a potem dzieciaki. Fajnie nie? W ogóle muszę powiedzieć, uśmiechajcie się częściej. Jesteście tacy ponurzy poważni. Gorzej niż krasnoludy, bez urazy Charboyyo. Ale uwierzcie mi lub nie. Ten stary pryk tylko wygląda poważnie, tak naprawdę ma bardzo radosną energię w sobie.

Tu podleciał do swego krasnoludzkiego przyjaciela i wytarmosił go za ucho. Krótko, ze śmiechem i by nie dać się złapać. Po czym wrócił na mapę rozłożoną na stole pod papierzyskami. Kopnął te które zasłaniały

-A, mieszkam tutaj – wskazał niewiele sobie robiąc z faktu, że nikt poza nim nie widzi miejsca pod małym wietrzniackim palcem.
Zakończył swą krótką przemowę, ukłonił się parodiując Savro i nie omieszkał wypatrzeć sobie ładnego miejsca na siedzisko na jego kapeluszu. Oczywiście każdy poza Bluszczem wiedział, że wypowiedź nie była do końca pełna. Ale najwyraźniej wrodzona nadpobudliwość tej rasy pozwoliła takiemu faktowi zniknąć wśród innych, dla wielu mało znaczących, informacji.
 
__________________
Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy.
Smirrnov jest offline