Ożesz....
Miało byc czterech pancernych i irbis? No to irbis i czołg już jest...
O rany... dawno się tak nie uśmiałem jak z dwu ostatnich kart postaci...
Dobra, teraz spoważniałem.
Słuchajcie, ja Was doskonale rozumiem. Graliśmy razem trochę, mamy fajne, zgrane postacie, które doszły do czegoś naszymi staraniami, a teraz spada nam z nieba anioł, z innego wymiaru psion, a z lasu wychodzi druidka (która jako jedyna jest akceptowalna, bo pojawia się tak jakoś normalnie i jest taka jakaś, normalna).
Natomiast powiedzmy sobie szczerze: wszystko będzie zależeć od tego, jak oni zagrają. Jeśli sobie nie poradzą, to sobie nie poradzą. Jeśli z nami nie będą współpracować, to się na nich wypniemy - i będzie to spokojnie odegrane w normalnej sesji. W końcu jak wpadam do baru i widzę trzech miejscowych, to zaczynając z jednym z nich zaczynam z całą trójką, nie? W tej sytuacji myżeśmy są miejscowi. Zgraliśmy się, znamy się. W realiach przygody: nasze postacie znają się, zależy im. Są pewne więzi, które ładnie było w czasie gry widać.
Patrząc zaś po umiejętnościach nowych powiedzmy sobie szczerze: każdy z nas będzie potrafił ich zdjąć. Nie wierzę, że nie. Jeśli zaś któreś z nich będzie odgrywać supermena, to się taką osobę usadzi, bo to nie o to chodzi. I myślę, że oni zdają sobie z tego sprawę.
Faktem jest, że drużyna zrobiła się nieco dziwna. Biedna Nansze wygląda trochę jak nie z tej bajki, jest zwykłą śmiertelniczką. Chrapek drugi taki.
I nic to. Poradzimy sobie. Zaufajcie MG, że tego nie schrzani.