Jones milczał o dziwo, nie rzucając żadnych złośliwych czy ironicznych komentarzy. Wpatrywał się tylko beznamiętnie w ekran informujący o nadchodzących kłopotach. Co się kryło w jego głowie, tego nie mógł odgadnąć nikt. Nawet nie cieszył się z faktu, że Rowens dała im dostęp do zbrojowni. Strzał do statku z jego karabinu, było by niczym pogłaskanie kota za uchem.
- Przydałby się ktoś do obsługi działa - powiedział Tony
Na te słowa Jones zwrócił uwagę. Jeśli mieli zginąć wolał coś robić, a nie stać jak dziwka na autostradzie i czekać na okazję. Poklepał młodego po ramieniu rzucając:
-No to ja się tym zajmę. Lepiej umrzeć jak żołnierz z bronią w ręku, niż czekać aż Polariańska menda wejdzie Ci tak głęboko w dupę, że nawet pierdnąć nie zdołasz.. - ruszył w kierunku, rzucając do pani Kapitan -Rowens, jak nas stąd wydostaniesz zostanę twoją męską dziwką normalnie na jeden dzień.. - nie czekając na odpowiedź wyszedł
Gdy tylko wyszedł z mostku, zdjął hełm i włożył sobie cygaro do ust. Nie bacząc co inni powiedzą zapalił. W końcu mogła to być jedyna przyjemność jakiej zazna przed śmiercią. Nie chciał myśleć co będzie się działo za chwilę, bo i tak nie miał zbytniego wpływu. To nie był ląd, po którym poruszanie się zależało od jego zdolności i umiejętności. To tam był panem swojego losu. Tutaj był pasażerem wielkiej, metalowej beczki, która albo wytrzyma pierdolnięcie albo nie. Zaciągnął się i wypuścił z ust szary, gęsty obłok dymu.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |