Chrobotanie oznaczało jakieś zwierzątko i mogło to być wszystko - od myszy, przez szczura po łasicę czy inną leśną przybłędę.
Przeciwko myszom Jakub nic nie miał. Tylko w legendzie zeżarły Popiela. Ale szczury... To już zależało od ich ilości. Wolałby, by nie występowały w większej liczbie.
- Godzina duchów to jeszcze nie jest - powiedział - więc to pewnie jakieś głodujące myszy czy szczury. Z pewnością od dawna nic nie jadły - dodał.
Było jasne, że jeśli coś tu mieszkało, nie chodziło na obiadek do kuchni czy spiżarni, ale biegało po dworze i wracało najwyżej na nocleg.
Oczywiście Laura, jak to miała w zwyczaju, nie słuchała dobrych rad, wierząc święcie w potęgę swojej latarki. Z drugiej strony... Jakub nie był pewien, czy chciałby widzieć świece w rękach swoich kolegów. Kto wie, czy któryś z nich nie podpaliłby czegoś... przypadkiem.
Wypadki chodzą po ludziach... a po niektórych jakby częściej.
- Można by pobierać opłaty za wstęp, gdybyśmy tu znaleźli ducha - dodał. |