Ricry był trochę zasmucony faktem, że wilk musiał się pożegnać z życiem. Biedak pewnie zawędrował tu za swoim nosem, czując zapach mniej lub bardziej świeżych ryb, których ości rzeźbił skrymszader. Głupie zwierzę, szkoda. Przynajmniej dostali trochę złota, a drow dodatkowo otrzymał całkiem solidny sztylet. Podziękował za niego Alukradowi, który mu go wręczył i z uśmiechem na twarzy sprawdził wyważenie i ostrość nowego oręża. Sztylet był wspaniały. Ricry cieszył się, jak dziecko z otrzymanego podarku. Nigdy nie dostał nic za darmo. No, nie licząc pustej butelki rumu rzuconej w jego stronę, gdy Gruby za bardzo się schlał po udanym występie.
Gdy wyszli na zewnątrz czekał na nich tłum gapiów. Mroczny elf pomachał do zebranych i pokazał szereg białych zębów. Ściągnął kapelusz i zamiótł nim ziemię, dodając kolejną porcję brudu na już i tak brudnym nakryciu głowy.
- Dzielni najemnicy, dla których żadne zamki, ani żadne potwory nie są przeszkodą, do waszych usług, mieszkańcy Północy! - zakrzyknął i ukłonił się jeszcze kilka razy.
Nikt jednak nie był zainteresowany ich usługami, a przynajmniej nie w tym momencie, bo tłum szybko się przerzedził, aż w końcu zniknął. To samo zaczęło się dziać z członkami ich nieustraszonej drużyny. Nie wiedząc co robić, Ricry postanowił udać się do tego sklepikarza, którego imienia nie pamiętał, bo jak widział wszyscy uzbrajali się w ciepłe futra. Chwilowo nie było tak źle, ale kto wie jak zimno może się zrobić, gdy pogoda się zmieni?
- Ja też... poproszę jakiś ciepły płaszczyk... - powiedział do Pomaba, gdy znalazł się w jego sklepie.
__________________ Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul! |