|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-12-2014, 02:17 | #11 |
Reputacja: 1 | Orlamm przysiadł się do niziołczycy i zaczął się wsłuchiwać w jej odpowiedź. Po wszystkim lekko zaciekawiony odparł: -Może przejdziemy na Krasnoludzki? Wspólny to język ludzki, nie do końca oddaje potrzeby i sposób myślenia Niskich Ludów? - i nie czekając na ripostę zaczął po krasnoludzku - To mówisz, że gdzieś tu mogą być złoża? A gdzie? I czego? Srebro?* - Hah! Tajemnica tego, handlowa o! Kto znajdzie, tego jego ale powiadajo, że cały Grzbiet Świata to złoża metali szlachetnych. Tyle że jak nie pogonio cie zieloni w drodze do złóż, to pewnie zrobi to jakiś krasnolud, co to przywłaszczył sobie ziemię na dziedzi… twiczeniu mienia, czy jakoś tak - odpowiedziała, tym razem mniej zaciągając, po krasnoludku niziołka. -Ciekawe. A słyszałaś jakieś plotki o Gnomach albo Krasnoludach w okolicy? I ostatnie pytanie: mogę tu gdzieś kupić pustą księgę? - O gnomach… o gnomach to chybo ni, raczej mało was się tutej zapuszcza na Północ. Może w Targos albo Bryn Shander co sie znajdzie, a krasnoludy? Pełno ich, chociaż nie wiedzieć czemu nie tutej. Jak sie pójdziesz po Dziesięciu Miastach to połowa kowali jest brodata, a pod Kopcem Cairna ponoć cały klan siedzi i wojuje z zielonymi - odpowiedziała popijając piwem, zamyśliwszy się przez chwilę dodała. - Nu, a księgę kupisz pewnikiem u Pomaba, to dom obok. *** Uvarkk nie zamierzał pogrążać się w akademickich rozważaniach, ani ryzykować zranienie któregoś z towarzyszy. Wyciągnął jakiś komponent, wykonał kilka gestów i wymruczał zaklęcie. Z jego dłoni wstrzelił snop różnobarwnego światła, który miał uśpić zwierzaka. Niestety... na widok wilka zająknął się i spanikowawszy sypnął kolorowym piaskiem w stronę Drowa. Zlękniony padł na zad i schował się zawstydzony za barbarzyńcę. Ostatnio edytowane przez Aramin : 24-12-2014 o 14:25. Powód: rzut: 1k20+8=9. Serio |
24-12-2014, 08:39 | #12 |
Administrator Reputacja: 1 | Lander postawił antałek z piwem w miejscu wskazanym przez Gisellę i powiedział: - Nie da się ukryć, ze trochę się tego robactwa tam zalęgło. Próbowałaś coś z tym zrobić, czy też tylko omijasz z daleka to miejsce? - Z założenia omijam piwnicę szerokim łukiem, wiecie może je wymrozi albo coś. Poza tym nie znam się na robactwie, a nie chcę przy okazji zasmrodzić całego lokalu - odpowiedziała zmieszana karczmarka. - Tylko nie mówcie o tym nikomu, nie chciałabym żeby ludzie sobie coś pomyśleli… - Czyli nikomu o tym nie mówiłaś. - Lander pokiwał głową. - Według mnie - ściszył głos - albo gdzieś tam mają gniazdo, albo też przekopały tunel i przebiły się przez ścianę. Czy jest w osadzie ktoś, kto się interesuje roślinami i zwierzętami? Nie wiem, czy to jakaś lokalna odmiana. Może wystarczyłby jakiś środek przeciw robalom? Albo jakieś zioła, coś jak bagno na mole... - Tutaj? W mieście? O ile mi wiadomo to nikt taki. Jakbym miała wskazać dwóch najmądrzejszych ludzi w Easthaven to Everard i Hrothgar… i raczej żaden z nich nie specjalizuje się w robakach. Środki przeciw robakom pewnie i ma Pomab, ale do tego już doszłam sama. Tyle, że nie wiedząc co mogłabym równie dobrze wykupić mu pół składu i dalej nie pozbyć się problemu. - Szkoda, że to nie zwykłe szczury - mruknął Lander. - Mogłabyś sobie kupić teriera. - Idziemy teraz porozmawiać z Hrotgarem - dodał po chwili. - Jak wrócę, to mógłbym tam zajrzeć. A nuż mi się uda znaleźć to miejsce, którym robale dostają się do środka. *** - Na Tempusa! - powiedział Lander, gdy drzwi się otworzyły, a jego oczom ukazał się nowy lokator chaty. Zdaniem Landera jeden wilk nie stanowił zbyt wielkiego niebezpieczeństwa dla mieszkańców osady. To jednak zwierzę, które postanowiło zamienić góry i lasy na miejski tryb życia, albo nażarło się mydła, albo też było wściekłe. Logika wskazywała na to drugie, a to znaczyło, że trzeba się z nieproszonym gościem rozprawić jak najszybciej. Orlamm doszedł zapewne do tego samego wniosku, lecz jego czar jakoś nie zrobił na wilku zbyt wielkiego wrażenia. Czyżby prawdą było, że szarzy łowcy nie rozróżniają kolorów? To jednak trzeba było zostawić na później. Lander mocniej ujął rękojeść topora i zaatakował. Niestety... atak, miast rozwalić łeb wilka, zostawił jedynie krwawą pręgę na szarym futrze. _______________________ Atak: k20+3=17 Obrażenia: k8+1=4 Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-12-2014 o 10:11. |
24-12-2014, 09:39 | #13 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Alukard będąc w świątyni na rozmowie z Everardem słuchał kapłana z rozdziawionymi ustami. Bardzo lubił opowieści o bitwach i dawnych bohaterach a ta była w dodatku tak niezwykła. Było w niej wszystko zły mag, demony i bohater, który poświęca życie by ratować niewinnych ludzi. To z pewnością podobało się Tempusowi. Tylko niestety końcówki opowiadania nie zrozumiał. - Wszedł w portal? Jak to? To skąd krew? Krew jest w kamieniu czy Jerrod? Myślenie nie było po prostu najmocniejszą stroną barbarzyńcy. - Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym nigdy. Jeżeli sam Tempus objawił się jako symbol zwycięstwa, to była głupota rzucić się w portal i dać się zabić. Krew pokrywała całe ciało Jerroda, jego jak i jego wrogów, mówi się że to ona zgasiła przejście do niższych sfer, jednak po wszystkim zamieniła się w kamień. Alukard nadal niewiele z tego wszystkiego rozumiał, ale pokiwał głową. W sumie co tu było do rozumienia. Ot wydarzył się cud. Był bohater, który oddał swoje życie za innych, Tempus objawił swoją moc. -Dziękuję ci kapłanie. To bardzo krzepiące, że Tempus daje nam siły do codziennej walki. Pójdę już. - Tempus daje siły wszystkim wyznającym go w walce. Pamiętaj o tym bracie - pożegnał się również Everard. *** Po wyjściu od Hrothgara uwagę Alukarda zwrócił przeklinający mężczyzna. Ponieważ młody barbarzyńca był ciekawski podszedł i zapytał. - Cóż się stało człowieku, że tak pomstujesz? - Można ci w jakiś sposób pomóc? - dorzucił Lander. Mężczyzna szybko ocenił posturę dwóch mężów, po czym oczy mu się zaświeciły. - Dokładnie kogoś takiego mi teraz potrzeba! Jestem lokalnym skrymszanderem i wyobraźcie sobie wychodzę na kilkanaście minut przejść się po nabrzeżu, odpocząć i się rozluźnić, wracam a tu w moim warsztacie nie co innego, jak cholerny wilk! Na domiar złego, uciekając chciałem bestię zamknąć wewnątrz, ale złamałem klucz… teraz o ile nie znacie się na zamkach, nawet nie dostaniecie się do środka. Nie mam wiele, ale sowicie was nagrodzę za odwilczenie mojego warsztatu i nie doprowadzenie go przy okazji do ruiny - niemal wypluł z siebie skrymszander, wdzięczny niebiosom za dwóch osiłków. - Wilk w warsztacie? - Alukard zdziwiony uniósł brwi- Dziwne, te zwierzęta boją się ludzi. Ale skoro jest to trzeba się go pozbyć. Skórę zawsze można sprzedać. Gorzej, że złamałeś klucz. Bez wyważenia drzwi pewnie się nie obędzie. Może Ricry coś poradzi choć wątpię żeby dał radę otworzyć wytrychem zamek w którego środku tkwi klucz. Ricry, co ty na to? Na szczęście Drow poradził sobie z drzwiami bez najmniejszego problemu i barbarzyńca stanął oko w oko z wściekłym wilkiem. Ponieważ Lander już go trochę naruszył swym toporem Alukard postanowił załatwić to na zimno. Wprawnym ruchem zdjął z pleców topór i dobył po czym zaatakował. Trafił w efekcie czego wilk padł martwy. - No i po kłopocie. Teraz go tylko oskóruję. Wyciągnął sztylet i pochylił się nad ciałem zwierzęcia. |
27-12-2014, 04:23 | #14 |
Reputacja: 1 | Pierwsza część we współpracy z Barthirinem
* * *
|
27-12-2014, 15:10 | #15 |
Reputacja: 1 | Dzień 1., południe - Easthaven Eliminacja niechcianego futrzaka przebiegła szybko i sprawnie, nawet mimo drobnej wpadki gnomiego czarodzieja. Duet w postaci Landera i Alukarda dosłownie posiekał zwierza, zagłębiając swoje topory głęboko w wilczą sierść. Po wszystkim barbarzyńca oskórował zwierza, jednak tak poniszczona skóra mogła nadawać się tylko do jego własnego użytku. W międzyczasie do środka wszedł również skrymszander, oceniając "na oko" straty swojego warsztatu. Fakt, że prawie mu się ulało jak spojrzał na oskórowanego wilka, nie przeszkodził mu w rzuceniu kilku obelg na już martwe zwierze, przy okazji nie szczędząc epitetów jego przodkom. Mimo wszystko mógł wracać do pracy, a jego dzieła sztuki widocznie nie uległy zniszczeniom gdyż był widocznie zadowolony z roboty odwalonej przez najemników. - No panowie, ratujecie mi skórę - nikt nie sprawiał wrażenia rozbawionego grą słowną skrymszandera - w każdym razie obiecałem wam zapłacić i tak zrobię - powiedział, wręczając najbliżej stojącemu barbarzyńcy sakiewkę wypchaną złotem. - Olbrzymie, a na przyszłość używaj mojego noża, jest dużo bardziej poręczny od tej twojej brzytwy - dodał na koniec, wręczając Alukardowi bardzo ładnie wykończony sztylet z zakrzywionym ostrzem, przystosowanym do skórowania zwierzyny. Załatwiwszy sprawę niechcianego gościa cała szóstka najemników wyszła na zewnątrz. W okolicy warsztatu zebrała się już niewielka grupka gapiów, niektóre dzieciaki pokazywały palcem na rosłych wojów, inne zaś próbowały na siłę zobaczyć truchło wilka. Adris rzuca test zauważania przeciw ST 20: 19 + 7 = 26 (sukces) Adris rozglądał się dookoła, najwyraźniej nie będąc zachwyconym takim tłumem gapiów. Przez moment jego spojrzenie skierowało się ku staremu nabrzeżu - południowej części Easthaven składającej się głównie z ostrych klifów, gdzie kiedyś rybacy rozkładali sieci. Wydawało mu się, że zobaczył kobiecą sylwetką kroczącą po tafli jeziora i znikającą w nim ułamek sekundy później. Elf przetarł oczy i przez myśl mu przeszło, czy to nie adrenalina płata mu figle, jednak co jak co, wzrok nie zawodził go nigdy. Póki co jednak, z racji postanowienia o wyruszeniu dopiero następnego dnia ranem, drużyna miała dla siebie całe popołudnie i wieczór. Drużyna +125 PD Adris +25 PD
__________________ - Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD. - Oh... Sorry about that... - I killed HIM :3! |
28-12-2014, 21:33 | #16 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Przeliczając zawartość otrzymanej sakiewki barbarzyńca był mocno zaskoczony hojnością skrymszadera. Aż sto sztuk złota? Widocznie jego zawód był nadzwyczaj popłatny. Do tego mistrzowsko wykonany sztylet. Jedyne czego żałował to, że skóra wilka nie nadawała się do użytku. Nie można jednak mieć wszystkiego. Wyszedł przed warsztat i ruchem ręki zachęcił towarzyszy do podejścia. Odliczył z sakiewki dwadzieścia sztuk złota i resztę podał Landerowi. - Biorę dwadzieścia sztuk, bo po pierwsze ja zabiłem wilka, a po drugie z tych pieniędzy zapłacę za pokój w "Śnieżnej Zaspie" w którym wszyscy będziemy nocować. Resztę pieniędzy niech rozdzieli Lander. To sługa boży, więc raczej was nie oszuka. Teraz idę kupić sobie cieplejsze okrycie do Pomaba a potem zaraz kładę się spać. To był ciężki dzień. A byłbym zapomniał o sztylecie - podał broń Ricremu- tobie bardziej się przyda niż mnie- powiedział do łotrzyka- Do zobaczenia w "Śnieżnej Zaspie". Zostawił towarzyszy i ruszył do składu handlowego Pomaba. Sklep w środku był przytulny i całkiem nieźle wyposażony jak na taką dziurę. Szybko znalazł to czego szukał. Ciepły płaszcz z bobrowych skór. Zapłacił całkiem niewygórowaną cenę ośmiu złotych monet i od razu go założył. W drodze do Doliny Lodowego Wichru wielokrotnie marzył o czymś takim. Marzł wtedy niemiłosiernie. Teraz to się zmieni. Podziękował sprzedawcy i skierował swe kroki do noclegowni. Za trzy sztuki złota wynajął pokój i polecił gospodarzowi by kierował do niego jego znajomych, którzy będą tu się schodzić. W pokoju zdjął z siebie skórznie, bronie oparł o brzeg łóżka tak żeby móc za nie chwycił w razie niespodziewanego ataku. O drzwi oparł krzesło by wchodzący obudził go hałasem. Strzeżonego Tempus strzeże. Po czym wreszcie położył się spać. Od razu zasnął. |
30-12-2014, 13:03 | #17 |
Reputacja: 1 | Zadowolony z zarobku Gnom razem z barbarzyńcą udał się do sklepu niejakiego Pomaba. Po drodze natknęli się na dzieci dalej bawiące się wiewiórką, ale gdy ujrzały Gnoma to wszystkie pobiegły w jego stronę zostawiając umęczonego zwierzaka. Otoczyły go wyciągając do niego ręce, chcąc pomacać i zaprosić do zabawy oraz dowiedzieć się czym jest. Z trudem, ale udało mu się przez nie przebić i gdy w końcu był w sklepie gburowatego człeka o ciemnej cerze to odetchnął z ulgą. Poprosił o futro. Zostały mu 23 sztuki złota wiec chwilę wahał się ile zwojów kupić. Najpierw jednak musiał dowiedzieć się ile kosztują: -Dziesięć zwojów Ostatnio edytowane przez Aramin : 02-01-2015 o 14:44. |
01-01-2015, 18:40 | #18 |
Reputacja: 1 | Ricry był trochę zasmucony faktem, że wilk musiał się pożegnać z życiem. Biedak pewnie zawędrował tu za swoim nosem, czując zapach mniej lub bardziej świeżych ryb, których ości rzeźbił skrymszader. Głupie zwierzę, szkoda. Przynajmniej dostali trochę złota, a drow dodatkowo otrzymał całkiem solidny sztylet. Podziękował za niego Alukradowi, który mu go wręczył i z uśmiechem na twarzy sprawdził wyważenie i ostrość nowego oręża. Sztylet był wspaniały. Ricry cieszył się, jak dziecko z otrzymanego podarku. Nigdy nie dostał nic za darmo. No, nie licząc pustej butelki rumu rzuconej w jego stronę, gdy Gruby za bardzo się schlał po udanym występie. Gdy wyszli na zewnątrz czekał na nich tłum gapiów. Mroczny elf pomachał do zebranych i pokazał szereg białych zębów. Ściągnął kapelusz i zamiótł nim ziemię, dodając kolejną porcję brudu na już i tak brudnym nakryciu głowy. - Dzielni najemnicy, dla których żadne zamki, ani żadne potwory nie są przeszkodą, do waszych usług, mieszkańcy Północy! - zakrzyknął i ukłonił się jeszcze kilka razy. Nikt jednak nie był zainteresowany ich usługami, a przynajmniej nie w tym momencie, bo tłum szybko się przerzedził, aż w końcu zniknął. To samo zaczęło się dziać z członkami ich nieustraszonej drużyny. Nie wiedząc co robić, Ricry postanowił udać się do tego sklepikarza, którego imienia nie pamiętał, bo jak widział wszyscy uzbrajali się w ciepłe futra. Chwilowo nie było tak źle, ale kto wie jak zimno może się zrobić, gdy pogoda się zmieni? - Ja też... poproszę jakiś ciepły płaszczyk... - powiedział do Pomaba, gdy znalazł się w jego sklepie.
__________________ Ash nazg durbatuluk, Ash nazg gimbatul, Ash nazg thrakatuluk, Agh burzum-ishi krimpatul! |
03-01-2015, 16:34 | #19 |
Administrator Reputacja: 1 | Skoro wszystko zostało postanowione, trzeba było przygotować się do wykonania misji. Jako że nie wybierali się na koniec świata, przygotowania skomplikowane nie były - w końcu dopiero co przybyli do miasta, znaczną część ekwipunku mieli. W każdym razie Lander miał. A jeśli wziąć pod uwagę otrzymane od skrymszandera złoto, to nie powinno być żadnych problemów z zakupami. I nie było, jako że skład Pomaba był dobrze zaopatrzony, a ceny - nie astronomiczne. Zakupiwszy futro, które mogło się podczas wędrówki przydać, Lander pożegnał się ze sprzedawcą i zarazem właścicielem, po czym powędrował do Śnieżnej Zaspy, by załatwić sobie nocleg. Nie zamierzał z niego korzystać w tej chwili, ale część ekwipunku mógł tam zostawić. No i czekało go jeszcze spotkanie z robalami. Wnet się okazało, że aż tak proste rozwiązanie tego problemu nie było. Rozdepnięty robal zostawił po sobie wielką plamę i Lander był pewien, że Grisella nie będzie zadowolona z tego typu ozdobników. Z tego też powodu kolejny robal i następne powędrowały do jednej z pustych beczek. Z myślą o wyniesieniu ich w terminie późniejszym i pozbyciu się z dala od domów, na przykład topiąc w jeziorku. Plaga robactwa miała to do siebie, że że nie zniknęła po usunięciu ostatniego robala. Wystarczyło trochę poczekać i w piwnicy pojawił się kolejny. Jako że robactwo nie lęgnie z brudu (wbrew temu, co opowiadają niektórzy), a już z pewnością nie robale wielkości pięści. Po odsunięciu regału trudno było przegapić dziurę, z którego wylazł kolejny przerośnięty chrząszcz. Długo się biedak wolnością nie nacieszył - złapany przez Landera wylądował w worku i poszedł na mały spacer. Niestety okazało się, że w miasteczku nie było żadnego znawcy robali (Panie, co pan chcesz. Żuk jak każdy inny. Zatłuc i tyle.). Nie można było paskudztwa wytruć (bo nie było wiadomo, czym), radykalne sposoby (siarką, ogniem i żelazem) były albo szkodliwe dla używającego, albo dla budynku, albo dość trudne do zrealizowania z powodów technicznych. Grisella raczej nie byłaby zadowolona, gdyby Lander rozebrał pół ściany. Trzeba było zastosować rozwiązania tymczasowe. Lander wstawił z powrotem cegłę i zastawił ją jedną z półek, którą potem starannie przybił do ściany. - Może zdechniecie z głodu - powiedział. Raczej sądził, że robale będą na tyle sprytne, że wykopią sobie inny tunel. Ale to już nie był jego problem. Ani też Griselli. Przesunąwszy na swoje miejsce regał (co dodatkowo wzmocniło zabezpieczenia) i usunąwszy (mniej więcej) ślady po rozdeptanym robalu poszedł zdać krótką relację karczmarce. - Robale dostawały się do piwnicy przez dziurę w ścianie - powiedział cicho, gdy gości nie było w pobliżu. - Wstawiłem z powrotem cegłę i załatałem otwór. Już nie wejdą do piwnicy - dodał. |
04-01-2015, 11:26 | #20 |
Reputacja: 1 | Dzień 1., południe - Easthaven W czasie, w którym pozostali robili zakupy lub zwyczajnie odpoczywali w Śnieżnej Zaspie, Lander postanowił zrobić trochę dobrego i zarobić nieco przy okazji. Okazało się, że batalia z plagą robactwa zajęła mu dużo dłużej, niż mógł przypuszczać tym bardziej, że nie miał pod ręką nikogo znającego się na insektach. Koniec końców udało się problem zażegnać chociaż tymczasowo, ale jeżeli coś znowu się przekopie, wybrańca Tempusa już dawno nie będzie w Easthaven, a przynajmniej taką miał nadzieję. Karczmarka była bardzo szczęśliwa z pracy Landera, a dzięki jej szczodrości, ten również stał się bardzo szczęśliwy. Zadowolony z siebie, wyszedł z Zimowej Kołyski podrzucając w garści chyba najłatwiej zarobione pieniądze w życiu. Lander +100 PD Dzień 2., poranek - Easthaven Cała drużyna zerwała się dość wcześnie rano i bez zbytniego ociągania się, zaczęła przygotowania do przejścia traktem łączącym Easthaven i Caer-Dineval w poszukiwaniu zaginionej karawany. Wyruszyli jeszcze zanim większość łodzi odbiła od brzegu na połów, tak więc mieli w planach wrócić zanim słońce całkiem zajdzie. Śnieżna Zaspa znajdowała się w zasadzie na skraju miasta, tak więc drużyna nie musiała przechodzić przez całe Easthaven, od razu udając się na drewniany most prowadzący na trakt. Teren zaczął bardzo szybko opadać, tworząc coś w rodzaju prostej grobli ciągnącej się jeszcze kilkadziesiąt metrów, aż ta wreszcie przerodziła się w normalną drogę. Było również widać różnicę na pierwszy rzut oka między wioską, gdzie ścieżki były wydeptane, i terenem poza nią gdzie zaspy często sięgały wzrostem dorosłego człowieka. Adris rzuca test zauważania przeciw ST 22: 16 + 7 = 23 (sukces) Idący na czele ze względu na swoje łowieckie zdolności Adris nagle podniósł dłoń, zatrzymując resztę drużyny. Elf ostrożnie wyjął zza pleców łuk, zaś reszta drużyny poszła w jego ślady szybko dobywając broni i przypominając sobie czary, które mogłyby pomóc w ewentualnym zagrożeniu. Długouch naliczył siedem goblinów okopanych i poukrywanych w zaspach, czyhających na nieostrożnych podróżników. Te nie przypominały swoich południowych pobratymców, poubierane w ciepłe futra i jakby szczuplejsze, o bledszej cerze być może pomagającej im zakamuflować się w śniegu. Na elfie oko, dzieliło drużynę od zielonych jakieś piętnaście metrów. Adris nie zdążył nic krzyknąć zanim w powietrze poleciały pierwsze oszczepy. Stojący na szpicy Adris bez problemu uniknął dwóch oszczepów szybujących w jego kierunku. Elf bez problemu ocenił, że rzucanie na taką odległość prawdopodobnie nie było w smak goblinom, jednak ponieważ zostały odkryte wcześniej, nie miały innego wyjścia jak zatłuc podróżników zanim ci ściągną posiłki. Podobnie bezproblemowo atak zbił Lander, jeden pocisk zbijając tarczą podczas gdy drugi nawet do niego nie doleciał. Dopiero Alukard posmakował kiepsko wykończonej broni omijając jeden oszczep, pozwalając jednak by drugi końcem ostrza przeciął mu udo. Rana była daleka od zagrożenia życia, czy choćby sprawności ale piekła jak diabli i była wystarczającym powodem, by przekląć wszystkich goblińskich bogów, a obecnych kurdupli pociąć na małe kawałki. W zamieszaniu nikt nie zauważył drewnianego trzonka wystającego z barku Elerisa i jego przerażonej miny. Oszczep wszedł głęboko w ciało powyżej klatki piersiowej i o ile nie był może śmiertelny, tak nie przyzwyczajone do takich atrakcji diablę zaczęło w szoku całe dygotać, czy to ze strachu, czy z bólu od zimnej stali tkwiącej w jego ciele. Goblin 1 (6/6 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +3, Ref +1, Wola -1; Goblin 2 (4/4 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +3, Ref +1, Wola -1; Goblin 3 (5/5 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +3, Ref +1, Wola -1; Goblin 4 (3/3 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +3, Ref +1, Wola -1; Goblin 5 (3/3 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +3, Ref +1, Wola -1; Goblin 6 (3/3 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +3, Ref +1, Wola -1; Goblin 7 (3/3 pw): KP 15 (dotyk 12, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +3, Ref +1, Wola -1;
__________________ - Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD. - Oh... Sorry about that... - I killed HIM :3! Ostatnio edytowane przez Sierak : 04-01-2015 o 15:47. |