Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2015, 21:16   #159
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zaklęcie Taara pokryło ranę cieniutką warstwą skóry. Kapłan wiedział, że nie dysponuje wystarczającą mocą, by przeciwdziałać tak rozległym obrażeniom. Chcąc nie chcąc musieliście wstrzymać swoją wyprawę. Następne godziny miały zadecydować o losie Filiego - podróż z całą pewnością okazałyby się dla niego wyrokiem śmierci.

Rozbiliście obóz nieopodal miejsca, w którym przyszło wam stoczyć drugą bitwę z koboldami. Usypaliście stertę z koboldzich trucheł, a na sam wierzch rzuciliście złowieszczą łasicę. Do tej pracy potrzebowaliście wszystkich dostępnych rąk. Aż dziw brał, jak równie ciężkie bydle mogło poruszać się z taką zwinnością i gracją. Udało wam się urządzić legowiska w skrytym, osłoniętym miejscu. Za materace robiło wam gęste igliwie, a za poduszki omszałe konary.

Taar przez cały ten czas doglądał krasnoluda. Po około godzinie od wypadku, orator zapadł w płytką, niezdrową drzemkę. Nie miał siły nawet by mamrotać. Jego ciało toczyła wysoka gorączka, a kikutem targały bolesne skurcze. Około północy przestał się poruszać i tylko delikatny ruch klatki piersiowej wskazywał na to, że jeszcze walczy. Staraliście się nie tracić nadziei.

Wokół waszego obozowiska wystawiliście warty. Przy D’nagrze siedziała osowiała Klara, która wciąż nie doszła do siebie po stracie psów i straszliwej ranie odniesionej przez krasnoluda. Po dziwnym śnie zesłanym na Polanie Białych Kamieni nie czuliście się nadto zmęczeni, jednak stres i bitewne znużenie zrobiły swoje.

Wasz odpoczynek nie został przerwany przez żadne kłopoty. Jedynie raz, gdzieś z dali usłyszeliście szczekanie, albo zawodzenie - ciężko było to jednoznacznie stwierdzić. Z każdą chwilą spędzoną na terytorium koboldów wszystko zaczęło przypominać ich chrapliwe ujadanie.

Fili zmarł godzinę po świcie. Taar nie mógł nic uczynić - odniesione rany, a w szczególności utrata krwi, nie dały się zniwelować prostszymi zaklęciami. Gdy kapłan Tempusa zamykał zimne powieki kompana, poczuł poruszenie w swoim plecaku. Nim zdążył to sprawdzić, odezwała się Klara.
- Moje kondolencje - powiedziała. - Wątpię by jakiekolwiek złoto wynagrodziło wam stratę pana krasnoluda. Mam jednak nadzieję, że nie zrezygnujecie ze swojej wyprawy. Myślę, że on życzyłby sobie pomsty - zamilkła, spoglądając na przykryte śpiworem zwłoki. - Wedle mojej wiedzy do Brunatnych Skałek, gdzie lęgną się nietoperze, jest nie więcej niż cztery, góra sześć godzin marszu. Tam też zaczynają się Urwiska. Z przetłumaczonych słów D’nagry wynika, że tam mogą znajdować się owe krasnoludzkie podziemia.

Nastał czas na podjęcie ważnych decyzji. Wciąż też nie znaleźliście drugiego obozowiska, z którego z pewnością przylazły koboldy.
 
ObywatelGranit jest offline