Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2015, 22:23   #24
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
STRIT FAJTERS


Andrzej kończył właśnie wzywać pomocy, gdy siekiera poszła w ruch. Z wielką siłą ostrze przebiło plastik odkurzacza, ale nie zdołało przeciąć go na pół. Wzamian siekiera zaklinowała się. Andrzej wykorzystał to i próbowal wbić tulipana w bebechy naćpanego sukinsyna, ale tamten osłonił się kolanem. Z krzykiem wyprostował nogę i już po chwili Andrzej łapał dech opierając się o tylną ścianę altanki. W jego rękach nie było ani odkurzacza ani tulipana. Staruszka coś krzyczała, ale w tym całym ambarasie nie było czasu słuchać szczegółów. Po prostu nie była zadowolona, ale nie ruszyła się stamtąd. Chyba próbowała uspokoić towarzystwo.

Na scenie pojawił się Bimbromanta z cegłówką w ręku. Cegłówka to niezwykle przekonywujący argument w rękach kogoś kto umie się nią odpowiednio posługiwać. Najpierw zamachnął się nią na staruszkę, ale bardzo szybko zorientował się, że nie trzeba jej uspokajać siłą. Przeciwnik było o wiele potężniejszy: dorosły facet z siekierą i nabitą na nią odkurzaczem. Piana toczyła mu się z pyska, ale to przecież Jurek, taki narwaniec, z którym Bimbromanta kilka razy pił. Teraz jednak nie bardzo dało się z nim gadać, a siekiera i odkurzacz blokowały i oddanie ciosu i skuteczny rzut. Jurek krzyknął:
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - i rzucił się na obu mężczyzn z siekierodkurzaczem! Obaj nie byli zbytnimi stritfajterami, więc mieli spore kłopoty w tej jakże nierównej walce. Andrzej próbował opuścić altankę, ale z całej siły dostał w plecy odkurzaczem. Wypadł po tym uderzeniu na deszcz i zwijał się z bólu. Po tym ciosiue odkurzacz odpadł od siekiery - Złomokleta miał sporo szczęścia, że to nie ostrze spadło na jego plecy, bo już by miał przecięty rdzeń kręgowy! Bimbromanta wykorzystując moment uderzył Jurka w twarz cegłówką łamiąc mu kilka zębów. Agresor zalał się krwią i cofnął się kilka kroków wgłąb domku śmietnikowego. Staruszka oddaliła się rycząc po policję.

BUŁKOM I KULTUROM


Rasputin znów stał się bohaterem podwójnej, alegorycznej historii, w której łatwo pogubić się. Poprzednio w tym samym momencie zbierał forsę od gawiedzi jak Bimbromanta, a tym razem zajadał się bułką, gdy Profesorowi burczało w brzuchu. Tak to już wygląda, że choć nie jest się blisko drugiej osoby to jakimś dziwacznym zrządzeniem losu czas i przestrzeń wiążą się ze sobą łańcuchem reakcji skutku i przyczyny, a także przyczyny i skutku.

Rasputin siedząc tak pod sklepem widział jak mija go karetka pogotowia jadąca dość szybko, ale bez włączonego sygnału. Tak ją obserwował, gdy pojawili się psiarscy. Czarna kijanka (czarny, nieoznakowany radiowóz, samochód marki Kia) zatrzymała się pod sklepem i już mieli się czepiać znanego im z widzenia Zdzisława Koniecznego i równie znanego im Pawła Staniszewskiego (o którym niżej), gdy nagle zaświergotało ich radio. Rasputin wyraźnie usłyszał:
- Bójka przy altance śmietnikowej w waszym rewirze, to pewnie znów Jerzy Grzalski. Jedźcie tam natychmiast. - po chwili zatrzasnęli za sobą drzwi, włączyli koguta i z dużą prędkością odjechali. Konieczny siedząc tak pod sklepem skończył jedną bułkę i zaczynał drugą, gdy dokładniej przyjrzał się otoczeniu - wcześniej patrzył tylko na łowców skór i psiarskich, ale teraz wyraźnie dojrzał Pawła Staniszewskiego, miejscowego dziwaka, który nigdy nie pił alkoholu, zadawał się z bezdomnymi w celach handlowych i był zbieraczem. W pobliżu sklepu przechodziło jeszcze parę osób - miejskie tło... i zza rogu wychynęła postać całkiem zgrabnej blondyneczki, której jednak twarz nie była taka znów niezła (w sumie to zgrabnej z daleka i w szerokiej kurtce, bez niej okazałoby się, że dziewczyna to płaski chudzielec jedynie z niezłą dupcią). Dziewczyna to dwudziestojednoletnia Ania sypiająca czasami po pustostanach, a również znająca całkiem pokaźną ilość osób.

Siedząc tak pod sklepem na chłodnym deszczu skończyłeś jedną bułkę i zacząłeś drugą. Zwróciłeś uwagę na postać grzebiącą w śmietniku. To Paweł jakiśtam, pierdolnięty czterdziestolatek, który nigdy nie pije żadnego alkoholu. W jednym ręku ma swoją fikuśną, ciężką latarkę. Oprócz trójki osób miejskiego tła do sklepu zbliża się dwudziestoletnia Ania, która kilka razy nocowała u was na pustostanie. Rasputin już odchodził w stronę wypożyczalni, gdy Ania zbliżyła się na tyle, że Paweł podniósł wzrok i zagadał:
- Nie widziałaś może ostatnio Grześka? Szukam go od paru dni. - Konieczny dość szybko zorientował się o jakiego Grześka chodzi. Dostał w japę dwa dni na działkach i od tego czasu gdzieś się ukrywa. Podobno wisi komuś ciężką forsę i jak go znajdą to go potną. Robisz coś z tym, że to właśnie Paweł o niego pyta? Może on jest jakimiś donosicielem zorganizowanej przestępczości, czy coś?

W zupełnie innym miejscu Profesor miał inne dylematy. Na horyzoncie pojawiła się karetka, gdy jego stary uczeń wręczył mu dziesięć złotych. Trochę z nim pokonwersował, ale w końcu dał za wygraną. Na odchodne stwierdził jedynie, że łatwiej poczekać, aż ktoś z tych nowobogackich chujów będzie wyjeżdżał samochodem i wejść przez bramę. Widząc zbliżającą się karetkę Kazik wskoczył na płot i już po chwili znalazł się po drugiej stronie - tam zniknął w mgnieniu oka pomiędzy budynkami. Zostajesz na rozmowę z łowcami skór? Mogą podać ci pavulon zanim im wyjawisz, że nie masz emerytury. Z drugiej strony mogą rzeczywiście ci pomóc.
 
Anonim jest offline