Gerens Blyth rozejrzał się po kajucie. Prezentowała się naprawdę okazale, tak jak i cały statek. Pomimo tego, że nie znał się na żegludze potrafił docenić takiego drewnianego potwora jak ten, bo z tym właśnie kojarzył mu się statek. Z wielkim morskim stworzeniem, które czeka na moment kiedy opuści port i ruszy w morze, by odbyć swą wielką podróż. "To tak jak ze mną." - pomyślał. "Też nie mogę już tu wytrzymać, ale skoro tyle lat dałem radę, to te 30 dni mnie nie zbawi. Teraz trzeba zająć się przygotowaniami."
W tym też momencie skupił swój wzrok na mężczyznach siedzących naprzeciw niego. Słyszał o nich, ale nie miał wcześniej sposobności by ich poznać. "Wydają się być dosyć... nietuzinkowi. - pomyślał, po czym uśmiechnał się w duchu. "I kto to mówi. Stary dziwak z ciebie Gerensie."
W końcu postanowił przerwać ciszę. - Nie planowałem rozpoczynać naszej dyskusji, ale może to zrobię. Jako sekretarz naszego jaśniepana nie znam się na żegludze i w tej sprawie się nie wypowiem, ale wiele lat mojego życia poświęciłem podróżom, co pozwala mi ocenić jakich ludzi będziemy potrzebować w trakcie eksploracji lądu. Oczywiście kwestię naszego bezpieczeństwa zostawiam komandorowi Gibralfaro. Wierzę, że będzie potrafił nam je zapewnić. - mówiąc ostatnie słowa skłonił się lekko w kierunku wojskowego. - Przede wszystkim przydadzą nam się takie osoby jak skryba, geolog czy astronom. Sam jestem etnografem i językoznawcą więc niech to będzie na mojej głowie. No i oczywiście jeszcze jakiś probabilista, a także kartograf. Jeśli chodzi o kogoś od map to znam pewnego człowieka. Nazywa się Joaquin Peccadero. Korespondujemy ze sobą, więc nie powinno być problemu, aby się z nim skontaktować. - skończywszy mówić odchrząknął w tym samym czasie poklepując swój dębowy kij. - To chyba wszystko. |