Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2015, 21:16   #206
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Elphira przewróciła oczami na widok teatralnego płaczu jednej z córek Henka. "Może jeszcze wysuną roszczenia że to moja wina i oczywiście jedyne co ukoi ich ból to ciężki mieszek złota lub platyny co ?" - podsumowała w myślach to znaczy rozumiała żałobę po rodzicach ale szczerze jakoś nie była do tego przekonana w przypadku sióstr.
- Co coś się stało ? Mam coś na twarzy ? - zapytała dziewczynę która jeszcze chwilę temu próbowała jej opchnąć kilka jabłek szybko sama przetarła twarz rękawem.
- Ale to ładne jabłuszka, czerwone takie i olaboga, prawda. - uśmiechała się nerwowo, a Elphira wyczuła w jej zachowaniu sztuczność a akcent Ustalawski był kiepski.
Elphira zamrugała zdezorientowana dziwacznym zachowaniem dziewczyny która zdradzała się obcym akcentem, pytanie kto by przebierał się za tutejszego i próbował sprzedawać jabłka ? Ostrożnie rozejrzała się po okolicy próbując zorientować czy jest obserwowana.
- A po ile te ładne jabłuszka ?
- A po trzy miedziaki, ale możemy negocjować. - rzekła dziewczyna.
Zmierzyła bacznie wzrokiem dziewczynę przyglądając się oferowanym owocom, po myśli już zaczęły się jej kołatać nieprzyjemne myśli że może to być zagranie ze strony jej matki lub kogoś innego.
- Nie wiem czy akurat jestem zainteresowana.
- Ale niech panieneczka zobaczy chociaż te jabuszka, ola boga co ja zrobię, gdy wrócę do domu, nie bez grosza - Załamała dłonie typowe dla kogoś, kto całe lata spędził na szorowaniu i zmywaniu. Dłonie karczmarki.
- Aż tak źle ? - zaczęła próbując pociągnąć rozmowę dziewczyna raczej wyglądała na nawykła do pracy więc czemu cały ten cyrk ?
- Oj tak. Zła macocha mnie wychowuje i każe mi pracować we dnie i w nocy co ja zrobię biedna sierotka. - zwiesiła teatralnie głowę.
- I dała ci koszyk świeżych jabłek na sprzedaż zamiast gonić do roboty ? - zaczęła próbując sprowokować kolejne potknięcie ze strony dziewczyny.
- A ja robię cały dzień i pół nocy, ale grosza brakuje i trzeba zarabiać, zwłaszcza, że brata mam przygłupa i na nowy rozum zbieramy - jej akcent wydawał się znajomy. Mówiła jak Eustariam lub Use, choć bardziej jak ten drugi.
- Więc podsumowując jesteś biedną dziewczyną stąd która sprzedaje jabłka w środku dnia ponieważ zła macocha męczy ciebie i biednego brata każąc tyrać całymi dniami i nocami. Mimo to masz czas by nagabywać ludzi w środku dnia który niby jest tak pracowity i sprzedawać jabłka bo bieda w domu oraz zbierasz pieniądze na rozum. Tobie tez by się przydał zapewne, zapomniałam o czymś ? A tak po akcencie jestem pewna że nie jesteś stad... - powiedziała chłodno mierżąc dziewczynę morderczym spojrzeniem po czym rzuciła - Gadaj lepiej w co ty sobie ze mną pogrywasz pókim dobra...
- Mówiłam im, że ta historyjka jest debilna. Ale oni swoje. "Lady Mary Gold zawsze się udaje" "Jestem specem od przebierania" Kurwa ich mać.
- I na co ci to wszystko ? Czego ty i twoi znajomi chcecie ?

- Słuchaj, postój tu przez dziesięć minut, a dostaniesz kasę. I udawaj, że nas nie widziałaś, a do maga przyjdziesz jutro, Oki ?
Elphira zamrugała próbując przetrawić informację że właśnie ma do czynienia z czujką włamywaczy albo i gorzej. Wołanie na pomoc od razu zapewne przysporzyło by jej problemów dlatego też tylko pokiwała głowa i próbując wypaść przekonywującą odpowiedziała.
- No dobra. - W głowie zaczęła układać plan mogła pójść poszukać szeryfa lub straży ale kto wie ile by to zajęło dlatego liczyła że spławi kobietę coda jej czas na przygotowanie się i rozeznanie w sytuacji. Tylko czy było to rozsądne ?
- Dzięki. - powiedziała kobieta nie spuszczając z niej oka . Zza pazuchy wciągnęła mieszek.
- To dziesięć monet na głupotę. Rozumiemy się?
- Oczywiście. - jak by nie patrzeć właśnie planowała coś bardzo głupiego.
- To dobrze... tutejsza? Czy z innej wioski ?
- Nietutejsza, przyjezdna. - odparła stwierdzając że jeśli kobieta zdecydowała się jej przypilnować to zmuszona będzie ją jakość "uspokoić" by w ogóle mieć pole manewru. Przy okazji zajrzała do mieszka.
W mieszku było kilka sztuk złota.
- Tym lepiej nie gadaj miedzianym łbom, bo jeszcze cię z rozpędu o pakty z diabłami skarzą.
- Jeszcze by mi tego brakowało, muszę się zająć jeszcze czymś innym skoro dzisiejsza lista zakupów mi się zmieniła.
- Co tak szybko ? Poczekaj dziesięć minut, no pół godziny i sobie idź gdzie chcesz.
- Rozumiem że szanowny właściciel jutro będzie w stanie dysponowanym ?
- zapytała jak by nie patrzeć obawiała się, że to może się źle skończyć.
- Raczej tak... Pożyczyliśmy od niego tylko jeden zwój bo był nam potrzebny. Szukamy kogoś.
- To nie prościej kupić...
- Znajoma chciała grać w trzy kubki, ślepa dziewczynka ją ograła. Nikt normalny nie gra w trzy kubki uczciwie, no nie ?
- Rozłożyła dłonie.
- To po cholerę w to graliście skoro wiadomo że będzie kręcić ? - wyglądało na to że czujce zebrało się na pogaduch zaczęła wiec sobie nucić pod nosem przygotowując się, wolała nie zmarnować swojego zaklęcia.
- Halo! Każdy by ograłby ślepą dziewczynkę, tylko że kretynka nie oszukiwała! A dziewucha pewnie podsłuchiwała franca jedna. - zaczęła krzyczeć.
- Jeśli twoi kumple są równie dyskretni co ty to ograła by was nawet gdyby była głuchoniema ślepa i kaleka... - cofnęła się trochę po czym powiedziała - ... czas byś się trochę uspokoiła.
- Że jak ? ... - dziewczyna zachwiała się i tracąc świadomość czarodziejka ją złapała zanim upadła.

Elphira zaciągnęła dziewczynę, która pochrapywała, do wieży. Znalazła się w dużym gabinecie pełnym ziół. Ściany były fioletowe w złote gwiazdki i księżyce. Mag siedział za biurkiem skrępowany i zakneblowany. Nosił kremową koszulę nocną i szlafmycę. Karendis, odziana w mnisie szaty, która w międzyczasie przefarbowała włosy na zielono razem z wysokim łysym mężczyzną w ubraniu stracha na wróble przeszukiwała szafki.
Czarownik miał osobliwy gust niezaprzeczalnie jednak bardziej zaskoczył ją widok zielonowłosej dziewczyny przeszukującej szafki. Kropka w kropkę podobna do Karendis no poza włosami i ubiorem i trochę innym sposobem poruszania się czyżby to była ta Eleril czy jak jej tam było ? Jeśli tak to tłumaczyło by w pełni pomyłkę Aeriona i Rachenys zresztą miała inne zmartwienia. Mag wyglądał na całego i świadomego jej obecności ale na razie nie reagował zapewne chcąc nie zdradzić jej obecności dwójce włamywaczy zajętych przegrzebywaniem szafek. Delikatnie położyła dziewczynę zastanawiając się co zrobić zdołała by może wykrzesać jedno lub dwa zaklęcia zanim by się zorientowali co się dzieje. Powinna się skupić na ich unieszkodliwieniu czy też oswobodzeniu czarodzieja ? Zdecydowała się na to drugie zaczęła inkantację i wypuściła dwa pociski licząc że wystarczą one do oswobodzenia ramion maga i przy okazji nie zrobią mu krzywdy.
Mag zdjął knebel i zamachał rękoma. Otworzyły się świecące drzwi, w które wbiegł z krzykiem.
- Wcale nie musisz dziękować... - skomentowała pod nosem widząc ucieczkę czarodzieja, spodziewała się raczej że ten pokaże zastosowanie jakichś potężniejszych zaklęć którymi spacyfikuje napastników a nie spektakularnie ucieknie.

Dziwna para popatrzyła na Elphirę.
- Cześć - rzekła diablica i pomachała a pięści łysego rozbłysły.
- Będę się bronić ! - zawołała widząc błysk na dłoniach mężczyzny i zaczęła się przygotowywać do jego spacyfikowania a jeśli było to możliwe to i zielonowłosej. - Poradziłam sobie z waszą kumpelą !
- Co ty zrobiłaś Nisen ? - diabilca zakrzyknęła rozpaczliwie i zaatakowała przybrawszy pozę przywodzącą na myśl tygrysa.
Diablica uderzyła płazem rapiera ale za lekko by zrobić krzywdę.
- Uśpiłam j... - chciała odpowiedzieć ale wrzasnęła widząc że ta chwyciła nie tylko za broń ale też się na nią zamierzyła. Jak nic chciała ją zaszlachtować jak psa a ona zamierzała z nimi po dobroci ! Niedoczekanie ! Odskoczyła w panice od szalonej kobiety po czym zaczęła splatać kolejne zaklęcie wokół dłoni pojawiła się chara wielobarwnych światełek które po chwili wystrzeliły w stronę krwiożerczej kobiety.
Diablica krzyknęła skrywając oczy w dłoniach, lecz wojownik warknął.
- Zmuszasz nas do tego ! – uderzył i trafił kobietę pięścią w głowę.
- Ja zmuszam to... -dostała prosto w twarz poczuła pieczenie oraz krew cieknącą z nosa poczerwieniało jej przed oczami, po chwili wydarła się bez opamiętania.
- ZŁODZIEJE ! MORDERCY ! KRWIOŻERCZE SZUMOWINY ! POŻAŁUJESZ TEGO ! - odskoczyła od mężczyzny ponownie rzucając to samo zaklęcie próbowała zignorować ból oraz chęć potraktowania mężczyzny bardziej śmiertelnym zaklęciem.
- Co ? - zawołał mężczyzna i zatoczył się do tyłu.
Elphira pociągnęła nosem powstrzymując się przed płaczem wyglądało na to że było po wszystkim no prawie za jakiś czas mogli się pozbierać i kto wie co wtedy jej zrobią trzeba było ich lepiej unieszkodliwić a najlepiej związać. Ale najpierw podeszła do mężczyzny i wymierzyła mu cios w twarz z pełną świadomością że ten już nie będzie mógł jej oddać.
- Wiesz za co ! Chciałam spokojnie załatwić interes u czarodzieja ale nie wasza kumpela mnie zaczepiła ze są durna bajeczką. Miałam nadzieję załatwić to po dobroci ale to wy się na mnie rzuciliście z bronią czego się mogłam spodziewać po rabusiach ! Tatko miał rację na takie szumowiny trzeba bełtem w bebechy lub kolano i wołać straż ! - powiedziała na jednym tchu po czym podeszła do krzesła do którego był przywiązany czarownik i pod nosem zaś nucąc magiczną kołysankę. Postanowiła na wszelki wypadek uśpić rabusiów zanim spróbuje ich związać i chyba trzeba będzie wezwać straż jeśli jeszcze nie zrobił tego czarodziej.
Elphira nie była może specjalistką w wiązani lin a tym bardziej w wiązaniu ludzi przy pomocy liny ale jak by nie patrzeć jakoś się jej udało.
"Cholera co by tata powiedział jak by mnie zobaczył wiążącą rabusiów..." - pomyślała po czym w pełni do niej dotarło co właśnie zaszło spacyfikowanie trzech włamywaczy było nie lada wyczynem no i uratowanie czarodzieja. Tylko że czuła się teraz nieludzko wyczerpana nie fizycznie tylko w jakiś inny sposób. Przykucnęła przez chwilę przyglądając się zielonowłosej i porównując ją do Karendis.
Zielonowłosa była mniej ogorzała od Karendis i ładniej pachniała. Miała bliznę na policzku i delikatniejszą skórę i wargi pokryte szminką. Tak to były identyczne.
Elphira mogła już stwierdzić że to musiała być ta cała Eleril o której mówiła Rachenys i Aerion tylko czy mieli by jako znajomą kogoś kto zajmował się rabunkiem ? Zresztą na biedną wcale nie wyglądała solidny rapier i schowana pod ubraniem koszulką kolczą wykonana z dziwnie wyglądającego ale zapewne cennego metalu świadczyły inaczej. Zresztą jej znajoma także miała całkiem solidny miecz tylko mężczyzna nie miał żadnej broni, ale jak się przekonała wcale jej nie potrzebował.
- I co ja mam do cholery teraz zrobić maga nie ma. Polecieć po szeryfa a jak zwieją ? - zaczęła się głośno zastanawiać.
Podeszła do drzwi i powiedziała najbliższej osobie by wezwała szeryfa bo właśnie było włamanie do czarodzieja sama potem wróciła do środka by upewnić się że nigdzie się nie wybiorą.
 
Rodryg jest offline