Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2015, 13:50   #65
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Epizod piąty
W którym opowieści nie daje się umrzeć
Ostatni na placu boju zostaje Bohaterem
A Kot jest bezczelnym samochwałą


Nie spodziewaliście się więcej mnie ujrzeć, prawda moi mili? Nie winię was za to, czas znowu nie był kocim przyjacielem a opowieść zdaje się że zamarła w miejscu. Wiedzcie jednak, że na swój koci honor, w którego istnienie tylko kompletny głupiec mógłby zwątpić, że nie pozwolę naszej wspólnej opowieści tak po prostu odejść w zapomnienie. Zjawiłem się tutaj bardziej jako obserwator, opuściłem swoje słoneczne krainy by wraz z grupą bohaterów zagłębić się w ich historię stanowiąc w niej bardziej akcent niż główny temat. Najwyraźniej skończy się jednak na tym, że wraz z narratorem zmuszeni będziemy by opowieść dokończyć wspólnie a mnie przyjdzie w niej przyjąć rolę głównego bohatera, oczywiście o ile narrator wciąż będzie chętny by kontynuować kocie historyjki. Wiem, że zdolności pewnej zielonej personie nie zabraknie, ufam tylko, że ktoś Taki jak on nie podda się po tym, jak został skazany tylko na moje niezbyt miłe towarzystwo. W końcu mogło być gorzej, prawda? Prawda...?

Bo jeśli mam byc szczery co do tego jak wygląda to z mojej strony, to dawno nie spadł na mnie tak przyjemny obowiązek. Tylko ja, zielony wielkolud i cały ,może nawet więcej niż jeden świat, tylko dla nas

Muszę was jednak moje serduszka ostrzec, że w naszej historii nie możecie spodziewać się zawrotnego tempa, ważniejsza jednak od niego jest moim zdaniem konsekwencja w dążeniu do celu. I tak tym którzy nas śledzą i są jakoś w stanie przebić się przez kocie monologi należą się buziaki. Domyślam się, że zanudziłem was tym wstępem kompletnie, zwłaszcza że sam fragment opowieści nie będzie zbyt długi za co od razu was przepraszam i przechodzę do konkretów

***

Zamęt jak zwykle był moją specjalnością. W sumie nie ma zbyt wielu rzeczy w których byłbym dobry, ale dezinformacja, chaos i zamieszanie jakoś tak zawsze bliskie były mojemu kociemu sercu. Niektórzy złośliwcy porównywali mój styl działania do pewnego fioletowego jegomościa, ale uważam to za krzywdzące. W końcu jako kot jestem dużo subtelniejszy od wszystkich narwańców w żupanach. Wiem, wiem, zbaczanie z tematu stało się moim przekleństwem od początku tej historii a im dalej w nią brniemy, tym gorzej. W każym razie moja drobna zabawa z pokazem szermierczym kupiła pozostałym wystarczająco dużo czasu by bezpiecznie uciekli z miasta przez co ich obecność przestała mnie ograniczać. W końcu jeśli ktoś nie ma ochoty brać udziału w interesujących wydarzeniach to nie widzę powodu by go zmuszać; sam zamierzałem w pełni nacieszyć się tym co oferowało miasto. Przede wszystkim jednak musiałem ustalić co jest dla mnie największym zagrożeniem, więc udanie się do karczmy do której zmierzał chłopak mający zaraportować pojawienie się kociego cienia pod bramą było najrozsądniejszym pomysłem. Dopiero tam, gdy ustalę kim jest Mistrz Wagner i co sobą reprezentuje będę mógł pomyśleć co dalej
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline