Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2015, 17:31   #5
Earendil
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Weteran patrzył z niesmakiem na swoje odbicie w pucharze. Przed audiencją u króla musiał się umyć, ogolić i w dodatku wcisnąć w ten mundur, który pił strasznie pod pachami. Normalnie to nie przejmował się takimi pierdołami jak krzywo ścięte kłaki, a ubraniem codziennym stał się dla niego pancerz. W dodatku musiał pozostawić w przedpokojach swoją broń, przez co wiercił się w krześle, co chwila macając się po pustych olstrach. Spod brwi patrzył na swoich rozmówców, oceniając ich. Spośród tej trójki najlepsze wrażenie zrobił na nim kapitan. Nawet on, szczur lądowy, znał jego sławę, a choć z jednej strony czuł do niego wstręt i nieufność, to przez fakt iż sam, własnymi czynami zaskarbił sobie taką reputację, strateg nie potrafił go nie szanować. Co do księcia, to po wysłuchaniu jego przemowy, Diego skrzywił się tylko i przemówił swoim ochrypłym, niskim głosem.

- Liczyć to niejeden może, choć nawet Jaśnie Panicz się może pomylić- Gibralfaro uśmiechnął się sardonicznie. – Nie zaakceptuję żadnej miernoty pod moją komendą, a tym bardziej jako mojego porucznika. Sam wybiorę żołnierzy, najlepszych, najwytrwalszych i najlojalniejszych, to mogę zapewnić. Ale moich. Żaden szlachetka, nawet za tak możną protekcją, pod moją komendą nie dostanie ciepłej posadki.

- Oczywiście wezmę takiego, co umie pisać, jeśli tak bardzo Wasza Pańskość chce czytać te świstki- dodał po chwili. Z jakiegoś powodu ci wszyscy szlachetni przełożeni czują się znacznie lepiej i wydaje im się że mają większą władzę, gdy da się im tony papierów z raportami. Diego nigdy nie uważał przez to umiejętności pisania za wartą nauczenia, więc zawsze cała „burokracja” (czy jak to tam nazywali) spadała na jego zastępców.

- Co do zbrojowni, to zgadzam się, że dostęp winien być ograniczony. Na łajbie nie byłem nigdy, ale wiem, że jak ścisnąć chłopaków w ciasnym miejscu, to się mogą problemy pojawiać. No ale z tym, by klucze miał skryba, to chyba z nieba Jaśnie Panicza zbyt oświeciło. Pewnie, coś się zacznie, burda na pokładzie, walka z kimś, a tu mi cygana ganiać i papiery mu podpisywać!- zawołał komandor. Niewiele go obchodziło, czy obecny tu sekretarz poczuje się dotknięty, to przecież tylko pisarzyna księcia. Diego nie miał bowiem szacunku zarówno dla słowa pisanego, jak i tych, którzy się nim zajmują. Zrobi co ma zrobić, a jak nie, to już księcia problem.

- Jeden klucz będę miał ja i jak zajdzie potrzeba, to z niego skorzystam. W dodatku ja, mój porucznik oraz jeszcze paru chłopa będzie na służbie nosić ze sobą broń, coby szybko reagować i w razie niesnasek uciszać problemy. Pokój będę dzielić z zastępcą, a moim ludziom ma nie zabraknąć żarcia i wody. Co do bab, to można wziąć jaką, spokojniej się zrobi. Do tego jeszcze znam świetnego felczera, dobrze zszywa, przyda się. No i puszkarz by się nadał, coby armatami się zajął. Niejaki Rees William robi niezłe cacka, pod Agost miałem z diabelstwem do czynienia.

To powiedziawszy, skrzyżował ręce na piersiach i czekał co książę odpowie. Był gotów na długie negocjacje, do napuszonej postawy szlachetnie urodzonych dowódców przyzwyczaił się podczas niezliczonych rozmów sztabowych. Być może właśnie za tę opryskliwość i chamstwo został przydzielony do wyprawy.
 
Earendil jest offline