- Jaśniepana się żarty trzymają!! - huknął kapitan, wypuszczając z ust kłąb dymu - Jeślibym przystał na pływanie pod taką komendę, okryłbym swoje imię śmiechem w każdym porcie na wszystkich morzach! - walnął dłonią w stół, aż podskoczyło szkło. - Nie wiem, gdzieście pływali, książę, ale nawet na okrętach, tfu, marynarki królewskiej, nie ma miejsca na statku, gdzie kapitan nie miałby dostępu!! - pokręcił głową w pełnym oburzenia geście. - Zaś co do broni - resztą się rządźta jak chceta, ale jak jakiś marynarz nie ma przy gaciach co najemnej majchra i pistoleta, to nawet nie biorę go do załogi, bo znać, że mątwa z niego i wymoczek!!! Arkebuzy, armaty czy insze garłacze trzymać możecie po szafkach, ale od osobistego sprzętu wara. Takie jest zdanie moje, kapitana Czarnobrodego! - podkreślił i prychnął z oburzeniem - A jedyny dziennik, jaki piszę i pisać będę, to dziennik pokładowy. Jak gryzipiórki chcą sobie w nim grzebać, to proszę bardzo. Kwestię "pierwszego" litościwie pominę, mości książę, bo to równie sensowne jak to, byśmy my mieli tobie wyznaczać sekretarza i kochankę...! - zakończył i sięgnął po kielich, by porządnym haustem zwilżyć wyschnięte tyradą gardło.