Diego zarechotał ponuro, gdy książę wygłosił swoją przemowę.
- Targować się wcale nie musimy, niech Jaśnie Panicz od razu mianuje siebie komandorem, kapitanem, ochmistrzem i czym tam jeszcze chce. Wtedy Wasza Wielmożność będzie mogła podjąć masę kolejnych głupich decyzji i wybrać załogę choćby i złożoną z cyrkowców. A jeśli ja odmówię, to może być Jaśnie Panicz pewien, że którykolwiek żołnierz, co potrafi coś więcej niż grzebać sobie w nosie, prędzej wybierze baty i miesiąc karceru, niż da się zabrać na taką wyprawę.
Uśmiechnął się krzywo do księcia, po czym kontynuował.
- Jakbym ja był pieskiem, co potakuje każdemu skinieniu pana, toby mnie Jego Wysokość tak nie cenił. Raz się pogniewa, a później nawet medal da, że nie przystałem na głupie pomysły i żołnierza nie zmarnowałem. Jak Wasza Łaskawość chce mieć komandora, co będzie tylko pozornie piastował stanowisko, to wierzę, że znajdzie się ich pełno. Ja wykonuje zadania porządnie, albo wcale. |