Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2015, 23:03   #234
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Wszyscy


​Izba, w której ich zgromadzili była niewielka i skromna. Składała się z kamiennego siedziska i paleniska, w którym huczał ogień. Niewielkie okienko w ścianie nie było w stanie odprowadzić całego ciepła, które buhało od kominka. Mimo gorąca panującego w środku, postać siedząca na jedynym meblu w pomieszczeniu była od stóp do głowy poprzykrywana futrami.

Kobieta, którą​ Arnuk przedstawił jako Kri, Ta Która Nie Chce Odejść, córka Askapik zrodzona z Askimok, serce ludu Węży była stara, tak jak stara może być najstarsza kobieta, jaką kiedykolwiek przyszło im w życiu widzieć. Zgarbiała i wysuszona siedziała na swym tronie a ze stosu futer wystawała tylko jej wychudła twarz. Starucha zdawała się trzymać kurczowo życia, które się w niej jeszcze tliło.

- Wieża Czterech Wichrów - odezwała się cichym, szepczącym głosem, który jednak w pustych ścianach pomieszczenia wybrzmiewał mocno i wyraźnie. - Dawno nie słyszałam nazwy tego miejsca, choć przecież nie jest mi obca. Wiele lat temu, gdy jeszcze łona matek waszych matek były puste, zamieszkiwał ją mag, tak potężny, że drżały przed nim całe narody.

Ucichła. Mówienie najwyraźniej sprawiało jej kłopot i nadwyrężało siły.

- To było jednak dawno. Mag pewnie nie żyje już lub znalazł groźniejszego przeciwnika. Jeśli chcecie się o tym przekonać musicie przejść pasmo Gór Dawnych Szlaków u podnóża którego jesteśmy. Pytajcie o plemię Batu, które żyło w jej pobliżu i usługiwało magowi. To dziki lud ale jeśli macie znaleźć odpowiedź to właśnie tam. Arnuk przeprowadzi was przez góry.

***


- Podejdź Bernardzie, synu Heinricha.

Mężczyzna, który wyglądał przy niej jak młodzieniaszek, podszedł usłużnie. Oczy miała zamknięte a powieki wyglądały jak zarośnięte. Spod futer wystrzeliła chuda dłoń. Pod cienką, prawie przezroczystą skórą, pokrytą siecią plam, uwydatniły się wszystkie kości. Palce dotknęły podbródka Mistrza Dobrego i przesunęły się powoli w górę twarzy, nerwowo dotykając policzków, ust, nosa, oczu, czoła.

- Czego pragniesz? - westchnęła prawie niż spytała, gdy dłoń skończyła skanować rysy twarzy kata.

- Obecny tu Arnuk - skinął głową do stojącego obok starej - zaproponował mi ciepło swojego ogniska. Nadużyłem jego zaufania. Mimo tego pragnę prosić o azyl pani. Pragnę pozostać tutaj dłużej, za przyzwoleniem waszego ludu. Może nawet dopełnić tu swego kresu jeśli taka będzie wola bogów.

Stara chrząknęła i przez chwilę nie wiedział czy uznać to za przyzwolenie, czy było to jedynie zwykłe odchrząknięcie, stał tak, czekając na jakiś znak.

- Zostaniesz jak długo zechcesz - odezwała się w końcu - a jeśli wolą twoją będzie wziąć sobie kobietę z Węży i ona będzie tobie przychylna, może wlejesz nowe życie w jej biodra i zostaniesz jednym z nas. Jeśli to wszystko chciałabym rozmówić się z tą, która wróciła. Podejdź dziecko - zwróciła się do Irgi.


Wyciągnęła rękę w kierunku twarzy Irgi. Szeptunka przysunęła się. Suche, zimne palce obiegły jej twarz. Starucha cmoknęła i cofnęła rękę. Poprawiła się w swoim kamiennym fotelu, zaciągnęła szczelniej futra.

- Zwą mnie Kri, Ta Która Nie Chce Odejść - zaśmiała się krótko a śmiech przeszedł w suchy kaszel. Arnuk ruszył w jej kierunku lecz starucha uniosła dłoń i zatrzymał się. Kaszel ustał. - Jak mogę do ciebie mówić?

- Jestem Irje z Południowych Stepów. Córka Aine, wnuczka Minttu, krew z krwi Sule Kroczącej Granicą. - Jak szamanowi, tak tej dziwnej, starej kobiecie podała nie tylko swoje imię, lecz także imiona umarłych. - Wszyscy wołają mnie Irgą.


- Irje z Południowych Stepów córko Aine - zasmakowała imion, - wróciłaś... Widziałaś... Czułaś...

Irga podniosła na nią spojrzenie, jej pokrzywione palce zamarły na moment na ciepłej powierzchni glinianego naczynia.

- Nie wszystko. Nie wystarczająco.

- Mało ci? - cmoknęła wyschniętymi ustami, powietrze zaświszczało przechodząc przez tchawicę.

Szeptunka roześmiała się mimo woli. Krótko, skrzekliwie.

- Zawsze jest coś więcej, a ja nie przywykłam, by nie rozumieć.

- Ci co zrozumieli, już nie wrócą. Ty jesteś.

Znowu zapadła przez chwilę w rodzaj dżemki, by nagle odezwać się niespodziewanie.

- Wadahadalada ay la Dhintay ka... dlaczego?

- Bo tak wybrał - odpowiedziała powoli, odwracając twarz w kierunku niewielkiego okienka za którym widoczne ciemniejące powoli przebłyski błękitu.

Pokiwała głową w zadumie.

- Pierwszy był Nanaak. - Uniosła lekko głowę, przekrzywiając ją. - Wziął kobietę z innego plemienia, z której bioder wyszli Tiluktuk, Silo, Krilak, Marak i inni. Ci jednak byli najważniejsi, bo to oni założyli plemię Węży. Krilak wziął do łoża Marak a ta powiła mu wiele dzieci. Tiluktuk wziął Silo, która powiła mu bliźniaki Sedna i Ajalik. Nanaak był już wtedy stary i zbliżał się do kresu swego życia. Zabrał Ajalik za Zasłonę. Tak została Ajalik pierwszą Kotwicą a Sedna pierwszą Rozmawiającą Ze Zmarłymi.

Powietrze zaświszczało w starych płucach. Rozkaszlała się sucho. Arnuk wyszedł na chwilę i powrócił z czarką, którą przyłożył do ust starej. Upiła i po chwili kaszel uspokoił się, tylko powietrze ciągle świszczało. Odchrząknęła i splunęła na klepisko gęstą plwociną zabarwioną na czerwono. Przemówienie najwyraźniej wyczerpało jej siły.

- Wadahadalada ay la Dhintay ka nigdy nie pozostawiają swego ludu - wycharczała w końcu stanowczo.

Irga przysiadła ciężko na masywnym stołku, ostrożnie złożyła swoje gliniane naczynie na podłodze. Splecione na podołku dłonie drżały jej ze zmęczenia.

- A jednak zostawił swojego brata - wytknęła sucho prostą prawdę. - I ta krzywda miała swoją cenę. Tak samo jak swoją cenę miało nasienie, które wypełniło brzuch Maray. - Westchnęła, złagodniała. - Nie zostawił was. Jeśli posłuchasz, usłyszysz jego szept.

Starucha zastygła, uniosła głowę. Jej orli, szpiczasty nos wzniósł się do góry. Wyglądała jakby przyglądała się szeptunce lecz zarośnięte powieki pozostały zamknięte. Siedziała tak długi czas trawiąc wiadomość, mlaskając bezzębnymi ustami. W końcu wychyliła się ze swego siedziska i ze świstem powietrza odrzekła, kładąc nacisk na pierwsze słowa.

- Żaden, żaden Dhintay ka nigdy nie zostawił swojego brata w potrzebie. Łono Maray, Gasnącej Gwiazdy jest zaś suche niczym piaski pustyni.

Uniosła dłoń uciszając ewentualną odpowiedź Irgi.

- Wybacz… Nie powinnam poddawać twych słów w wątpliwość. Jednak o ich prawdziwości będziemy mogli się przekonać dopiero gdy Maray się zaokrągli. - Opadła na fotel. - A teraz idźcie. Muszę odpocząć.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline