Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2015, 03:07   #43
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
~*~

Amy dawno przestała być nastolatką, by widok nagiego mężczyzny - szczególnie w jej sypialni - wywoływał w niej większe emocje niż zwyczajowe skrępowanie, wywołane przez świadomość tego, że oto ogląda kogoś zupełnie odsłoniętego, bezbronnego wręcz i odsłoniętego na niebezpieczeństwo.

Okej, musiała przyznać to przed samą sobą, że nagich mężczyzn przez jej sypialnię - szczególnie ostatnio - nie przewinęło się zbyt wielu. Niestety. W zasadzie ostatnio zaczęło jej to lekko doskwierać - nie z powodu niezaspokojonego libido (z czym radziła sobie sama) co po prostu z najzwyklejszej nudy, która powoli zaczynała ją dopadać. Każdy wieczór zaczynał wyglądać niepokojąco podobnie - wino, gazety, kot, czasami jakiś film - i nagi facet w sypialni mógłby być miłym urozmaiceniem. Aczkolwiek nawet w najbardziej pokręconych fantazjach nie myślała sobie, że jej mieszkanie stanie się miejscem *aż takiego* urozmaicenia.

Huragan sprzecznych emocji szalał w duszy Amy, kiedy pakowała swój podręczny bagaż i wpychała nic nie rozumiejącego kota sąsiadce na "chwilowe popilnowanie". W całej jej policyjnej karierze nie zdarzyło się nic podobnego - nawet jeśli zajmowała się naprawdę paskudnymi sprawami, podejrzani nie mieli w zwyczaju pukać do jej drzwi i udzielać dobrych rad. Owszem, niejednokrotnie przynosiła pracę do domu - tak jak i teraz, zmagając się ze zbuntowanymi aktami nekrofagów, które nie chciały dać się zamknąć do teczki - ale jej mieszkanie miało być w zamyśle jej bezpieczną twierdzą, schronieniem przed panoszącym się wokół złem i brudem. Wtargniecie w tą intymną przestrzeń było dla policjantki bolesnym, brutalnym ciosem i ostrzeżeniem, że w nadnaturalnej sferze, w której zaczęła się po omacku poruszać, jest zaledwie niedoświadczonym żółtodziobem - i musi uważać na każdy stawiany krok.

Umiała jednak słuchać i słyszeć, a jej wprawiony w łamigłówkach policyjny zmysł uczył ją tego, by nie odrzucać żadnej, nawet najbardziej nieprawdopodobnej hipotezy... dopóki na własne oczy nie zobaczy się dowodu w jedną lub drugą stronę. Skomplikowana gra, jaką toczyło tajemnicze Towarzystwo z nie mniej tajemniczym Biurem wykraczała daleko poza sprawę morderstwa czy seryjnych porwań. Amy miała wątpliwości, czy chce - i powinna - się w to pakować, ale instynkt wziął górę. Dopóki te dziwne aktywności - niezależnie przez kogo sprokurowane - będą trwały, dopóty będą ginąć ludzie. A na to nie można było pozwolić.

~*~

Kilka chwil po tym, jak Zielonooki opuścił jej lokum, w jej głowie skrystalizował się plan działania, który natychmiast zaczęła wprowadzać w życie. Spakowana i psychicznie gotowa na kolejne niespodzianki wyjechała z domu, klucząc i kręcąc się bez celu, by sprawdzić, czy czasem ktoś jej nie śledzi. Dopiero upewniwszy się, że nikt za nią nie podąża, a w lusterku nie widać żadnych czarnych limuzyn, skorzystała z pierwszej napotkanej po drodze budki telefonicznej, dzwoniąc pod podany przez zmiennokształtnego numer specjalisty od zabezpieczeń. Wcześniej jednak upewniła się, że pod tym telefonem znajduje się licencjonowany zakład „świadczenia usług w kwestiach bezpieczeństwa mistycznego“. Ostatnie czego potrzebowała w obecnej sytuacji to poleganie na jakimś „dzikim talencie“ czy innym podejrzanym indywiduum.

Na szczęście jej obawy się nie potwierdziły. Mężczyzna po drugiej stronie słuchawki był lekko zdziwiony tym, że Amy bardzo naciskała na jak najszybsze spotkanie, ale w końcu zgodził się załatwić sprawę tego samego dnia. Kiedy policjantka przynajmniej to miała z głowy, zadzwoniła do pracy. Na szczęście odebrał Artur, więc nie musiała wdawać się w dyskusje z „biurowymi“ członkami zespołu. Zameldowała koledze gdzie się wybiera - zamierzała bowiem sprawdzić jeden z tropów związanych z przynależnością nekrofagów - i na koniec spytała go o polecenie jakiś specjalistów od „magicznych zabezpieczeń“, zapisując kilka podanych przez partnera numerów. Zamierzała zadzwonić do nich później; nie ufała aż tak fachowcowi od „kotołaka“ by nie sprawdzić potem efektów jego pracy...

~*~

Bractwo Świętego Krzyża - jedna z sekt wymienionych w BORBL’owych dokumentach - działało po skrzydłami jednego z anglikańskich kościołów w Totenham. Amy przez całe życie nie była przesadnie religijna, ale podobnie jak sporo osób po Fenomenie odnowiła swoją wiarę, szukając w Bogu i religii mocnego oparcia w tych niepewnych, chaotycznych czasach. Dowodem na to zwrócenie się na powrót ku kościołowi był mały srebrny wisiorek w kształcie celtyckiego krzyża, noszony przez Amy na szyi niczym chroniący przed złem amulet. Dlatego też „na pierwszy ogień“ wybrała organizację związaną ze swoim wyznaniem, mając nadzieję, że na tej płaszczyźnie będzie się jej łatwiej porozumieć.

Starannie unikała podania prawdziwego powodu swojej wizyty, sprzedając wielebnemu Joachimowi Breede - masywnemu, jowialnemu mężczyźnie po pięćdziesiątce, przypominającego jako żywo archetypicznego braciszka Tucka z opowieści o Robin Hoodzie - gładką legendę o tym, że nekrofaga szuka w sprawie jakiegoś wypadku samochodowego. Przewodniczący kongregacji okazał się gadatliwym gagatkiem; z jego słów Amy rysowała sobie w głowie „portret“ demonicznego zombie za życia: spokojnego, niemal niewidzialnego zwyczajnego człowieka, który zniknął z radarów pastora kilka tygodni temu.

Coś tu wyraźnie nie grało i dzwoniąc z budki po całym „przesłuchaniu“, by zameldować Arturowi, że jest już po wszystkim i zaraz będzie w pracy, Amy łamała sobie głowę nad tym, który z elementów tego obrazka był fałszywką. Bo że któryś był, tego była pewna. Pastor kłamał? Nekrofag tak doskonale się maskował? A może akta Biura były nie do końca wiarygodne? A może jeszcze coś innego? Ostrzeżenie Zielonookiego zapadło kobiecie głęboko w pamięć i prężne nasionko paranoi dzielnie zapuszczało korzonki w jej mózgu, niestrudzenie drapiąc Amy w niespodziewane miejsca i rodząc kolejne pytania, na które - ku własnej frustracji - nie miała szybkich i jasnych odpowiedzi.

~*~

W pracy nie mogła się skupić na aktach, krążyła więc niezadowolona między kuchnią a salą operacyjną, nie potrafiąc wykrzesać z siebie wystarczającej dawki skupienia. Akta Biura były dokładne i dobrze opracowane, a Amy czuła się trochę jak dziecko, któremu pokazano jeden cukierek, a zabrano całą miseczkę. Gdyby miała szerszy dostęp do danych BORBL’u pewnie jej „ściana“ w domu nie miałaby aż tylu zagadek... Przemogła się w końcu i napisała krótką notatkę - podanie do Hardego, prosząc go o przyznanie większego dostępu do akt „dla dobra śledztwa“. Zresztą, jej wydział też nie spisał się najlepiej - dane o sektach nadal były opracowywane, i najszybciej można było się ich spodziewać na następny dzień. Normalne tempo, do którego była przecież przyzwyczajona, ale tym razem wszystko ją denerwowało.

Koniec pracy powitała z wyraźną ulgą, jak nigdy kończąc równo z wybiciem pełnej godziny. Tym razem zabrała ze sobą pełny odpis akt ze sprawy, obiecując przysiąść do nich solidnie w domu... ale wciąż dręczyły ją wyrzuty sumienia, że tak mało zrobiła, a sprawa odsłaniała przed nią swoje olbrzymie połacie i powiązania. A najgorsze, że choćby bardzo chciała, nie mogła z nikim o tym porozmawiać, nie narażając siebie - i tej drugiej osoby - na niebezpieczeństwo...

~*~

Facet od zabezpieczeń, Arnold Punn, zjawił się na czas i nie wyglądał na jakiegoś podejrzanego maniaka, który do robienia zabezpieczeń wykorzystuje krew niewinnych dzieci. Amy jednak zastanowiła się jakie to komponenty są w użyciu, skoro suma za usługę była zdecydowanie za wysoka. Dwieście funtów i „odnawianie“ (cokolwiek to znaczyło) co czternaście dni za kolejne pięćdziesiąt? Nie było to coś, na co Amy nie mogłaby sobie pozwolić - wszak zarobki detektywów z solidnym stażem nie należały do najniższych - ale suma wydawała jej się naprawdę dużo za duża. Trudno; zawsze musi być jakieś frycowe. Amy skorzystała jednak z okazji, że miała „speca“ pod ręką i dokładnie wymaglowała go o to przed czym i jak chronią zabezpieczenia i cały czas bacznie obserwowała, co mężczyzna robi... a potem i tak zadzwoniła do konkurencji, którą podał jej Parrot, jak tylko za Punnem zamknęły się drzwi. Z kolejnym fachowcem z firmy Perraturbo umówiła się na następny ranek; chciała mieć absolutną pewność, że znajomy Zielonookiego nie zostawił jej w mieszkaniu jakiejś magicznej „niespodzianki“ czy uwalniającego się po czasie zaklęcia. Póki co, mieszkanie nie było zupełnie bezpieczne; Amy złapała uprzednio spakowaną walizkę i wyniosła się z domu, na tą noc meldując się w jednym z hosteli w centrum. W międzyczasie podzwoniła też do krewnych i znajomych „swojego“ nekrofaga, umawiając się na wizyty następnego dnia; chciała sprawdzić czy potwierdzą wersję pastora Breedy, czy może na jaw wypłyną nowe fakty.

~*~

Hotelowy pokój był pełen empatycznych „widm“ pozostałych po przebywających tu wcześniej osobach; ślady zostawione przez sprzątaczkę podszepnęły zmęczonej policjantce, że pokojówka jest nałogową palaczką i właśnie pokłóciła się z siostrą, a łóżko aż parowało namiętnym seksem jakiejś pary młodych ludzi z Leeds, którzy mieszkali tu przed nią. Policjantka złapała się za skronie; jej ascetyczny i aseptyczny dom, starannie wyprany z historii i dotyku innych ludzi jawił się jej jako bezpieczna oaza i przez chwilę zapragnęła do niego wrócić, mimo niepewnej sytuacji z zabezpieczeniami. W końcu jednak rozsądek wziął górę; Amy łyknęła końską dawkę antydepresantów, które znieczulały jej rozwiniętą empatię i z zacięciem siadła do papierów. Mimo wszystko czuła się jak alergik na łące pełnej kwiatów; leki wygłuszały „mówiące“ otoczenie, ale za to jej myśli błądziły w jakiejś ciemnej, apatycznej mgle...

Zamówiła sobie w recepcji hostelu naprawdę mocną kawę i z westchnieniem usiadła do papierów. Był jeszcze wczesny wieczór, a ona czuła się jak po szychcie w kopalni; spotkanie z Zielonookim już od rana odebrało jej energię, a jego ostrzeżenia ciążyły nad głową Amy niczym topór. Potrzebowała skupienia, jasności umysłu, koncentracji jak nigdy, a dawała się rozszarpywać ponurym demonom. Przecież tyle było pytań... czy nekrofagowie zaobserwowani przez Biuro już nie żyli (ostatecznie) czy nadal czaili się gdzieś w mroku, zbierając swoje ponure żniwo? Czy notowano ich jakaś aktywność po przemianie i czemu mogła ona służyć? Czy „sekty“ które ich tworzyły miały ze sobą jakiś kontakt czy wspólne punkty?

Policjanta pokręciła głową, siorbnęła kawy i potarła palcami ołowianą, rozpaloną skroń. Gdzieś na dworze rozległy się rozbawione krzyki, śmiechy, potem trzask rozbijanego szkła. W sąsiednim pokoju ktoś tupał do rytmu płynącej z radia muzyki... a ona nie mogła spędzić tej nocy w zaciszu własnych czterech ścian. Chwyciła ołówek i otworzyła papierową teczkę, przelatując oczami po nazwisku podejrzanego. Czekała ją długa, niespokojna noc...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline