Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2007, 16:07   #3
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Tunel. Świetlisty tunel, promieniejący boskością, przyzywający światełkiem na końcu; wołający "chodź do mnie". Tunel, a na końcu tunelu bogowie, czekający by wynagrodzić strudzonego wędrowca nieśmiertelnym życiem ku ich boku.
Tunel?...
G...uzik prawda.
Było tylko przerażające zimno umierającego ciała, gniew za zdradę jakiej dopuścił się wobec nas (a mnie w szczególności!) Rith, rozpacz za uciekającym życiem... Upadek w oko bezdennej czarnej otchłani w której nie było niczego.Potem pojawiły się sny: lepsze lub gorsze; to lata w Akademii, to lata życia poza nią, to podróż z Avalanchem na utopca, to nagabywanie sprzedajnych dziewek na Północnym Wybrzeżu.
A potem znowu spadłem w otchłań, i było to jeszcze bardziej nieprzyjemne uczucie, bo czułem jak każda cząstka mnie zaczyna żyć własnym życiem; czułem jak moje ciało się rozpada na tysiące Vriessów każdego żyjącego, czującego, myślącego. W panice stwierdziłem, że już mnie przecież nie ma.
Jęknąłem. Głos, daleki, jakby unoszący się z drugiego końca świata dotarł do moich biednych uszu. Usłyszałem go, a więc żyłem jeszcze. A może już nie?
I nagle, kiedy resztki moich myśli zaczęły rozpadać się jak domek z kart otworzyłem oczy.

Przede mną malowała się piękna, tropikalna plaża. Gdzieniegdzie walały się kamulce, szum morza koił moje skołatane zmysły. Spróbowałem wstać - niepotrzebnie, Zakręciło mi się w głowie i upadłem na ziemię. "Idiota" - warknąłem zły sam na siebie. Usiadłem na tyłku i z durnym wyrazem twarzy przesypałem piasek między palcami. "Może to jakiś rodzaj nieba?.. Wyspa pełna rudych elfek, gotowych... ekhem!" - opanowałem się i w tym momencie zobaczyłem na plaży Astrala i Avalanche'a.
No cóż - moje rozczarowanie sięgnęło zenitu. Jeśli to bowiem były zaświaty, to z pewnością nie było to niebo. Raz, że w niebie nie powinno być ich; dwa, że skąd w nekromanckim niebie się wziął świętoszkowaty rycerzyk? Z drugiej strony mój płaszcz, płaszcz który tyle przeszedł ostatnio - był jak nowy! I jakże tu twierdzić, że to nie niebo?!
Obawiałem się jednak, że niestety mój parszywy żywot jeszcze nie dobiegł końca. Ktoś chyba znowu bawił się naszym kosztem. Trzeba było jednak w międzyczasie sprawdzić, czy rycerzyk jest w stanie nadającym się do czegokolwiek...
- Avalanche! - krzyknąłem pełznąc niezgrabnie w jego kierunku. Podszedłem do nieruchomego zezwłoka. Może to tylko moja wyobraźnia, ale w powietrzu poczułem coś jakby słodką woń spirytusu... Trąciłem paladyna nogą. Wyglądał jak książkowy obraz trupa. No nic, poświęciłem się i potrząsnąłem go tym razem porządnie:
- Avalanche! - zionąłem w jego kierunku niezbyt ciekawym wspomnieniem Waldorffowego posiłku.
Koło mnie pojawił się Kot. I dobrze, przydał się. Nie chciałoby mi się bowiem przewracać ciężkiego rycerskiego cielska samemu, a jeśli Avalanche kopnął w kalendarz, to jeszcze zakopać trzeba będzie... Ech, ciężki jest żywot towarzysza drużyny.
Żył jednak. Żył, chociaż wyglądał gorzej niż ja po dwutygodniowej imprezie z racji zakończonego roku Akademii. A jeśli mnie pamięć nie myli to piliśmy, chędożyliśmy, jedliśmy i zarzynaliśmy tam niewolników bez umiaru. Wróciłem stamtąd, pijany,skacowany, obrzygany i obryzgany niewolniczą krwią. Wierzcie mi jednak, że naprawdę wyglądałem wtedy lepiej niż Avalanche teraz. Co jednak ciekawe ta sama tajemnicza siła która zacerowała mi płaszcz, naprawiła Avalanche'owe oko.

- Proszę, są jednak na świecie rzeczy które nie sniły się fizjonomom. - mruknąłem komentując to niecodzienne wydarzenie. - Zdaje się, że najlepiej zrobimy jeśli usiądziemy na tyłku i zastanowimy się co dalej. Jak na mój rozumek, to w ciągu ostatnich pięciu minut było tu za dużo przeżyć.
Moją niedoszłą filozoficzną dysputę przerwało ostrzeżenie Astrala - a zaraz potem pojawienie się jakiejś osoby. Zmrużyłem oczy, bo słońce oślepiało mnie niemiłosiernie. Niech szlag weźmie boga który wymyślił otwarte, szczodrze oświetlone przestrzenie!
Zdaje się, że było to jakieś dziecko - bo na oko było to dziecko. I, oczywiście, nie miało wobec nas wrogich zamiarów. Zresztą jakie wrogie zamiary mogłoby mieć wobec trzech zbójów wyglądających jakby dopiero wypadli w pijackiej burdzie z karczmy? Raczej samo powinno się nas bać... Zauważyłem że dziewczyna obserwuje jakiś punkt na morzu - odwróciłem głowę w tamtym kierunku. Moim oczom ukazała się tratwa z kolejnymi rozbitkami. Wzruszyłem ramionami - co to, może to był mój problem? W sumie problemem będzie jeśli dobiją do brzegu i zechcą tu przyleźć. Zresztą, nie przyjdą. Nie spróbują.
Po moim trupie, o!

Ledwo wyżyłem się klnąc na bandy darmozjadów fundujących nam tratwami inwazję na nasz prywatny kawałek plaży gdy usłyszałem krzyk od strony lądu. "Co znowu, do jasssss" - moje kolejne niewybredne przekleństwo znikło w wyjątkowo zawziętym szumie morskiej fali. "Cenzura" - mruknąłem do siebie.
Skierowałem kroki w stronę głosu: istotnie, jakieś pokraczne stworzenie atakowało... gnoma? Phi, i co to mógł być dla mnie za problem? Zresztą, nie należy zakłócać subtelnej nici zależności jaką pomiędzy istotami plotą bogowie. Każdy kto się wtrąca w takie sprawy prędzej czy później za to płaci. A my nekromanci nie byliśmy raczej ekspertami w sprawach życia, więc dlaczego miałbym się do tego mieszać? Moim zmartwieniem była w tej chwili próba odkrycia co się właściwie stało. Potem mogłem się bawić w dobrego Samarytanina...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 26-03-2007 o 17:03. Powód: Albowiem Jezus od czasu przygody na Golgocie miał fobię wobec krzyży.
Chrapek jest offline