Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2015, 15:12   #207
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Napisany wraz z MG

Kostrzewa spełniła swoje pragnienie, odwiedziła Źródło i porozmawiała z Arną. Jednak nie wiedziała - bo i nie mogła wiedzieć - że rozmowa nie odbyła się w takim odosobnieniu jakby druidka sobie tego życzyła. Wiedzony na niewidzialnej smyczy Wishmaker podążył za kobietą wgłąb ziemi, niespokojny i podniecony perspektywą zobaczenia… poczucia mocy magicznej wody oraz siostry w nieszczęściu - ducha Arny z Kamiennych Żmij. Niestety na dole spotkało go rozczarowanie. Młoda kapłanka zobaczyła go - nie mogło być inaczej; gdy dotarł do brzegu wraz z Kostrzewą spojrzała mu prosto w oczy - jednak później uparcie ignorowała próby kontaktu z jego strony, ani myśląc powiadomić półorkini, że on - Shando - tam jest.

Jednak gdy druidka opuściła grotę czarodziej nie wytrzymał i podjął ostatnią, desperacją próbę komunikacji.
- Arna! - zawołał do zjawy Shando - MUSISZ mi pomóc. Nam pomóc. Co zrobić? Jak powstrzymać Zew? Jak się z nimi porozumieć?
Arna dość obojętnie popatrzyła na ducha, który wrześniej wrzeszczał, skakał i szalał bezskutecznie próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Nie mam wiele czasu, część mnie została w chowańcu i wiąże mnie przy nim. - szybko wydeklamował duch czarodzieja - Zaraz będę zmuszony pójść za Kostrzewą.
- Powinieneś odejść do swojego boga - tam Zew cię nie dosięgnie. Ja go nie słyszę, tak samo jak nie słyszę już głosu Temposa; nie potrafię ci pomóc.
- Ja nazywam Go Tempusem, ale chwilowo mi do niego nie spieszno. - czarodziej nie był nigdy głęboko wierzący, więc nie przypuszczał, że Bóg Bitwy powita go inaczej niż chłodno - Mam tu niedokończone sprawy, Arna. Muszę rozprawić się z tym, który wskrzesza umarłych.
- To zadanie dla żywych, nie tych, którymi rządzi - ostro rzekła kapłanka. - Sądząc po jego potędze gdy bedziesz bliski nawet więź z chowańcem cię nie uchroni przed jego wpływem. Chcesz zabić jego czy swoich przyjaciół? Jeśli to pierwsze, to twoje odejście jest nieuniknione.
- A jak sądzisz bystrzaku? Wyobraź sobie że właśnie własna śmierć jest chwilowo moim problemem - mając kogoś, z kim mógł nawiązać rozmowę, czarodziej zaczął najwyraźniej odzyskiwać dawną butę.
- To poproś Tibora by cię odesłał. W dziedzinie Temposa będziesz miał aż nadto zajęć, walcząc w bitwach Pana - zimno odparła Arna.
Czarodziej parsknął ektoplazmą - Nie skończyłem jeszcze z tym światem. Podobnie jak ty nie zamierzam uznać śmierci za zwycięzcę... no przynajmniej podobnie ja ty, kiedy żyłaś. Pomóż mi zmartwychstać. Mamy nekromantę do zabicia.
- Ja nie mam wielkiego wyboru, gdyż Tibor nie ma dość sił by przeciwstawić się magii Źródła. Z tobą sprawa jest inna i twoje poddanie się przeznaczeniu - prawom natury - leży w interesie wszystkich - kobieta nie miała zamiaru dać się sprowokować, a Shando poczuł, jak nić łącząca go z Kaszmir zaczyna się naprężać.
- Moje przeznaczenie się wypełniło, mam czyste konto - warknął Wishmaker podążając za ciągnącą go "smyczą". - A ty możesz jeszcze pomóc swojemu klanowi i wszystkim mieszkańcom dolin. Jako nieumarły będę potężny... jako żywy...
Shando nie dokończył, gdyż zniknął w ścianie. Jednak nawet tam dosięgnął go cichy, pełen politowania i wzgardy głos Arny: - Jako nieumarły będziesz tyranem, którym nie mogłeś być za życia, o biedny, słaby ergi…
Jeszcze zobaczymy, skamląca, martwa gówniaro, pomyślał Shando Wishmaker, obiecując sobie kiedyś wrócić do Doliny i wyssać każdą kroplę magii z tego cholernego miejsca.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline