Najedzony choć trochę i pokrzepiony ciepłem, odpoczynkiem a i rozmową z kimś kto pojąć mógł jego dłuuugą i specyficzną perspektywę patrzenia na świat podbudowały wątłe siły długobrodego. Tymczasem przerwa dobiegała końca i znów trzeba było ruszać dalej – w coraz to dziwniejszy i bardziej skomplikowany sposób.
Ze słów Thorina wychodziło, że znajdują się w przestrzeni nie oznaczonej jakkolwiek na mapach czy planach – chyba blisko Skaz. Pamiętając ostatnią tamtędy przeprawę mogło to napawać strachem. Ciekawiło Rorana czemu i to miejsce spalarnia i ta przestrzeń – nie były jawnie znane. Rozumiał sens ukrycia kopalni złota, ale wyraźnie też pamiętał z czasów posterunku odkrycia kronikarza – o próbach wydobycia surowców przez mniejsze klany, o zamknięciu ich projektów, o tajemnicach jakie skrywano wokół całej zawalonej twierdzy. Wiedza bolała i niepokoiła, niemal tak bardzo jak spalone ciało.
Powiedziałby coś kompanom, podzielił się przemyśleniami…ale opcji innych nie było. Zostawało liczyć na rozsądek Galeba i Detlefa…że nie wprowadzą ich do wszystkich otchłani piekieł. A jeśli nawet – że stal będzie pod ręką i sił dość na ostatni zryw pomimo wszystkiego. Dalej skazany na innych, zmuszony do oczekiwania na łaskę pomocy, zrezygnowany dał się przemieścić dalej. Żałował. Żałował przybycia do Azul, ale i tego że przyszło mu wieść los tak nędzny. Czekał. Na odmianę losu. |