Północ, miejsce bliskie a jednocześnie tak dalekie jego rodzinnych stron. Bliskie miejscem, dalekie duchem. Wędrówka bez plemienia goliatów, z których każdy rozumiał potrzebę wspierania reszty i współdziałania dawał mu się we znaki. Dosłownie. Był cały poobijany, o krok od śmierci tego samego dnia przynajmniej dwukrotnie. Co prawda świadczyło to jedynie jak wiele potrafi znieść i z tego był dumny. Mało kto byłby w stanie stanąć do walki z tym zmiennokształtnym i przeżyć, o czym mógł zresztą świadczyć stan jego zbroi. Ha, a mówili mu że magiczna i taka potężna. Może to tylko dzięki niej żył, nie był pewien. Był pewien że musi odpocząć.
Wszelkie rozmyślania, przemyślenia czy jakiekolwiek myślenie odstawił na bok. Mechanicznie robił to, o czym nie pomyślał nikt inny. Był zbyt zmęczony żeby rozdzielać zadania i wolał się sam zająć czymkolwiek. Powyszywałby dla uspokojenia nerwów skórki, ale jego narzędzia zostały skradzione wraz z większością dobytku. Gdyby tylko się nie rozdzielili. Gdyby ruszyli razem, lub całkiem ominęli dolinę. Był na siebie zły. Było za dużo gdyby. Stracili towarzysza, mogli stracić wszystkich. W dodatku znowu poniósł go szał.
Pokręcił jedynie głową, na chwilę obudzony zapachami pichcenia i upewnił się jeszcze raz, że wszystko jest pod ręką. Dym i zapach jedzenia mógł sprowadzić zwierzęta lub okrucieńce, chociaż drapieżników tu nie widział żadnych a paskudne stwory ponoć nie atakowały grup. Usnął ponownie. Nie miał z tym problemów, był wyczerpany, a w końcu miał coś ciepłego w żołądku.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |