Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2015, 10:25   #210
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Rozdział Drugi. Dolina Lodowego Wichru. 13 Tarsakh (Śródzimie), 1358 DR, Roku Cieni

Dolina Żywej Wody. Wieża
13 Tarsakh, poranek

Noc minęła drużynie bezpiecznie, choć nie można było powiedzieć, że spokojnie. Natrętne myśli przeszkadzały w śnie tak samo jak telepiące się pod gruzami ciało Wishmakera i wyjące okrucieńce, które zdołały się przegrupować i podczas kostrzewowej warty zgromadziły wokół wieży. Nie podchodziły jednak do budynku trzymając się w odległości dwustu, może trzystu kroków. Rano jedynie wydeptany półokrąg nieopodal wejścia świadczył o ich obecności - cokolwiek miała ona na celu. W jakiś sposób Źródło trzymało potwory z dala, co dla podróżnych było dobrą informacją, choć jeszcze bardziej gmatwało zagadkę skażonej wody.



Wszyscy wstali w minorowych nastrojach, przytłoczeni zadaniem czekającym ich tego dnia. Jedynie Kostrzewa wstała w dobrym nastroju. Mimo krótkiego wypoczynku sen przyniósł jej duszy ukojenie. Nie był długi ani szczególnie zajmujący; ot - seria obrazów. Jednak były to widoki, do których Kostrzewa tęskniła co dnia, dla których opuściła śnieżną Dolinę Lodowego Wichru i przeniosła się na drugą stronę gór. Soczysta, jasna zieleń traw. Głęboka, ciemna antycznych elfich borów i puszcz. Szarobrązowa barwa bagien i błękitna rozlewisk, które zamarzały tylko na kilka miesięcy w roku. Kostrzewa przechadzała się między nimi wdychając, chłonąc i wsłuchując się w muzykę Natury aż nagle znalazła się przed potężnym dębem - tak wielkim, o jakim słyszy się tylko w legendach. Drzewa po prostu nie bywały tak stare; zawsze w którymś momencie powalał je wiatr, piorun czy choroba. Jednak ten Dąb żył, żył od od początku świata, a półorkini zrozumiała i pokłoniła się głęboko przed potęgą Ojca Dębu, który z małego żołędzia stworzył cud, a ten od milleniów promieniował mocą i ciepłem tworząc w niegościnnych lodach Grzbietu Świata świętą przystań dla tych, którzy chylili głowy przed odwiecznymi prawami Natury. W pokorze i zachwycie Kostrzewa przymknęła oczy i pod powiekami znów ujrzała ciąg obrazów: zagłębienie w żyznej ziemi; spadający doń żołądź; pączkujący liść i pęd, który powoli, sukcesywnie wznosił się ku błękitnemu niebu zmieniając w pokryty szorstką korą pień.



Jednak ten dąb nie tulił się do stromych skał, ocieniając niewielki skrawek ziemi, nieliczne domy i pola Kuldahar. Młody dąb rósł dumnie na zielonej równinie otoczony śnieżnymi szczytami, a nieopodal falowało niewielkie jezioro, lśniąc jasnym błękitem w promieniach południowego słońca. U stóp nowego drzewa druidka dostrzegła jakiś ruch - lecz w tym momencie Burro trzasnął garnkami wyrywając ją ze snu.



Var
i Tibor po całonocnym odpoczynku - jakiego nie zaznali od wielu dni - czuli się znacznie lepiej. Co prawda chłopak nadal kaszlał i chrypiał, ale wydawało się, że widmo ciężkiej choroby oddaliły napary i mazidła Kostrzewy, którymi druidka miała zamiar go raczyć przez następne kilka dni. Dzień wstał pogodny, toteż Zwiastun Świtu z przyjemnością wystawił twarz do słońca modląc się żarliwie o nowe łaski na dzisiejszy dzień. Umysł miał nieco jaśniejszy, choć nadal czuł dziwną ociężałość gdy próbował się skupić na trudniejszych problemach, jakie ich czekały. Stojący obok niego Var rozglądał się po okolicy. Wyglądało na to, że galeb duhr nadal siedział na swoim miejscu u wylotu wąwozu, zaś w nocy okrucieńce skupiły się głównie na nich - co widać było po licznych śladach na śniegu. Goliat uśmiechnął się z satysfakcją. Głupie stworzenia dokładnie pokazały tym z której strony przychodzą i w których ruinach mają swoje leża. Będzie łatwo je ominąć… lub wytropić, jeśli mieliby na to ochotę.

Póki co jednak zapach odgrzewanej polewki Burra wypełnił okolicę, w której od dekad nie było czuć takich aromatów i ściągnął mężczyzn do “ich” komnaty. Butterbur i Mara również wymedytowali już nowe zaklęcia, choć niewyspanie mocno utrudniało im skupienie. Kostrzewa nakarmiła chowańce i stojącego piętro niżej Ostatka, po czym wszyscy zasiedli do śniadania. Nawet Shandowi zaburczało w niematerialnym brzuchu na myśl o jedzeniu przyrządzonym przez niziołka, który z niczego potrafił wyczarować istne smakołyki. Tylko on wiedział o cichcem użytej magicznej czaszce i choć nie podzielał sentymentów Burra to poznał kucharza na tyle, że rozumiał jego opory względem spożywania Myszatego i jego końskich towarzyszy. Czarodziej przez noc wynudził się setnie i teraz niecierpliwie czekał jakie działania podejmą jego żywi towarzysze. Że wyślą kruka z ostrzeżeniem do Keldabe to było oczywiste. Ale co dalej? Czy wbrew Kostrzewie przeforsują użycie Źródła i wskrzeszenie go? A może po prostu go tutaj zostawią?

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 18-01-2015 o 16:34.
Sayane jest offline