- Któż to просит o poradę? - Zapytała cicho. Weszła w ton anonsera. - Road Devil we własnej osobie! - Zaciągnęła się papierosem. Zbliżyła. - Что я? Córka NKWD'zisty? - Położyła dłoń na ramieniu harleyowca. Wspięła na palce, aby lepiej usłyszał jej słowa. - Z resztą... co ci będę podpowiadać. Jeszcze wczoraj i мне chętnie widziałbyś w tym bagażniku. Co? Dymitr by się ucieszył. - Grymas jej twarzy mówił, że nie zapomniała.
Rzuciła niedopałek, przydeptała obcasem. - Почти, почти Scully. Prawie dobrze. - Omiotła go spojrzeniem. - Дaaa, wciąż ten sam... całej ruskiej wódy nie starczy, aby po "Здравствуйте!" wykonać niedźwiadka. - Zripostowała, bezczelna jak zwykle. - Jak ci się podoba miasto? Wreszcie można odetchnąć... No, możnaby, gdyby stanąć od zawietrznej. - Cięty żart trzymał się jej jak gówno buta, w tym wypadku na pewno nie własnego. Szczerzyła się radośnie.
Zrobiła miejsce dla Kainitów. Nie była zainteresowana nacinaniem, czy wydłubywaniem czegokolwiek z ciała gangstera. Kiedyś, będąc człowiekiem, przelewanie krwi przychodziło dziewczynie dużo łatwiej. Wszelkie okrucieństwa nie ciągnęły w otchłań w tak namacalny sposób. Nie odbijały się w jaźni głosem szaleństwa. Nie patrzyły zza własnych oczu, próbując szeptać, kontrolować, zawładnąć. Niewiele jej już zostało. Nie mogła pozwolić by zostało jeszcze mniej. Nie w tak mało istotnej rozgrywce. Wielkim zwycięzcą obecnej sytuacji mogła zostać tylko Bestia.
Parę minut przysłuchiwała się informacjom wypływającym z torturowanego gangstera. Interesowały ją zabezpieczenia - monitoring i alarmy. Rozkład budynku, mieszkańcy fortecy - ich liczebność, uzbrojenie, miejsce składowania broni. Plan dnia, warty, kiedy śpią, kiedy jedzą? Don i jego najbliżsi, łącznie ze zwierzęcymi pupilami. Kto lub co jest dla niego najcenniejsze? Gdzie trzyma ważne dokumenty, wszystkie te nieistotne szczegóły.
- A liczyłam, że Strażnik wsadzi klucz w plecy pajacyka i odpowiednio nakręci. - Wzruszyła ramionami w pełnym rozczarowania westchnieniu. Wpatrywała się w schowaną za krajobrazem rezydencję. - Plan może się i pojawi... gdy obejrzę budę. Mam na myśli plan lepszy niż zabić-dona-siedzącego-na-kiblu. Do tego nie trzeba strategii. - Parsknęła. - Jak skończycie, wrzućcie Ala z samochodem do rzeki. Z łaski swojej. Im później go znajdą tym lepiej. Веселиться panowie. - Pomachała, niknąc w mroku uliczki.