Gengin patrzył jak stworzenie zbliża się niemiłosiernie! Miał lekkiego kaca, był zły, głodny, gdzieś znikła połowa jego wyposażenia i do tego był spragniony. Świetnie nie mogło być gorzej, prawie tak samo się czuł kiedy był wykluczany, zdegradowany w pozycji zakonu... Ale, w tej sytuacji, kto by się tym przejmował... Gen ujrzał kilka postaci na wybrzeżu i wrzasnął:
- Do stu spalonych nekromantów pomóżcie mi albo skończycie jak ten pomiot chaosu, z którym miałem przyjemność się spotkać w moje pięćdziesiąte pierwsze urodziny... - ale Gengin zobaczył, że postacie nie zamierzają mu pomóc to też krzyknął, tym razem do bestii - urznę cię złowieszcza maszkaro z piekła rodem ! Oczyszczające płomienie wielkiego Abazigala strawią twe ciało przesiąknięte złem do ostatniego czubka...
Gengin zorientował się, że nie najlepszym zajęciem jest snucie monologu, więc złożył się do strzału z kuszy, spojrzał poprzez peryskop w kierunku stwora podpalając ładunek, klik i wypalił.
__________________ Młot na czarownice.
Ostatnio edytowane przez Mijikai : 26-03-2007 o 18:27.
|