Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2007, 18:37   #9
Extremal
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
"-Ja widzę...." Odparł zdumiony Avalanche leżąc na gorącym piasku plaży, po jakże ciężkiej pobudce Rozpostarł swe oko, trąc je z niedowierzaniem. Bo raz po ziółkach pewnego szamana na dalekich kresach wschodnich miał podobne wizje, tylko wówczas widział na ślepe oko w różowej barwie... Więc nie należało to do najmilszych wspomnień Upadłego Paladyna.

Szum fal uderzających rytmicznie w jego miecz "Piekieł" wprawiał go w irytację, ból głowy nie znał granic, jednak ta ciekawość jakim cudem jego oko
odzyskało zdolność widzenia, cieszył go fakt że już nigdy więcej nie będzie czuł się gorszy od innych wojowników, z racji słabszej możliwości percepcji głębi, ale jakoś dawał sobie radę, a perspektywa zagojenia się rany byłą czymś niezwykłym. Avalanche w ułamku sekundy wrócił pamięcią do przeszłości, kiedy Avalanche jeszcze niepasowany na Paladyna, lecz jako giermek i uczeń sędziwego paladyna, o imieniu Traksimus, wśród plebsu znanego bardziej jako "niosący światło", wrócił do momentu, gdy dostał jego mistrz rozkaz zabrania ze sobą kilku paladynów, do obrony małej mieściny, niedaleko głównej twierdzy Zakonu grasowała banda nieokiełznanych barbarzyńców, którzy najezdzali wioski plądrując je doszczętnie.

Avalanche pamięta iż to był długi dzień ledwie 20 paladynów i kilku co mężniejszych chłopów okolicznych odpierało szaleńczy atak niestrudzonej hordy barbarzyńców, odzianych w skóry dzikich zwierząt, Avalanche pomimo młodego wieku walczył niczym lew odbierając życie z co najmniej 5 zbirów, byłą to pierwsza prawdziwa walka na śmierć i życie jaką stoczył, i gdy by nie jego mistrz za pewnie i ostatnia, ostrzelany strzałami które ugodziły go w bark, brzuch i rękę były źródłem straszliwego bólu, który sprawił iż upadł na kolana i nie miał siły ponownie wstać. Wtedy ostatnią rzeczą jaką ujrzał na to oko, był obraz niechluja, dzierżącego w jednej dłoni krótki miecz, a w drugiej zakrwawioną siekierę, złośliwy grymas brodatego ryja barbarzyńcy sięgał od ucha do ucha, i ujrzał szybkie cięcie.
A sam Avalanche, obudził się tydzień później, dowiadując się że jego mistrz sprowadził zakonnych kapłanów którzy modlili się o jego powrót do zdrowia słysząc wieści o jego nadzwyczajnej odwadze. A sam Traksimus uleczył go dotykiem światła, jednym z najwyższych darem z niebios, po trafiającym podobno wskrzesić nawet umarłego. Avalanche zawdzięcza mu do dziś życie, jednak oka nie był w żaden sposób ocalić.

Z na ziemię Avalanche'a z mglistych wspomnień sprowadzili niespodziewani goście, jakimi byli kolejno drepcząca po plaży, młoda dziewczyna, pirat na kłodzie, jakiś zielony rozbitek dryfujący na fali oraz gnom uciekający przed dziwnym stworem.

Avalanche nie mogąc jeszcze wstać w takim tempie w jakim by sobie życzył, spoglądnął na miecz tkwiący w płyciźnie, rozejrzał się również po pysku Astrala i twarzy Vriessa, ( Gdzie on te buty gubi?) i wypatrzył iż Ci nie mają ochoty wdawać się w bójkę z potworem, ale o dziwo zdawało się ze mały gnomik sobie poradzi, marudząc coś pod nosem oddał strzał z kuszy.

"-Nie wiem jak Wy, ale wolę mieć do czynienia z Gnomem, niż z tym czymś" Oznajmił Vriessowi i Astralowi nie chcąc powiedzieć w prost że nie ma zamiaru oglądać kolejnej masakry, po czym z trudem wstał, kołysząc się z początku na wszystkie strony. I udał się w stronę miecza, być może bestia sama zrezygnuje i wycofa się widząc przewagę liczebną.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline