Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2015, 01:25   #47
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podsumowanie wątków

ARII CZAS WOLNY


Aria
siedziała w seraju, z irytacją bębniąc palcami po parapecie i wyglądając przez okno, starając się nie naruszyć ‘systemu alarmowego’ zainstalowanego przez brata przeciwko Niewidzialnym Prześladowcom. Poprzedniego dnia Janos zostawił ją samą by włączyć się w liczne śledztwa i dzisiaj było podobnie. Wieczór minął im w uprzejmej choć nieco sztywnej atmosferze. Aria była zła, ale miała na tyle rozsądku by nie wszczynać kolejnej awantury, gdyż te najwyraźniej nie robiły na Janosie wrażenia. Co prawda młodzieniec nieskładnie zaczął wyjaśniać, że przecież pomagając Nassirowi i innym kupcom by zarobić trochę grosza - nie by zrobić jej na złość - lecz dziewczynka machnęła tylko ręką. Oczywiście, że o tym wiedziała; niemniej jednak istniały lepsze… bezpieczniejsze sposoby na zarobienie grosza. Nie musieli zawsze ryzykować życiem, by mieć za co zjeść śniadanie! Tym bardziej, że już ktoś o nich zaczął pytać… Jednak niezależnie od wszystkiego nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że nagłe wyznanie Janosa dotyczące ich pokrewieństwa i równie nagłe zainteresowanie problemami Muluk jednak mają ze sobą coś wspólnego i do oczu coraz częściej cisnęły jej się niechciane łzy, choć nie pozwalała młodzieńcowi ich dostrzec.

Tak czy inaczej uzyskane przez towarzyszy informacje tylko utwierdziły półsmoka w przekonaniu, że warto pozostać w Mieście Cudów. Aria westchnęła. Zabójstwa, przekupstwa czy złote żuki nie interesowały jej w najmniejszym stopniu, ale rozumiała, że jeśli chce wyciągnąć brata z Muluk musi się nimi zainteresować i doprowadzić do możliwie najszybszego rozwiązania tych “arcyciekawych” problemów miejscowych kupców, Adila i bogowie wiedzą kogo jeszcze, bo w takim tempie ktoś “ z problemem” napatoczy się na pewno.

Zaczęła od sprawy podstawowej, czyli od zebrania informacji. Rzecz jasna nie miała takich możliwości jak mężczyźni - w końcu kto potraktowałby poważnie wyglądające na dziesięć lat dziewczęce chuchro? Jednak dzięki temu mogła dostać się tam, gdzie dorośli nie mieli wstępu. “W końcu - pomyślała, uśmiechając się do siebie, przebierając w zniszczone podróżne stroje i zwijając warkocz wokół głowy by schować go pod czepcem - któż by uważał na to, co mówi przy dziecku?”

Znalezienie dzielnic opanowanych przez małych uliczników nie nastręczyło jej trudności. Zyskanie zaufania wychudzonych obdartusów było bardziej problematyczne, lecz mały pokaz siły i jedzenia załatwił sprawę. Co prawda uzyskane informacje były uboższe niż się spodziewała, lecz i tak były lepsze niż nic. Dzieciaki były wykorzystywane do przenoszenia informacji między Lepkim Ahmedem, a grupą al-badich (nomadów). Niestety dla dzieci wszyscy dorośli byli tacy sami, więc pomysł identyfikacji przestępców spalił na panewce (chyba że chcieli oprowadzać uliczników po mieście). Ponad to Aria dowiedziała się, że pod Muluk ciągnęła się sieć kanałów i tuneli, a ostatnio widywano w nich dużo żuków i różnego rodzaju robactwa. Zadowolona, choć nie usatysfakcjonowana, wróciła do seraju i przekazała uzyskane informacje Akbarowi. Wiedziała, że Janos nie pochwaliłby jej samotnej włóczęgi po Muluk, zwłaszcza że podczas tych - i innych - wędrówek cały czas czuła się obserwowana (choć Wykrycie magii nic nie wskazało), o czym również powiadomiła wszystkich kompanów.

Teraz, siedząc w swoim pokoju Aria sama nie wiedziała, czy cieszy się z wolnego czasu i luksusu (choć mogliby mieszkać taniej), czy irytować nieplanowanym lenistwem. Nie potrafiła odpoczywać. Przed ucieczką z domu dni wypełniała jej nauka i lektury książek z przepastnej kolekcji papy. Po ucieczce - cóż, ucieczka, walka o przetrwanie… i sama walka… Dziewczynka wzdrygnęła się na myśl pierwszego morderstwa… zabójstwa jakie popełniła; które prześladowało ją do tej pory. Pierwszego - lecz nie ostatniego. I zabójstw Janosa…
Dziecięcy śmiech przerwał ten tok myśli. Dziewczynka ze smutkiem spojrzała w dół, na bawiące się w podworcu dzieci. Tego też nie miała… i pewnie mieć już nie będzie, gdyż wbrew wyglądowi robiła się coraz bardziej dorosła. Poza tym ciężko zdobyć przyjaciółki… koleżanki nawet, gdy wciąż jest się w drodze. Trochę też dlatego chciała wrócić do szejka; wyobrażała sobie, że przyjmie ich do klanu, pełnego serdecznych, szczerych, uczciwych ludzi, a tam będzie mogła wreszcie żyć… normalnie. Jako dziecko, nie jak panienka i przyszła wysoka magini. To było jej głęboko skrywane marzenie, o którym nie wiedział nawet Janos. Kochała go, był jej bratem (“bratem”) i najlepszym przyjacielem, jednak… czasem jedna osoba po prostu nie wystarczała, nie mogła zastąpić całego świata nawet jeśli była dla niej całym światem… To byłby ciężar zbyt wielki do udźwignięcia.
Jeszcze raz spojrzała na dzieci. Zabawne. Każde z pewnością chciało być jak najszybciej dorosłe, a ona… Potrząsnęła głową i ruszyła w stronę stolika. Takie dywagacje nie służyły niczemu. Powinna skupić się na bieżących, realnych problemach, nie na czczych marzeniach.

Usiadła przy stole i rozłożyła przed sobą pergamin. Jej wyćwiczona pamięć przechowywała niemal wszystkie zasłyszane wiadomości niczym pojemna, dobrze skatalogowana biblioteka. Mimo to spisywanie myśli zawsze pomagało w porządkowaniu wiedzy, toteż Aria zanurzyła gęsie pióro w inkauście i poczęła segregować zdobyte do tej pory informacje i poznane osoby.




Abdul il-Salun al-Makharii, szejk Lisów Pustyni, w dziwnej, obcej Zakharze osoba Arii najbliższa. Przyjaciel kupca bin Nassura. Ojciec zmarłej (najprawdopodobniej zabitej) Aidy, której rodzeństwo nie zdążyło poznać. Od kilku lat starał się zjednoczyć pustynne plemiona, a ślub córki z synem wodza klanu Piaskowych Niedźwiedzi miał umocnić jeden z sojuszy i zapewnić kolejne. Wrogowie: Stalowe Węże, Dzieci Jaszczurki, Dom Sulejmanna, Nocni Wędrowcy. Gdyby tak się zastanowić wiedzieli nadzwyczaj mało o swoim dobroczyńcy, lecz jeśli Aria mogłaby wybierać wolała spędzić czas rozwiązując problemy szejka niż obcych sobie ludzi.
Dziewczynka w zamyśleniu przesunęła raz i drugi czubkiem pióra po policzku. Historia magicznego przedmiotu i skarbu pustyni interesowała ją o wiele bardziej niż miejskich oszustów. Przypomniała sobie cienki niczym igła, złoty pręcik, który przywieźli Hassanowi bin Nassurowi w mahoniowym pudełku i wyryte na nim misterne znaki. Szkoda, że nie mogła ich obejrzeć lub pokazać mędrcom w bibliotece… ale może będzie jeszcze na to czas? Mapy, którą posiadał kupiec również nie mieli okazji zobaczyć. Może ona powinna się tym zająć? Póki co w skupieniu spisała historię artefaktu i pustynnego skarbu.

Trzy lata temu do sklepu bin Nassura zapukał jakiś wychudzony, chory żebrak. Kupiec podał mu wodu, a żebrak niemal w oczach nabierał sił i zdrowego wyglądu. Mężczyzna błogosławił go i ofiarował mapę prowadząca ponoć do kryjówki Faysala Habibullaha. To był okrutny sha’ir, który więził dżiny i z ich pomocą łupił kupieckie karawany. Zgromadził ponoć wielkie skarby w swej kryjówce. Dżiny zemściły się na nim i zamknęły jego duszę w grocie, gdzie skrył skarby. Potem żebrak odszedł i kupiec już go nie spotkał.
Trzy miesiące temu kupiec usłyszał jak dwóch mężczyzn opowiada sobie historię Faysala Habibullaha. Wszystko, co mówił żebrak potwierdziło się. Wspominali nawet o podziemnym pałacu, po którym krąży potępiona dusza Faysala. Wiele jest plotek na temat tego czarownika. Wszystko wskazywało na to, że mapa przedstawia okolice, gdzie rezyduje szejk Lisów Pustyni, Abdul il-Salun al-Makhari. Kupiec wysłał do niego umyślnego z listem, aby sprawdził dla mnie tę mapę. Opowiedziałem mu też całą historię i powiedziałem, że jeżeli znajdzie jakieś skarby to się nimi oczywiście podzielimy. Szejk odkrył kolejne wskazówki, gdzie dżiny zamknęły Habibullaha. Ponoć pręcik to klucz do groty, gdzie mieściła się jego kryjówka, ale nie jest powiedziane, gdzie się ona mieści. Miejsce które było zaznaczone na mapie, zawierało tylko ten pręcik i instrukcję, jak należy go użyć, aby otworzyć grotę. Wedle tego, co mówił ten tajemniczy żebrak, wszystko powinno być na mapie.



Aria zamyśliła się ponownie. Historia Faysala Habibullaha brzmiała jak legenda, ale - jak się okazało - legendą nie była. W bibliotece Malik znalazł informacje historyczne na temat Habibullaha; lista jego zbrodni była długa. Ponoć był też członkiem okrytego złą sławą Bractwa Prawdziwego Płomienia, a nawet współpracował z asasynami. Malik doliczył się też trzech zbrojnych wypraw przeciwko podstępnemu magowi, których los pozostał nieznany. Biorące w nich udział osoby były doświadczonymi wojownikami. Ale… było to w czasach, gdy sha’ir jeszcze żył, a za ułamek jego skarbu z pewnością mogli by z Janosem wieść w końcu bezpieczny, pokojowy żywot. Dziewczynka uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała już co zrobi z pozostawionym jej wolnym czasem.

Póki co jednak zabrała się za porządkowanie kolejnych informacji.




Mimo, że miała zamiar skupić się na czymś innym, sen o smoku sam przyszedł jej do głowy. Wierzyła, że Janos czuje dotyk boga Io, ale zupełnie nie wiedziała co z tym zrobić. Ciekawe kto wpoił mu tą wiarę. Jego matka? Pewnie po niej miał takie dobre serce. Z jednej strony brat chciał szerzyć wśród ludów pustyni wiarę w boga-smoka, z drugiej obawiał się losu ‘zwykłych’ Zakharczyków jeśli wielkie gady znów zasiedlą południe. Ciekawe czy przyszło mu do głowy, że Aria przecież też nie jest smokiem…

Potrząsnęła głową. Teraz zapewne skupi się na poszukiwaniu Mesanthu, złotego smoka próbującego osiedlić się kiedyś w Zahkarze. Smok został wygnany, a jego uczniowie, którzy uważali go za mentora, nauczyciela i znawcę historii kraju (a nawet boga!) zostali zabici. Czy wszyscy? Janos wspominał, że któryś przeżył i ukrył się w górach (w górach i na pustyni mieszkał też ponoć jakiś gigantyczny ptak, smoczy krewniak). Czyli ów ostatni uczeń zebrał część szczątków smoka (tu relacja Janosa była nieścisła: czy smok zginął, czy też został wygnany) i stworzył magiczne berło nasączone krwią Mesantha? Czy właśnie ten przedmiot miał odnaleźć jej brat? Wyglądało na to, że nie przyszło mu to jeszcze do głowy, a Aria nie miała zamiaru uświadamiać go w tej kwestii. Patrząc na nienawiść, jaką niektórzy zakharczycy ziali do smoków wolała, żeby brat odłożył swoją misję na świętego nigdy - albo przynajmniej do czasu gdy oddają się poza zasięg przenikliwego wzroku (i lotu) Latifayah. W obliczu ostatnich informacji Aria widziała zainteresowanie dżiniji półsmokiem w zupełnie nowym, negatywnym świetle. Skoro dżiny wszystkich żywiołów zjednoczyły się i przegoniły smoki z Zakhary to zaszłości między tymi dwoma rasami musiały być bardzo poważne. Postanowiła delikatnie wypytać Malika o to i owo. Kolejna pozycja na liście “do zrobienia”.

Dziewczynka jeszcze raz wspomniała swój sen…

Dziewczynka widziała swego brata w niebezpieczeństwie. Coś lub ktoś mu nieustannie zagrażał. Ariia widziała też kryjącego się w cieniu potężnego smoka, który wpatrywał się w nią nieustannie. Jego czerwone ślepia przewiercały ją na wylot. We śnie pojawił się też Adil. Tańczył w szaleńczych podskokach i mówił coś w niezrozumiałym języku. Gdy wypowiadał te słowa Aria widziała potężną i niezwykle gęsta dżunglę. Gdzieś w oddali słychać było ryki dzikich zwierząt. Dziewczynka nie mogła się pozbyć wrażenia, że cały czas ktoś ją obserwuje.


…po czym z trudem przeniosła myśli w stronę kolejnego problemu - Adila i potencjalnej katastrofy, która miała spaść na Muluk. Jeśli Janos chciał się tu osiedlić zażegnanie potencjalnego armageddonu było sprawą raczej pilną.




W historii Adila Arię najbardziej przerażały opętujące go demony. Przypomniała sobie słowa mędrca Aminaz Meczetu Tysiąca Fontann o przebiegłości demonów, podszywania się pod szlachetnych ludzi i namawianiu ludzi do złego oraz potrzebie ciągłej czujności. Czy oni byli czujni w obecności Adila? Żebrak chodził krok w krok za Janosem, oprowadzając go po mieście i pomagając zdobyć informacje; Yat spał z nim w jednym pokoju… O tak, stanowczo “ostrożność” była ostatnim czym mogli się pochwalić. Postanowiła zwrócić na to mistykowi uwagę. Może chociaż on zrozumie… Może namówi Adila by sam wybrał się do sanktuarium świętego Suhail min Zanna, w którym ponoć dokonało się wiele cudów, boskich objawień i uzdrowień? Mogłaby mu nawet zapłacić za podróż, byle tylko się go pozbyć!

Czarodziejka zadrżała przypominając sobie atak Niewidzialnych Prześladowców. Co prawda atak się nie powtórzył, ale ciągłe wrażenie bycia obserwowaną nie mogło być li i jedynie wymysłem jej wyobraźni. Duchy były w pobliżu - obserwując, czekając… Dobrze, że przynajmniej mulucka milicja dała im spokój. Najwyraźniej dowódcy nie obchodziły sprawy, które nie mogły przynieść mu zysku. Strzepnęła pióro i w kolejnym akapicie zapisała informacje o przywołańcach uzyskane od Amina.

Przeźroczyste istoty o gadzich głowach, ptasich szponach i dziwacznej mowie. Podstępne i bardzo złośliwe demony żywiołu powietrza na usługach czarowników. Są bardzo uparte i nie spoczną dopóki nie wykonają powierzonego im zadania. Jedynie czarownik, który wydał rozkaz może go cofnąć. Możecie być pewni, że zaatakują ponownie. W naszym świecie zwykła broń je rani i odbiera energię, ale nie zabija - wtedy wracają na swój macierzysty plan i tylko będąc tam można je zabić. Być może sha’ir, któremu służy dżin powietrza potrafiłby powiedzieć coś więcej, ale nie jestem pewien, czy nawet potężny dżin byłby w stanie unicestwić je w naszym świecie. O to, czy można wytropić osobę która je przyzwała należy pytać znawców w arkanach magii. Wielki Basira - wojownik, toczącym walki z demonami i magami. Posiadał broń - Scimitar Ognistej Prawdy, którego używał do walki z nadnaturalnymi przeciwnikami. Bułat ów zaginął.


Czarodziejka zanurzyła pióro w inkauscie i zapisała informacje dotyczące glinianego dysku. Według Amina znaki wskazywały, że może on pochodzić z Nog, królestwa czarowników-geomantów, które zaginęło przed wiekami.

Gdy bramy Tadabbur staną otworem, dziewięć gwiazd spadnie z nieba zwiastując Jego powrót.
Gdy koło stanie obok koła, wszystko stanie się jasne, a przyszłość otwarta”
“Przyjmij wyroki Przeznaczenia, a ono się do ciebie uśmiechnie.
Klucz do zrozumienia leży pośród mgieł niewiedzy.
Ucz się przeszłości, gdyż to ona kształtuje przyszłość


Aria odłożyła pióro na bok i rozprostowała dłonie. Pierwsza część przepowiedni - bo tym były zapewne zapiski - już się spełniła. W końcu demon Adila powiedział: “Przebudźcie się, przebudźcie się mieszkańcy Muluk. Otwórzcie swe oczy ludzie Zakhary. Oto dziewięcioramienna gwiazda spadła na ziemię. Gwiazda przebudziła drzemiącego lwa przyszłości, a jego ryk otworzył bramy Tadabbur na oścież.” I faktycznie, według Fahida z obserwatorium “drugiego dnia miesiąca safa, zaraz po zakończeniu Pięciu Świętych Dni niebo nagle pociemniało, jakby noc nastała w ciągu dnia. Na tle nieba, na południu, pojawiło się dziewięć spadających gwiazd, jedna przy drugiej, błyszczące i migoczące pędził przez mrok, a gdy jedna wysunęła się na przód przypominały grot strzały”. I chwilę przed tym Adil ukradł magiczny dysk… Czyżby tajemniczy starzec, który go posiadał był jednym z geomantów lub ich naśladowców?
Dziewczynka chwyciła za pióro i z westchnieniem - od pisania robiły się jej już odgniotki na palcach - zanotowała to, czego się o nich dowiedzieli.


Przed wiekami wzdłuż rzeki Nogaro istniały dwie potężne cywilizacje: królestwa Nog i Kadar. Wielu uważa, że tak naprawdę było to jedno państwo, które rozciągnięte było na przestrzeni setek mil i stąd pojawiają się różnice pomiędzy kulturami. Istnieją jednak dowody i ślady, że w tym rejonie istniały jeszcze cztery inne kultury. Historia Nog i Kadar jest bardzo zawiła. Wydaje się, że kilka dynastii rządziło na tym terenie w tym samym czasie. Bardzo możliwe, że prowadziły one ze sobą krwawe wojny.
Dowody wskazują, że królestwo Kadar jest starsze. Założone ponad tysiąc lat temu przez despotycznych magów zwanych Geomantami. Zostali oni obaleni przez pierwszych oświeconych, którzy roznosili po świecie przesłanie Dawczyni Wiedzy.
W tym samym czasie, a być może krótko po, tereny te przejęła dynastia wojowników i założyła królestwo, bądź też królestwa Nog. Wyznawali oni wielu bogów, którzy w większości odeszli w zapomnienie. Łączył ich za to wspólny język Nog. W wielu miejscach do dzisiaj można znaleźć posągi, kamienne stele i inne pozostałości po dawnych kultach.
Prawdopodobnie przyczyną upadku królestw był ostry konflikt pomiędzy wyznawcami różnych religii i ich kapłanami, a pierwszymi oświeconymi, którzy chcieli wyznawać własnych bogów. Istnieje też teoria, że bogowie oświeconych stworzyli dżiny, aby ukarać pychę i okrucieństwo władców tych królestw.
Bardziej prawdopodobne jest jednak, że do upadku królestw przyczyniły się korupcja, chciwość władców i rosnąca potęga państw na zachodzie. Tylko kilka z dawnych kultów przetrwało do dzisiejszego dnia. Jednak nie cieszą się one tak dużą popularnością, jak w przeszłości.


O samym Tadabbur, wspomnianym w przepowiedni nie uzyskali wielu informacji. Ponoć była to twierdza geomantów, gdzie ukrył się ostatni z nich - Tisan Wszechwładny. Według Yata “Tadabbur” znaczy tyle co “przezorność”. Czyżby magowie “przezornie” ukryli tam coś, co pozwoli im kiedyś powrócić? Aria wiedziała, że można wskrzeszać zmarłych; a niektórzy magowie dobrowolnie stawali się nieumarłymi. Skoro geomanci byli tak potężni - czy taka sytuacja mogła mieć miejsce i w tym przypadku? Czarodziejka wyłuskała z pamięci ubogie informacje na temat rzeczonych magów.


Geomanci byli najpotężniejszą organizacją magów, która stąpała po ziemiach Zakhary. Dzięki połączeni magii i kapłańskich objawień byli w stanie nie tylko przewidywać przyszłość, ale także z pomocą zaklęć kształtować ziemię, czy wywoływać jej wstrząsy. Najwyższą władzę w królestwie posiadała Rada Dziewięciu. W jej skład wchodzili najpotężniejsi magowie, a każdy z nich przyjmował inny tytuł i władał inna dziedziną.
Ich zaklęcia odeszły w niepamięć i nikt nie jest w stanie ich odszyfrować, ani użyć. Jednak ich talizmany i geoglify nadal posiadają swoją straszną moc. Można je znaleźć niemal na całym terenie przyległym do rzeki Nog.


Aria wróciła myślami do przepowiedni. Zakharczycy lubowali się w nich. Z pomocą starego Hasima al-Jaburaha bin Sahala, rezydującego w obserwatorium i wnikliwości Yata dotarli do słów Śniącego Masuda zapisanych przez jego ucznia Kayfasha bin Wessina, który głosił wiele płomiennych przemówień na temat korupcji urzędników, bezczeszczenia świątyń - zwłaszcza meczetu Zanna. Wygłaszał on wtedy wiele przepowiedni, które podobno się sprawdziły. Dziś jedynie nieliczni pamiętają jego wróżby i nauki. “I nadejdzie czas, gdy bluźnierstwa i nieobyczajne zwyczaje mieszkańców Muluk, rozgniewają bogów. Nie będzie nikogo, kto sercem prawym się będzie kierował i wolę bogów wyznawał. Wszystko będzie na pokaz, a ajami po ulicach kroczyć będą. Chciwość wielka zapanuje i do zguby wielu przyprowadzi. Znaki na niebie się ukażą i zagładę miasta zwiastować będą”. Cóż, nic dziwnego że uwielbiający przepych i wygodę mieszkańcy miasta zignorowali takie proroctwo, pomyślała Aria, a szef mameluków był sztandarowym przykładem korupcji. Słusznie widać mówią, że ryba psuje sie od głowy…

Czarodziejka uśmiechnęła się. Bin Sahal powiedział też, że dodatkowych informacji powinni szukać w sanktuarium świętego Suhail min Zanna, który ponoć miał coś wspólnego z proroctwem Masuda i toczył boje z Geomantami. Informacja ta była jej wyjątkowo na rękę; liczyła, że zmotywuje ona Janosa do wyjazdu z miasta. Co prawda mędrcy Muluk sugerowali, że można jeszcze szukać dodatkowych informacji w pałacu kalifa, ale Aria jakoś wolała się tam nie zapuszczać. Zamiast tego mogliby ostatecznie odwiedzić Huzuz, Miasto Zachwytów, które ponoć również miało olbrzymią bibliotekę. A gdyby proroctwo miało dotyczyć jedynie Muluk… to lepiej być gdzie indziej.

Aria odłożyła pióro i osuszyła papier. Od pisania bolała ją ręka, a poza tym chciało jej się pić i burczało w brzuchu. Spisywanie informacji i żukowych złodziejach zostawiła sobie na potem choć zdegustowana stwierdziła, że powinna była przecież to zrobić na samym początku - jako że był to problem najświeższy i najbardziej palący. Z drugiej strony mężczyźni dobrze sobie z nim radzili… Chyba. Cóż, zrobi to po posiłku. Zeszła na dół by coś zjeść i zaczekać na brata i towarzyszy. Usiadła w zacienionym miejscu dyskretnie przyglądając się odwiedzającym przybytek gościom i wypatrując opisanego przez karczmarza mężczyzny… lub też kogoś podejrzanego w ogóle.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 21-01-2015 o 08:40.
Sayane jest offline