Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-12-2014, 13:07   #41
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Choć wieczorna rozmowa z Janosem nie przyniosła konkretnych rozwiązań, to cała grupa doszła do wniosku, że najpierw należy spełnić obowiązki wobec “ich” szejka i to cieszyło Arię. Nieco mniej fakt, że równocześnie panowała zgoda co do sprawy Adila i jego ‘nieziemskich’ problemów, ale cóż - nie ma róży bez kolców, jak mawiała Iris. Lekki niczym leśne dzwonki śmiech przyrodniej siostry zabrzmiał dziewczynce w uszach. Półnimfa zawsze twierdziła, że Aria jest zbyt poważna i racjonalna, a śmiech i poczucie humoru było czymś, co mocno łączyło ją z Janosem i wywoływało w czarodziejce lekką zazdrość. Niemniej jednak cieszyła się, że ich wygłupy różnią się od okrutnych “żartów” ich kolejnych dwóch braci, toteż dąsała się w takich momentach bardziej na pokaz i krótko. Nie żałowała, że siostry nie ma z nimi, ale przez chwilę zatęskniła za powiewem beztroski i wolności, jaki otaczał Iris od chwili gdy uciekli z rezydencji - a zwłaszcza w czasie rozstania, gdy odnalazła swoj miejsce w leśnej społeczności. Oni nadal szukali swojego. Czasami Aria miała wrażenie, że nigdy go nie znajdą…

Gdy przebudziła się rano nie wiedziała, czy przerażający sen zesłała rozmowa z bratem czy też jej własne rozważania. Z drżeniem otarła pot z czoła i karku, i spojrzała na śpiacego Janosa. Przez sen marszczył groźnie brwi; miała też wrażenie, że pod wonią kąpielowych olejków i potu pachnie czymś obcym, lecz nie mogła zidentyfikować czym. Przez chwilę miała ochotę na powrót wtulić się w niego, lecz zamiast tego wstała, rozważając ostatnie wydarzenia. Była na wskrość racjonalną osóbką; mimo że wiedziała, iż bogowie czasami ukazują swoim wyznawcom przyszłość (cóż, w Faerunie nie trzeba było wierzyć w kogoś, kto można spotkać w przydrożnej gospodzie) to wszelkie niekapłańskie sny, wizje i objawienia wywoływały w niej raczej irytację niż nabożny lęk. A jeśli smoczy bóg miał zamiar tym snem pokazać jej, że ma na Janosa oko, to właśnie strzelił sobie w stopę, gdyż Arii nie podobało się to wcale a wcale. I choć nie miała zamiaru - a raczej nie mogła - odwodzić brata od jego misji, to miała zamiar dopilnować, by nie przysłoniła mu ona własnego bezpieczeństwa. Potrzebowała brata - nie męczennika. A sądząc z reakcji tutejszych na wzmiankę o smokach (choć wrzaski gnomiego bibliotekarza słyszała piąte przez dziesiąte, zagubiona pomiędzy regałąmi) zanosiło się raczej na to drugie.

Brata… Aria potrząsnęła głową. Nazywanie Janosa w tej sposób było odruchem, który ciężko będzie wyplenić. Zresztą dziewczynka nie wiedziała co zrobić z taką nagłą i niespodziewaną zmianą w ich relacjach - nawet jeśli tylko teoretyczną - a nawał informacji i wydarzeń, jaki spadł na nich w Muluk nie pomagał w rozwiązywaniu osobistych problemów. Czarodziejka westchnęła. Gdy wyruszą na pustynię będa mieli dużo czasu na rozmyślania i rozmowy. Teraz były pilniejsze sprawy. Nalała sobie do kubka ciepławej już wody i zasiadła do wertowania księgi czarów. Dziś miała zamiar przygotować sobie kilka bardziej praktyczych, bojowych zaklęć.

***

Plotki, jakie doszły ich uszu przy śniadaniu potwierdziły tylko, że im szybciej wyniosą się z miasta tym lepiej dla nich, oraz że zrezygnowanie ze zlecenia Nassura było również dobrą decyzją. Co prawda słuchając plotki o bibliotekarzu Aria miała wrażenie, że z jakiegoś powodu powinna na nią zwrócić uwagę, lecz puściła ją mimo uszu. “Może po prostu złe słowo, jakie na nas rzucił obróciło się przeciwko gnomowi?”, pomyślała z wisielczym humorem.
Pozostała tylko wizyta w obserwatorium i wreszcie będą mogli się udać na otwartą pustynię, z dala od Muluk i jego intryg.

Niestety Janosowi ani śniło się pakować do drogi. W czasie marszu wąskimi uliczkami i potem, w obserwatorium wypytywał kolejno o wydarzenia w mieście, jakby to jemu zabili swata i uprowadzili brata. Wszystko go interesowało, wszędzie wściubił nos - słowem zachowywał się jak spuszczony ze smyczy szczeniak i Aria go nie poznawała. Zawsze tak dbał o ich bezpieczeństwo, a teraz najwyraźniej miał zamiar wplątać się w sprawy morderstwa, oszustwa, porwania, demonów, bogów i bogowie wiedzą czego jeszcze - i do we wszystko na raz! Dobrze, że przynajmniej zlecenie Dżamili wybiła mu z głowy, choć teraz zastanawiała się czy słusznie - w końcu byłby to jeden kłopot na głowie zamiast dziesięciu.
Czarodziejka wędrowała krok w krok za półsmokiem, na wpół świadomie notując w pamięci wskazówki i informacje (legendy z obserwatorium były całkiem ciekawe), jakie zdobywał on czy reszta drużyny. Sama nie odzywała się ani słowem, zbyt wściekła by rozsądnie myśleć. Jak tak dalej pójdzie to wyjedzie z Muluk
sama i będzie MUSIAŁ za nią pojechać - dla jej i swojego bezpieczeństwa!
 
Sayane jest offline  
Stary 31-12-2014, 00:44   #42
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Odwiedziwszy znajomego Akbar przez chwilę rozmyślał nad sprawą. Nie była to zbyt długa chwila ale miał przeczucie.

Al-Churi rozglądał się za kolejnym klientem gdy zobaczył, że jeden z przechodniów upuścił sakiewkę. Szybko ją podniósł i już chciał zawołać jej właściciela... niestety ten gdzieś zniknął w tłumie. Nawet gdy wskoczył na zydel i popatrzył nie udało mu się go dostrzec. Nie dostrzegł także czegoś innego. Klatki z mangustą. Tknięty przeczuciem rozwiązał sakiewkę i wysypał na dłoń drobne kamyki.

Godzinę później
Bin Nassur wszedł na zaplecze chwilkę odetchnąć. Już miał usiąść przy stoliku by napić się wody gdy usłyszał za sobą:
- Bez obaw, to tylko ja - kupiec złapał się za pierś i i zbladł. Odetchnął po chwili i ciężko usiadł.
- Co cię sprowadza przyjacielu?
- Przyszedł mi do głowy pomysł.
- powiedział Akbar wyciągając w kierunku kupca ramię. Z rękawa wysunęła się głowa rudawego stworzenia. Nagłość jej pojawienia nie wpłynęła za dobrze na skołatane nerwy Bin Nassura. - Wiesz że mangusta potrafi zawrócić w rękawie? - podzielił się niedawno odkrytą ciekawostką Akbar. - To bardzo giętkie zwierze.
- A co to za pomysł?
- ostrożnie zapytał kupiec.
- To zwierze żre owady, węże i inne takie szaradziarstwa, w tym żuki. Może wyczuje żuki udające monety? Oszuści przygotowali się by oszukać wzrok i dotyk doświadczonego kupca. Ale czy pomyśleli o węchu mangusty? Nie zawadzi spróbować. Kosztów nie ponosisz, Asima dam ci za darmo.
Bin Nassur zamyślił się.
- Spróbować nie kosztuje, mogę wypróbować Asima.
 
Mike jest offline  
Stary 03-01-2015, 23:09   #43
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Rankiem Kumalu dowiedział się o morderstwie kupca, plotki mówiły że zamordowany powiązany był jakoś z oszustami grasującymi w Muluk. Czarnoskóry wojownik postanowił to sprawdzić, zresztą nie tylko on bo i Janos także wybrał się na miejsce zbrodni. Mamelucy otoczyli sklep kupca, nie dopuszczając w pobliże nikogo, jednak zebrany wokół tłum ludzi był ciekawym, choć nie precyzyjnym źródłem informacji. Zamordowanym był Rahid Sulejman, szanowany kupiec i podobno znaleziono w jego sklepie złote żuki, także podobno ostatnimi dniami odwiedzali go podejrzani ludzie. Kumalu miał ochotę dowiedzieć się czegoś więcej, jednak nie chciał zwracać na siebie uwagi miejscowej straży, postanowił wykorzystać kontakty z Abbasem Al-Azizem.

Mameluk pożegnał się z Janosem i udał się do seraju przy którym strażował Abbas. Szybko znalazł mameluka i pozdrowił go tajnym gestem. Kumalu pod pozorem wiązania poluzowanego sandała, przekazał szeptem strażnikowi krótką informację - Rahid Sulejman, dowiedz się jak zginął i kto jest podejrzany. Spotkanie wieczorem tam gdzie ostatnio.

Czarnoskóry mameluk choć nie obiecywał nic Al-Azizowi, to jego pomoc mogła być nieoceniona w tej sprawie, oczywiście jeśli zachowa dyskrecję i zadziała subtelnie.
 
Komtur jest offline  
Stary 05-01-2015, 16:12   #44
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
W OBSERWATORIUM

- O dobrotliwy panie w obserwatorium, uczniu świątej Selan- zaczął Malik, jak zwykle wykonując ukłon. - W istocie, w swej ignorancji być może nie wiedzielibyśmy nic o tych fenomenach, gdyby nie ręka Przeznaczenia. Ta zaś zesłała nam znaki, od przepowiedni wygłaszanych przez pewnego nieszczęśnika, po słowa mądrości od uczonych z meczetu. Czy możesz nam powiedzieć, co podejrzewacie za przyczynę tego zjawiska?
- Przeznaczenie? Tak Przeznaczenie gra w tej całej sprawie niebagatelną rolę. Z resztą, jak zawsze. Człowiek często zapomina o tym, jak marnym jest pyłem i jak niewiele znaczy. A zwłaszcza wobec takich wydarzeń, jak dziewięć spadających gwiazd. A przyczyna? No cóż… mój mistrz twierdzi, że to musi być coś złego. Zły znak. Ostrzeżenie o tym, że na Muluk, a może i na całą Zakharę nadchodzą straszliwe dni. Mistrz mówił, że ma złe przeczucia. Twierdził, że pewnie nikt już nie pamięta ostrzeżenia jakie zostało dane przed wiekami. Dlatego też zaraz po tym, jak spadło dziewięć gwiazd usiadł przy biurku i skrupulatnie coś zapisywał. Siedział tak cała noc, a potem ruszył do biblioteki na poszukiwanie źródeł prawdy. Powiadają bowiem, że w muluckiej bibliotece zgromadzono największą wiedzę w całej Zakharze. Oczywiście za wyjątkiem Huzuz, miastem Zachwytów, gdzie rezyduje namaszczony przez bogów Wielki Kalif, niech błogosławione będzie jego imię po wsze czasy, a wszelka łaska niech na niego spływa każdego dnia.
- A jak zwie się twój mistrz, czcigodny panie, i jak można go rozpoznać? - Janos zapytał uprzejmie, choć wczorajsze słowa Arii sprawiły że zrobiło mu się gorąco.
- To Hasim al-Jaburah bin Sahal, a poznać go można po tym że jedno z oczu ucieka mu na prawo. Mistrz liczy sobie siedemdziesiąt lat, a wiek ten pozbawił go włosów zaś jego brodę zabarwił siwizną. Wielu ludzi zna go w Muluk, oczywiście główny bibliotekarz, szacowny Omar bin Yussuf również, z tym że dziś jest nieobecny w pracy… z jakiegoś powodu.
Lazarides pokiwał głową.
- To niefortunne - przyznał. - A czy mistrz Hasim w trakcie tej ostatniej nocy którą spędził w obserwatorium korzystał z jakiejś księgi? Coś zostało na biurku?
- Jak mówiłem zapisywał coś, ale wszystko zabrał ze sobą. A co do księgi, to chyba przeglądał roczniki astrologiczne. Nie ma jednak w nich nic, co byłoby związane z tą nietypową sytuacją.
- Mój towarzysz zapytał o to gdzie te dziewięć gwiazd miało spaść - Janos przypomniał sobie nagle słowa Shamala i zaskoczenie które poczuł gdy Al-Badi się odezwał. Łucznik chodził już taki skrzywiony że półsmok naprawdę uważał iż przydałoby się by ktoś go zerżnął - przynajmniej marynarze często tak mawiali, a zapewne mieli więcej doświadczenia w tej materii.
- Gwiazdy spadły na południowym niebie - odparł astronom - wątpię jednak, aby udało się odszukać miejsce, gdzie spadły. Mistrz mówi, że gwiazda spadając na ziemię spala się doszczętnie. Nie pozostaje po niej żaden ślad. Ja to nie mam pewności, czy tak jest naprawdę. W końcu jak się spali papier, czy drewno zawsze zostaje jakiś ślad. Choćby miałby to być zwykły popiół. To po takiej gwieździe chyba też powinno coś zostać, prawda? Tym bardziej po tak niezwykłych, dziewięciu gwiazdach.
- Czy te gwiazdy tworzyły jakiś kształt? - spytał Shamal. - Czy można określić, gdzie miały spaść?
- Płynęły jedna obok drugiej, jedna tylko wysunęła się naprzód. Im bliżej były ziemi tym bardziej przypominały grot strzały. Myślicie, że to może mieć jakiś znaczenie?
- To już znawcy tacy jak ty, czcigodny panie, zapewne trafniej odgadną - przyznał dyplomatycznie Lazarides. - Czy ktoś na południe od Muluk prowadzi podobne obserwacje co wy, czcigodni, w tym szacownym miejscu?
- Niewątpliwie jest to temat do zbadania. A czy są jakieś inne obserwatoria, to niestety nie wiem. Nigdy nie opuszczałem Muluk.
- Komu, czcigodni, zgłosiliście to zdarzenie? - zapytał jeszcze Lazarides.
- Wysłaliśmy gońca do astrologa naszej czcigodnej i jaśnie oświeconej władczyni, Aswiyii al-Muftahir. Nie przyszedł jednak żaden odzew. Nie wiem, czy sprawa ich nie zainteresowała, czy może sami zajęli się studiami na tym wydarzeniem. Być może i mój mistrz jest już na dworze kalifa i służy jej swoją wiedzą i mądrością.
Przysłuchując się rozmowie, Yat starał się zachować pełną koncentrację. Bliskość Przeznaczenia niezbyt dobrze wpływała na jego sen. Podniecenie, zdenerwowanie, strach i wiele innych uczuć tłoczyło się w nim od chwili, kiedy spotkał nowych towarzyszy. Uczucia te narastały w nim z godziny na godzinę, a nie wiedział jak długa droga go jeszcze czeka.
Przetarł podkrążone oczy i odezwał się ponownie.
- Na początku wspomniałeś o jakimś ostrzeżeniu danym przed wiekami? Co miałeś namyśli? Czyżby podobne zjawisko miało miejsce już w przeszłości?
- A tak… - przypomniał sobie Fahid - Mój mistrz jest bardzo czuły na wszelkie przepowiednie i słowa dawnych mistyków i proroków. Ponoć przed wiekami jeden z nich, nie pomnę teraz imienia powiedział, że Muluk musi się opamiętać. Jeżeli nadal będzie szło drogą bezrozumnego zysku, to spadnie na nie potworna klątwa i przekleństwo. Ponoć przez dziewieć, tak chyba dziewięć pokoleń, nikt nie zdoła odkupić winy mieszkańców Muluk. Jednak nie wiem, czy mogło to mieć coś wspólnego ze spadającymi gwiazdami. Szkoda, że nie ma tutaj mojego mistrza. On zapewne o wiele rzetelniej odpowiedziałby na wasze pytania i wątpliwości.
-Najserdeczniej dziękujemy za poświęcony nam czas, dobrotliwy mężu - mistyk ukłonił się w podzięce. - Obawiam się, że przepowiednie proroka mogą być prawdziwe, dlatego postaram się zagłębić w tę sprawę i odnaleźć odpowiedzi na wciąż dręczące nas pytania. Być może jeszcze nie jest za późno.


PONOWNIE W MECZECIE

Po obfitującej w nowe informację wizycie w obserwatorium, mistyk skierował swe kroki ponownie w stronę Meczetu Tysiąca Fontann i biblioteki. Pragnął ponownie zagłębić się w przeszłości, tym razem w poszukiwaniu informacji o złowróżbnym proroku. Na tle zdobytych informacji, nie miał już wątpliwości, że przepowiednie okażą się prawdziwe. A ich prawdziwą naturę, spodziewał się odnaleźć w miejscu, do którego zmierzał.

Dotarłszy do Meczetu Tysiąca Fontann, niemal od razu ujrzał znajomą twarz mistrza Amina. Siedział dokładnie w tym samym, przycienionym miejscu, w którym spotkali go dnia poprzedniego. Wolnym krokiem zbliżył się do niego, upewniając się zawczasu, czy nie przeszkodzi mu w medytacji, bądź głoszeniu nauk. Okazało się jednak, że stary mędrzec nie medytował, a żadnego z jego uczniów, Yat nie mógł dostrzec. Gdy mistyk zbliżył się do niego, mistrz Amin podniósł głowę i uśmiechnął się.

-Witaj znów, czcigodny mędrcze – powiedział Yat, kłaniając się.

-Miło mi Cię znów widzieć chłopcze. Czyżbyś ponownie przekroczył progi tego przybytku, w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące Cię pytania.

-W rzeczy samej, mistrzu. Poszukuję informacji o pewnym proroku, głoszących tu niegdyś swe przepowiednie.

Następnie Yat przedstawił Aminowi wszystkie informację, o jakich wspomniał Fahid. Starzec widocznie rozpoznał opis proroka, bo przez dłuższą chwilę nieco się, gładząc się przy tym po brodzie, starał sobie coś intensywnie przypomnieć. A gdy Yat myślał już, że niczego się nie dowie, mistrz Amin ponownie się odezwał.

-Ach, tak. Teraz sobie przypominam, że parę lat temu studiowałem pewne księgi, dotyczące dawnych proroków i mistyków. Opis ten, pasuje do pewnego mędrca, żyjącego około dwieście pięćdziesiąt lat temu. Jak dobrze pamiętam, zwany był Śniącym Massudem. Głosił wtenczas wiele płomiennych przemówień na temat korupcji urzędników, bezczeszczenia świątyń, zwłaszcza meczetu Zanna. Wygłaszał on wtedy wiele przepowiedni, które – jeśli wierzyć zapiskom jego uczniów – podobno się sprawdziły. Dziś jedynie nieliczni pamiętają jego wróżby i nauki. Niestety tylko tyle jestem sobie w stanie przypomnieć, lecz w bibliotece na pewno mógłbyś odnaleźć coś więcej na jego temat. Istnieje też możliwość, że w pałacu kalifa ktoś mógłby Ci pomóc. – Po chwili przerwy, starzec znów zagadnął - Czyżby te przepowiednie miały coś wspólnego, z naszą poprzednią rozmową?

- Najmocniej dziękuje, roztropny ojcze – powiedział Yat, będąc pod wrażeniem mądrości mistrza. – Obawiam się, że tak. Jednak pokładam wiarę w Przeznaczeniu i wierzę, że da się to jeszcze powstrzymać.

- Zaakceptowanie ścieżki Przeznaczenia i pokładanie w niej ufności, prowadzi zawszę do zbawienia. Być może, twoim Przeznaczeniem jest powstrzymanie ów kataklizmu i ocalenie mieszkańców Muluk.

- Dziękuję za ciepłe słowa, mistrzu. Mam nadzieję, że podołam temu zadaniu – skłonił się ponownie. – Jeszcze raz dziękuję za twe mądrości.

-Niech Przeznaczenie błogosławi twe ścieżki, a Bogowie Zakhary mają Cię w opiece.


Po rozmowie z mistrzem Aminem, Yat, zgodnie z jego radą, udał się do biblioteki. Spotkał tam tego samego bibliotekarza, co poprzedniego dnia. Po krótkiej wymianie uprzejmości i celu swej ponownej wizyty, Yat został zaprowadzony do odpowiedniego działu. I tym razem młody mistyk miał przed sobą niełatwe zadanie. Wertowanie tysięcy stronic i rozwijanie wielu zwojów znów trwało do wieczora. Jednak Przeznaczenie stanęło po jego stronie, bowiem z jednej z ksiąg, którą właśnie podnosił z półki wypadła pewna kartka. Po podniesieniu, okazała się starą broszurę, napisaną przez ucznia Śniącego Massuda imieniem Kayfash bin Wessin.

Po przestudiowaniu całości, Yat w końcu natrafił na fragment, który go interesował. Tekst głosił:

“I nadejdzie czas, gdy bluźnierstwa i nieobyczajne zwyczaje mieszkańców Muluk, rozgniewają bogów. Nie będzie nikogo, kto sercem prawym się będzie kierował i wolę bogów wyznawał. Wszystko będzie na pokaz, a ajami po ulicach kroczyć będą. Chciwość wielka zapanuje i do zguby wielu przyprowadzi. Znaki na niebie się ukażą i zagładę miasta zwiastować będą”

Informacje były niezwykle skąpe. W końcu nie dowiedział się, w jaki sposób objawi się kataklizm, jednak był pewien, że niewątpliwie nastąpi. Już wkrótce.

Mistyk zabrał ze sobą broszurę, uprzedzając wcześniej o tym bibliotekarza. Zamierzał pokazać ją drużynie i zaproponować podążenie tym szlakiem. Wiedział jednak, że reszta prawdopodobnie się nie zgodzi. Nie byli, bowiem świadomi natury Przeznaczenia, które niewątpliwie zaprowadzi ich tam, gdzie pragnie.

 
Hazard jest offline  
Stary 06-01-2015, 22:48   #45
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
PRACOWITY DZIONEK

Po wyjściu z obserwatorium i wysłuchaniu planów Janosa Aria dała “bratu” do wiwatu. Dyskretnie, rzecz jasna, z dala od drużyny, ale zawsze. Dostało mu się za zapominalstwo - byli wszak poszukiwani po ucieczce z lochów Meleka Jednookiego - jak i za głupotę objawiającą się tym że nie odciął się od Adila a tym samym wystawiał się na atak demonów, zaś sama sprawa kupców to nie ich problem i nikt im za zajmowanie się nim nie zapłaci.
- Myślisz, że jak już nie jesteś moim bratem to możesz się narażać, zginąć i zostawić mnie samą?? - dodała na koniec.

Janos zamarł, wpatrując się w błękitne ślepka Arii. Słowa nie przyszły mu łatwo, bowiem ugodziła na kilku polach jednocześnie.
- Zostań z Shamalem i Malikiem - powiedział wreszcie. - Będziesz z nimi bezpieczna.

- Samym oszczędzaniem nie zarobimy na życie - dodał, zmierzając ku Adilowi z którym zaraz ruszył w miasto.

Czuł się źle, bowiem co innego obiecał dziewczynce, i tylko częściowym usprawiedliwieniem decyzji pozostania w mieście było to że faktycznie jak na razie jedynie wydawali gotowiznę, a nie zarabiali jej. Nie dawał jednak poznać tego po sobie gdy szedł ku najbliższemu z kupców o których wiedział od bin Nassura. Rozglądał się, żywo zainteresowany tłumem, budowlami czy towarami, kłaniał kobietom, podziwiając piękno gorących, ciemnych oczu wyglądających zza zasłony hidżabu czy burki. Zainteresowanie maskowało czujność z jaką wypatrywał możliwego ataku powietrznych bestii.

Ubocznym skutkiem tego zagrożenia było to że słowotok Adila nieco się zmniejszył, a sam złodziejaszek również czujnie się rozglądał. Co niezmiernie radowało półsmoka.


- Kawy, Adilu? - po kilku godzinach wędrówki po rojnych ulicach Muluk, rozmów z kupcami i przechodniami, węszenia i zachowywania czujności miło było przysiąść w kawiarni, wyciągnąć nogi i podelektować się wonnym naparem. Kilka tygodni w Zakharze sprawiło że Janos z trudem mógł sobie wyobrazić życie bez tego napoju. Teraz oparł się o ścianę (zważając by nie zniszczyć jej kolcami na grzbiecie) i czekał aż służba postawi przed nimi filiżanki z czarną, gęstą niczym smoła kave oraz przekąski. Uśmiechnął się do jakiejś zaskoczonej młódki zerkającej z wnętrza gospodarskiej części przybytku. Po prawdzie nie wiedziałby nawet jak zabrać się za rozmowę z tutejszymi niewiastami, jak sobie uświadomił nie po raz pierwszy. W swoim krótkim “nowym życiu” częściej zabijał niż rozmawiał z kobietami… poza Arią, rzecz jasna.

Wspomnienie “siostrzyczki” sprawiło że się zasępił. Czuł że wieczorna rozmowa nie będzie odbiegała nastrojem od suszenia głowy jakie mu urządziła od rana. Niestety, “kruszynka” miała sporo racji ostrzegając go przed wpychaniem nosa w nie swoje sprawy. Z drugiej strony wyprawianie się po ów dalece wątpliwy skarb Faysala Habibullaha bez konkretnego dopływu gotówki i zakupu potrzebnego ekwipunku również nie należało do najlepszych sposobów na przeżycie.

Zatopiony w myślach machinalnie raz po raz sięgał do miseczek i talerzy i wpychał jedzenie do ust. Przywykł do tego że jego organizm zachowuje się niczym piec który na okrągło potrzebuje paliwa. Możliwe też że zagrożenie sprawiało iż gromadził energię. Miło było czuć że jest się w znakomitym zdrowiu i sprawności. Ból jego wczorajszych obrażeń zniknął bez śladu, a skóra lśniła niczym polerowany brąz.

- Czcigodny panie… - zaczął przewodnik, ale półsmok uciszył go zachęcającym gestem i słowami. - Jedz, drogi Adilu, musisz nabrać sił.

Po prawdzie Lazaridesowi chodziło o to by Adil się najzwyczajniej w świecie zamknął. Półsmok potrzebował nie tyle odpoczynku, co chwili spokoju. A miał o czym myśleć.

Kumalu i Akbar również zaangażowali się w poszukiwania fałszerzy z sobie tylko znanych powodów. Było to o tyle dobre że nie był osamotniony, choć budziło też pytania co ich do tego popchnęło. Skupił się na tym czego sam się dowiedział.

Wespół z Adilem zdeptał niejedną milę pomiędzy obserwatorium, biblioteką - tak, tak właśnie! - a także bin Nassurem, poszkodowanymi kupcami, miejscem ostatniej zbrodni i wszelkimi ludźmi którzy jeszcze mogli udzielić im informacji. Doszło do tego że mamelucy z miejskiej milicji jęli im się bacznie przyglądać - tak samo jak Janos im, choć bez zbytniego stroszenia piórek i prężenia muskułów. Jeszcze był czas na pokazywanie kto ma większego i dłuższego, tym bardziej że półsmok nie był pod zbytnim wrażeniem “technik śledczych” milicji. Ot, przepytali domniemanych świadków mordu popełnionego na kupcu Rahidzie Sulejmanie i … tyle. Fakt, był to jeno drobny handlarz siedzący głównie w skórach i wyrobach skórzanych, z niewielkim sklepem niedaleko miejsca zbrodni, ale nawet mimo tego poczynania mameluków budziły wątpliwości czy w ogóle zamierzają coś ze tą zbrodnią zrobić. Janos bardzo w to wątpił.

Tak w ogóle to zastanawiał się czy w sprawę oszustwa nie wchodziła aby polityka. Wyciągnął przed siebie nogi o ogromnych, zakończonych pazurami stopach (znalezienie odpowiednich butów było zawsze dla mieszańca katorgą) i próbował zdecydować czy to że jakichś czterech na pięciu oszukanych kupców to ci mający liczne interesy z rodziną Al-Zaharija jest znaczące. Wskazywałoby to na sprawkę rodu Al-Rahman, który - co ciekawe - podobno obfitował w magów i sha’irów, o kapłanach nie wspominając. Oczywiście oszustom dokładnie o to mogło chodzić przy kierowaniu się wyborem celów, by skierować śledztwo na fałszywy trop. Straż miejska najzwyczajniej w świecie mogła chcieć trzymać się z daleka od czegoś co w oczach kupców - inteligentnych bądź co bądź ludzi - i mieszkańców Muluk mogło wyglądać na wojnę handlową pomiędzy dwiema najbardziej znaczącymi rodzinami.

Janos poskrobał się po policzku, znacząc bruzdy na skórze. Bowiem nie można było wykluczyć że faktycznie nie była to wojna handlowa pomiędzy dwiema najbardziej znaczącymi rodzinami.

Zgrzytnął zębiskami i spróbował znaleźć więcej pewników. Żuki były jak najbardziej realne i Akbar bąkał coś o jakimś pomyśle na ich wytropienie. Znając reputację mieszkańców Zakhary Lazarides nie mógł się opędzić od myśli o Dżamili, którą Akbar prowadził na łańcuchu właśnie niczym psa tropiącego. Warknął i zmusił się do umysłowej dyscypliny:
żuki były jak najbardziej realne, ino otumanione na tyle że dopiero po kilku godzinach od transakcji zaczynały się ruszać i zdradzały kupcom iż zostali oszukani. Ktokolwiek ich używał, traktował je jak środek płatniczy a zaklęcia subtelnie załatwiały sprawę - pomagały przekonać iż w transakcji nie ma niczego podejrzanego zamiast walić kupców w czerepy by ci bezmyślnie wyzbywali się swoich dóbr. Sugerowało to kogoś naprawdę zmyślnego i przewidującego - oszustw dokonano już na tysiące dinarów, a tymczasem kupcy do tej pory nie potrafili ustalić kto je przeprowadził: raz miała to być poczciwa kobieta, raz para Al-Badich, a innym razem starzec. Oczywiście, tam gdzie handlarz w ogóle kogokolwiek był w stanie skojarzyć jako możliwego oszusta! Co oznaczało aktorstwo, biegłość w kamuflażu, magię iluzyjną, uroki czy oczarowania … do wyboru, do koloru…

Janos podrapał się po drugim policzku z większym animuszem i zdenerwowaniem. Oszuści kradli co popadło: od bel materiału, przez ubiory, na drobnej biżuterii kończąc. Różnorodność i wolumen wyłudzanych towarów były naprawdę wielkie i sugerowały konieczność upłynniania tego w mieście przez pozbawionych skrupułów paserów, albo wywożenia do innych miast - zapewne karawanami. To był jakiś trop i tu mogła się przydać pomoc bin Nassura. Z drugiej strony żuki były dość pospolicie spotykane… tyle że na pustyni. Hodowla była możliwa w mieście, ale też mogła w jakiś sposób zdradzić oszustów w przypadku ucieczki części hodowlanych “monet” - Janosowi trudno było sobie wyobrazić by przywożono je z pustyni tysiącami. To również był jakiś trop. Chłopak czuł przez skórę że ta sprawa zmierza do jakiegoś rodzaju finału. Może morderstwo handlarza skórami było z nią powiązane? Może osoby które kręciły się w jego sklepie były oszustami? Fałszerze na pewno mieli świetny wywiad, biorąc pod uwagę ich dokonania.

Głowa mogła od tego pęknąć. Lazarides westchnął i by oderwać się od tych myśli wspomniał wizytę w bibliotece i powtórną - w obserwatorium. Tak jak cny Fahid wspomniał, głównego bibliotekarza Omara “Opoja” bin Yussufa nie było w jego przybytku, ale jakiś uczynny pomocnik - bibliofil wspomniał że czcigodny Hasim al-Jaburah bin Sahal nawiedził to miejsce mądrości po czym udał się na dwór pani kalif. Janos nie wiedział czy cieszyć się z tego powodu - biorąc pod uwagę przepowiednię - czy martwić. Powetował to sobie powtórną rozmową z imć Fahidem, który w zamian za radosną nowinę odsprzedał mu (ze sporą zniżką) porządną mapę Zakhary. Przyda się w czasie wędrówki.

Ano właśnie, wędrówki. Czas było popytać o jeszcze jedną sprawę która nurtowała Janosa a która miała związek z czcigodnym szejkiem Abdulem il-Salunem al-Makhariim - zabójstwo jego córki, Aidy. Co prawda bin Nassur twierdził że szejk jest tak dobrym, prawym i oświeconym człowiekiem iż nie posiada wrogów, tym niemniej półsmok był chyba bardziej cyniczny i postanowił pogadać z przybywającymi do Muluk Al-Badi czy prawda nie jest aby nieco odmienna. By daleko nie szukać, Lisy Pustyni parę tygodni temu pomogły jemu, Arii i Dżamili w wyrżnięciu w pień pościgu Stalowych Węży. A jeśli morderstwo córki szejka nie w niego miało ugodzić lecz w rodzinę jego zięcia, to i tak Janos uważał że skórka warta będzie wyprawki.

- Chodź, przyjacielu - zwrócił się do Akbara - Przed nami dziś jeszcze sporo drogi nim wrócimy do seraju...

Do seraju i do Arii, która znowu będzie naburmuszona, a co oznaczało nici z przyjemności pielęgnowania przez nią jego skrzydeł i kolców.

Szkoda.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 07-01-2015, 19:33   #46
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Słońce schowało się już za horyzont, a melodyjny śpiew muezinów zapraszał na wieczorną modlitwę, gdy utrudzona drużyna w końcu ponownie zebrała się w seraju "Czarny Lew"
Przy kolacji składającej się z pieczonego warana, słodkich ziemniaków i aromatycznych serów, członkowie drużyny ustalili, że Muluk dzieje się tak wiele ważnych spraw, że wyjazd należy odłożyć na kilka dni.
Nie wszystkim było to w smak, ale w imię dobra drużyny postanowili oni nie oponować.

Noc minęła spokojnie i bez żadnych incydentów. Nikt tej nocy nie miał koszmarów, ani nie zjawili się Niewidzialni Oprawcy.
Z jednej strony było to jak najbardziej pozytywne, ale część najemników nie mogła pozbyć się wrażenia, że to zwykła cisza przed burzą.

W czasie porannego posiłku gruby karczmarz zbliżył się do drużyny i powiedział nalewając wszystkim po kolei gorącej kawy.
- Porządni z was klienci, więc muszę wam coś powiedzieć. Wczoraj wieczorem tuż przed waszym powrotem był tutaj pewien człowiek. Wypytywał o was. Kim jesteście, co tutaj robicie i takie tam. Zbyłem go, ale widziałem jak gość kręci się wśród klientów i z nimi rozmawia. Pewnie ich też próbował wypytać o was. A może i szukał szpiegów. Nie wiem w co się wplątaliście, ale na waszym miejscu działałbym ostrożniej.
- A jak wyglądał ten człowiek? - zapytał Janos.
- Wysoki, bardzo wysoki i szczupły, niemal wychudzony na twarzy. Miał czarne niczym noc oczy i takoż samą krótką bródkę wywiniętą do przodu. Wyglądał na kogoś bogatego. Miał atłasowe dżellabę w szerokie pasy i niebieski turban z wielkim rubin na czole. Na nogach miał piękne złote buty z długimi, zakręconymi nosami. Mówił z akcentem z Qudry, ale ciężko powiedzieć, czy stamtąd pochodzi. Było w jego oczach coś co mówiło, że to niebezpieczny człowiek.
- Dziękujemy za ostrzeżenie - powiedział Janos i odprawił karczmarza.
Przy stoliku drużyny zapadła cisza. Bardzo wymowna cisza.

Kolejne dni w Muluk
Choć wielbłądy i bagaże były już przygotowane, to drużyny opłaciła pokoje w seraju na kilka kolejnych dni. Sprawa żukowych oszustów i zbieranie informacji o Adilu i zaginionych królestwach i proroctwie zdawały się bardziej pilne niż wyjazd i poszukiwanie zaginionego, a być może całkowicie mitycznego skarbu.

Janos, Akbar i Kumalu zajęli się sprawą żukowych oszustów. Zainteresowało to ich na tyle, że wszystkie pozostałe kwestie zeszły na plan dalszy.
Wieczorne spotkanie Kumalu z bratem z innego bractwa zaowocowały ciekawymi informacjami. Mameluk pragnący wkupić się w szeregi szpiegowskiego bractwa twierdził, że milicja nic w tej sprawie nie zrobi. Jednooki Abdul ponoć jest tak przekupny, że bierze pieniądze od wszystkich, którzy tylko są skorzy zapłacić. Pewnie, gdyby kupcy zebrali odpowiednią sumę, kapitan muluckiej milicji w kilka godzin odszukałby oszustów i morderców.
Al-Aziz twierdzi też, że Lepkiego Ahmeda widziano ostatnio z kilkoma przybyszami spoza Muluk. Ponoć to byli jacyś wędrowni magowie. Mameluk nie wiedział jednak nic więcej w tym temacie. Owi magowie zniknęli z ulic Muluk kilka dni temu. Podobnie, jak Lepki Ahmed. Jedni twierdzą, że zaszył się zapewne w jakieś swojej kryjówce, a inni że wyjechał z miasta.
Al-Aziz oczywiście obiecał, że dalej będzie zbierał informacje w miarę możliwości.

Akbarowi udało się ustalić, że faktycznie w ostatnim czasie na czarnym rynku pojawiło się sporo towaru, różnego asortymentu. Nikt jednak nie szukał źródła, tym bardziej że ceny są korzystne. Wydaje się jednak, że źródeł jest kilka.
Także klan al-Dżafar, zwany Dziećmi Jaszczurki, wyprowadził z miasta dwie całkiem duże karawany. Ciężko jednak stwierdzić, czy al-Dżafarowie mieli coś wspólnego z kradzieżami, choć nie jest tajemnicą, że nie pogardzą żadnym zarobkiem i nie raz, nie dwa podejrzani byli o kradzieże i morderstwa.

Najwięcej korzyści przyniósł jednak pomysł Akbara z wykorzystaniem mangust, jako tropicielek złodziej. Żarłoczne zwierzaki okazały się doskonałym wykrywaczem fałszywych monet. Kupcom udało się nawet złapać trzy osoby, które posługiwały się fałszywymi monetami. Wszystkie one jednak przysięgały na wszystkich bogów, że same nie miały pojęcia o tym, że monety są sfałszowane. Wobec takich słów i faktu, że były to znane osoby nikt nie wszczynał alarmu.
Przy okazji przepytania całej trójki wyszły na jaw ciekawe fakty. Wszystkie trzy osoby robiły ostatnio zakupy w kramie Łysego Abdula i od pewnego al-badiego, którego wszyscy znali pod pseudonimem Wściekły Pies.
Łysy Abdul prowadzi w Muluk kram w którym można nabyć pierwszej klasy mąkę, słodkie ziemniaki i wiele innych spożywczych artykułów pierwszej potrzeby. Natomiast Wściekły Pies sprzedał skórzane rzemienie i wielbłądzie łajno na opał. Odszukanie obu nie powinno sprawić problemów.
W sprawie hodowli żuków niestety nie udało się nic ustalić.

Janos zainteresował się też sprawą szejka Lisów Pustyni i jego problemami. Niewiele udało mu się zdobyć informacji w tym temacie. Jednak nawet to czego się dowiedział rzucało nowe światło na czcigodnego Abdula il-Saluna al-Makhariego. Szejków Lisów Pustyni od kilku lat stara się zjednoczyć pomniejsze plemiona pod swoim sztandarem. Nie wszystkim się to podoba. Między innymi Dzieci Jaszczurki, Dom Sulejmanna i Nocni Wędrowcy patrzyli nieprzychylnym okiem na te próby. Także ślub córki szejka z synem wodza klanu Piaskowych Niedźwiedzi miał być częścią planu. Zawarty w ten sposób sojusz miał nie tylko umocnić pozycję czcigodnego Abdula al-Makhariego, ale także pomóc mu w negocjacjach z innymi plemionami i klanami.

Janos, Kumalu i Akbar musieli się porządnie zastanowić, co robić dalej wobec takich okoliczności.

Aria, Malik, Yat, Shamal
Pozostała część drużyny miała raczej dużo wolnego czasu. Ich o wiele bardziej o handlowych wojen, oszustów i morderstw interesowała albo historia Adila, albo w ogóle wyjazd z miasta.
Wobec tego większość swojego czasu spędzili, albo odpoczywając w seraju, albo zwiedzając zachwycające Miasto Królów. Nie dało się bowiem poznać uroków miasta w ciągu jednego dnia.

W czasie wędrówek po mieście Aria kilkakrotnie złapała się na tym, że czuje się obserwowana. Jednak ilekroć się obróciła i rozglądała, nikogo nie zauważyła. Było to bardzo niepokojące i drażniące.

Drugiego dnia popołudniu Yat i reszta otrzymali list. Była to wiadomość od Fahida. Z pałacu kalifa wrócił jego mistrz Hasim al-Jaburah bin Sahal i jak najszybciej chciał się spotkać z członkami drużyny.

Spotkanie z mistrzem Hasimem
Wieczorem po otrzymaniu listu wszyscy zainteresowani udali się ponownie do Księżycowej Wieży na spotkanie z astrologiem.
Mistrz i uczeń czekali już na drużynę. Obaj siedzieli w uroczystych strojach, a na niewielkim stoliku stojącym przed nimi stał skromny poczęstunek. Świeże chleb oraz suszone daktyle i aromatyczna herbata.
- Witajcie o czcigodni państwo - przywitał wszystkich Fahid, kłaniając się nisko - Pozwólcie, że przedstawię. Oto mój mistrz i nauczyciel wielce czcigodny i oświecony, Hasim al-Jaburah bin Sahal.

Mężczyzna schylił nisko głowę na znak powitania i szacunku wobec gości.
- Siadajcie - powiedział szeleszczącym szeptem - Zaprosiłem was tutaj, gdyż Fahid opowiedział mi o waszej wizycie i o proroctwie, które wygłosiliście. Sam badałem tą sprawę i poinformowałem o niej naszą wielce czcigodną panią kalif. Przez wiele dni studiowałem stare księgi i proroctwa i gdy tylko usłyszałem, że są w Muluk ludzie, których losy Przeznaczenie skrzyżowało z tą wielką tajemnicą, zapragnąłem was poznać. Moje studia wykazały bowiem, że jakichkolwiek dodatkowych informacji powinniśmy szukać w sanktuarium świętego Suhail min Zanna. To trochę zapomniane miejsce, ale dawniej było to miejsce wielu pielgrzymek. Wiele wersów w świętych księgach mówi, że to właśnie ten wielki kapłan ma coś wspólnego z tym proroctwem. W dawnych wiekach ponoć toczył on boje z Geomantami, których to prawdopodobnie dotyczy proroctwo.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline  
Stary 10-01-2015, 01:25   #47
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podsumowanie wątków

ARII CZAS WOLNY


Aria
siedziała w seraju, z irytacją bębniąc palcami po parapecie i wyglądając przez okno, starając się nie naruszyć ‘systemu alarmowego’ zainstalowanego przez brata przeciwko Niewidzialnym Prześladowcom. Poprzedniego dnia Janos zostawił ją samą by włączyć się w liczne śledztwa i dzisiaj było podobnie. Wieczór minął im w uprzejmej choć nieco sztywnej atmosferze. Aria była zła, ale miała na tyle rozsądku by nie wszczynać kolejnej awantury, gdyż te najwyraźniej nie robiły na Janosie wrażenia. Co prawda młodzieniec nieskładnie zaczął wyjaśniać, że przecież pomagając Nassirowi i innym kupcom by zarobić trochę grosza - nie by zrobić jej na złość - lecz dziewczynka machnęła tylko ręką. Oczywiście, że o tym wiedziała; niemniej jednak istniały lepsze… bezpieczniejsze sposoby na zarobienie grosza. Nie musieli zawsze ryzykować życiem, by mieć za co zjeść śniadanie! Tym bardziej, że już ktoś o nich zaczął pytać… Jednak niezależnie od wszystkiego nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że nagłe wyznanie Janosa dotyczące ich pokrewieństwa i równie nagłe zainteresowanie problemami Muluk jednak mają ze sobą coś wspólnego i do oczu coraz częściej cisnęły jej się niechciane łzy, choć nie pozwalała młodzieńcowi ich dostrzec.

Tak czy inaczej uzyskane przez towarzyszy informacje tylko utwierdziły półsmoka w przekonaniu, że warto pozostać w Mieście Cudów. Aria westchnęła. Zabójstwa, przekupstwa czy złote żuki nie interesowały jej w najmniejszym stopniu, ale rozumiała, że jeśli chce wyciągnąć brata z Muluk musi się nimi zainteresować i doprowadzić do możliwie najszybszego rozwiązania tych “arcyciekawych” problemów miejscowych kupców, Adila i bogowie wiedzą kogo jeszcze, bo w takim tempie ktoś “ z problemem” napatoczy się na pewno.

Zaczęła od sprawy podstawowej, czyli od zebrania informacji. Rzecz jasna nie miała takich możliwości jak mężczyźni - w końcu kto potraktowałby poważnie wyglądające na dziesięć lat dziewczęce chuchro? Jednak dzięki temu mogła dostać się tam, gdzie dorośli nie mieli wstępu. “W końcu - pomyślała, uśmiechając się do siebie, przebierając w zniszczone podróżne stroje i zwijając warkocz wokół głowy by schować go pod czepcem - któż by uważał na to, co mówi przy dziecku?”

Znalezienie dzielnic opanowanych przez małych uliczników nie nastręczyło jej trudności. Zyskanie zaufania wychudzonych obdartusów było bardziej problematyczne, lecz mały pokaz siły i jedzenia załatwił sprawę. Co prawda uzyskane informacje były uboższe niż się spodziewała, lecz i tak były lepsze niż nic. Dzieciaki były wykorzystywane do przenoszenia informacji między Lepkim Ahmedem, a grupą al-badich (nomadów). Niestety dla dzieci wszyscy dorośli byli tacy sami, więc pomysł identyfikacji przestępców spalił na panewce (chyba że chcieli oprowadzać uliczników po mieście). Ponad to Aria dowiedziała się, że pod Muluk ciągnęła się sieć kanałów i tuneli, a ostatnio widywano w nich dużo żuków i różnego rodzaju robactwa. Zadowolona, choć nie usatysfakcjonowana, wróciła do seraju i przekazała uzyskane informacje Akbarowi. Wiedziała, że Janos nie pochwaliłby jej samotnej włóczęgi po Muluk, zwłaszcza że podczas tych - i innych - wędrówek cały czas czuła się obserwowana (choć Wykrycie magii nic nie wskazało), o czym również powiadomiła wszystkich kompanów.

Teraz, siedząc w swoim pokoju Aria sama nie wiedziała, czy cieszy się z wolnego czasu i luksusu (choć mogliby mieszkać taniej), czy irytować nieplanowanym lenistwem. Nie potrafiła odpoczywać. Przed ucieczką z domu dni wypełniała jej nauka i lektury książek z przepastnej kolekcji papy. Po ucieczce - cóż, ucieczka, walka o przetrwanie… i sama walka… Dziewczynka wzdrygnęła się na myśl pierwszego morderstwa… zabójstwa jakie popełniła; które prześladowało ją do tej pory. Pierwszego - lecz nie ostatniego. I zabójstw Janosa…
Dziecięcy śmiech przerwał ten tok myśli. Dziewczynka ze smutkiem spojrzała w dół, na bawiące się w podworcu dzieci. Tego też nie miała… i pewnie mieć już nie będzie, gdyż wbrew wyglądowi robiła się coraz bardziej dorosła. Poza tym ciężko zdobyć przyjaciółki… koleżanki nawet, gdy wciąż jest się w drodze. Trochę też dlatego chciała wrócić do szejka; wyobrażała sobie, że przyjmie ich do klanu, pełnego serdecznych, szczerych, uczciwych ludzi, a tam będzie mogła wreszcie żyć… normalnie. Jako dziecko, nie jak panienka i przyszła wysoka magini. To było jej głęboko skrywane marzenie, o którym nie wiedział nawet Janos. Kochała go, był jej bratem (“bratem”) i najlepszym przyjacielem, jednak… czasem jedna osoba po prostu nie wystarczała, nie mogła zastąpić całego świata nawet jeśli była dla niej całym światem… To byłby ciężar zbyt wielki do udźwignięcia.
Jeszcze raz spojrzała na dzieci. Zabawne. Każde z pewnością chciało być jak najszybciej dorosłe, a ona… Potrząsnęła głową i ruszyła w stronę stolika. Takie dywagacje nie służyły niczemu. Powinna skupić się na bieżących, realnych problemach, nie na czczych marzeniach.

Usiadła przy stole i rozłożyła przed sobą pergamin. Jej wyćwiczona pamięć przechowywała niemal wszystkie zasłyszane wiadomości niczym pojemna, dobrze skatalogowana biblioteka. Mimo to spisywanie myśli zawsze pomagało w porządkowaniu wiedzy, toteż Aria zanurzyła gęsie pióro w inkauście i poczęła segregować zdobyte do tej pory informacje i poznane osoby.




Abdul il-Salun al-Makharii, szejk Lisów Pustyni, w dziwnej, obcej Zakharze osoba Arii najbliższa. Przyjaciel kupca bin Nassura. Ojciec zmarłej (najprawdopodobniej zabitej) Aidy, której rodzeństwo nie zdążyło poznać. Od kilku lat starał się zjednoczyć pustynne plemiona, a ślub córki z synem wodza klanu Piaskowych Niedźwiedzi miał umocnić jeden z sojuszy i zapewnić kolejne. Wrogowie: Stalowe Węże, Dzieci Jaszczurki, Dom Sulejmanna, Nocni Wędrowcy. Gdyby tak się zastanowić wiedzieli nadzwyczaj mało o swoim dobroczyńcy, lecz jeśli Aria mogłaby wybierać wolała spędzić czas rozwiązując problemy szejka niż obcych sobie ludzi.
Dziewczynka w zamyśleniu przesunęła raz i drugi czubkiem pióra po policzku. Historia magicznego przedmiotu i skarbu pustyni interesowała ją o wiele bardziej niż miejskich oszustów. Przypomniała sobie cienki niczym igła, złoty pręcik, który przywieźli Hassanowi bin Nassurowi w mahoniowym pudełku i wyryte na nim misterne znaki. Szkoda, że nie mogła ich obejrzeć lub pokazać mędrcom w bibliotece… ale może będzie jeszcze na to czas? Mapy, którą posiadał kupiec również nie mieli okazji zobaczyć. Może ona powinna się tym zająć? Póki co w skupieniu spisała historię artefaktu i pustynnego skarbu.

Trzy lata temu do sklepu bin Nassura zapukał jakiś wychudzony, chory żebrak. Kupiec podał mu wodu, a żebrak niemal w oczach nabierał sił i zdrowego wyglądu. Mężczyzna błogosławił go i ofiarował mapę prowadząca ponoć do kryjówki Faysala Habibullaha. To był okrutny sha’ir, który więził dżiny i z ich pomocą łupił kupieckie karawany. Zgromadził ponoć wielkie skarby w swej kryjówce. Dżiny zemściły się na nim i zamknęły jego duszę w grocie, gdzie skrył skarby. Potem żebrak odszedł i kupiec już go nie spotkał.
Trzy miesiące temu kupiec usłyszał jak dwóch mężczyzn opowiada sobie historię Faysala Habibullaha. Wszystko, co mówił żebrak potwierdziło się. Wspominali nawet o podziemnym pałacu, po którym krąży potępiona dusza Faysala. Wiele jest plotek na temat tego czarownika. Wszystko wskazywało na to, że mapa przedstawia okolice, gdzie rezyduje szejk Lisów Pustyni, Abdul il-Salun al-Makhari. Kupiec wysłał do niego umyślnego z listem, aby sprawdził dla mnie tę mapę. Opowiedziałem mu też całą historię i powiedziałem, że jeżeli znajdzie jakieś skarby to się nimi oczywiście podzielimy. Szejk odkrył kolejne wskazówki, gdzie dżiny zamknęły Habibullaha. Ponoć pręcik to klucz do groty, gdzie mieściła się jego kryjówka, ale nie jest powiedziane, gdzie się ona mieści. Miejsce które było zaznaczone na mapie, zawierało tylko ten pręcik i instrukcję, jak należy go użyć, aby otworzyć grotę. Wedle tego, co mówił ten tajemniczy żebrak, wszystko powinno być na mapie.



Aria zamyśliła się ponownie. Historia Faysala Habibullaha brzmiała jak legenda, ale - jak się okazało - legendą nie była. W bibliotece Malik znalazł informacje historyczne na temat Habibullaha; lista jego zbrodni była długa. Ponoć był też członkiem okrytego złą sławą Bractwa Prawdziwego Płomienia, a nawet współpracował z asasynami. Malik doliczył się też trzech zbrojnych wypraw przeciwko podstępnemu magowi, których los pozostał nieznany. Biorące w nich udział osoby były doświadczonymi wojownikami. Ale… było to w czasach, gdy sha’ir jeszcze żył, a za ułamek jego skarbu z pewnością mogli by z Janosem wieść w końcu bezpieczny, pokojowy żywot. Dziewczynka uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała już co zrobi z pozostawionym jej wolnym czasem.

Póki co jednak zabrała się za porządkowanie kolejnych informacji.




Mimo, że miała zamiar skupić się na czymś innym, sen o smoku sam przyszedł jej do głowy. Wierzyła, że Janos czuje dotyk boga Io, ale zupełnie nie wiedziała co z tym zrobić. Ciekawe kto wpoił mu tą wiarę. Jego matka? Pewnie po niej miał takie dobre serce. Z jednej strony brat chciał szerzyć wśród ludów pustyni wiarę w boga-smoka, z drugiej obawiał się losu ‘zwykłych’ Zakharczyków jeśli wielkie gady znów zasiedlą południe. Ciekawe czy przyszło mu do głowy, że Aria przecież też nie jest smokiem…

Potrząsnęła głową. Teraz zapewne skupi się na poszukiwaniu Mesanthu, złotego smoka próbującego osiedlić się kiedyś w Zahkarze. Smok został wygnany, a jego uczniowie, którzy uważali go za mentora, nauczyciela i znawcę historii kraju (a nawet boga!) zostali zabici. Czy wszyscy? Janos wspominał, że któryś przeżył i ukrył się w górach (w górach i na pustyni mieszkał też ponoć jakiś gigantyczny ptak, smoczy krewniak). Czyli ów ostatni uczeń zebrał część szczątków smoka (tu relacja Janosa była nieścisła: czy smok zginął, czy też został wygnany) i stworzył magiczne berło nasączone krwią Mesantha? Czy właśnie ten przedmiot miał odnaleźć jej brat? Wyglądało na to, że nie przyszło mu to jeszcze do głowy, a Aria nie miała zamiaru uświadamiać go w tej kwestii. Patrząc na nienawiść, jaką niektórzy zakharczycy ziali do smoków wolała, żeby brat odłożył swoją misję na świętego nigdy - albo przynajmniej do czasu gdy oddają się poza zasięg przenikliwego wzroku (i lotu) Latifayah. W obliczu ostatnich informacji Aria widziała zainteresowanie dżiniji półsmokiem w zupełnie nowym, negatywnym świetle. Skoro dżiny wszystkich żywiołów zjednoczyły się i przegoniły smoki z Zakhary to zaszłości między tymi dwoma rasami musiały być bardzo poważne. Postanowiła delikatnie wypytać Malika o to i owo. Kolejna pozycja na liście “do zrobienia”.

Dziewczynka jeszcze raz wspomniała swój sen…

Dziewczynka widziała swego brata w niebezpieczeństwie. Coś lub ktoś mu nieustannie zagrażał. Ariia widziała też kryjącego się w cieniu potężnego smoka, który wpatrywał się w nią nieustannie. Jego czerwone ślepia przewiercały ją na wylot. We śnie pojawił się też Adil. Tańczył w szaleńczych podskokach i mówił coś w niezrozumiałym języku. Gdy wypowiadał te słowa Aria widziała potężną i niezwykle gęsta dżunglę. Gdzieś w oddali słychać było ryki dzikich zwierząt. Dziewczynka nie mogła się pozbyć wrażenia, że cały czas ktoś ją obserwuje.


…po czym z trudem przeniosła myśli w stronę kolejnego problemu - Adila i potencjalnej katastrofy, która miała spaść na Muluk. Jeśli Janos chciał się tu osiedlić zażegnanie potencjalnego armageddonu było sprawą raczej pilną.




W historii Adila Arię najbardziej przerażały opętujące go demony. Przypomniała sobie słowa mędrca Aminaz Meczetu Tysiąca Fontann o przebiegłości demonów, podszywania się pod szlachetnych ludzi i namawianiu ludzi do złego oraz potrzebie ciągłej czujności. Czy oni byli czujni w obecności Adila? Żebrak chodził krok w krok za Janosem, oprowadzając go po mieście i pomagając zdobyć informacje; Yat spał z nim w jednym pokoju… O tak, stanowczo “ostrożność” była ostatnim czym mogli się pochwalić. Postanowiła zwrócić na to mistykowi uwagę. Może chociaż on zrozumie… Może namówi Adila by sam wybrał się do sanktuarium świętego Suhail min Zanna, w którym ponoć dokonało się wiele cudów, boskich objawień i uzdrowień? Mogłaby mu nawet zapłacić za podróż, byle tylko się go pozbyć!

Czarodziejka zadrżała przypominając sobie atak Niewidzialnych Prześladowców. Co prawda atak się nie powtórzył, ale ciągłe wrażenie bycia obserwowaną nie mogło być li i jedynie wymysłem jej wyobraźni. Duchy były w pobliżu - obserwując, czekając… Dobrze, że przynajmniej mulucka milicja dała im spokój. Najwyraźniej dowódcy nie obchodziły sprawy, które nie mogły przynieść mu zysku. Strzepnęła pióro i w kolejnym akapicie zapisała informacje o przywołańcach uzyskane od Amina.

Przeźroczyste istoty o gadzich głowach, ptasich szponach i dziwacznej mowie. Podstępne i bardzo złośliwe demony żywiołu powietrza na usługach czarowników. Są bardzo uparte i nie spoczną dopóki nie wykonają powierzonego im zadania. Jedynie czarownik, który wydał rozkaz może go cofnąć. Możecie być pewni, że zaatakują ponownie. W naszym świecie zwykła broń je rani i odbiera energię, ale nie zabija - wtedy wracają na swój macierzysty plan i tylko będąc tam można je zabić. Być może sha’ir, któremu służy dżin powietrza potrafiłby powiedzieć coś więcej, ale nie jestem pewien, czy nawet potężny dżin byłby w stanie unicestwić je w naszym świecie. O to, czy można wytropić osobę która je przyzwała należy pytać znawców w arkanach magii. Wielki Basira - wojownik, toczącym walki z demonami i magami. Posiadał broń - Scimitar Ognistej Prawdy, którego używał do walki z nadnaturalnymi przeciwnikami. Bułat ów zaginął.


Czarodziejka zanurzyła pióro w inkauscie i zapisała informacje dotyczące glinianego dysku. Według Amina znaki wskazywały, że może on pochodzić z Nog, królestwa czarowników-geomantów, które zaginęło przed wiekami.

Gdy bramy Tadabbur staną otworem, dziewięć gwiazd spadnie z nieba zwiastując Jego powrót.
Gdy koło stanie obok koła, wszystko stanie się jasne, a przyszłość otwarta”
“Przyjmij wyroki Przeznaczenia, a ono się do ciebie uśmiechnie.
Klucz do zrozumienia leży pośród mgieł niewiedzy.
Ucz się przeszłości, gdyż to ona kształtuje przyszłość


Aria odłożyła pióro na bok i rozprostowała dłonie. Pierwsza część przepowiedni - bo tym były zapewne zapiski - już się spełniła. W końcu demon Adila powiedział: “Przebudźcie się, przebudźcie się mieszkańcy Muluk. Otwórzcie swe oczy ludzie Zakhary. Oto dziewięcioramienna gwiazda spadła na ziemię. Gwiazda przebudziła drzemiącego lwa przyszłości, a jego ryk otworzył bramy Tadabbur na oścież.” I faktycznie, według Fahida z obserwatorium “drugiego dnia miesiąca safa, zaraz po zakończeniu Pięciu Świętych Dni niebo nagle pociemniało, jakby noc nastała w ciągu dnia. Na tle nieba, na południu, pojawiło się dziewięć spadających gwiazd, jedna przy drugiej, błyszczące i migoczące pędził przez mrok, a gdy jedna wysunęła się na przód przypominały grot strzały”. I chwilę przed tym Adil ukradł magiczny dysk… Czyżby tajemniczy starzec, który go posiadał był jednym z geomantów lub ich naśladowców?
Dziewczynka chwyciła za pióro i z westchnieniem - od pisania robiły się jej już odgniotki na palcach - zanotowała to, czego się o nich dowiedzieli.


Przed wiekami wzdłuż rzeki Nogaro istniały dwie potężne cywilizacje: królestwa Nog i Kadar. Wielu uważa, że tak naprawdę było to jedno państwo, które rozciągnięte było na przestrzeni setek mil i stąd pojawiają się różnice pomiędzy kulturami. Istnieją jednak dowody i ślady, że w tym rejonie istniały jeszcze cztery inne kultury. Historia Nog i Kadar jest bardzo zawiła. Wydaje się, że kilka dynastii rządziło na tym terenie w tym samym czasie. Bardzo możliwe, że prowadziły one ze sobą krwawe wojny.
Dowody wskazują, że królestwo Kadar jest starsze. Założone ponad tysiąc lat temu przez despotycznych magów zwanych Geomantami. Zostali oni obaleni przez pierwszych oświeconych, którzy roznosili po świecie przesłanie Dawczyni Wiedzy.
W tym samym czasie, a być może krótko po, tereny te przejęła dynastia wojowników i założyła królestwo, bądź też królestwa Nog. Wyznawali oni wielu bogów, którzy w większości odeszli w zapomnienie. Łączył ich za to wspólny język Nog. W wielu miejscach do dzisiaj można znaleźć posągi, kamienne stele i inne pozostałości po dawnych kultach.
Prawdopodobnie przyczyną upadku królestw był ostry konflikt pomiędzy wyznawcami różnych religii i ich kapłanami, a pierwszymi oświeconymi, którzy chcieli wyznawać własnych bogów. Istnieje też teoria, że bogowie oświeconych stworzyli dżiny, aby ukarać pychę i okrucieństwo władców tych królestw.
Bardziej prawdopodobne jest jednak, że do upadku królestw przyczyniły się korupcja, chciwość władców i rosnąca potęga państw na zachodzie. Tylko kilka z dawnych kultów przetrwało do dzisiejszego dnia. Jednak nie cieszą się one tak dużą popularnością, jak w przeszłości.


O samym Tadabbur, wspomnianym w przepowiedni nie uzyskali wielu informacji. Ponoć była to twierdza geomantów, gdzie ukrył się ostatni z nich - Tisan Wszechwładny. Według Yata “Tadabbur” znaczy tyle co “przezorność”. Czyżby magowie “przezornie” ukryli tam coś, co pozwoli im kiedyś powrócić? Aria wiedziała, że można wskrzeszać zmarłych; a niektórzy magowie dobrowolnie stawali się nieumarłymi. Skoro geomanci byli tak potężni - czy taka sytuacja mogła mieć miejsce i w tym przypadku? Czarodziejka wyłuskała z pamięci ubogie informacje na temat rzeczonych magów.


Geomanci byli najpotężniejszą organizacją magów, która stąpała po ziemiach Zakhary. Dzięki połączeni magii i kapłańskich objawień byli w stanie nie tylko przewidywać przyszłość, ale także z pomocą zaklęć kształtować ziemię, czy wywoływać jej wstrząsy. Najwyższą władzę w królestwie posiadała Rada Dziewięciu. W jej skład wchodzili najpotężniejsi magowie, a każdy z nich przyjmował inny tytuł i władał inna dziedziną.
Ich zaklęcia odeszły w niepamięć i nikt nie jest w stanie ich odszyfrować, ani użyć. Jednak ich talizmany i geoglify nadal posiadają swoją straszną moc. Można je znaleźć niemal na całym terenie przyległym do rzeki Nog.


Aria wróciła myślami do przepowiedni. Zakharczycy lubowali się w nich. Z pomocą starego Hasima al-Jaburaha bin Sahala, rezydującego w obserwatorium i wnikliwości Yata dotarli do słów Śniącego Masuda zapisanych przez jego ucznia Kayfasha bin Wessina, który głosił wiele płomiennych przemówień na temat korupcji urzędników, bezczeszczenia świątyń - zwłaszcza meczetu Zanna. Wygłaszał on wtedy wiele przepowiedni, które podobno się sprawdziły. Dziś jedynie nieliczni pamiętają jego wróżby i nauki. “I nadejdzie czas, gdy bluźnierstwa i nieobyczajne zwyczaje mieszkańców Muluk, rozgniewają bogów. Nie będzie nikogo, kto sercem prawym się będzie kierował i wolę bogów wyznawał. Wszystko będzie na pokaz, a ajami po ulicach kroczyć będą. Chciwość wielka zapanuje i do zguby wielu przyprowadzi. Znaki na niebie się ukażą i zagładę miasta zwiastować będą”. Cóż, nic dziwnego że uwielbiający przepych i wygodę mieszkańcy miasta zignorowali takie proroctwo, pomyślała Aria, a szef mameluków był sztandarowym przykładem korupcji. Słusznie widać mówią, że ryba psuje sie od głowy…

Czarodziejka uśmiechnęła się. Bin Sahal powiedział też, że dodatkowych informacji powinni szukać w sanktuarium świętego Suhail min Zanna, który ponoć miał coś wspólnego z proroctwem Masuda i toczył boje z Geomantami. Informacja ta była jej wyjątkowo na rękę; liczyła, że zmotywuje ona Janosa do wyjazdu z miasta. Co prawda mędrcy Muluk sugerowali, że można jeszcze szukać dodatkowych informacji w pałacu kalifa, ale Aria jakoś wolała się tam nie zapuszczać. Zamiast tego mogliby ostatecznie odwiedzić Huzuz, Miasto Zachwytów, które ponoć również miało olbrzymią bibliotekę. A gdyby proroctwo miało dotyczyć jedynie Muluk… to lepiej być gdzie indziej.

Aria odłożyła pióro i osuszyła papier. Od pisania bolała ją ręka, a poza tym chciało jej się pić i burczało w brzuchu. Spisywanie informacji i żukowych złodziejach zostawiła sobie na potem choć zdegustowana stwierdziła, że powinna była przecież to zrobić na samym początku - jako że był to problem najświeższy i najbardziej palący. Z drugiej strony mężczyźni dobrze sobie z nim radzili… Chyba. Cóż, zrobi to po posiłku. Zeszła na dół by coś zjeść i zaczekać na brata i towarzyszy. Usiadła w zacienionym miejscu dyskretnie przyglądając się odwiedzającym przybytek gościom i wypatrując opisanego przez karczmarza mężczyzny… lub też kogoś podejrzanego w ogóle.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 21-01-2015 o 08:40.
Sayane jest offline  
Stary 12-01-2015, 08:37   #48
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Informacji cd.

ZDOBYWANIE WIEDZY


Nim Aria zjadła posiłek w “Czarnym Lwie” zjawili się Janos, Adil i Akbar. Okazało się, że mężczyźni ne próżnowali i poza żukową sprawą zainteresowali się również potencjalnym wrogiem drużyny. Przy pomocy dinarów Janos zaprzyjaźnił się z mamelukami pilnującymi seraju. Ci już wcześniej mieli oko na podejrzanego typa z polecenia gospodarza. Prócz zadawania pytań nie robił nic podejrzanego; przypuszczali też, że to jakiś przyjezdny, gdyż nie kojarzyli tak bogatego mieszkańca Muluk. Zauważyli jednak, że tajemniczy obserwator spotkał się z dwoma podejrzanymi typkami, którzy potem pili kawę w “Czarnym Lwie”. Ponoć obaj - Muhamed i Omar - kiedyś pracowali dla Lepkiego Ahmeda, ale ostatnio działają na własną rękę. Kradzieże, napaście, morderstwa - nic im nigdy nie udowodniono. Mamelucy twierdzili, że to raczej drobni cwaniacy mający kontakty w mieście i doskonale je znający. Tak czy inaczej wieści nie były z kategorii pozytywnych.


Po posiłku Janos i reszta ponownie ruszyli w miasto badać nowe tropy, na które wpadli. Aria przez chwilę zastanawiała się czy powinna wychodzić z seraju, ale koniec końców uzbrojona w sztylet i magię ruszyła w stronę ulicy Atłasowej. Sprawa żuków wydawała się chwilowo opanowana, postanowiła więc zając się tym, co interesowało ją samą. Robienie notatek odłoży na wieczór.

Hassan bin Nassur bardzo się zdziwił widząc Arię u drzwi swego kantorka, a jeszcze bardziej gdy Aria - w ramach zagajenia rozmowy - napomknęła, że sprawa wyśledzenia żukowych oszustów idzie całkiem dobrze. Okazało się, że żaden z mężczyzn nie pofatygował się, żeby powiedzieć kupcowi, iż podjęli się proponowanego przez niego zadania!! Oj, już ona da Janosowi-szukam-złodziei-żeby-zarobić do wiwatu! Zamaskowawszy zdumienie i złość uśmiechem czarodziejka zaprzęgła do pracy całą swą elokwencję i dobre maniery, jakie wpoiła jej guwernantka, i rzekła:
- Wybacz, o szacowny bin Nassurze, że to moja skromna osoba powiadamia cię o tak ważkich dla twego interesu i samopoczucia sprawach. Wiem, iż nie godzi się, żeby skromna niewiasta zabierała głos w targach i negocjacjach, lecz moi towarzysze byli najwyraźniej zbyt zajęci szlachetnym zadaniem jakim jest schwytanie złodziei by pomyśleć zarówno o powiadomieniu cię o swych poczynaniach jak i porozmawiać o kwestii wynagrodzenia, którą poruszyłeś z imć Akbarem podczas wspaniałego posiłku, na który onegdaj raczyłeś nas zaprosić.
Tak jak się spodziewała kupiec był zaskoczony, że Aria porusza ten temat. Przez chwilę wymieniali grzeczności i aluzje, w które dziewczynka zręcznie wplotła informację o ich zainteresowaniu skarbem przeklętego shai’ra. Wreszcie bin Nassur przeszedł do rzeczy, uprzejmie pytając o stawkę.
- Wiemy ilu problemów i strat zaklęte żuki przysporzyły czcigodnym kupcom Bazaru Tkanin i Wielkiego Bazaru - odparła dziewczynka zastanawiając się, czy na ekskluzywnym targu kradzieży nie było, czy też raczej nikt ich nie zgłosił w obawie przed utratą twarzy… lub czymś innym. - Rozwiązanie tej zagadki to wręcz obowiązek ludzi honoru, toteż nieprzyzwoicie byłoby dokładnie wyceniać takie usługi. Możemy jedynie mieć nadzieję na łaskawą wdzięczność kupieckiej gildii, o ktorej wspominałeś, szlachetny panie.
- Bardzo cenię takie zachowanie - uśmiechnął się bin Nassur. - Szejk, mój ukochany przyjaciel, wiedział komu zaufać. Wielcy z was ludzie honoru i bardzo oświeceni, choć część z was to ajami. Przedstawię więc sprawę gildii. Jeżeli rozwiążecie sprawę żuków z pewnością nie minie was godziwa i sowita zapłata od całej kupieckiej społeczności.

Aria z uśmiechem skłoniła głowę. Chwilę gawędzili jeszcze o szejku Lisów Pustyni. Niestety kupiec nie miał od niego żadnych aktualnych wieści, rozpływał się natomiast nad szlachetnością swego przyjaciela. Próby zjednoczenia plemion postrzegał bardzo pozytywnie, gdyż według niego szejk był praworządnym człowiekiem i na pewno nadal będzie wierny Wielkiemu Kalifowi. Nassur twierdził, że na pustyni przyda się porządek, gdyż al-badi zbyt często zapominają o tym, że także podlegają władzy Kalifa.
Co do córki Abdula il-Saluna al-Makhariiego, to znał ją słabo. Widział, ją tylko kilka razy w życiu, ale twierdził, że to niezwykle piękna i mądra kobieta. Ponoć szejka najmował zarówno kapłanów, magów, jak i sha'irów, aby uczyli jego córkę. Nassur nie wiedział, jednak co dziewczyna potrafi. Ślub córki szejka był wielkim wydarzeniem i miał pomóc w zjednoczeniu plemion.
- Nie mam pojęcia, kto mógłby chcieć skrzywdzić al-Makhariich. Taki człowiek jak Abdul nie powinien mieć wrogów!
Mając na uwadze zdobyte wcześniej informacje czarodziejka była innego zdania, lecz nie zaprotestowała, tylko skinęła głową, a po chwili podjęła temat, który faktycznie ją tu przygnał - sprawę mapy, pręcika i zaginionego skarbu. Nassir chętnie udostępnił jej wszystkie materiały; zgodził się też, by skopiowała potrzebne jej informacje.

Z oględzin zwykłych i za pomocą zaklęć okazało się, że mapa prowadząca do skarbu Faysala Habibullaha nie jest magiczna. Na pergaminie narysowano okolice Muluk i zaszyfrowane wskazówki, jak dotrzeć do miejsce, gdzie był ukryty pręcik. Był to stosunkowo prosty szyfr, który Aria potrafiła po krótkim czasie rozwiązać - proste wskazówki czaroprzestrzenne, nic nadzwyczajnego. Instrukcja otwarcia groty zaś brzmiała: “Chwyć magiczny klucz i przyłóż go w miejscy, gdzie krzyżują się węże sploty. Gdy węże przebudzą się wymów magiczną formułę, a skały rozstąpią się przed tobą. Zabierz klucz, gdyż tylko on wskaże ci prawidłową drogę”. Aria była ciekawa jak wyglądało miejsce, w którym znaleziono pręcik, lecz ta zagadka musiała poczekać do spotkania z szejkiem. Z tego, co udało się Arii zauważyć mapa nie zawierała innych ukrytych treści, czy wskazówek. Gdy dziewczynka była już pewna, że nic więcej z niej nie odczyta skopiowała tajemnicze znaki pokrywające pręcik, wylewnie podziękowała bin Nassirowi i ruszyła w drogę.

Najpierw odwiedziła Amina, potem zaś Fahida w obserwatorium. Skoro już rozmawiali z nimi Aria miała do nich względne zaufanie. Jednak żaden z nich nie potrafił odcyfrować przeciwnych zapisków. Dopiero w bibliotece, do której Aria w końcu się skierowała dostała informację, że znaki to pradawny mulucki dialekt używany przez sha'irów i część dżiny. Czarodziejka odnalazła bibliotekarza, który nie mógł jej widzieć z Janosem, a ten skierował ją do odpowiedniej sekcji biblioteki. Rozszyfrowanie wiadomości zajęło Arii kilka godzin, jednak gdy wreszcie podniosła wzrok znad liter wiadomość z klucza była dokładnie zapisana na jej osobistym zwoju. Usatysfakcjonowana i dumna z siebie jeszcze raz przeczytała wskazówkę:
Cytat:
Udaj się tam, gdzie słońce tylko przez jedną klepsydrę światło daje. Zaczekaj do zachodu i ostatnie słoneczne promienie obserwuj. Jeśli uważny będziesz, a wzroku twój jest niczym sokoli, poznasz, gdzie masz iść dalej. Wystrzegaj się jednak pośpiechu i po zmroku nie podążaj tym tropem. Tylko w promieniach słonecznych będziesz bezpieczny.

Gdy we wnętrze góry się zanurzysz podążaj za światłem. Strzeż się jednak fałszywych blasków. Tylko klucz prawdę mówi. Gdy do groty dotrzesz wypatruj wężowych splotów. Bacz jednak, abyś właściwy dostrzegł, gdyż inne do zguby cię doprowadzą. Węże zdradliwe są i tylko klucz prawdę ci powie.
Korzystając z faktu, że już znalazła się w bibliotece Aria postanowiła uzupełnić swoje poranne notatki względem smoczych krewniaków w Zakharze i geomantów.

Odkryła, że Bractwo Prawdziwego Płomienia to tajna organizacja magów elemenatlistów, którzy poświęcili się magii ognia. Wierzą oni, że jest to najwyższa z magicznych szkół. Wszystkie inne uważają za gorsze i nie szanują ich. Cele tej organizacji nie są do końca znane, ale panuje wobec niej powszechny strach i nieufność. Powodem nieufności jest także fakt, że bractwo wyznaje kult boga Kossutha, co w Zakharze uważane jest za przejaw pogaństwa. Mówi się, że członkowie z tego bractwa polują na innych magów i mordują ich. Mają także ponoć bliskie kontakty z ifrytami, dżinami ognia, które strzegą ich siedziby. Bractwo podejrzewane jest także o kontakty z asasynami.

Drapieżne ptaki, o których wspomniał Janosowi główny bibliotekarz Omar były to roki - drapieżcy żyjący w wysokich górach i tam też mający swoje gniazda. To olbrzymie ptaki - ich ciała mają około 18-25 metrów długości, a rozpiętość skrzydeł sięga do 40 metrów. Upierzenie mają czerwone, ciemnobrązowe i złote. Widok tego ptaka uważany jest za zły omen. Mówi się, że ptaki te są dalekimi krewniakami smoków - podobnie jak one są agresywne, brutalne i mają skłonności do zbierania błyskotek. Polują na duże ssaki, jak konie, wielbłądy, czy nawet słonie. Pióra i krew roków są pożądane przez alchemików, gdyż używa się ich do wyrobu magicznych mikstur. Roki nie wyglądały na partnerów do rozmowy dla Janosa i Aria miała nadzieję, że chłopak nie będzie miał zamiaru ich szukać.

Dziewczynka odłożyła księgi na miejsce, spakowała notatki i wyszła z biblioteki. Chwilę spacerowała po mieście, lecz natrętne uczucie bycia obserwowaną nie pozwalało jej cieszyć się wędrówką i szybko zagoniło z powrotem do Aswad Assad Seraj. Zresztą i tak zbliżał się wieczór; nad lekturą czas umknął Arii nie wiadomo gdzie. Nie dane jej było jednak odpocząć; w seraju czekała na nią reszta grupy z wezwaniem do obserwatorium. Aria zdołała tylko przełknąć chłodny sorbet i pobiegła za towarzyszami. Poinformowanie ich (oraz Nassura) o popołudniowych odkryciach musiało poczekać do kolacji.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 13-01-2015 o 09:09.
Sayane jest offline  
Stary 12-01-2015, 23:13   #49
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wieczorna rozmowa
z mistrzem Hasimem w Obserwatorium


Mężczyzna
schylił nisko głowę na znak powitania i szacunku wobec gości.

- Siadajcie - powiedział szeleszczącym szeptem - Zaprosiłem was tutaj, gdyż Fahid opowiedział mi o waszej wizycie i o proroctwie, które wygłosiliście. Sam badałem tą sprawę i poinformowałem o niej naszą wielce czcigodną panią kalif. Przez wiele dni studiowałem stare księgi i proroctwa i gdy tylko usłyszałem, że są w Muluk ludzie, których losy Przeznaczenie skrzyżowało z tą wielką tajemnicą, zapragnąłem was poznać. Moje studia wykazały bowiem, że jakichkolwiek dodatkowych informacji powinniśmy szukać w sanktuarium świętego Suhail min Zanna. To trochę zapomniane miejsce, ale dawniej było to miejsce wielu pielgrzymek. Wiele wersów w świętych księgach mówi, że to właśnie ten wielki kapłan ma coś wspólnego z tym proroctwem. W dawnych wiekach ponoć toczył on boje z Geomantami, których to prawdopodobnie dotyczy proroctwo.
- A czy te wersy mówią w jaki sposób tego ich pokonał, o czcigodny? - spytała Aria, wizualizując sobie położenie sanktuarium względem Muluk. Trochę im było nie po drodze...
- I czy wiadomo, mistrzu Hasimie, ilu tych Geomantów było - dorzucił swoje pytanie Shamal.
-Ponoć świętobliwy Suhail stoczył bitwę z wielką radą Geomantów. Wielka rada składała się z najpotężniejszych magów, którzy rządzili całym królestwem. Byli to źli i okrutni ludzie, którym obce były nie tylko święte słowa boga Zanna, ale nawet zwykła ludzka przyzwoitość. Pałali oni przeogromną żądzą władzy i manipulacji. Świętobliwy Suhail pokonał ponoć ośmiu z nich. Jednak najpotężniejszy i najokrutniejszy z nich zdołał uciec i gdzieś się skryć. Ponoć zwali go Tisan Wszechwładny. Tutaj pojawia się kilka wersji. Trudno ocenić, która z nich jest prawdziwa. Jedna z opowieści mówi, że świętobliwy w końcu dopadł Tisana i odesłał jego duszę do piekła. Inna opowieść mówi, że mistyk wraz ze swoimi uczniami poświęcił się, aby zniszczyć wszelkie ślady i pozostałości po geomantach. Chodziło nie tylko o pisma i magiczne księgi, ale przede wszystkim o geoglify. Magiczne przedmioty o potężnej mocy. Natrafiłem też na wersję, że świętobliwy Suhail poległ męczeńską śmiercią w walce z Tisanem. Jedno jest jednak pewne, że obecnie bardzo trudno natrafić na jakiekolwiek wiarygodne wzmianki o geomantach. Niewątpliwie to zasługa Suhaila min Zanna i jego uczniów. Wiele wersów wskazuje, że w sanktuarium mogą znajdować się jakieś zapiskie tego świętego męża. Nie mam śmiałości tego wam proponować i zapewne, by tego nie zrobił, gdyby nie wasze zainteresowanie tym tematem. Martwi mnie to niesamowite zjawisko, jaki i przepowiednia. Chętnie, bym wybrał się do sanktuarium ale jestem już stary i bez pomocy zapewne nie dam rady. Udałbym się tam z moim uczniem, ale nie mogę zostawić meczetu i obserwatorium bez opieki. Dlatego pomyślałem, że może dołączyłbym do was. O ile oczywiście wyrażacie taką chęć.
- Z chęcią dołożę wszelkich starań, by pomóc w tej sprawie, szanowny mędrcze. Jest to mój obowiązek, nałożony przez Przeznaczenie. Jednak nie mogę mówić za resztę mych towarzyszy – rzekł spokojnie Yat. – Chciałbym też wiedzieć, czy możliwe byłoby odłożenie wyprawy na kilka dni, gdyż zaangażowaliśmy się tu również w inną, ważną sprawę.
- Ależ oczywiście, szanowny panie - odparł astrolog - Jak wspomniałem sam mam niewielkie szanse na tak poważną wyprawę. A nie ukrywam, że cała ta sytuacja wydaje się niezwykle trudna i niepokojąca. Nasza jaśnie oświecona pani kalif także jest poinformowana o całej sprawie. Wątpię jednak, czy będzie skoro wydać pieniądze i zorganizować jakąś wyprawę badawczą. Ludzie w Muluk nie są skorzy do wiary w przepowiednie i słowa proroków, czy to tych obecnych, czy tych z dawnych czasów. Wielu zbłądziło i odeszło od wiary przodków zatracając się w codziennych przyjemnościach i zbytkach. Już fakt, że mało kto spostrzegł dziewięć spadających gwiazd świadczy, jak bardzo obojętni są mieszkańcy naszego miasta.
- Obawiam się, że właśnie takie postępowanie może doprowadzić do nieszczęścia. Zasmuceni takimi poczynaniami Bogowie, nie będą mieli innego wyjścia, jak zesłać na mieszkańców Muluk kataklizm, który przypomni im, co tak naprawdę jest ważne. Jednak wciąż wierzę, że jest nadzieja – powiedział Yat. – Sprawa wydaje się wyjątkowo skomplikowana. Być może czcigodny będzie mógł również pomóc temu mężczyźnie – wskazał otwartą dłonią na Adila. – I jego Przeznaczenie związało z tą sprawą, kusząc go przeklętym medalionem, najprawdopodobniej reliktem starożytnego królestwa Nog. Przy naszym pierwszym spotkaniu, nie będąc w pełni sobą, wygłaszał mrożące krew w żyłach wróżby na temat dziewięcioramiennej gwiazdy, lwie przyszłości i bramach Tadabbur. – Tu Yat ponownie przytoczył treść opętańczych słów Adila, po czym kontynuował. - Dopiero później dowiedzieliśmy się o owym astrologicznym incydencie. Było to zapewne kolejne ostrzeżenie, a zarazem znak od Przeznaczenia naprowadzający nas na tę sprawę. Z powodu wcześniej wspomnianego medalionu, zostaliśmy również napadnięci przez przedziwne istoty, zwane Niewidzialnymi Prześladowcami, które za wszelką cenę pragnęły go zdobyć.
- Doprawdy, bardzo zagadkowa i tajemnicza sprawa. A przede wszystkim bardzo niebezpieczna. Jeżeli ma ona związek z geomantami, to zapowiadają się poważne kłopoty. Wszelkie pisma mówią, że geomanci to byli przebiegli i bardzo okrutni ludzie. Opowiedzcie mi jeszcze co wiecie o tej sprawie.
- Oczywiście, czcigodny panie - Janos odezwał się po raz pierwszy; do tej pory jedynie przysłuchiwał się trzymając na wszelki wypadek gębę na kłódkę. - Było to tak - zmierzając do seraju “Pod Czarnym Lwem” ujrzeliśmy tego oto nieszczęśnika, jak…
Lazarides opisał pokrótce atak w czasie którego złodziejaszek przemawiał w malignie, potem wynik wypytywania o medalion w meczecie oraz o samej walce z powietrznymi bestiami które - co tu dużo ukrywać - najpewniej medalion przyciągnął.
Hasim zamyślił się i pogładził swoją długą brodę.
- Zatrważające są twoje słowa panie. Niewątpliwie wynika z nich, że ktoś chce zdobyć ten medalion. A sądząc po sposobie w jaki chciał to zrobić, mamy do czynienia z kimś groźnym i na pewno posługującym się magią. I to potężna magią. Przyzwanie kilku takich istot wymaga wielkiego kunsztu i mocy. Wiemy zatem, że ktoś jeszcze wie o przepowiedni i zbliżającym się kataklizmie. Najciekawsze jest jednak w tym wszystkim to, że rola tego niecnoty - astrolog wskazał na Adila - w tym wszystkim zdaje się większa niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Czy mógłbym obejrzeć ów medalion? - zapytał na koniec Hasim.
- Tu już Adil musi zdecydować - Janos powiedział z uśmiechem, po czym zwrócił się do złodziejaszka - Adilu, kto był świadkiem twoich ataków? Ktoś cię wypytywał o medalion?
- Dziwne, że duchy atakują Adila dopiero teraz. Przecież tyle czasu był sam, bezbronny; a i wielokrotnie próbował wyrzucić medalion. Kręcił się po ulicach, przy seraju, nie krył się ze swoim przekleństwem. Niewidzialni Prześladowcy i ich mocodawcy mogli go sobie wziąć do tej pory wiele razy bez najmniejszego trudu! - odezwała się nagle milcząca zazwyczaj czarodziejka. Janos popatrzył na Arię i pokiwał głową. Miała rację. Shamal również z uznaniem pokiwał głową.
- Adilu, co się ostatnio wydarzyło? Dzień-dwa przed naszym spotkaniem? - zagadnął.
- A może to właśnie my jesteśmy powodem tego ataku? - spytał Shamal. - My i nasze zainteresowanie medalionem?
Aria doszła do podobnych wniosków lecz nic nie mówiła mając nadzieję, że domniemany “ktoś” ujawni się sam, wystraszony konsekwencjami.
Adil lekko się zmieszał, gdy nagle stał się osobą na którą wszyscy patrzyli z zainteresowaniem. Bycie w centrum uwagi najwyraźniej nie było dla niego przyjemne. Speszony i zawstydzony, bez słowa wyciągnął dysk i wręczył go Hasimowi.

Astrolog delikatnie wziął dysk z rąk Adila, jakby trzymał jajko, albo dopiero co narodzone dziecko. Przyjrzał się uważnie relifom na dysku oraz inskrypcji na drugiej jego stronie.
- Moje obawy się potwierdziły. - rzekł po dłuższej chwili milczenia - Nie ma żadnych wątpliwości, że cała sprawa dotyczy geomantów. Dziewięć to symboliczna dla nich liczba. Wierzyli oni, że ma wielką moc magiczna. Występuje ona w wielu geoglifach geomantów, także w tym dysku. Obawiam się jednak, że w Muluk nie znajdziemy więcej wskazówek odnośnie przepowiedni. Przeszukałem zbiory w bibliotece miejskiej, jak i księgozbiór w pałacu kalifa. Być może któryś z sha’irow posiada jakąś starą księgę w której znajdziemy jakąś wzmiankę o tej przepowiedni. Wszystko jednak wskazuje, że kolejnych tropów należy szukać w sanktuarium świętego Suhail min Zanna.
- Adilu, zostałeś opętany dokładnie miesiąc temu, w dzień zaćmienia, prawda?
- Tak - odparł krótko chłopak.
- Potrafisz odczytać te inskrypcje, o czcigodny? - zainteresowała się czarodziejka. - Co dokładnie znaczą?
- Brzmi to mniej więcej tak:
Cytat:
Gdy bramy Tadabbur staną otworem, dziewięć gwiazd spadnie z nieba zwiastując Jego powrót.
Gdy koło stanie obok koła, wszystko stanie się jasne, a przyszłość otwarta”
“Przyjmij wyroki Przeznaczenia, a ono się do ciebie uśmiechnie.
Klucz do zrozumienia leży pośród mgieł niewiedzy.
Ucz się przeszłości, gdyż to ona kształtuje przyszłość
Astrolog zamyślił się i ponownie pogładził swoją brodą.
- Wydaje się, że te słowa mogą mieć związek z geomantami i radą dziewięciu. Wiele jest jednak w tym wszystkim niedomówień i zagadkowych słów. Przepowiednie jednak w większości wypadków nie mówią niczego wprost.

Malik wraz z Latifiyah, siedzącą na jego ramieniu, milcząc wsłuchiwał się w toczoną dyskusję. W końcu odchrząknął i przemówił do starca.
- O wielki mędrcze, któremu słowa w usta kładzie sam Zann. Skoro nie zanosi się, byśmy mieli szybko wyruszyć, czy mógłbyś w swej łaskawości opowiedzieć o znanych tobie sha’irach, zamieszkujących Muluk? Być może spotkanie z nimi pozwoli nam się lepiej przygotować na przyszłe przeciwności, a może też się zdarzyć, że ich wiedza i zdolności umożliwią nam jeszcze teraz zbadanie klątwy ciążącej na Adilu i jego dysku.
Hasim pokiwał i niemal jednym tchem wymienił najbardziej znanych mu sha’irów w Muluk. Po czym dodał:
- Każdy z nich to inny człowiek, ma swoje plany i cele. Nie wiem, czy kogoś tak, jak was zainteresuje opowieść i przekleństwo Adila. Uważajcie jednak, co i komu mówicie. Z jednej strony dobrze jest szukać sojuszników, ale nie każdy pomoże ochoczo i bezinteresownie. Poza tym tam, gdzie sha’ir tam i dżiny, a na nie trzeba uważać.
- Czy któregoś z nich mógłbyś nam polecić jako zaufanego człowieka, o czcigodny? - spytała Aria.
- Obaj władcy dżinów powietrza to osoby godne i oświecone i nie obawiałbym się porozmawiać z nimi szczerze. Co do reszty, to z słabo ich znam, aby wydać taki są. Wystrzegałbym się tylko Karima Beshera. To doprawdy dziwny człowiek.
- Dziękujemy ci, o Czcigodny za twe rady, nie zlekceważymy ich - powiedział Malik, kłaniając się mędrcowi. Aria spojrzała zachęcająco na Malika. Sama miała zamiar odwiedzić któregoś z lokalnych shai’rów - stąd i jej pytanie - a towarzystwo innego shai’ra (zwłaszcza powietrza) z pewnością zrobi dobre wrażenie. W końcu Aria była tylko ajami, a obcy magowie nie mieli w Muluk dobrej prasy.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 13-01-2015 o 09:07.
Sayane jest offline  
Stary 13-01-2015, 15:06   #50
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Zapadł wieczór, uliczki zaczęły tonąć w mroku. W jednym z cieni ktoś pracował w pocie czoła. Tylne drzwi sklepu Abdula stanęły otworem po kilku chwilach. Schowawszy wytrychy Akbar chwilę nasłuchiwał, w końcu usatysfakcjonowany otworzył ostrożnie drzwi i wsiąkł w mrok za nimi.
Znowu chwile nasłuchiwał. Potem wydobył malutka lampkę i otworzywszy malutkie drzwiczki rozdmuchał ledwo tlący się żar. Wąziutki strumień światła oświetlił mu drogę. Pilnował się by nie świecić nim w kierunku okien.

Praca w takich warunkach nie była łatwa, ale nie trafiła na nowicjusza. Czas płynął a Akbar znalazł nie wiele, oczywiście towary były, ale tym razem nie interesowały Akbara. W końcu w małym magazynku znalazł skrzynkę pełną żuków, żywych. Przesypując je z boku na bok i patrząc jak się gramolą zauważył, że dno skrzynki jest czymś wyżarte. Czyżby ktoś aplikował żukom jakieś alchemiczne eliksiry by zmieniły wygląd na dzień? Chwilę zastanawiał się, czy nie wziąć przekąski dla Asima, ale zrezygnował. Zrezygnował także z ze srebrnego świecznika i pozłacanej tabakiery które zaplatały się w fałdy jego prawie że nowego burnusa. Nie, dziś był w prawy. Na rozrywki czas przyjdzie później.

Odstawił wszystko na miejsca i ruszył ostrożnie po schodach na górę. Szedł tuz przy ścianie. Każdy krok trwał wieczność, gdy wyćwiczone stopy powoli zwiększały obciążenie na schodach, tak by nie zaskrzypiały.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172