Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2015, 02:17   #18
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Bastard obserwował wraz z dziewczynką rozmowę dwójki bardów, przytknął tylko palec do ust wskazując na dyskutujących, kiedy ta go zagadnęła, nie chciał się z niczym zdradzać. Z początku wydawała się być prowadzona spokojnie i zrelaksowanie. Talloc zdawało się przemyślał co chce powiedzieć. Wszystko szło dobrze dla oczu zwiadowcy, do momentu, kiedy Kin-Tu zaczął kręcić głową i gestykulować energicznie dłońmi. Ewidentnie było widać, że odsyła Talloca z niczym, zresztą wziął swoje rzeczy i ruszył dalej w stronę łąk przy zachodniej dzielnicy. Współprowadzący dochodzenie odwrócił się na pięcie i z na wpół zawiedzioną, na wpół wściekłą miną, zaczął wracać do kolegium.


Bastard zaś według planów podążył za potencjalnym dostawcą narkotyku. Z początku ostrożnie, dopóki miał choć minimalną zasłonę drzew. Później już musiał po prostu wyglądać jak najmniej podejrzanie idąc za mężczyzną przez łąki. Udało mu się to, nie przewidział jedynie że Kin-Tu po prostu usiądzie sobie niedaleko muru i będzie kontynuował ćwiczenia na mandolinie. Tak minęły mu dobre trzy dzwony, zanim niebo postanowiło w końcu podzielić się z wszystkimi deszczem, jaki trzymało w chmurach od samego rana. Bard schował swój instrument i biegiem popędził do kolegium, zostawiając Bastarda w strugach deszczu.


Nie było dziwne że Talloc wracał z kwaśną miną. Początkowo szło dobrze, kiedy zapytał, czy Kin-Tu byłby w stanie więcej shanishu, problemy zaczęły się, kiedy zaczęli mówić o zakupie większej ilości, 50 działek za 50 sztuk złota nieco zbiło Talloca z tropu. Gdy zaś wspomniał o pomocy w rozprowadzaniu, bard zrobił się podejrzliwy. Stwierdził, że co prawda może załatwić komuś większą bądź mniejszą ilość, ale tylko jako przysługę, nie jako stałą dostawę. Obrażając się za posądzenia o coś takiego, kiedy ten jedynie poratował cierpiącego kolegę z kolegium. Tak więc plan infiltracji łańcucha dostaw z tej strony spalił, tak samo jak nadzieje Talloca na dorobienie sobie ładnej sumki na boku.


Garen miał zdawało się najbardziej ekscytujące przeżycia ze wszystkich. Najważniejsze było dla niego że przeżył. Czuł się kiepsko, jakby ktoś spuścił mu solidny łomot. Mimo tego, jego umysł pracował na przyspieszonych obrotach. Dość szybko skojarzył objawy narkotyku z tym, co się działo z Darrenem. Nie dziwne było, że ktoś uznał narkotyk za niebezpieczny dla magów. Można było zobaczyć przerażenie w oczach Darrena, na wspomnienie Pariana.
- Pariana? Hmm niby zajmuje się teorią magii. Chociaż Darren, wyglądasz jakbyś był w szoku. Nic dziwnego w sumie. Dobrze, idźcie do Pariana, obaj, nie wiadomo co dokładnie jeszcze ci się stało, chociaż zdaje się że wszystko z tobą będzie w porządku. - Rzucił mężczyzna i opuścił salę treningową. Kiedy plecy akolity zniknęły i nie dało się słyszeć jego kroków, Darren zwrócił się do Garena. - Naprawdę mi przykro, ale proszę, tylko nie Parian, pewnie obedrze mnie żywcem i wygarbuje jak się dowie co się stało. - Wydusił z siebie młody czarodziej.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline