Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-11-2014, 00:27   #11
 
Oriathim's Avatar
 
Reputacja: 1 Oriathim nie jest za bardzo znany
Dokładnie tego potrzebował. Zadania które miało zająć jego myśli. Bo choć codzienna rutyna pochłaniała znaczną część dnia to wciąż miał sporo wolnego czasu, a wtedy jego umysł zawsze wracał do konfrontacji z Othią. Poranek minął jak zawsze, pobudka o godzinie piątej, nakarmienie i obejrzenie zwierząt, wymiana kilku słów na temat Węglicy, suki sprowadzonej aż z innego planu egzystencji, która się oszczeniła. Była ona oczkiem w głowie tutejszego koniuszego, spokojnie można było powiedzieć że traktował ją niemal jak członka rodziny królewskiej. O godzinie szóstej stawił się na musztrę, co prawda jako zwiadowcy go już nie obowiązywała, ale właśnie na takich, powtarzanych codziennie czynnościach można było najlepiej zaobserwować zmiany, wszystko co odbiegało od normy. Jego Mistrz nie raz powiadał że z sposobu w jaki pastuch dogląda trzody można się dowiedzieć więcej na temat ruchów mniejszych czy większych oddziałów w okolicy niż z papierów opisujących te ruchy. Do godziny ósmej miał czas wolny, jak zwykle o tej porze wybrał się do akademickiej stołówki. Z michą wojskowego gulaszu i kawałem chleba zasiadł do stołu. Gulasz na śniadanie, obiad i kolację. Jego uwadze nie umknął fakt że wszyscy go omijali szerokim łukiem. Cóż wreszcie jego czyny dogoniły reputację. Zjadł szybko i wybrał się na plac ćwiczeń. Z naręczem oszczepów przystąpił do treningu, zarówno rzutów, jak i walki w zwarciu. Uwielbiał ten typ broni, gdyż był niezwykle uniwersalny. Nie ćwiczył jednak długo, w rzutach był niemal perfekcyjny, a nie mógł znaleźć partnera do sparingu. Na godzinę dwunastą miał zajęcia prowadzone przez Mistrza Tropienia, ale postanowił wybrać się wcześniej. I był to dobry ruch. Właśnie tam spotkała się z nim Ann i dała mu kawałek mapy. W zwięzłych słowach objaśniono mu na czym miało polegać jego zadanie. Nie przepadał za pracą w mieście, ale rozkaz to rozkaz. Poprosił tylko swojego Mistrza o próbkę narkotyku, był pewien że będzie ją miał w swoim zielniku. Nie mylił się. Uważnie ją zbadał, zapamiętał kolor, zapach, smak, który był nieco gorzkawy i ogólny wygląd.

Został zwolniony z dalszych zajęć w dniu dzisiejszym. W związku z tym postanowił wyruszyć w teren. W drodze oszacował w jaki sposób narkotyk mógł trafiać do miasta. Z tego co słyszał były to duże ilości, więc zapewne przez doki. Może docierały lądem, z karawanami, ale było to mniej prawdopodobne. Działanie ewentualnej magii teleportacji bez wątpienia byłoby wykryte, w ciągu zajęć miał okazję obserwować przez specjalny okular różne efekty magiczne. Teleportacja rozsiewała wokół olbrzymie ilości magicznej aury. Szybkim krokiem ruszył do doków, za kilka miedziaków wysupłanych z sakiewki kupił butelkę jakiegoś na wpół sfermentowanego wina. Twarz, ręce i swój strój zawczasu ubrudził, chcąc uchodzić za miejscowego pijaczka. Tak przygotowany zasiadł na jednym z krawężników i popijając swój trunek obserwował, co jakiś czas zmieniał swoje miejsce pobytu, nie chciał napotkać straży. Nie wyglądał bynajmniej barek załadowanych narkotykiem, tylko ludzi o trzęsących się dłoniach, wielkich oczach oraz osób zdenerwowanych. Uzależnieni ludzie byli jak ćmy. Zawsze ciągnęło ich do ognia.

Gdy w końcu uznał że widział dosyć, a i pora była już późna wyruszył do umówionego miejsca spotkania. Zahaczył o swój pokoik w twierdzy gdzie doprowadził siebie do porządku. Odrobinę czarnej farby którą wykorzystywał do swoich włosów wtarł w powieki, otaczając swe oczy czarnym kręgiem. Na tym tle naturalna zieleń jego oczu była mocniej wyeksponowana i z doświadczenia wiedział że przykuwała ona spojrzenia postronnych. Gdy tylko dotarł do Lewiatana owionął go egzotyczny zapach. Zdecydowanie ruszył do baru i zamówił kielich Pustynnej Krwi, Calishyckiego wina. Ten trunek niestety kosztował go zdecydowanie więcej niż kilka miedziaków. Kilka chwil porozmawiał z pracującymi tam paniami i panami, ale w końcu ich przeprosił, tłumacząc się wypatrzeniem starego przyjaciela. Ruszył w kierunku Garena.
- Dawno się nie widzieliśmy. - rzucił swobodnie, równocześnie odsuwając dla siebie krzesło - List od Erie. - dodał już zdecydowanie ciszej, równocześnie dając Garenowi kawałek mapy - Mów mi Bastard. - powiedział gdy upewnił się że nikt postronny go nie słucha.
 
Oriathim jest offline  
Stary 24-11-2014, 01:50   #12
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Garen przyszedł około kwadransa przed przybyciem Bastarda. Podszedł do jednego ze stołów w rogu karczmy i nie spuszczając oka z wejść do pomieszczenia zaczął energicznie wertować "Almanachu Wieszczący Geomantów z Waterdeep" i notować. Gdy już notatki pozwalające napisać solidny wstęp zauważył, że podchodzi do niego zielonooki chłopak. Gdy chłopak do niego podszedł, położywszy skrawek mapy powiedział:
Dawno się nie widzieliśmy. List od Erie. Mów mi Bastard.
Garen w reakcji na to wyciągnął swoją część mapy zza pazuchy i sprawdził że pasuje. Gdy zobaczył, że pasują podał gościowi rękę i odrzekł:
- Witam! Jestem Garen. Pozwól, że sprzątnę ze stołu moje rzeczy i pójdę po piwo.
Tu młody czarodziej zaczął skrupulatnie zbierać notatki i książki do podróżnego worka. Przy tym powiedział:
- Na razie jeszcze musimy poczekać na Talloca. Póki co wiem to zaangażowani do tego śledztwa do tej pory byliśmy tylko my dwaj. Przyda się nam twoja pomoc!
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 27-11-2014, 21:05   #13
 
KukiMonster's Avatar
 
Reputacja: 1 KukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłośćKukiMonster ma wspaniałą przyszłość
Droga do umówionego miejsca spotkania przebiegła Tallocowi szybko. Myśli zaprzątała go sprawa, której się podjął. Kac minął zupełnie, i choć kusiło go użycie narkotyku otrzymanego od Kin-Tu. O ile tak ów mężczyzna miał rzeczywiście na imię. Młody bard wiedział dobrze, że pojmanie i przesłuchanie człowieka, który podarował mu narkotyk, nic nie da. Szukał lepszego rozwiązania i wykorzystania przypadkiem zdobytego kontaktu. Droga prowadząca do Garena minęła mu na rozważaniu każdego możliwego rozwiązania.

Bard przysiadł się z uśmiechem do Garena, witając się jednocześnie z nieznajomą postacią. Nie wiedział, kim jest, więc rozpoczął niezobowiązującą rozmowę. Miał nadzieję, że Garen albo poinformuje go o nowym towarzyszu śledztwa, albo spławi nieproszonego gościa.

Kiedy sytuacja stała się klarowna, młodzieniec, zamówił dzban wina wraz z pieczenią i podzielił się z towarzyszami wynikami swojego śledztwa. Pominął oczywiście w swojej historii łut szczęścia, który pozwolił mu na pozyskanie kontaktu. W zamian opowiedział o błyskotliwej obserwacji, jaką prowadził i zręcznie nawiązanej znajomości z mocno podejrzanym jegomościem, który w rzeczywistości okazał się być odpowiednim celem.

Początkujący grajek zaproponował współśledczym dwa, jego zdaniem najbardziej logiczne, wyjścia. Pierwszym było śledzenie i dokładna obserwacja mężczyzny, co miało doprowadzić ich do hurtownika i dalej, po nitce do kłębka - czyli magazynu z którego narkotyk wędrował w miasto. Propozycja ta miała jednak kilka minusów, takich jak czasochłonność czy możliwość wykrycia "ogona" przez Kin-Tu, z racji nikłego jeśli nie całkowitego, braku doświadczenia w prowadzeniu obserwacji i śledzenia obiektu.

Drugi pomysł był jeszcze bardziej szalony i niebezpieczny, jednak szanse na rozwiązanie zagadki rosły. Talloc zaproponował, aby wraz z Garenem stali się pracownikami mężczyzny rozprowadzającego narkotyk. Dzięki temu z czasem mieli szanse na poznanie dystrybutora i poznanie większej ilości szczegółów, imion i faktów, które mogą pozwolić na rozbicie szajki. Fakt możliwości dorobienia kilku złotych monet Talloc przemilczał, nie miał jednak zamiaru zapomnieć o tym.
 
KukiMonster jest offline  
Stary 06-12-2014, 14:27   #14
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Z zajęć Bastard wiedział nieco o teleportacji. Jednak najważniejszą rzeczą, jaką uczono każdego na temat Złotej Kiści, że z teleportacją jej nie warto mieszać. Co prawda w zamku istniał stały portal, to jednak jakiekolwiek inne próby teleportacji w całym mieście, kończyły się chaotycznym przeniesieniem. Zmorą każdego czarodzieja, można było wylądować gdziekolwiek, od wnętrza aktywnego wulkanu, po dno morza, lub co gorsza w obu miejscach na raz. Miało to związek z magiczną energią przepływającą pod miastem. Gdyby ktoś nie wierzył, lub nie miał magicznego wzroku, to miało to fizyczny przejaw wśród zwierząt i niektórych ludzkich noworodków. Były naznaczone Faerzes, miały na skórze wzory, przypominające tatuaże, o różnej barwie, ale zazwyczaj przypominały magiczne runy. Żeby uniknąć nieprzyjemnych incydentów, w mieście panowało nawet prawo, obejmujące takie dzieci i stworzenia specjalną opieką.



Obserwacja doków przyniosła mierne skutki. Może z powodu ogromnego ruchu, jaki tu zwykle panował, może zwyczajnie nikogo tam nie było, nie udało mu się tego ustalić. Trafił jednak na wieczorną rozmowę z pozostałymi osobami przydzielonymi do sprawy. Okazało się że mimo krótkiego czasu, udało im się jakieś postępy poczynić. Atmosfera nie sprzyjała z początku koncentracji, zwłaszcza, przy takim natłoku dźwięków, zapachów i ładnych kobiet eksponujących swoje wdzięki. Jednak widząc że trójka pogrążona jest w rozmowie, oraz dość nieczuła na wdzięki królowych nocy, lub zwyczajnie o pustych sakiewkach, dostali to, co chcieli. Odrobinę spokoju by móc się naradzić i przedyskutować fakty. Najwyraźniej jednak uwaga wszystkich nie była skupiona aż tak na zadaniu, gdyż nie mogli do końca zdecydować co dalej. Były dwie główne propozycje, wejść w spółkę, lub śledzić barda, który poczęstował Talloca sanishem. Nie mogli się jednak zgodzić co do szczegółów w żaden sposób. Tak więc Bastard dostał dokładny opis Kin-Tu, zaś syn Jangera miał zamiar odkryć w sobie żyłkę kupiecką, która zapewne mogłaby pomóc jego rodzinie zabezpieczyć przyszłość finansową, gdyby zdecydował się do niej wrócić. O ile uda mu się ją znaleźć. Garen został zaś bez przydzielonego konkretnego zadania, co nie oznaczało że nie powinien niczego robić. Wszak każdy trop mógł być ważny.



Z Czerwonego Lewiatana wszyscy rozeszli się do swoich akademii. Odprowadzani wzrokiem dachowca, zaciekawiony podążał za nimi kawałek, a Garenowi, który zauważył kota, wydawało się nawet że przeleciał z jednego dachu na drugi. Może mu się jednak zdawało i po prostu koty były dwa. Zanim zdążył dojść do tego, która wersja jest prawdziwa, stracił zwierzę z oczu. Dotarli do swoich łóżek bez żadnych niespodzianek. Na wszystkich czekały niemalże jednakowe łóżka, w jakich większość tutejszej młodzieży spędzała swoje wieczory. Bycie członkiem jednej z akademii było okazją, ale i zobowiązaniem, o czym przypominał nieco koszarowy wystrój większości sypialni. Po ukończeniu akademii czy kolegium, każdy absolwent miał obowiązek odpracowania dwóch lat na rzecz marchii. Była to całkiem niezła wymiana, biorąc pod uwagę możliwości nauki właśnie tutaj.



Ranek przywitał miasto ciemnymi chmurami, na wieczór zapowiadała się solidna burza. Za to na tle brzemiennego deszczem nieba doskonale było widać latające nisko pegazy. Bastardowi zresztą zdawało się że wszystko co ma skrzydła, zdecydowało się wzlecieć dzisiaj nad miasto. Udało mu się nawet dojrzeć spóźniony patrol olbrzymich sów zmieniający się z jastrzębiami. Każdy z ptaków niósł na swym grzbiecie jeźdźca, przypiętego do specjalnego siodła, żeby nie spadł z niego o ile celowo nie będzie chciał tego zrobić. Mniejsi kuzyni olbrzymich ptaków, krążyły nad błoniami, gdzie miały miejsce regularne manewry zbrojnych Aelienthe. Nawet jeden ze statków powietrznych przybył w nocy do miasta, zakotwiczony majestatycznie nad kwaterami Warkoczy Mystry, osobistej straży Margrabiny. Jakby tego było mało, do całości dołączyły równiez gryfy i hipogryfy tresowane w zachodniej dzielnicy, o corolaksach nikt nawet nie wspominał, były niejako codziennym elementem krajobrazu, mimo że jaskrawych nicponiów były tysiące.



Talloc przegapił większość podniebnego przedstawienia. Był zbyt zabiegany szukaniem człowieka, który wczoraj dał mu próbkę sanishu. Nie spotkał go tam gdzie wcześniej, ani w żadnym zakamarków kolegium. Samo w sobie to nie dziwiło, bardowie z natury byli wolnymi duchami, a na dodatek teraz każdy starał się przygotować do nadchodzącego konkursu, w końcu nagroda była nie byle jaka. Po kilkunastu warknięciach znad przerwanej melodii, kilku pytających spojrzeniach, które nawet nie rozpoznały imienia i nieco ponad półtorej miarki świecy rozpytywania, ktoś w końcu dał mu w miarę sensowne namiary, gdzie ćwiczył Kin-Tu. Mały sad pomiędzy głównym miastem a zachodnią dzielnicą zdawał się nawet sensownym wyborem, jesli chciało się poćwiczyć z dala od całego gwaru miasta. Wspomnienie sadu, przywiodło mu na czubek języka wspomnienie placka owocowego, jaki czasami piekła Minda. Teraz musiał tylko zadecydować, czy pójdzie na spotkanie sam, czy z Bastardem.



Młody czarodziej po przebudzeniu zajął się jak zwykle medytacją nad zaklęciami. Była to rutyna, którą wpajali tutaj każdemu. Zawsze być przygotowanym, nie dać się zaskoczyć. Co prawda większość uczniów miało skończyć naukę i zająć się wykorzystywaniem sztuki by ułatwić życie Halruaańczyków. Zdarzało się jednak, że trzeba było stanąć w obronie swoich domostw, lub granic. Nath było zresztą na wpół dzikim terenem, dopiero co ujarzmianym. Dwójka szeryfów z okolicznych ziem nie tak dawno pożegnała się z życiem, z różnych przyczyn, a byli przecież potężnymi magami. Może nie tak potężnymi jak Zalathorm, mag-król Halruaa, ale na pewno o wiele potężniejsi niż dopiero co opuszczający akademię absolwenci. W drodze do jadalni zdawało mu się że kątem oka znowu widzi skrzydlatego kota. Jednak gdy się obrócił, by sprawdzić czy mu się nie przywidziało, niczego nie zobaczył. Czy miał omamy, ktoś zabawiał się jego kosztem, czy może faktycznie widział latającego dachowca? Co prawda w tej krainie dzięki magii wiele było możliwe a sam był przecież uczniem akademii najwyżej, przynajmniej w mniemaniu magów, ze sztuk. Jednak sam jeszcze takiego nie widział.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 22-12-2014, 21:24   #15
 
Oriathim's Avatar
 
Reputacja: 1 Oriathim nie jest za bardzo znany
Przyszły zwiadowca wstał, jak zwykle, jeszcze przed brzaskiem. Drobna ilość alkoholu którą wczoraj pochłonął nie mogła mieć żadnych nieprzyjemnych reperkusji, tym bardziej że zjadł spory fragment pieczeni zamówionej przez Talloca. Szybko dokonał porannej ablucji i ruszył na zajęcia.

Podniebne przedstawienie było wspaniałe, oczami wyobraźni zobaczył siebie, szybującego wysoko w przestworzach, z wzrokiem wbitym w odległą ziemię. Ale to była odległa przyszłość, bo nagle się przewrócił, uderzony maczugą przez swojego oponenta. Tracenie koncentracji w trakcie ćwiczeń było złym pomysłem, a ceną siniaki. Następne w planie miał zajęcia teoretyczne z Mistrzem.

Wykład na temat trujących roślin sam w sobie był interesujący, właściwie to uwielbiał słuchać o przyrodzie, ale był rozproszony. Nowe zadanie było niecodzienne, aczkolwiek dostosowane do jego zestawu umiejętności. Test? A może realne zagrożenie? Jeśli tak to dlaczego wysłano do jego rozwiązania kilku młodzieniaszków? Nieskromnie mógł powiedzieć że jest osobą nieprzeciętną, a teraz zyskał okazję by zdobyć nieco doświadczenia. Może nawet los się do niego uśmiechnie i za rozwiązanie problemu zostanie zniesiona część "pańszczyzny" którą będzie musiał odrobić za darmową edukację? Zawsze był wolnym duchem, na rozstajach rzucał monetą by zdecydować gdzie chce ruszyć dalej. Równie dobrze mógł zostać kapłanem, wojownikiem czy zwykłym rzezimieszkiem. Właśnie dlatego w akademii postanowił szkolić się na zwiadowcę. Nikt nie będzie od niego wymagał stania w szeregu. Żadnego ślepego podążaniami za rozkazami. Będą liczyć się tylko rezultaty, a jakimi metodami je uzyska zależy tylko od niego. Z rozmyślań wyrwał go widok znajomej twarzy. Talloc. Musiał czekać aż do końca wykładu. Skinął mu głową i wysłuchał nowin barda.

Droga do zagajnika minęła szybko, bard poszedł przodem, rozmówić się z Kin-Tu, Bastard natomiast wtopił się w cienie drzew. Był bardzo dobry w kryciu się, o wiele lepszy od większości studentów akademii wojskowej. Dalej planował śledzić Kin-tu, licząc na to że ten doprowadzi go do składowiska narkotyku. Albo do osoby która wie więcej niż on.
 
Oriathim jest offline  
Stary 29-12-2014, 12:21   #16
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Umiejętności ukrywania się Bastarda faktycznie były spore, lecz uporządkowany sad nie dawał wielu dobrych miejsc na kryjówki. Upał doskwierał mu kiedy skradł się za lekko odzianym bardem. Teraz żałował, iż nie zostawił na kwaterze skórzni i nie ubrał czegoś lżejszego, bardziej przewiewnego.

Czuł jak pot żłobi sobie drogę ku dołowi po jego plecach oraz pod pachami. Zapewne był trudny do spostrzeżenia i usłyszenia, lecz wyczuć łatwo było go nawet z kilku metrów. W końcu znalazł idealne miejsce pod rozłożystą jabłonią otoczoną krzakiem malin. Miał dobry widok na miejsce spotkania widział też dobrze Talloca i Kin-Tu. Przy sprzyjających warunkach jeśli corralaksy nie zaczną swojego koncertu może uda się z tego miejsca podsłuchać rozmowę. Nagle poczuł mokre uderzenie w kark. U jego stóp upadł ogryzek jabłka. Z drzew rozległ się dziewczęcy śmiech. Potem szept.

- Co szpiegujemy?

Na jednej z gałęzi siedziała około dziesięcioletnia dziewczynka majtając nogami. Sarong miał tak dobrany, ze Bastard dostrzegł ją dopiero gdy zaczęła się poruszać.



***


Gared tymczasem postanowił trochę poćwiczyć. Chociaż był dzień wolny od normalnych zajęć, jak to zwykle bywało w Złotej Kiści, dziewiątego dnia każdego dekadnia, udało mu się w pobliżu sali treningowej spotkać Denna, ucznia niższej od niego kasy. Jego też sprowadziła chęć poćwiczenia walki magicznej. Szczęśliwym trafem sala treningowa byłą otwarta i dyżurował tam Akolita Mystry. Bezpieczniej było by ćwiczyć na Arenie specjalnie do tego przygotowanej, lecz był ona już za murami Dzielnicy Twierdzy. Młodzi czarodzieje przed walką przypomnieli wszelkie zasady korzystania z sali treningowej. Dzisiaj obaj mieli trenować rzucanie magicznego pocisku i ewentualne jego przyjęcie bez osłom. Obaj wiedzie iż pocisk taki nie może ich zabić lecz ciężko poranić to już tak. Obaj młodzi czarodziej szybko zajęli miejsca. Gared splótł swój czar i równocześnie z drugi czarodziejem uwolnili swoje magiczne pociski. Prze salę przemknęła iskra magiczna Gareda i dwie utworzone przez Denna. Gared poczuł olbrzymi ból i pał zemdlony.

Po jakimś czasie z otchłani bólu wyrwały go słowa .

- Chłopcze miałeś wielki szczęście, iż Mystra natchnęła mnie. Miałem wymodloną większą ilość modlitw leczniczych, inaczej już dzisiaj ucztował byś z Matką Magii. Co wy sobie wyobrażacie. To miały być ćwiczenia z kontroli, co miały znaczyć te dwa promienie.
- Wybaczcie, nie wiem jak to zrobiłem. Gared nie chciałem.

Denna cały trzasł się, ręce latały mu jakby wygrywał rytm, a źrenice oczów miał rozszerzone, lecz było to efekt nie tylko czarów, a zażycia narkotyku, który to zwiększ możliwości maga. Była to niepowtarzalna okazja do zdobycia informacji, tylko trzeba będzie przekonać akolitę aby nie zgłaszał incydentu do władz akademii Magicznej.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 30-12-2014, 18:49   #17
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Jako, że poprzedniego dnia zdecydowano, że Talloc spotka się z Kin Tu, a Bastard będzie go śledził okazało się, że Garen nie wiele ma w tym planie ma do zrobienia. To zdenerwowało młodego czarodzieja, ale rzeczowa argumentacja towarzyszy w śledztwie przekonała go, że będzie lepiej jak będzie czekał w obwodzie.


Nazajutrz rano Garen nadal czuł nutkę złych emocji, więc postanowił pójść na arenę i tam rozładować napięcie. Szybko znalazł sparingpartnera w osobie Darrena, który.... był chętny aż zabardzo. Koledzy sprawnie weszli na arenę i przypomnieli sobie zasady korzystania z niej. A póżniej wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Gdy Garen puścił swój regulaminowy pocisk w stronę adwersarza zaczął się przygotowywać do przyjęcia pocisku z nad przeciwka. Jednak gdy spojrzał w jego stronę zobaczył coś spowodował, że zbladła jego twarz, otworzyły się szeroko usta, a kolana się ugięły. Przez krótką chwilę przerażony, ale i zafascynowany widział jak lecą w niego DWA pociski! W głowie młodzieńca kotłowało się wiele myśli, z czego wybijały się dwie
- Nikt naszym poziomie tego nie potrafi!
- To mnie zabije!

Te rozważania potrwałyby może i dłużej gdyby został nimi trafiony, a następnie przez moment poczuł rwący ból jakiego jeszcze nigdy nie doznał, a następnie czuł jak opuszczają jego ciało siły.


...


A więc tak wygląda śmierć.


....


Po pewnym czasie (chyba wieczności) z nieświadomości Garen był wyrwany z nieświadomości przez słowa dyżurnego akolity o szczęściu i Mystrze. Gdy Garen już się podniósł już miał wyrazić wyrazy swojej wdzięczności, gdy zobaczył, że Denn ma podejrzane objawy. Na ten widok przez głowę przepłynęły obrazy spadającej na niego beczki, jakiegoś ziela, spotkania w Wartkiej Strugi, Akademii Magicznej, spisku, a na koniec Margrabina Tiran... Gdy się otrzosnął się z tego strumienia obrazów ociążale, ale drapieżnie chwycił się ramienia akolity i gorączkowo do niego szeptał na głos:
- Łaskawy Panie powinniśmy z tym pójść do Pariana! Zdaje się, że gdzieś mówił, że wie jak sobie z takimi przypadkami radzić.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 10-01-2015, 02:17   #18
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Bastard obserwował wraz z dziewczynką rozmowę dwójki bardów, przytknął tylko palec do ust wskazując na dyskutujących, kiedy ta go zagadnęła, nie chciał się z niczym zdradzać. Z początku wydawała się być prowadzona spokojnie i zrelaksowanie. Talloc zdawało się przemyślał co chce powiedzieć. Wszystko szło dobrze dla oczu zwiadowcy, do momentu, kiedy Kin-Tu zaczął kręcić głową i gestykulować energicznie dłońmi. Ewidentnie było widać, że odsyła Talloca z niczym, zresztą wziął swoje rzeczy i ruszył dalej w stronę łąk przy zachodniej dzielnicy. Współprowadzący dochodzenie odwrócił się na pięcie i z na wpół zawiedzioną, na wpół wściekłą miną, zaczął wracać do kolegium.


Bastard zaś według planów podążył za potencjalnym dostawcą narkotyku. Z początku ostrożnie, dopóki miał choć minimalną zasłonę drzew. Później już musiał po prostu wyglądać jak najmniej podejrzanie idąc za mężczyzną przez łąki. Udało mu się to, nie przewidział jedynie że Kin-Tu po prostu usiądzie sobie niedaleko muru i będzie kontynuował ćwiczenia na mandolinie. Tak minęły mu dobre trzy dzwony, zanim niebo postanowiło w końcu podzielić się z wszystkimi deszczem, jaki trzymało w chmurach od samego rana. Bard schował swój instrument i biegiem popędził do kolegium, zostawiając Bastarda w strugach deszczu.


Nie było dziwne że Talloc wracał z kwaśną miną. Początkowo szło dobrze, kiedy zapytał, czy Kin-Tu byłby w stanie więcej shanishu, problemy zaczęły się, kiedy zaczęli mówić o zakupie większej ilości, 50 działek za 50 sztuk złota nieco zbiło Talloca z tropu. Gdy zaś wspomniał o pomocy w rozprowadzaniu, bard zrobił się podejrzliwy. Stwierdził, że co prawda może załatwić komuś większą bądź mniejszą ilość, ale tylko jako przysługę, nie jako stałą dostawę. Obrażając się za posądzenia o coś takiego, kiedy ten jedynie poratował cierpiącego kolegę z kolegium. Tak więc plan infiltracji łańcucha dostaw z tej strony spalił, tak samo jak nadzieje Talloca na dorobienie sobie ładnej sumki na boku.


Garen miał zdawało się najbardziej ekscytujące przeżycia ze wszystkich. Najważniejsze było dla niego że przeżył. Czuł się kiepsko, jakby ktoś spuścił mu solidny łomot. Mimo tego, jego umysł pracował na przyspieszonych obrotach. Dość szybko skojarzył objawy narkotyku z tym, co się działo z Darrenem. Nie dziwne było, że ktoś uznał narkotyk za niebezpieczny dla magów. Można było zobaczyć przerażenie w oczach Darrena, na wspomnienie Pariana.
- Pariana? Hmm niby zajmuje się teorią magii. Chociaż Darren, wyglądasz jakbyś był w szoku. Nic dziwnego w sumie. Dobrze, idźcie do Pariana, obaj, nie wiadomo co dokładnie jeszcze ci się stało, chociaż zdaje się że wszystko z tobą będzie w porządku. - Rzucił mężczyzna i opuścił salę treningową. Kiedy plecy akolity zniknęły i nie dało się słyszeć jego kroków, Darren zwrócił się do Garena. - Naprawdę mi przykro, ale proszę, tylko nie Parian, pewnie obedrze mnie żywcem i wygarbuje jak się dowie co się stało. - Wydusił z siebie młody czarodziej.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 10-01-2015, 02:46   #19
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Młody czarodziej był zadowolony z reakcji kapłana, ale została mu jeszcze pokonać opór kolegi. Zebrał się w sobie i jął naciskać na Darrena:
- Myślisz, że jak tam nie pójdziemy to wszystko się rozejdzie po kościach? Nie pomyślałeś, że kapłan nie postanowi sprawdzić czy na pewno mam się po tym, jak mało co mnie nie zabiłeś, dobrze? Albo nie zapyta się o twoje trzęsące się ręce? Lepiej będzie jak pójdę przodem i spróbuję wyprosić trochę łaski w zamian za to, że powiesz co wiesz o tym świństwie co bierzesz.

Po tej wymowie stanął wyczekująco patrząc na towarzysza:
- Mam nadzieję, że masz coś do powiedzenia na temat.
i zrobił zapraszający gest w kierunku bramy wyjściowej z areny.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 13-01-2015, 15:56   #20
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Darren zatrzymał się I oparł o ściane. Odetchnął głeboko i rozejrzał się na boki. – Co chcesz wiedzieć? Jeśli mamy o tym rozmawiać, to nie tutaj, ściany mają uszy. Jeśli pójdziemy z tym do Pariana, to równie dobrze już mogę się zaczać pakować. – Darren oparł głowę o ścianę i przymknął oczy, chociaż było widać jak szybko unosi mu się klatka piersiowa. – Chodźmy do amfiteatru, tam można spokojnie porozmawiać. – Powiedział chłopak urywanym głosem i ruszył w stronę wyjścia z budynku.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172