Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2015, 19:31   #213
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2013/165/9/8/lonely_ghost_by_zoroko-d68k96n.png[/MEDIA]

Kucharz schodził na dół powoli i jednak z pewną obawą. No nie codziennie przecież rozmawiać się będzie z duchem. Co takiemu powiedzieć? Spytać, jak leci? Co tam pani w zaświatach? Dobrze więc że Mara zaczęła rozmowę, bo przyszło by wgapiać się w kudłate stopy jeszcze dłużej i przestępować z jednej na drugą. A tak mógł teraz ukradkiem rzucić okiem na pomost. Parę spojrzeń wystarczyło, by Burro uspokoił się trochę. Była podobna do matki, nawet bardzo. Wspomnienie Hebdy i jej żalu jakoś wyzwoliło dodatkowe pokłady odwagi w niziołku.

- Witaj, jestem Burro Butterburr. Powiedz nam, jak to się stało, że jesteś tutaj? Że opierasz się… hem, hmmm, no temu co się dzieje z innymi... - urwał szukając właściwego słowa, tak by nie zabrzmiało to okropnie. Cisza przedłużała się i w końcu wydukał - Duchami? Nie czujesz zewu, który nimi kieruje?
- Nie, o Burro Butterburr - odparła Arna, która do tej pory jedynie słuchała przybyłych do jaskini podróżników. - Sądzę, że magia źródła go blokuje; to że zmarłam właśnie tutaj, zabita przez zmiennokształtnego i jestem z tym miejscem związana. Nawet teraz błogosławieństwo bogów, które przenikało to miejsce jest mocniejsze niż siły korferonitów. Ale nie wiem jak je oczyścić - spojrzała na Kostrzewę i Marę. - Wszystko co wiem o Źródle to moje przypuszczenia oparte na strzępkach informacji zasłyszanych przez lata. Sądzę, że to Źródło dawało kotlinie życie i zatruło je - cóż - to, że ludzie zabijali się by go zdobyć. Zatruło je jego przeciwieństwo. Ta moc należała do wszystkich, nie można było jej zawłaszczyć.
- Brednie i bujdy - parsknął Shando - Potężnej magii nie załatwi coś tak przyziemnego jak zabijanie. Przesądy dzikusów. Tu musiała zadziałać inna potęga, która wypaczyła działanie źródła. Ale co ty tam wiesz.
- Życie i śmierć to najpotężniejsza z mocy - rzekła gdzieś w przestrzeń Arna. - Nie sądzę, by nawet oczyszczone mogły komukolwiek zwrócić życie; ale tu nie potrafię rozdzielić mitów od wiedzy, której nie mam - spojrzała na Marę. - Tylko bogowie rządzą życiem i śmiercią, i tylko oni mogą je prawdziwie zwracać.
- Polemizowałbym - bezczelnie wtrącił martwy czarodziej, nie przejmując się tym, że szamanka uparcie go ignoruje. - To co nazywasz życiem i śmiercią ja nazywam nekromancją, o ile włada tym człowiek lub zwykłym cyklem życia - o ile dzieje się samo. Nic magicznego nie ma w zwykłym umieraniu. Dorabiasz filozofię do zwykłej rzeczy, Arna. Nie brzmisz mądrzej dzięki temu.
- Chyba wszyscy zapomnieliście, po co tu przyszliśmy. Strata Shanda mnie zabolała, jak każdego z nas - powiedziała druidka - Ale nie przebyliśmy całej tej drogi, by mu zwrócić życie i mocować się z odwiecznymi prawami świata. Mimo całego zła, jakie się tu wydarzyło, to miejsce nie ma nic wspólnego z plagą. - wzruszyła ramionami - Błędny trop, bywa i tak. Jedyne co możemy zrobić, to spróbować uleczyć trochę ten węzeł, jeśli w ogóle jest to w naszym zasięgu, i ruszać dalej. Chyba że Arna może powiedzieć nam coś więcej o Kor Pheronie, choć myślę, że i tak podzieliła się z Marą wszystkim co wiedziała. Za co serdecznie dziękujemy… - pochyliła lekko głowę przed duchem - Pewne sprawy są tylko w gestii bogów i innych potężnych mocy… i im należy je pozostawić.

Kiedy reszta zajęła się rozmową, Var przyjrzał się bliżej wyposażeniu trupów dookoła tafli wody. Przysłuchiwał się wszystkiemu, ale sam nic nie mówił póki co. Mógł zrozumieć i znieść wiele, ale rozmawianie z duchami zostawiał magom i kapłanom. Dla niego było to niejako nienaturalne. Nie żeby cała ostatnia plaga była w jakimkolwiek stopniu naturalna, ale czuł się dziwnie. Mógł rozmawiać z Galebem, bo był w czystej postaci, był żywym kamieniem, kawałkiem ziemi tak stworzonym, lub zajętym przez jednego z duchów żywiołów. Natomiast Arna, tu już było inaczej. Ona była już za granicą, której nie powinno się przekraczać, a jednocześnie na miejscu. Skoncentrował się więc na rzeczach przyziemnych, chociażby pancerzu. Wszystko tutaj było pordzewiałe, sparciałe i po jednym czy dwóch ciosach w prawdziwej walce mogło sie rozpaść, ale obecnie było i tak lepsze, od latania niemalże na golasa w tych stronach. Uzbrojenie wyglądało jakby należało do jakichś elitarnych strażników, nawet spod rdzy było to widać, reszta zaś była zdecydowanie barbarzyńcami. Odseparował wszystko, co mogło mieć jeszcze jakieś drugie życie, chociażby na jedną walkę i czekał aż usłyszy coś sensownego dla siebie. Może któryś z jego kuglarzy był w stanie powiedzieć czy coś tutaj jest magiczne, tak jak kostur który obecnie trzymał w dłoni. Powoli, bardzo powoli oswajał się z obecnością ducha.

Z kolei niewidoczny i niesłyszalny dla nikogo poza upiorzycą Shando skrzyżował widmowe ręce na widmowej piersi i powiedział w kierunku Arny, która ponownie zignorowała zarówno jego obecność jak i wypowiedź.

- Coś nie wydaje mi się, abyś chciała nam pomóc, co? Widać dobrze Ci tutaj. A jakbyś pomogła, może oni by pomogli by Tobie odejść do Temposa? Ale nie, co? Za dumna jesteś. Albo za głupia, bo najwyraźniej babom po śmierci rozumu nie przybywa.
- Kostrzewa, rzucisz no tutaj trzecim okiem? - Grzmot wskazał na pozostałości po obrońcach źródła i barbarzyńcach. Tibor zauważył leżacą głownię sporego buzdyganu. Druidka zerknęła na wskazany przez goliata złom, skupiając się na wyczuciu otaczającej go aury. Chwilę pogrzebała w zdezelowanym stosiku i wyciągnęła z niego krótki, rzeźbiony patyk.
- To mocno promieniuje. Ale nie jestem pewna, co to może być. Pewnie kolejny diabelski wynalazek magów - stwierdziła, demonstrując swoją pogardę do “magicznego ustrojstwa”.
- Jeśli korferonici na pewno są w Easthaven i Bryn Shander, to wiesz może jak ich rozpoznać, kim są lub gdzie się mogą spotykać? - zapytał goliat Arnę, przełamując niejako swoje obawy związane z rozmową z duchami.
- Tam najłatwiej zniknąć w tłumie, lecz nie wykluczałabym żadnych miejsc prócz Caer Konig i Bremen - odparła Arna. - W małych osadach łatwiej ich będzie wytropić; wszyscy się tam znają i kryjówek jest mniej. Szukajcie kontaktów w biednych częściach miast; wśród przestępców nietrudno o czcicieli Bhaala, choć nikt się z tym nie afiszuje. Zaś co do miejsc spotkań nie zdziwi mnie żadne; od starych podziemi po szlacheckie domy.

Shando tymczasem na chwilę odpuścił złośliwości i przyjrzał się źródłu jako takiemu. W to, że źródło zostało skażone, bo ludzie o nie walczyli nie wierzył nawet przez chwilę, po prostu barbarzyńcy i ich krótkowzroczni kapłani dopasowali sobie historyjkę pod własne wierzenia. Wątpił, by nawet dopuścili jakiegoś "ergi" by zbadał, co się tu dzieje. A możliwe, że rozwiązanie zaniku mocy było prostsze niż komukolwiek się wydawało. W końcu jakiekolwiek źródła miały swoje... źródła. I może właśnie tam, gdzieś pod ziemią, należy szukać odpowiedzi na pytanie co skaziło żywą wodę...

Dlatego dokładnie przyjrzał się, gdzie wybija woda, zasilająca zaczarowaną sadzawkę. Nie znalazł konkretnego miejsca, choć z powodu ciemności nie mógł też określić jak głęboko sięga woda i co jest na dnie. Natomiast znalazł kilka odnóg daleko z tyłu, co potwierdzało słowa Arny, że woda płynie nie tylko tutaj.

Duch Wishmakera polewitował sobie bliżej Mary, licząc, że w końcu może uda się jej go usłyszeć.

- Badałaś źródło pierwotne, albo przynajmniej wiesz, gdzie się znajduje? - spytał zjawy Shando zupełnie normalnie, jakby ignorując fakt, że od jakiegoś czasu kpił z niej jak z ostatniej idiotki. Jednak szybko odzyskał rezon i dodał - Jasne że nie. To pierwsza sadzawka od wejścia, weszłaś tu, spaprałaś i koniec. A spaczenia źródła trzeba szukać tam, skąd magiczna woda wypływa. Jestem pewien że tam coś ją skaziło, i tego pilnuje ten mimik z piekła rodem. Trzeba to sprawdzić. Dalej, powiedz im to. Chyba że pycha powstrzymuje cię przed próbą pomocy sobie przez "ergi" i innych obcych?

Stojący po kłótni z dala i czuwający do tej pory Tibor przysunął się do zjawy, nie do końca ufając jej, ale też nie sięgając do medalionu i nie próbując uwolnić duszy nieszczęsnej Arny. Przynajmniej na razie. Poprzedniego dnia mało co zauważył z “wystroju” jaskini, a o jakimkolwiek zastanowieniu nie było nawet mowy. Teraz warczenie najeżonego niczym ryżowa szczotka Ferenga stanowiło znakomite podkreślenie atmosfery panującej przy zanieczyszczonym, splugawionym źródle.

- Gdy tu wszedłem i próbowałem odesłać ducha Ofali i jej dziecka źródło naraz chlusnęło naokoło, jakby… jakbym coś naruszył - wyrzucił z siebie to co go nurtowało. - Co tak naprawdę się wydarzyło?
- Przypuszczam, że wywołałeś wybuch próbując przełamać władzę źródła nad ciałami. Och, gdybyś się nie wycofał, gdybyś tylko miał wiarę… Musisz, musisz wierzyć, że twój bóg cię ochroni, że da ci siłę potrzebną do wykonania zadania, inaczej żadna formułka nie przyniesie efektu, a… - Arna zamilkła i potrząsnęła głową. - Nie sposób przewidzieć jakie efekty woda ma teraz na żywych, więc miej się na baczności.

Chłopak przestąpił z nogi na nogę, nieprzyjemnie świadom swej niewielkiej wiedzy na temat uświęconych przybytków i magicznych fenomenów. Gdyby Shando żył, wspólnie mogliby coś wydedukować… Zdusił nagły żal za towarzyszem.

- Arno, czy zauważyłaś by coś było źródłem tej władzy, co by tkwiło w, cóż, źródle? - uznał że trzeba dowiedzieć się czegoś więcej.
- Nie, ale nie miałam możliwości, by zbadać wodę; zarówno tutaj jak i w jeziorze… Możliwe, że pod śniegiem znajdują się jeszcze jakieś sadzawki, kto wie. Nawet jeśliby szukać przyczyny spaczenia u samego źródła, to nie mam pewności, czy znajduje się ono w tej kotlinie. Sami wiecie, że woda, którą widzimy w Dolinie Lodowego Wichru zwykle ma swój początek wysoko w górach - spojrzała niepewnie na Kostrzewę i goliata. Druidka skojarzyła, że szamance zapewne chodzi o Kuldahar i wypływające spod świętego dębu strumienie... Tłumaczyłoby to, czemu woda w dolinie miała takie cudowne właściwości - i że została skażona dopiero tutaj.

- Zuch dziewczyna - mruknął do upiorzycy Wishmaker - Jeszcze się dogadamy.
 
Autumm jest offline