Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2015, 14:00   #10
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Sodoma


Przygotowania do wojny trwały może nieco dłużej, niż ktokolwiek by chciał, ale ostatecznie mimo wszelkich chęci poddanych, nikt w królestwie nie spodziewał się rozpoczęcia krucjaty przeciw nieznanym ludom, od tak sobie nagle, w jakąś tam środę czy poniedziałek.
Ostatecznie jednak spora ilość wojsk została zgromadzona, a wszyscy zgodnie wyruszyli. Wszyscy, oprócz gereda i jego kota.
Podróż trwała dość długo, zdawała się momentami nieco mozolna. Blisko było do Sodomy do kontynentu, ale hrabia nalegał, aby opłynąć sporą część ziem, pobierając trasę między wyspami. Jego zdaniem był to porządny skrót.

Któregoś dnia w latającej fortecy, jeden z służących zawołał wschód, wciskając mu w ręce lunetę. Cała reszta równie szybko zgromadziła się przy bogaczu. Nawet zachód przyszedł, choć stał dość daleko, wpatrując się uważnie przez okno w oddal.
Statki. Duża ilość łodzi nieznanego ludu, większość z nich było maszynami wojennymi. Ciężko było powiedzieć, czy mieli złe intencje. Nie wyglądali na piratów, ale mimo wszystko barykadowali drogę.
Tyraal również zainteresował się zbieraniną, podchodząc do wschodu.
- Mógłbym prosić o lunetę? Dziękuję. - niebieskoskóry uważnie zaczął oglądać wyspę, przy której stało sporo łodzi. Uśmiechnął się do siebie, oddając przedmiot. - Spójrz tam. - wskazał palcem w bliżej nieokreślony punkt.

Miejsce które wskazał było zwyczajnym, pustym kawałkiem obozu. Znajdowała się w jego części jedna osoba. Była to średniego wzrostu kobieta, o pokaźnym biuście i bardzo skąpym, wyzywającym ubiorze. Właściwie jedyne co nosiła, to płaszcz i czapka, wskazujące jakiś wyższy status w armii. Jej wyraz twarzy był dość obojętny. Dzięki bląd włosom i żółtym oczom, wyglądała dość uroczo.

- To Mystiia Reedus. - odezwał się Savant. - Jej cały naród oddał Sidhe swoją suwerenność. Skoro są tutaj, to w pobliżu są albo drzewa, albo sidhe. - wyjaśnił - Spodziewałbym się, że nas natychmiast zaatakuje. Radziłbym nie wchodzić w potyczkę z nią osobiście. - spojrzał na Północ. - Zwłaszcza użytkownikom magii. Z nią nie ma zabawy.
- Drzewa? -zapytał Wschód, unosząc brew i odbierając lunetę by samemu przyjrzeć się wskazanemu miejscu.
- Nie sądzisz chyba, że jakaś dziewczynka może być dla nas zagrożeniem. - prychnął z pogardą Północ, krzyżując ręce na piersi. W tym czasie Zachód po cichu wyszedł z pokoju, ruszając na swoje ulubione miejsce na statku - bocianie gniazdo.
- Jest starsza niż myślisz. Nie wiem do końca na czym bazuje jej moc, Thalanos ostrzegał mnie, że “im więcej masz magii, tym mniejsze masz szanse” cokolwiek to znaczy. - wyjaśnił Tyraal. - Sam nie był pewny. A drzewa, należy ścinać. - uśmiechnął się. - Wyjaśnię wam o co chodzi, jeżeli jakieś znajdziemy.
- By pokonać kogoś takiego, nie potrzeba nawet grama magi. -mruknął jak zawsze dumny Północ. Jedyną reakcja Wschodu na te słowa, było pokręcenie głową z zażenowaniem.
- Mimo wszystko nie powinniśmy się ich obawiać… flota jest potęgą Sodomy. - mężczyzna w cylindrze zapewnił niebieskoskórego.
- Oby. - przytaknął spokojnie Tyraal. - Zostawiam to w waszych rękach. - zadeklarował nonszalancko i obrócił się na piętrze. Spokojnym krokiem skierował się ku swoim kwaterom.

Mystiia vs Północ
Kobieta o brązowej skórze przez dłuższą część bitwy przelatywała z jednego swojego okrętu na drugi, powoli zbliżając się ku północy, i statku który on zajmował.
Wreszcie wylądowała na nim, a towarzyszyły jej dwa olbrzymie ostrza, utrzymywane w powietrzu przez przedziwne, okrągłe nietoperze. Nie odezwała się, machnęła ręką a jedno z ostrzy rozcięło grupę załogantów. Potem skoczyła w przód, na Północ, pchając drugą dłoń przed siebie. Drugie z towarzyszących jej ostrzy pomknęło w stronę młodego wojownika.
- Myślałem ze się nie doczekam. -zaśmiał się radośnie Północ, odskakując parek korków w tył, by zwiększyć dystans od ostrza. - Czyli najpierw trzeba pozbawić Cie borni co laleczko? Nigdy nie rozumiałem po co wszyscy ją ze sobą noszą. To tylko zbędne obciążenie. - dodał, po czym machnowszy ręką, postanowił przywołać lodową kolumnę. Chciał, by wystrzeliła ona spod ostrza, uderzając je od dołu by zamknąć broń w lodowych objęciach, lub chociaż zmienić jej trakjektorię.
Plan ten zadziałał idealnie, zatrzymując broń przeciwniczki w miejscu. Membranka odskoczyła nieco w bok, aby jej własny ekwipunek nie zasłaniał jej celu. - Magia. - mruknęła zatrzymując się w miejscu dość gwałtownie. Machnęła obydwoma dłońmi skierowanymi na Północ. - Zdychaj, ścerwo! - Krzyknęła gwałtownie.
Chłopakiem rzuciło, wywracając go w powietrzu do góry nogi, następnie rzuciło w dół, z siłą, łomotem!
Nim się zorientował, był pod pokładem, mocno potłuczony.
- A to czego tu używasz, to niby co innego… - mruknął sam do siebie, powoli dźwigając się na nogi. Otarł stróżkę krwi, która płynęła z rozcięcia na policzku, po czym susami, zaczął kierować się w stronę dziury którą tutaj wpadł. Chciał czegoś spróbować, taki już był, nie podawał się nie ważne jak źle by nie było. Gdy tylko zobaczy dziewczynę miał zamiar wykonać kopnięcie w jej twarz. Domyślał się, że ta będzie chciała nim ponownie miotnąć, dlatego też zużywał całe pokłady swej energii magicznej teraz, by przyspieszyć powrót. Mocą wiatru wzmacniał skoki i gibkość ruchów, mając zamiar przeprowadzić atak, gdy jego pokłady mocy magiczne będą bliskie zeru.
Północ wyleciał jak strzała. Mystia spojrzała na niego dość uważnie. - Pusty - mruknęła, szybko ruszając dłonią, aby przywołać swoje ostrze do roli tarczy. Nie zdążyła. Północ zużył zdecydowanie zbyt wiele energii, aby ktokolwiek spodziewał się tak nagłego, wręcz rakietowego uderzenia w twarz, które odbiło Mystię dobre kilka kroków w tył.
Ledwo kobieta się podniosła, a snajperski strzał Zachodu ugodził ją w bok. Rzuciło to nią nieco, ale nie rozproszyło przesadnie. Machnęła dłońmi, przywołując do siebie obie bronie, wyrzucając jedną z nich z lodu.
- Zachód znowu się wtrąca. -mruknął Północ obserwując okolicę. Co prawda, musiał wyzbywać się magii na bieżąco, ale wciąż mógł robić z niej użytek. Szczególnie na statku, który i tak spisany był na straty. Celem tej jednostki było zwabić tutaj, tą małą dziewczynkę, odsłaniając tym samym linie jej zaopatrzenia. Póki co jednak musiał skupić się na unikaniu ostrzy. Ruszył biegiem w tłum marynarzy, by tam zgubic oręż w tłumie i wyskoczyć Mysti na plecy z kolejnym kopniakiem.
Kobieta tym razem zdołała odskoczyć w tył. - Strata czasu. - mruknęła, gdy jej nietoperze wypuściły z ust miecze. Czysta telekineza ustawiła je w sposób, który spokojnie zablokował uderzenie Północy. Były na tyle masywne, że nie wydawało się to je uszkodzić.
Dwójka zwierząt otworzyła gęby, w których zaczęła się zbierać jakaś energia. Jedna z nich patrzyła na dziób okrętu, druga skierowała się w przeciwną stronę.
- Co już nie chcesz się bawić? -zapytał Północ, rozstawiając ręce na boki, tak by każda dłoń wskazywała innego nietoperza. Nie miał dość mocy na potężne zaklęcia… ale lekkie zaburzenie mocy nietoperzy przed wystrzałem powinno wystarczyć do tego by nie mogły one promieni opanować. Posłał on drobinki swej many w stronę paszczy stworów z nadzieją, że te po prostu wybuchną.
Na pierwszy rzut oka stworzenia zostały odepchnięte, więc moc oddziaływała na nie. Jednakże chwilę później Wybuchły tak ogromną energią, że Połnoc nie miał szans osłabić ich byle jaką garstką energii. Laser ugodziłw statek, a wirujące stworzenia przerżnęły go na obie strony i jeszcze poleciały w tło bitwy. Platforma potyczki zaczęła tonąć. Kobieta zaś lewitować. Powoli zaczęła odlatywać w stronę swojego statku, będąc jednak odwróconą w stronę Północy.
- Nie przepadam za tym…. ale jak trzeba… - mruknął chłopak, chwytając za odłamek masztu, o ostrym końcu, po czym wziął szeroki zamach i cisnął nim niczym włócznia w stronę przeciwniczki, po czym zaczął skakać po resztkach statku, by być jak najwyżej. Musiał chwile poczekać na powrót swoich mocy.
Odłamek został bez trudu odbity przez jedno z lewitujących ostrzy, a kobieta skutecznie uciekła.

Gdy tylko czarnoskóra wylądowała na okręcie, dostała złego przeczucia. Szybko odwróciła jedno z swoich obronnych ostrzy na wschód. Niestety, była zdecydowanie zbyt wolna. Kula przestrzeliła jej bok. Była to już druga rana w tym miejscu, tym razem jednak nieco bardziej poważana. Kobieta skrzywiła się. Wyjęła z płaszcza opal. Chwilę potem, wszystkie statki Membry zaczęły przerywać abordaże i zawracać. Wróg wycofywał się z pola bitwy.

Widzący to przez lunetę Tyraal zaczął klaskać. - Brawo. - pochwalił biznesmena sodomy, przyglądając się uciekającym statkom. - Nawet zniszczyliście część ich cargo. A ile wam zatonęło. Zaledwie pięć statków… - przerwał na moment. - A nie, cztery. Źle spojrzałem. - zaśmiał się. - Musimy ją śledzić. Gdziekolwiek się skieruje, musi być coś istotnego dla naszych wrogów. Grunt to nie tylko dostać się do nich, ale nie pozwolić im poszerzyć wpływów poza lodową krainę.
Przez pewien czas bitwy dłonie WSchodu coraz mocniej zaciskały się na krawędzi okna. Gdy widział jak tona ich statki, w oczach osobnika, widać było niemal odbijające się złote refleksy. Nie obchodziło go, że ktoś utonął, życie ludzkie nie było ważne. Jednak to za jego pieniądze zbudowano te okręty, to właśnie jego złoto tonęło w odmętach.
- Tak to było nasze bezwarunkowe zwycięstwo. -odezwał się w końcu, po mistrzowsku tamując gniew i udając spokojnego. - Pierwszy prawdziwy test dla naszych ptaków gromu , z tego co widziałem, będziemy musieli lekko zmniejszyć siłę rażenia by nie były tak groźne dla naszych jednostek. -stwierdził,m obserwując okolicę przez prywatna pozłacaną lunetę. - Niestety główna część naszych sił dalej pozostaje z tyłu, chroniąc zasoby. Dla tego nie mogliśmy po prostu zmieść ich z powierzchni oceanu. -dodał powoli składając lunetę, po czym wyjął z kieszeni komunikator.
- Zachód, weź jedną z ważek i niespuszczaj wzroku z tej kobiety. Musisz zobaczyć dokąd uciekają. -poleciał snajperowi. Odpowiedziało mu oczywiście milczenie.
- My powiniśmy przejąć ich obóz. -zasugerował WSchód. - Naprawimy tam szkody i kto wie, może znajdziemy cos ciekawego. Mystia raczej nie spodziewała się porażki, więc możliwe że zostawiła tam coś ważnego, w czasie swego odwrotu.
- Wygląda na to, że odpoczywali na tamtej niewielkiej wyspie. - wskazał palcem Tyraal. - Co prawda nie widzę stąd nic interesującego, ale kto wie, może coś przyciągnie naszą uwagę.
- To będzie dobre miejsce by obejrzeć uszkodzenia i dokonać niezbędnych napraw… a mówiąc o uszkodzeniach... - Wschód, spojrzał na niebo, z którego powoli opadała sylwetka Północy. Długowłosy chłopak, przy pomocy swej magii nakłonił wiatr do pomocy w lataniu. - Wraca i nasz dzielny wojownik. -powitał z nutką sarkazmu swego przyjaciela kapelusznik. - Jak zabawa? Zaspokoiła twoja rządzę?
- Przepychanki z jakaś dziewczyną, która musi używać broni na początku starcia to nic satysfakcjonującego. -prychnął Północ, odrzucając w tył mokre i rozwiane włosy. - To mają być ci wielcy i niebezpieczni przeciwnicy z kosmosu? -zapytał lekko agresywnym tonem Tyraala.
- Nie, to zaledwie membrańczycy. Zwierzoludzie z odległego kontynentu. - uspokoił Tyraal. - Jak już wspominałem, postanowi oddać się w niewolę sidhe, aby zaznać chociaż ułamka ich wiedzy i siły. - przypomniał, krzyrzując ręce na piersi. - Wygląda na to, że nie nawiązali jeszcze kontaktu z swoimi nowymi panami. Ale nie lekcewarz ich. Jeżeli Membrańczych nie wygląda bardziej jak zwierzę niż człowiek, to nie używa pełni swojej mocy.
- I dobrze, że nie pokazała wszystkiego. Następnym razem chociaż będzie wstanie sprawić bym nie ziewał. -stwierdził, po czym ruszył w stronę schodów na jedno z wielu pięter budowli. - Idę się przebrać. -mruknął, widząc w jakim stanie jest jego koszula.
- Cały Północ… -westchnął bogacz z Sodomy. - A Paniczu Tyraal gdzie właściwie są teraz pańscy towarzysze, nie widziałem ich w czasie bitwy. -zagadnął, oddając lunetę jednemu z golemów.
-W swoich pokojach jak zakładam. - przyjął Tyraal. - Gdyby byli w stanie wygrywać bitwy, nie prosiłbym was o pomoc, czyż nie? - zagadnął. - Nasza grupa nie ma specjalnych powodów się narażać, chyba, że naprawdę zrobi się niewesoło. - zaśmiał się. - Czyli w sumie nigdy, prawda?
- Póki będziecie wywiązywać się z umowy na pewno. -zgodził się Wschód, po czym obrócił się w stronę swych kilku żywych podkomendnych. - Wydajcie rozkazy, zatrzymujemy się na wyspie i przeczesujemy obóz, nic podejrzanie wyglądającego nie niszczyć tylko przekazywac bezpośrednio do mojej rezydencji.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline