Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2015, 22:57   #48
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Wilson tylko przez chwilę odczuwał żal po utraconym pojeździe i dogasającą irytację wobec skurwieli, którzy w taki chamski sposób go zniszczyli. Zaraz jednak przypomniał sobie, że to właśnie dlatego Pustynne Skorpiony nie korzystały z wozów bojowych. Paradoksalnie były bardziej podatne od piechurów. Mroczna Harmonia potrafiła zdruzgotać każdą skomplikowaną maszynę... ale nie potrafiła podołać ludzkiej sile woli.

Kiedy się wreszcie ulokował na pace terenówki, wychylił ostrożnie łeb zza burty, obserwując sytuację. Gorące łuski z podwójnego cekaemu sypały się na niego niczym złoty śnieg, brzęcząc po hełmie. Patrzył. Obserwował. Przepatrywał.

Wszyscy widzieli podstęp, jaki czaił się w punkcie kontrolnym. Wszyscy czuli na sobie wzrok przeklętych nefarytów, którzy chcieli im urwać jaja (w przypadku Thorne sprawa mogła wyglądać inaczej... aczkolwiek Maddox miał co do tego wątpliwości). Wszyscy słyszeli zbliżającego się biogiganta, któremu znudziła się Linia McCraiga.

Nie wszyscy jednak widzieli okolicę, ogarniętą bitewnym zgiełkiem i tumanem pyłu, jak Wilson Maddox. Skorp widział *wszystko*. Każdą skałę. Każdy krater. Każde zagłębienie i nierówność terenu. Każdy wrak i kawał złomu. Widział nawet fakturę i rodzaj terenu okalającego te "wyspy". Widział ścieżki, którymi miał poruszać się mistrz bitewnego survivalu.

W zestawieniu z tym cholernym spaślakiem wyglądało to... cudownie.

Porwał za swoje torby z amunicją i granatami. Wziął wszystkie ładownice z brenekami .12 oraz ciężkim śrutem .8, po czym załadował ile się dało do rurowych magazynków swojej strzelby. Wyjął też mniejszy worek, do którego upchał pasy z granatami. Wybrał większość przeciwpancernych samoprzylepców oraz wszystkie zapalające z napalmem. Zarzucił sobie worek przez ramię.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=eRnOLVeA-1w[/MEDIA]

- Cortez! Kryj mje dupe! - krzyknął i... wyskoczył za burtę.

Pierwsze pociski ze strony skurwieli, którym bio-chuj robił za taxi, prykały po okolicznym piachu. Skorp puścił się pędem ku najbliższej osłonie, zasypując najbliższych (bądź najbardziej natrętnych) pętaków zaporowym ogniem z "Hellblazera". Wpadł się za pierwszą osłonę - kawał nadtopionej blachy po jakimś pojeździe. Odetchnął dwa razy i znów wyskoczył, biegnąc kawałek dalej, ku następnej osłonie. Wreszcie, dopadł do niej wślizgiem, szurając bokiem po marsjańskim piachu. I znów... dwa oddechy, szybki rzut oka i wypad. Bieg. Metaliczny rechot "Hellblazera". Dudnienie w skroniach. Wytłumione dźwięki. Wojskowe buty, orzące żwirowatą ziemię. Uderzenie opancerzonego ramienia o kamień.

Skok za skokiem, wybuchowy worek prezentów przemieszczał się do szczęśliwego adresata.

Krok po kroku, Dawid był coraz bliżej Goliata.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline