Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2015, 08:37   #48
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Informacji cd.

ZDOBYWANIE WIEDZY


Nim Aria zjadła posiłek w “Czarnym Lwie” zjawili się Janos, Adil i Akbar. Okazało się, że mężczyźni ne próżnowali i poza żukową sprawą zainteresowali się również potencjalnym wrogiem drużyny. Przy pomocy dinarów Janos zaprzyjaźnił się z mamelukami pilnującymi seraju. Ci już wcześniej mieli oko na podejrzanego typa z polecenia gospodarza. Prócz zadawania pytań nie robił nic podejrzanego; przypuszczali też, że to jakiś przyjezdny, gdyż nie kojarzyli tak bogatego mieszkańca Muluk. Zauważyli jednak, że tajemniczy obserwator spotkał się z dwoma podejrzanymi typkami, którzy potem pili kawę w “Czarnym Lwie”. Ponoć obaj - Muhamed i Omar - kiedyś pracowali dla Lepkiego Ahmeda, ale ostatnio działają na własną rękę. Kradzieże, napaście, morderstwa - nic im nigdy nie udowodniono. Mamelucy twierdzili, że to raczej drobni cwaniacy mający kontakty w mieście i doskonale je znający. Tak czy inaczej wieści nie były z kategorii pozytywnych.


Po posiłku Janos i reszta ponownie ruszyli w miasto badać nowe tropy, na które wpadli. Aria przez chwilę zastanawiała się czy powinna wychodzić z seraju, ale koniec końców uzbrojona w sztylet i magię ruszyła w stronę ulicy Atłasowej. Sprawa żuków wydawała się chwilowo opanowana, postanowiła więc zając się tym, co interesowało ją samą. Robienie notatek odłoży na wieczór.

Hassan bin Nassur bardzo się zdziwił widząc Arię u drzwi swego kantorka, a jeszcze bardziej gdy Aria - w ramach zagajenia rozmowy - napomknęła, że sprawa wyśledzenia żukowych oszustów idzie całkiem dobrze. Okazało się, że żaden z mężczyzn nie pofatygował się, żeby powiedzieć kupcowi, iż podjęli się proponowanego przez niego zadania!! Oj, już ona da Janosowi-szukam-złodziei-żeby-zarobić do wiwatu! Zamaskowawszy zdumienie i złość uśmiechem czarodziejka zaprzęgła do pracy całą swą elokwencję i dobre maniery, jakie wpoiła jej guwernantka, i rzekła:
- Wybacz, o szacowny bin Nassurze, że to moja skromna osoba powiadamia cię o tak ważkich dla twego interesu i samopoczucia sprawach. Wiem, iż nie godzi się, żeby skromna niewiasta zabierała głos w targach i negocjacjach, lecz moi towarzysze byli najwyraźniej zbyt zajęci szlachetnym zadaniem jakim jest schwytanie złodziei by pomyśleć zarówno o powiadomieniu cię o swych poczynaniach jak i porozmawiać o kwestii wynagrodzenia, którą poruszyłeś z imć Akbarem podczas wspaniałego posiłku, na który onegdaj raczyłeś nas zaprosić.
Tak jak się spodziewała kupiec był zaskoczony, że Aria porusza ten temat. Przez chwilę wymieniali grzeczności i aluzje, w które dziewczynka zręcznie wplotła informację o ich zainteresowaniu skarbem przeklętego shai’ra. Wreszcie bin Nassur przeszedł do rzeczy, uprzejmie pytając o stawkę.
- Wiemy ilu problemów i strat zaklęte żuki przysporzyły czcigodnym kupcom Bazaru Tkanin i Wielkiego Bazaru - odparła dziewczynka zastanawiając się, czy na ekskluzywnym targu kradzieży nie było, czy też raczej nikt ich nie zgłosił w obawie przed utratą twarzy… lub czymś innym. - Rozwiązanie tej zagadki to wręcz obowiązek ludzi honoru, toteż nieprzyzwoicie byłoby dokładnie wyceniać takie usługi. Możemy jedynie mieć nadzieję na łaskawą wdzięczność kupieckiej gildii, o ktorej wspominałeś, szlachetny panie.
- Bardzo cenię takie zachowanie - uśmiechnął się bin Nassur. - Szejk, mój ukochany przyjaciel, wiedział komu zaufać. Wielcy z was ludzie honoru i bardzo oświeceni, choć część z was to ajami. Przedstawię więc sprawę gildii. Jeżeli rozwiążecie sprawę żuków z pewnością nie minie was godziwa i sowita zapłata od całej kupieckiej społeczności.

Aria z uśmiechem skłoniła głowę. Chwilę gawędzili jeszcze o szejku Lisów Pustyni. Niestety kupiec nie miał od niego żadnych aktualnych wieści, rozpływał się natomiast nad szlachetnością swego przyjaciela. Próby zjednoczenia plemion postrzegał bardzo pozytywnie, gdyż według niego szejk był praworządnym człowiekiem i na pewno nadal będzie wierny Wielkiemu Kalifowi. Nassur twierdził, że na pustyni przyda się porządek, gdyż al-badi zbyt często zapominają o tym, że także podlegają władzy Kalifa.
Co do córki Abdula il-Saluna al-Makhariiego, to znał ją słabo. Widział, ją tylko kilka razy w życiu, ale twierdził, że to niezwykle piękna i mądra kobieta. Ponoć szejka najmował zarówno kapłanów, magów, jak i sha'irów, aby uczyli jego córkę. Nassur nie wiedział, jednak co dziewczyna potrafi. Ślub córki szejka był wielkim wydarzeniem i miał pomóc w zjednoczeniu plemion.
- Nie mam pojęcia, kto mógłby chcieć skrzywdzić al-Makhariich. Taki człowiek jak Abdul nie powinien mieć wrogów!
Mając na uwadze zdobyte wcześniej informacje czarodziejka była innego zdania, lecz nie zaprotestowała, tylko skinęła głową, a po chwili podjęła temat, który faktycznie ją tu przygnał - sprawę mapy, pręcika i zaginionego skarbu. Nassir chętnie udostępnił jej wszystkie materiały; zgodził się też, by skopiowała potrzebne jej informacje.

Z oględzin zwykłych i za pomocą zaklęć okazało się, że mapa prowadząca do skarbu Faysala Habibullaha nie jest magiczna. Na pergaminie narysowano okolice Muluk i zaszyfrowane wskazówki, jak dotrzeć do miejsce, gdzie był ukryty pręcik. Był to stosunkowo prosty szyfr, który Aria potrafiła po krótkim czasie rozwiązać - proste wskazówki czaroprzestrzenne, nic nadzwyczajnego. Instrukcja otwarcia groty zaś brzmiała: “Chwyć magiczny klucz i przyłóż go w miejscy, gdzie krzyżują się węże sploty. Gdy węże przebudzą się wymów magiczną formułę, a skały rozstąpią się przed tobą. Zabierz klucz, gdyż tylko on wskaże ci prawidłową drogę”. Aria była ciekawa jak wyglądało miejsce, w którym znaleziono pręcik, lecz ta zagadka musiała poczekać do spotkania z szejkiem. Z tego, co udało się Arii zauważyć mapa nie zawierała innych ukrytych treści, czy wskazówek. Gdy dziewczynka była już pewna, że nic więcej z niej nie odczyta skopiowała tajemnicze znaki pokrywające pręcik, wylewnie podziękowała bin Nassirowi i ruszyła w drogę.

Najpierw odwiedziła Amina, potem zaś Fahida w obserwatorium. Skoro już rozmawiali z nimi Aria miała do nich względne zaufanie. Jednak żaden z nich nie potrafił odcyfrować przeciwnych zapisków. Dopiero w bibliotece, do której Aria w końcu się skierowała dostała informację, że znaki to pradawny mulucki dialekt używany przez sha'irów i część dżiny. Czarodziejka odnalazła bibliotekarza, który nie mógł jej widzieć z Janosem, a ten skierował ją do odpowiedniej sekcji biblioteki. Rozszyfrowanie wiadomości zajęło Arii kilka godzin, jednak gdy wreszcie podniosła wzrok znad liter wiadomość z klucza była dokładnie zapisana na jej osobistym zwoju. Usatysfakcjonowana i dumna z siebie jeszcze raz przeczytała wskazówkę:
Cytat:
Udaj się tam, gdzie słońce tylko przez jedną klepsydrę światło daje. Zaczekaj do zachodu i ostatnie słoneczne promienie obserwuj. Jeśli uważny będziesz, a wzroku twój jest niczym sokoli, poznasz, gdzie masz iść dalej. Wystrzegaj się jednak pośpiechu i po zmroku nie podążaj tym tropem. Tylko w promieniach słonecznych będziesz bezpieczny.

Gdy we wnętrze góry się zanurzysz podążaj za światłem. Strzeż się jednak fałszywych blasków. Tylko klucz prawdę mówi. Gdy do groty dotrzesz wypatruj wężowych splotów. Bacz jednak, abyś właściwy dostrzegł, gdyż inne do zguby cię doprowadzą. Węże zdradliwe są i tylko klucz prawdę ci powie.
Korzystając z faktu, że już znalazła się w bibliotece Aria postanowiła uzupełnić swoje poranne notatki względem smoczych krewniaków w Zakharze i geomantów.

Odkryła, że Bractwo Prawdziwego Płomienia to tajna organizacja magów elemenatlistów, którzy poświęcili się magii ognia. Wierzą oni, że jest to najwyższa z magicznych szkół. Wszystkie inne uważają za gorsze i nie szanują ich. Cele tej organizacji nie są do końca znane, ale panuje wobec niej powszechny strach i nieufność. Powodem nieufności jest także fakt, że bractwo wyznaje kult boga Kossutha, co w Zakharze uważane jest za przejaw pogaństwa. Mówi się, że członkowie z tego bractwa polują na innych magów i mordują ich. Mają także ponoć bliskie kontakty z ifrytami, dżinami ognia, które strzegą ich siedziby. Bractwo podejrzewane jest także o kontakty z asasynami.

Drapieżne ptaki, o których wspomniał Janosowi główny bibliotekarz Omar były to roki - drapieżcy żyjący w wysokich górach i tam też mający swoje gniazda. To olbrzymie ptaki - ich ciała mają około 18-25 metrów długości, a rozpiętość skrzydeł sięga do 40 metrów. Upierzenie mają czerwone, ciemnobrązowe i złote. Widok tego ptaka uważany jest za zły omen. Mówi się, że ptaki te są dalekimi krewniakami smoków - podobnie jak one są agresywne, brutalne i mają skłonności do zbierania błyskotek. Polują na duże ssaki, jak konie, wielbłądy, czy nawet słonie. Pióra i krew roków są pożądane przez alchemików, gdyż używa się ich do wyrobu magicznych mikstur. Roki nie wyglądały na partnerów do rozmowy dla Janosa i Aria miała nadzieję, że chłopak nie będzie miał zamiaru ich szukać.

Dziewczynka odłożyła księgi na miejsce, spakowała notatki i wyszła z biblioteki. Chwilę spacerowała po mieście, lecz natrętne uczucie bycia obserwowaną nie pozwalało jej cieszyć się wędrówką i szybko zagoniło z powrotem do Aswad Assad Seraj. Zresztą i tak zbliżał się wieczór; nad lekturą czas umknął Arii nie wiadomo gdzie. Nie dane jej było jednak odpocząć; w seraju czekała na nią reszta grupy z wezwaniem do obserwatorium. Aria zdołała tylko przełknąć chłodny sorbet i pobiegła za towarzyszami. Poinformowanie ich (oraz Nassura) o popołudniowych odkryciach musiało poczekać do kolacji.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 13-01-2015 o 09:09.
Sayane jest offline