Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2015, 12:03   #49
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Zahamował w ostatniej chwili gdy Rusty zajechał mu drogę. Tumany piasku na chwilę przysłoniły mu widok co było mu na rękę. Skoro on nic nie wiedział to inni mieli utrudnione celowanie do ciężarówki. Niestety nie mógł liczyć zbyt długo na taka ochronę. Poprawił gogle, potem chustę i wyskoczył na zewnątrz tak by odgrodzić się od ostrzału żelastwem ciężarówki. Jeden rzut oka na przedpole powiedział mu to co Rusty zobaczył wcześniej.

„Cholernie dużo zachodu by powstrzymać jedną ciężarówkę. Co my do cholery wieziemy. Jeśli się okaże, że to najnowsza prenumerata świerszczyków dla jakiegoś VIP’a onanisty to tym razem nie zdzierżę i krew się poleje.”

Zastanawiał się czy na pace i w skrzyni z częściami zapasowymi jest cokolwiek przydatnego, żeby mógł zbudować trał na ciężarówce i jakoś pokonać pole minowe. Zapewne by się coś znalazło, ale potrzebował by na to z pół godziny w spokoju, a nie dwie minuty pod ostrzałem. Czyli pomysł nie realny bo biogigant miał chyba całkiem znośny czas na setkę mimo starań reszty oddziału, którzy bardzo starali się by mu utrudnić na wszelkie sposoby pobicie rekordu.

Konował gapił się w przedpole gdy nagle po drugiej stronie, wśród sojuszniczych wojaków zobaczył jakiś ruch. Ktoś nagle zapragnął dostać medal za bohaterstwo. Pośmiertnie.
Kierowca samobójca postanowił po prostu przejechać przez pole minowe licząc na łut szczęścia. Braxton uważnie patrzył by zapamiętać bezpieczny szlak przejazdu. Nie sądził, że tamci dojada do końca, ale każdy metr przebyty przez nich zmniejszał szansę wjechania na minę przez Braxa.

Stwierdził, że bycie obserwatorem mu nie wystarcza i szybko przeładował granatnik na przeciwpiechotny. Wycelował w punkt na przewidywanej trasie i posłał pierwszy granat. Potem kolejny i kolejny. Patrzył na pole minowe, a jego ręce przeładowywały prawie automatycznie. Strzały układały się w ścieżkę po której mieli przejechać ich goście. Liczył na to, że wybuchy granatów tuż nad ziemią zdetonują ukryte tam miny i kierowca nadjeżdżającego pojazdu będzie miał łatwiejsze zadanie. Chyba, że uzna, iż Konował wali do niego i skręci. Cóż, istniało i takie prawdopodobieństwo, ale Konował uznał, że jest w stanie zaryzykować. Tym bardziej, że ryzykował życiem załogi tamtego pojazdu.
 
malkawiasz jest offline