Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2015, 09:02   #101
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Gorące powitanie na „Zielonej Pannie” nasuwało przypuszczenie, że miejscowe żule mają jakieś problemy. Nerwowe towarzystwo, jakby ktoś im wiewióry wpuścił do gaci.
Nie zwracając uwagi, przynajmniej z pozoru na wymierzone w siebie bosaki, Torsten zapalił spokojnie fajkę. Wypuścił kłąb dymu i demonstracyjnie odsłonił pas z bronią.

Medyk dawno już nie miał okazji prowadzić konwersacji w dekady temu wyuczonych językach. Pierwsze co zrobił to uprzedził towarzyszy i kapitana, że całą rozmowę będzie tłumaczył na reikspiel, a jeśli kto ma coś istotnego do powiedzenia niech śmiało zabiera głos. Jednak, żeby już na starcie przychylić do siebie rozmówcę Degnir zdecydował się powitać aktualnego pana sytuacji w jego rodzimym języku.
- Witej dobry kapitanie - rzekł w wykoślawionym tileańskim, a później dodał przechodząc na bretoński - Jesteśmy grupą przyjaciół połączoną wspólnym interesem - przybywamy z dalekich stron by odszukać niejakiego Guido le Beau. Tak się akurat składa, że trop prowadzi na ten statek i muszymy o ta persona wypytać pana kapitana
Lanfranco skłonił się kurtuazyjnie. Widać było, że jest nieco zaskoczony, że przybysze przemówili do niego w jego ojczystym języku.
- Nie spodziewałem się, że w tym przeklętym kraju usłyszę moją ojczystą mowę i to w dodatku od krasnoluda. Opuśćcie chłopcy bosaki i pozwólcie nam porozmawiać.
Ludzie Lanfranco powoli spełnili rozkaz i nieco się oddalili.
- Guido le Beau mówicie? Tak przedstawiający się mężczyzna był u mnie przed dwoma dniami. Chciał wykupić sobie miejsce na jakimś statku odpływającym byle dalej stąd. Zapewnił, że zapłaci wielkim diamentem. Podejrzewam, że ukradł go w jakiejś świątyni Pani Jeziora, bo skąd taki oberwaniec by go miał. Niestety nie stawił się na owym statku i ten odpłynął bez niego. Nie wnikam dlaczego go szukacie. Nic mi do tego. Nic nie jestem winien temu człowiekowi jednak ja niczego nie daję za darmo. Dam wam wybór, albo wykonacie dla mnie pewną robotę, albo zapłacicie za informację pozwalającą go znaleźć pięćdziesiąt złotych ecu. Ta robota to zgładzenie jednego z ważniejszych ludzi w konkurencyjnym gangu Łowców Skór. Ten człowiek nazywa się Łamacz. Specjalizuje się w torturach i zabójstwach. Decydujcie szybko to udzielę wam dalszych informacji.
- Pozwól nom Panie chwilka się naradzić - trza obaczyć czy jest w kiesce odpowiednio wiela brzęczących złociszy - bo jak ni to wtedy wybór bydzie jeszcze prostszy.

Po tych słowach jeśli kapitan nie miał nic przeciwko Degnir zwrócił się do towarzyszy i szeptem rozpoczął rozmowę:
- Berwiku tyś jest naszym skarbnikiem powiedz mi, że momy więcej niż 50 złotych monet. Całe życie żem leczył i próbował odwieść ludzi i nieludzi od objęć Morra, a teroz miołbych w nie kogoś wpakować? Przeca to jaki tutejszy watażka, a nie knur ze chlewika… Bydzie mioł obastawa i dobro kryjówka. Nie trza nam takiego ryzyka. Wiem, że jeść trza i muszymy po tej opłacie zostać jeszcze z paroma sztukami złota. Zawsze moga zaproponować mu opuszczenie trocha ceny za usługi medyczne dla jego rębajłów. Yno tero wszystko zoleży od tego wiela złota momy już na starcie.
Berwik otworzył sakiewkę i zaczął szybko rachować. Po chwili westchnął ciężko i powiedział.
- Wszystkiego jest 52 złote monety i 15 szylingów. Pięćdziesiąt złotych ecu to prawie cały nasz majątek. Może przynajmniej rozeznamy się co i jak?
Elf drapał się po brodzie zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- Ja zaś popieram Degnira - odezwał się w końcu Maas Mourria- Pamiętajcie, że ta informacja może zakończyć nasze poszukiwania.
- Niy no. Jo jakoś niy ma przekonany do czegoś takiego. Pryndzej oddom za ta informacja miecz wyniesiony z Nawiedzonej Chaupy niż pójda kogoś pozbawić życia. We sumie to nawet przypadkiem wpadłem na cołkiem dobry pomysł, nie zda się Wam? Może za tak zacny przedmiot oprócz dobrych informacji wytargujemy też pora flaszek czegoś mocniejszego i jakie porządne jadło dla nas wszystkich na kilka dni. Co o tym sądzisz Torstenie?
-Możesz spróbować się potargować Degnirze, ale po mojemu przydałby się nam zaprzyjaźniony gang, a nic tak nie wzmacnia wzajemnych relacji, jak wspólne ciemne interesy. Ja bym tam kropnął tego … jak mu tam … Łamacza. Wbrew pozorom robota może być całkiem łatwa. Zależy jakie kapitan da nam o nim informacje. - Torsten sięgnął po fajkę - Ale próbuj. Uda Ci się stargować, to dobra nasza, a jak nie to bierzmy zlecenie. Byłoby głupotą pozbywać się złota. Wprawdzie zawsze można się poratować rabunkiem, ale nie jesteśmy na swoim terenie. A to śliska sprawa łupić w ciemno. Starguj choć do połowy. - szepnął krasnoludowi do ucha.

Krasnolud po krótkiej rozmowie z Torstenem wiedział już co i jakim kosztem chce osiągnąć. Zwrócił się więc dalej koślawą tileańszczyzną do kapitana:
- Drogo se Wilku Morski życzysz za informacje. Ale nie dziwia Ci się wcale - dyć jesteś u siebie i mosz wszystko czego można chcieć we takim miejscu jak Musylion. Zagrom ze Tobą jak to się gada - we otwarte karty. Opuść nam połowa opłaty, a za informacyja odwdzięcza się zadbaniem o zdrowie Twoich drabów. Jest żech licencjonawanym medykiem ze Averlandu i znając trocha realia wiym, że niy jeden je pokiereszowany albo nawet i gorzej. Jeśli zaś nie zależy Ci na ich zdrowotności tak bardzo to przykro mi stwierdzić ale aż tela złota to przy sobie niy momy. Więc w takiej opcji bydymy musieli podjąć się zadania dlo Ciebie
Zręcznym mówcą Degnir nie był nawet w doskonale sobie znanym Reikspielu. Teraz musiał bardzo nagimnastykować się jezykiem, żeby powiedzieć wszystko co miał w głowie jak najklarowniej. Miał nadzieję, że kapitan da mu popracować w zawodzie jednak piłeczka była po drugiej stronie i krasnolud wraz z towarzyszami musieli w napięciu oczekiwać jakąż to decyzję podejmie ten człowiek.
Kapitan Lanfranco parsknął z rozdrażnieniem.
- Nie trza nam twojej pomocy krasnoludzie jeśli chodzi o opiekę lekarską. Mych ludzi leczę u “Profesora” de Veyna i płacę za to znacznie taniej niż dwadzieścia pięć złotych ecu. Tak jak powiedziałem albo godzicie się zgładzić “Łamacza”, albo płacicie pięćdziesiąt ecu. Decydujcie, nie lubię tracić czasu.

Nie takie miały być efekty targowania. Ale skoro nic już nie wyszło z obniżki ceny informacji trzeba było teraz wsłuchać co kapitan ma do powiedzenia w sprawie Łamacza. Krasnolud przetłumaczył wszystko Torstenowi, a następnie zachęcił Lanfranco by opowiedział co nieco o siedzibie i zwyczajach Łowców Skór oraz ich lidera…
Lanfranco skinął głową.
- Wreszcie zaczynacie mówić do rzeczy. Łamacz to potężny zbir, który bez zmrużenia okiem torturuje i zabija wrogów gangu Łowców Skór, lub przypadkowe osoby. Ma jakąś melinę w karczmie “Upadłe Niebo”. Ezekiel Krótkostopy będzie prawdopodobnie coś o tym wiedział. To niziołek, który jest właścicielem “Upadłego Nieba”. Co jakiś czas Grismerie spływają okaleczone ciała wyrzucane z okien pokoju “Upadłego Nieba”. Niestety nie wiem, którego pokoju. To wszystko, resztę musicie ustalić sami. Powodzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 03-02-2015 o 13:20. Powód: Konieczność uzgodnienia postu z ustaleniami w docu, oraz uzupełnienie.
Tom Atos jest offline