Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2015, 00:17   #61
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Wiadomość moja i Carna

Zrozumienia? Jakiego, chciałoby się zakląć, zrozumienia? W ciągu ostatnich chwil wysłała im tyle sprzecznych komunikatów, że Sivenei aż wszystko w środku się wywracało. Do tego znów roztoczyła wokół siebie aurę takiego chłodu, że klękajcie narody. Ułomne ciało anielicy znów zaczęło drżeć. Sivenea objęła się rękoma i skuliła jak mogła najbardziej. Niech ta Buka sobie wreszcie idzie... Szczęśliwie poszła. Tak, jak Egzarchini nie mogła na nich patrzeć, tak czarnowłosa nie mogła patrzeć na nią. Kiedy więc tylko zwierzchniczka opuściła pomieszczenie, Sivenea prychnęła pod nosem. Nadal się trzęsła: z zimna i z wściekłości.
- Wracam do pracy w takim razie... - burkła pod nosem ni to do Brata ni to do samej siebie. Były to w sumie słowa najbardziej uprzejme, jakie teraz mogła wyartykułować. Choć zamiast pracy przydałby się jej porządny relaks oraz wizyta w salonie komórkowym. Obrzydliwa Buka zamroziła przecież i telefon i kartę SIM anielicy.
- Pozwolisz się odporowadzić? - Siveneal wyciągnął dłoń czekając na jej reakcję. Będzie potrzebowała taksówki, którą trzeba z czegoś wezwać. Dodatkowo dłoń brata na pewno była ciepła. Anioł nie komentował słów Egzarchy. Ofielitka Siódmej Pieczęci kazała szukać im rozwiązania. Jakby którekolwiek z nich miało najmniejsze szanse pokonać wszechwiedzącą przodowniczkę Zakonu Tajemnic. Więc jaki był cel? Bezsilne rzucanie grochem o ścianę mające zadać kłam bezradności i bezczynności liderki Świątyni. Oby Patroni zgotowali im cud w takim przypadku.

Nie odpowiedziała Bratu, jedynie podała mu swoją dłoń. Zapewne wiedział, że jakie by nie było jej wcześniejsze postanowienie, teraz skapitulowała na swój sposób. Po prostu miała dość. Wezwano ją tu w trybie pilnym tylko po to, aby ją zbesztać za nie wiadomo co: jakby całe zło tego świata wychodziło właśnie od niej. Do tego cała grupa dostała niezwykle enigmatyczne zadanie. Nic tu po niej. Porwała więc ze sobą Brata z tego miejsca nadal dygocząc. Złość wezbrała w niej także z innego powodu: cała ta sprawa nagłośniona została w Źródle, tak blisko ich Patrona...
Kiedy upewniła się, że są sami, zatrzymała się i bez słowa wtuliła się w ramiona swojego Protektora. Czyżby potrzebowała chwili wytchnienia czy może ciepła? Dopiero po chwili przerwała ciszę.
- Jedźmy gdzieś. Może być to moje biuro, może być to nasz dom, gdziekolwiek, byle... - powiedziała dość cierpko i nie dokończyła. Miała dość i było to po niej doskonale widać. Pomimo bliskości, jaka właśnie między nimi panowała, kobieta stała sztywno. Twarz miała pobladłą, zaciętą i pochmurną. Napięła większość swoich mięśni, którymi od czasu do czasu wstrząsał jeszcze dreszcz. Tym razem złość tak szybko nie minie, pomimo żywego balsamu, jaki Brat wlewał w duszę kobiety.
O tak, dawno nie spędzali czasu poza Świątynią (pomijając misję, z której niedawno wrócili). Dawno też nie mieli czasu dla siebie. Świątynne obowiązki, którym się oddawali, pochłaniały im praktycznie całe dnie, często i noce. Nawet ten dzień, który miał być wytchnieniem, został zmącony przez niepotrzebne, zdaniem Sivenei, waśnie.
Teraz dostali ochłap wolności. Kobieta mimo tego miała świadomość, że i tak nie będą mogli sobie pozwolić na nie wiadomo jakie rozluźnienie i odpoczynek. Czekała ich syzyfowa pewnie praca. Dlatego tym bardziej chciała wykorzystać to popołudnie, wieczór i noc. Nie wiedziała, jakie Brat może mieć plany. Ale to zawsze można zmienić, nieprawdaż?

Brat powiódł ją w dół, ku garażom. Być może powinni zajmować się obecną, poważną przecież sytuacją. Jednak największym wrogiem zawsze jest psychika. Egzarsze udało się zdemoralizować całą Świątynię i nie zamierzała zrobić z tym nic konstruktywnego. Ani ona ani żaden z Kardynałów. Zeruelita nie zamierzał pozwolić by marność ta miała ogarnąć jego jedyną siostrę.
Opuścili Świątynię pozostawiając krainę surrealistycznych decyzji za sobą. Gdyby tak można było jeździć godzinami wsłuchując się w pęd powietrza dający im ich tą małą mobilną przestrzeń tylko dla siebie. Mieli jeszcze swoje małe sanctum.

Podjechali w końcu pod ogrodzenie jednego z domów na już prawie za miastem. Brama otworzyła się po tym, jak ciemnowłosa wcisnęła guzik pilota. Rodzeństwo wjechało na teren posesji, skierowali się bezpośrenio do garażu. W chwilę później Sivenea weszła do holu. Choć z zewnątrz posiadłość nie wydawała się duża, tak w środku czuć i widać było przestrzeń chociażby ze względu na spore wysokości i rozmiary pomieszczeń. Ktoś, kto projektował i urządzał ten dom, był zwolennikiem tradycji. Ale czego by oczekiwać od rodzeństwa jak właśnie tego? Oboje cenili sobie kunszt i estetykę. Z holu można było wejść do otwartego, naprawdę dużego salonu. Miejsce to było urocze: duża, szklana ściana obdarowywała widokiem pięknego ogrodu urządzonego w taki sposób, aby o każdej porze roku roślinność urzekała swoim pięknem. Tamtędy mieli także możliwość wyjścia na ogród. Na ścianie tej nie było firan czy zasłon. Dzięki temu w pomieszczeniu było niezwykle jasno i ciepło. Stylowe meble z egzotycznego, ciemnego drewna stylizowane na meble sprzed dwóch epok nadawały uroku pomieszczeniu, a zielone kwiaty wytchnienia. W salonie na jednej ze ścian był sporych rozmiarów kominek, przed nim stała leżanka i niewielki stoliczek. Na przeciwnej ścianie stał zestaw wypoczynkowy, gdzie z gośćmi można było usiąść i porozmawiać. Całość wieczorami oświetlał gustowny, ciężki żyrandol z kryształowymi zdobieniami.
Sivenea przeszła przez salon. Uśmiechnęła się i nabrała powietrza w płuca. Jak dawno jej tu nie było! Ucieszyła się w duchu, że ostatnio zatrudnili jedną osobę do utrzymywania w domu porządku. Dzięki temu teraz nie musiała przejmować się zbędnymi detalami. Anielica weszła do otwartej jadalni, potem do kuchni i otworzywszy lodówkę sprawdziła, czym dysponują.
Z holu, prócz wejścia do łaźni, salonu, kuchni i garażu były także mocne, duże schody na piętro. Na piętrze rodzeństwo do dyspozycji miało trzy sypialnie, garderoby, biura z pokaźnych rozmiarów biblioteką i kolejną, jeszcze większą łazienkę. W piwnicach Brat postarał się o prywatną siłownię z sauną i salą do zabiegów spa dla siostry, mini salę kinową oraz o porządny zapas najlepszych, europejskich win.

Sivenea wyjęła z lodówki sok, nalała sobie szklankę i podeszła do okna w salonie. Rzuciła okiem na dom dla służby. Nikłe światło oznaczało, że któryś z pracowników tam przebywał. Inni pewnie właśnie wychodzą z domu, żeby nie przeszkadzać rodzeństwu. Zamyśliła się. Jej myśli całkowicie zaabsorbował kardynał, którego miała nieprzyjemność poznać. Z jakiegoś bliżej nieznanego jej powodu poczuła, że musi go znaleźć. I to właśnie stało się dla niej priorytetem. Brat pewnie będzie mocno niepocieszony, kiedy się o tym dowie.
- Siv, idę na chwilę do biura, muszę zadzwonić w kilka miejsc - minęła Brata, który właśnie przechodził przez hol. A po chwili była już na górze. Nie zamknęła drzwi za sobą, więc jeśli Siv miał tylko ochotę, mógł przyjść. Anielica uruchomiła laptopa, a potem złapała za słuchawkę i wykręciła numer do fabryki. Jej asystentka odebrała dość szybko. Rozmowa nie trwała długo, była jednak dość treściwa. Asystentka zdała anielicy relację z tego, co się działo i wysłała na maila to, co życzyła sobie Sivenea. Po krótkiej wymianie zdań obie kobiety się rozłączyły. Ciemnowłosa usiadła i na chwilę pogrążyła się w myślach. Weszła na jedną ze stron i zalogowała się do swojej chmury. Odpaliła film z porannego przedstawienia. Zatrzymała kadr w takim miejscu, by twarz kardynała była najlepiej widoczna i zrobiła screena ekranu. Jak dobrze, że Siv pomyślał nad tym, by wszystko, co anielica nagrywa lub fotografuje od razu zapisywało się w przestrzeni.
- No cześć, tak, dzwonię z domu, bo mi telefon szlag trafił - odezwała się. Potem przez chwilę w pomieszczeniu była cisza. - Nie, nie.. Ale mam prośbę. Właśnie wysyłam Ci maila ze zdjęciem jakiegoś faceta, który dość podejrzanie kręcił się przy mojej fabryce. Namierz mi go, proszę. Chciałabym wiedzieć, kto to jest, czym się zajmuje, gdzie bywa, jak mogę go znaleźć - i znów przez chwilę zamilknęła, by po chwili dokończyć. - Wiesz doskonale, że zapłacę odpowiednio...
Śmiech anielicy rozszedł się po pomieszczeniu. Rozmowa była zakończona, a ciemnowłosa zabrała się za pobieżne przeglądanie poczty. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, za kilka chwil będzie miała plik informacji na temat tego kardynała. Caroline zdążyła właśnie podesłać pliki, jakie anielica chciała u siebie widzieć. Stąd też ciemnowłosa wczytała się w raporty i zestawienia produkcji z fabryki. Nawet nie zwróciła uwagi, jak bardzo pochłonęła ją lektura.
- Siveneo?
Kobieta podniosła głowę i spojrzała na Brata. Zdążył się już przebrać i chyba odświeżyć. Uśmiechnęła się.
- Tak? - zapytała, bo nie miała pojęcia, co mogło mu chodzić po głowie.
- Nie sądzisz, że dobrym pomysłem by było zjedzenie czegoś? Siedzisz już tu dobre dwie godziny, albo i dłużej - zagadnął i wszedł do jej biura. Obszedł biurko i przysiadł na blacie. Chwycił dłoń siostry i ją ucałował. Spojrzał w jej oczy. - Odpocznij od tego... - dorzucił i podał jej niewielką paczuszkę. Uśmiechnął się pod nosem. Dobrze podejrzewał, że kobieta nawet nie zauważy, że nie było go w domu. Obserwował, jak w oczach jego siostry pojawia się ta nęcąca iskierka. Uśmiech, jaki wymalował się na twarzy jego protegowanej, znaczył wiele: marazm i poczucie ogromnej niesprawiedliwości gdzieś zniknęło, przynajmniej na chwilę.
- Jesteś niemożliwy - Sivenea spojrzała na brata. W dłoni trzymała nową, złotą S5. Zupełnie taką, jaką kiedyś oglądała. Siveneal zadał także o to, by ten aparat był jedyny w swoim rodzaju. Drobna ozdoba w postaci graweru z ich imieniem na górnej części obudowy stanowiła swego rodzaju wisienkę na torcie. Tym razem to ona ucałowała jego dłoń, by później się do czegoś przyznać:
- Zadzwoniłam do znajomego, żeby namierzył tego kardynała. Intryguje mnie ten gość, chciałabym go dorwać - kobieta wiedziała, że Bratu ten pomysł pewnie mocno nie przypadnie do gustu. Przygryzła wargę i spoglądała na niego z wyczekiwaniem.
- I co powiedział? - Sivenealowi nawet brewka nie drgnęła, a ton jego głosu był nadal tak samo ciepły. Zupełnie jakby nie przejął się tą wiadomością. To jeszcze bardziej kobietę zbiło z tropu. Mężczyzna chyba wychwycił jej niepewność, bo dodał - Słońce, raz prosiłem Cię o rozwagę w tej sprawie, więc wierzę, że nic niemądrego nie zrobisz. - Zeruelita podniósł się lekko i ucałował siostrę w czoło. Dłonią przesunął po jej policzku. Widział, jak anielica się uśmiecha.
Sivenea potem podała kartkę Bratu, na której wydrukowany był mail od jej znajomego z policji. W mailu zawarto następującą informację:
“Imię Joshua Davis lat 32.
Karany za drobne kradzieże i pobicia.
Praca Mechanik.
Profil psychologiczny: Stwierdzono objawy depresji maniakalnej i zaburzeń osobowości.
Aktualny stan: Zaginiony od 4 lat.
Miejsce ostatniego pobytu: Klub Eden.
Ostatni telefon do Callgirl Ksywa Lilith”
.
- Oprócz tego wiem, że numer jest aktywny. Mam też ten numer. Nie wiem, dlaczego, ale mam bardzo mocne przeczucie, że słabnąca moc Źródła ma ścisły związek z tym oprychem i nie do końca przebudzoną anielicą - Sivenea westchnęła. Gdzieś w środku nadal nie mogła przełknąć swojej porażki z tego poranka.
- Zostaw to teraz, nie zajmuj się tym - szepnął anioł. - Zajmiemy się tym jutro. Podzwoniłem po naszych, ze skrzydła, a jeśli się do kogoś nie dodzwoniłem, zostawiłem wiadomość, żebyśmy się jutro spotkali o 9.00 w Świątyni, żeby rozwikłać tę sprawę*. Zrobiłem też mały rekonesans, kiedy pochłonęła Cię praca. Ale to nie temat na dziś.
Brat położył palec na ustach siostry, by ta nic nie mówiła więcej. A potem zabrał ją do łazienki. Zdążył przygotować dla nich kąpiel. Oboje mieli ochotę na to, by zapomnieć o wszelkich problemach. Lampka wina, trochę olejków w wodzie i mogli się zrelaksować. Swoim zwyczajem Siveneal wziął w ramiona siostrę i włożył ją do wody, potem do niej dołączył. Gorąca woda dała im wytchnienie, oboje się odprężyli, szczególnie że nikt im nie przeszkadzał. Następnie zjedli późny obiad w domu. Nie mieli ochoty wychodzić. Zeruelita wiedział, co potrzebne było siostrze. Zajął ją na tyle, by nie wracała myślami do tego felernego dnia. Zupełnie, jakby był dziś trzynasty. Szczęśliwie popołudnie i wieczór wyglądały całkiem inaczej.
- Nocujmy tutaj… Nie mamy obowiązku bycia non stop w świątyni - Sivenea spojrzała na Brata prosząco. Dawno jej to już chodziło po głowie, ale jakoś nie było sposobności, by poruszyć ten temat.
- Wiesz, że czasami jest to istotne, Siv. Zdarzają się sytuacje nagłe. Porozmawiam jednak z naszym Templariuszem i go poinformuję o naszej decyzji. Nie powinien mieć jakiś wielkich uwag - Brat odpowiedział rzeczowo na słowa.
- Zawsze mogę sama do niego podejść. Wiesz, że mi nie odmówi - kobieta uśmiechnęła się i puściła oko Bratu. Przyjrzała mu się uważniej, czy nie ma nic przeciwko temu. Oboje wiedzieli, jakie podejście do Sivenei ma ich Templariusz. Dlatego też kobieta przeważnie nie wchodziła mu w paradę. - Choć w razie czego niedługo będziecie mieli sposobność na spotkaniu Zeruelitów - Sivenea mrugnęła do Brata i uśmiechnęła się do niego. Podobał jej się, ubrał się tak, jak lubiła, użył też tych właśnie perfum.
- Zobaczymy, Siv, zobaczymy. Na razie mamy ważniejsze sprawy do załatwienia - odpowiedział jej nie przerywając jedzenia. Chwycił szklaneczkę z trunkiem. - Musisz przecież odpocząć i się zrelaksować. Nie mówmy o tym, co się tyczy Świątyni, nie dziś…
Zgodnie z prośbą Brata, Sivenea nie wróciła już do tego tematu. Zjadła jeszcze trochę sałatki, a następnie poczekała, aż i on już nie będzie jadł.
- Chodź - powiedziała wesoło - też coś dla Ciebie przygotowałam.
Sivenea wstała i zaprowadziła Siveneala na dół, do pomieszczenia, gdzie było ich małe SPA. Włączyła cichą i spokojną muzykę. Podeszła do mężczyzny i zaczęła rozpinać mu koszulę, by ją zdjąć. To samo zrobiła ze spodniami. Mrugnęła do niego okiem, uśmiechnęła się wymownie. Podprowadziła go do łóżka do masażu, a kiedy się położył, rozpoczęła relaksacyjny masaż. Choć sztuki tej uczyła się długo, Brat dopiero pierwszy raz mógł zakosztować jej umiejętności…
… W nocy oboje nie spali. W momencie, w którym przez ciała ich przeszedł dreszcz tak długo wyczekiwanego spełnienia, a z ust wydobywały się jęki rozkoszy i ogromnej przyjemności, całe pomieszczenie rozświetlił błysk, który przygasił świece w ich sypialni, a potem rozległ się potężny huk. Zupełnie jakby Zeruel wyraził pochwałę dla tej dwójki. Obraz, jaki zobaczyli, nijak się miał do doznanych właśnie przeżyć. Siveneal objął anielicę, a ona rozkoszowała się jego zapachem i bliskością. Naciągnęła jedynie na nich kołdrę, a jej świadomość niedługo potem uleciała.


----------
*Skrót dla leniwych: Siveneal zadzwonił do każdego po południu. A jeśli się nie dodzwonił, nagrał się na sekretarkę, wysłał maila, smsa, lub znak dymny w jakiejkolwiek formie z informacją, że na drugi dzień o 9.00 w Świątyni skrzydło ma spotkanie. Każdy ma zrobić w tym czasie rekonesans w sprawie Źródła. Sprawa jest pilna i niecierpiąca zwłoki, bo jeszcze tego samego dnia musimy być w Bran.
 
Narina jest offline