Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2015, 09:06   #589
blackswordsman
 
blackswordsman's Avatar
 
Reputacja: 1 blackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodze
Ergansson był bardzo rad z sakiewki którą napełnił rudą złota. Dawno nie pracował w kopalni kruszcu,nie miał też przy sobie swojego laboratorium więc musiał by wytopić złoto w sztabkę i wtedy będzie wiedział ile bogactwa uzbierał. Jeszcze bardziej uradował krasnoluda widok dwóch cebrzyków wypełnionych rudą, które Grundi i Dorrin przynieśli na półkę skalną gdzie ławka podwieszona pod łyżkę wybieraka dźwigu już czekała. Wtedy przeklęte szczury zniszczyły krasnoludzką sielankę. Może to i dobrze, bo Ergan zamierzał napełnić złotem cały swój plecak i zabrakło by miejsca i sił na targanie innych rzeczy. Krasnolud zapisał sobie w głowie schemat dźwigu i ruszył na rozkaz Detlefa jak tylko przejście dalej było otwarte a cała kompanija gotowa do drogi. Małe pieczone gryzonie, którymi rzemieślnik napchał brzuch dawały teraz siłę aby maszerować dalej. Ile to jeszcze miało trwać? Wąski tunelik krasnolud pokonał spokojnie wzmagając swoje podejrzenia dopiero przy kamiennym włazie. Jednak kiedy okazało się, że zasłaniał on zejście do Wielkiego Pierścienia, Ergan uśmiechnął się od ucha do ucha. Wreszcie jakaś znana droga, przynajmniej w teorii. Potem jednak Ergana naszedł gniew. Zbeszczeszczona kapliczka Grungniego sprawiła, że krasnolud zrobił się czerwony na twarzy a chłodne powietrze jakby parowało od rozgrzanej głowy.

-Kurwie syny. Oby im jaja odpadły na mrozie a ich kuśki sflaczały na wieki by się nie rozmnażali...

Zmęczony Ergan położył się jednak spać. W tej chwili niewiele mógł poradzić na obecny stan rzeczy...


.................................................. ...................

Leżąc i śpiąc Ergansson miał wspaniały sen. Śniło mu się, że wrócił do Azul i spaceruje teraz po głównym rynku. Ruda złota którą uzbierał starczyła na wytopienie dwóch sztabek, a te krasnolud zamierzał właśnie wydać. Rozglądając się po straganach i kramach Ergan słuchał nawoływania przekupniów i kupców, wskazywał na co ma ochotę i kupował to.

-Tak, tak tego tłustego prosiaczka daj pan... Dzban świeżego koziego mleka... Piwo? Ciemne? Niech będą dwie beczułki... Plastry miodu... krążki sera... bochny świeżo upieczonego chleba... korzonki do smaku...

Krasnolud wynajął wózek aby zatargać wszystkie sprawunki do domu gdzie miał wydać skromne, uroczyste śniadanie dla siebie swojej rodziny i towarzyszy z okazji powrotu. Wtedy zbudził się i wróciła podła rzeczywistość pustego brzucha i ciemnego skrzyżowania

.................................................. .................

Ergan jak tylko wstał ruszył do kapliczki Grungniego i starał się ją jakoś uprzątnąć, wymieść łajno, usunąć podłe napisy jeśli były namalowane a nie wykute , tyle ile było teraz w jego mocy. Jeden wróg za plecami, drugi wróg gdzieś z przodu. Tak jak szczury trzeba było wytruć lub zjeść tak zielońcom trzeba było ujebać łby i nasrać im do szyi, bydlaki. Składając modlitwę dziękczynną do Wielkiego Krasnoludzkiego Ojca, były milicjant polityczny zdał sobie sprawę od jak wielu dni nic nie napisał w swoim kajecie. To także trzeba było naprawić ale czy starczy na to czasu? Największą otuchę dawał krasnoludowi widok zdrowiejących towarzyszy. Wszyscy nadal żyli, a biorąc pod uwagę to wszystko co się wydarzyło odkąd opuścili Azul było to naprawdę zrządzenie losu. Ergan spojrzał po budzących się towarzyszach i jakoś tak mu się wyrwało:

-Chodźmy napierodlić zielonych obszczymurków...
 
blackswordsman jest offline