Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2015, 12:51   #106
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Theodor właśnie przechodził koło Zaułka Trucicieli gdy do jego uszu dobiegły głosy.
Farrel? Co ten świszczypała wyczynia?
To wymagało odrobiny subtelności. Theo sięgnął po moc otulając się płaszczem cienia po czym zajrzał do zaułka. Czyżby Białe Kruki zdybały Farrela gdy ten był sam? A może ludzie Machy dowiedzieli się o spotkaniu Greycliffa z półelfem i postanowili usunąć problem? Tak czy inaczej Theodor miał kilka sekund nim niewidzialność przestanie działać.
Z tego co pamiętał, Biały Kruk mówił, że jego ludzie na służbie noszą brosze. Starając się poruszać bezszelestnie Theodor wyczulił oczy na ten szczegół.
Theodor zobaczył pięciu mężczyzn, Farella wciśniętego plecami w ścianę i obserwującego ruchy czterech uzbrojonych napastników. On oczywiście też był uzbrojony, ale z wyglądu jego ran i zmęczenia malującego się na twarzy wynikało, iż walka z nimi nie poszła po jego myśli.
- No dalej, Farell. Będziesz płakał? - odezwał się ze złośliwym uśmieszkiem jeden z napastników.
- Pierdol się. - warknął pół-elf i splunął w ich stronę.
Theodor początkowo nie widział symboli Kruków, ale w pewnym momencie zobaczył jak jeden z mężczyzn poprawia coś, co miał uwieszonego na szyi rzemykiem. Niestety nie mógł określić co to było.
Może właśnie symbol Kruków? Czy w trakcie tej zimnej, choć krwawo-zimnej, wojny poruszający się po mieście prezentowaliby się ze swoją przynależnością?
Theodor musiał się tego spodziewać. Osłona niewidzialności opadła szybko i jedynie dlatego, że stał jeszcze w bezpiecznej odległości, a adwersarze byli skupieni na sobie nie został od razu zauważony.
Czasem trzeba zaryzykować. Theodor wszedł do zaułka.
-Panowie - rzekł swoim najlepszym, życzliwym głosem - Co tu się wyprawia? A szef wie?
Spojrzenia przeszyły Theodora, choć wciąż zwracano uwagę na Farella, a jeden z napastników się odezwał:
- A ty to kto? - warknął.
-Moneta - odparł krótko - Jesteście od Kruka? Jeśli tak to zaczepiliście nie tych co trzeba.
- Jaka Mone...- zaczął jeden z nich ale przerwał mu kolejny, najwyraźniej szef.
- A, ty... - mruknął. - Karzemy tylko zdrajcę.
Farell patrzył na Theodora błagalnym wzrokiem.
- Wszystko dobrze, ale on się jeszcze może przydać - Theodor zbliżył się do szefa Kruków - Porozmawiajmy na osobności, dobra?
- Niech ci będzie. - zgodził się mężczyzna -Pilnować go. - rzucił do swoich podwładnych i odszedł z Theodorem kawałek. - O co chodzi?
-O Farella, znaczy się o tego tu - Theodor wskazał półelfa kciukiem - Może nie wiesz, ale on ciągle ma posłuch u kilkudziesięciu chłopaków Machy. A ja ostatnio jestem już blisko tego by przeciągnąć ich z powrotem na naszą stronę. Jak myślisz? Kilkudziesięciu chłopa? To chyba coś warte, nie?
- Teraz to pies Machy. Nie opuści swojego pana. - mruknął.
- Pozwól mi jeszcze raz z nim spróbować. Jak się postawi możecie go ukrócić. Pogadam z nim. Jak to brzmi?
- Niech i tak będzie. W końcu nic to nam nie szkodzi, prawda?
- Dzięki - Moneta skinął głową - Farell! Już w porządku. Skoczymy na kielicha pogadać?
Farell spojrzał z niedowierzaniem na Theodora
- Ja… Jasne… - wydukał wciąż niepewnie patrząc na napastników.
- Puśćcie go. - odezwał się przywódca do swoich podwładnych. - Na razie.
Farell westchnął ciężko.
-Was też zapraszam. -rzucił Theodor - Napijemy się razem?
Mężczyźni spojrzeli po sobie, po czym zgodzili się na propozycję Greycliffa. Farellowi wyraźnie zrzedła mina na myśl, że oni będą im towarzyszyć.
-No to świetnie! - ucieszył się Greycliff - Farell, jesteśmy chyba u ciebie, tak jakby. Gdzie tu dają dobre wino? Tylko żebyś nas nie zabrał do jakiejś jaskini Machy. Nie gustuję w melinach, ty chyba też nie?
- Tak, oczywiście że nie… - mruknął półelf. - Chodźcie za mną…

***

Farell dotrzymał umowy. Zaprowadził całą gromadkę do jednej z przyjemniejszych karczm, gdzie nie dopatrzyli się bytności ludzi Machy, a jeżeli byli, to raczej woleli się przy grupie nie wychylać. Półelf usiadł na jednej z ław i patrzył w napięciu na Theodora.
-Rozluźnij się. Nic ci nie grozi. Póki co - Moneta przywołał kelnerkę - Dla mnie białe wytrawne. Farell? Panowie? Ja stawiam.
Każdy z obecnych na tym spotkaniu zamówił coś dla siebie, chociaż widoczne było, że Farell zbyt rozluźniony na pewno nie będzie podczas tej rozmowy. Dostawszy swoje zamówienia oczekiwali, co teraz będzie. Półelf milczał wpatrzony w swój kielich.
- No, Farell - Theodor oparł sie wygodnie o oparcie krzesła kołysząc trzymanym w dłoni pucharem - Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Pamiętasz na czym skończyliśmy?
- Tak jakby… - mruknął Farell.
- I, jak rozumiem, nie unikałeś mnie specjalnie, co nie? Bo nasze ostatnie spotkanie skończyliśmy obietnicą, że się jeszcze spotkamy. Pamiętasz? Namyśliłeś się może i powiesz coś co nas ucieszy?
- Byłem zajęty… A co do namyślenia się… To nie takie proste.
- Farell… - lekko zniecierpliwiony nerwowością półelfa Theodor pochylił się do przodu - żebyśmy się dobrze zrozumieli. Niezależnie od tego czy dojdziemy do czegoś czy nie ,wyjdziesz z tej knajpy cały i zdrowy - tu Moneta rzucił ostrzegawcze spojrzenie przywódcy Kruków - Potem co prawda będziesz już poza moją ochroną, ale póki co jesteś wśród przyjaciół, więc przestań się jąkać i mów konkretnie. Co nie jest proste?
Farell uniósł spojrzenie na Theodora i mruknął:
- A jak ci się kurwa wydaje?
Przywódca Kruków spokojnie sączył wino ze swojego kielicha nie wtrącając się w rozmowę.
-W porządku - Theo powoli pokiwał głową - Moje pytanie powinno być inne. Mianowicie, czy na pierwszym miejscu stawiasz siebie czy Machę?
- Oczywiście, że siebie, co mnie tam on. - warknął. - Dlatego nie rzucam się w objęcia Kruka.
- A pamiętasz co ci ostatnio mówiłem? “Tylko ci co opowiedzą się po właściwej stronie przeżyją by uprawiać hazard”. Pamiętasz? Czy dzisiejsze spotkanie nie świadczy o tym, że mam rację?
- Nic nie rozumiesz. Zacznijmy od tego, że nie masz całkowitej pewności, która strona jest właściwa. Do tego jeżeli uznam, że pora zerwać z Machą jestem trupem. Kto jak kto, ale ty powinieneś zdawać sobie sprawę z jego siły… Greycliff.
- Widzę, że odrobiłeś lekcje - uśmiechnął się Theodor - A jeśli mówiąc “właściwa” masz na myśli “zwycięska”, to póki co trudne do ustalenia. Rozumiesz? Szale wagi są w stanie względnej równowagi. Jeden kamyczek może przeważyć szale. Ty i twoje chłopaki jesteście takim kamyczkiem. - Theodor świdrował półelfa wzrokiem - Wiedz, że zawarliśmy z Białym Krukiem sojusz. Jeśli twoi ludzie dołączą do nas będziemy mieli dość sił by negocjować z Machą z pozycji przewagi. A to znaczy, że będziesz bezpieczny bo on nie odważy się zacząć wojny w której mógłby przegrać. Mówię “wojny” bo teraz to co najwyżej potyczka. Rozumiesz? - Moneta pociągnął łyk wina.
- Myślisz, że to będzie takie proste? Macha mnie nie zabije czy nie będzie torturował tylko dlatego, że Kruk będzie miał przewagę? Oczywiście, że to zrobi! Będzie wiedział dzięki komu wpadł w bagno!
- A pomyślałeś o tym, że rozmawiając z nami teraz już wystawiasz się Masze na celownik? - Theodor zmierzył Farella twardym spojrzeniem - Co zrobi Macha jeśli dotrze do niego, że z nami negocjujesz? A myślę, ze może dotrzeć.
- Na razie do niczego nie dotarliśmy. - Farell pomasował palcami skronie. - Tak chcesz to załatwić? Pozostawić mnie bez wyboru?
- Nie mówię, że na ciebie doniosę, jeśli o to ci chodzi - Theodor wzruszył ramionami - A wybór? Wszyscy go mamy. Jeśli chcesz przeżyć musisz się dopasować. Widzisz, my wiemy, że twoje zdanie jest decydujące dla twoich chłopców. Jeśli nie dołączysz do nas możesz nie przeżyć. Kruk może dojść do wniosku, że lepiej będzie cie wyeliminować i spróbować swoich sił z pozostałymi. Rozumiesz?
Farell milczał dłuższą chwilę. Wyraźnie wiedział, że znalazł się w sytuacji, z której wybrnięcie zaważy na jego życiu. I nie podobało mu się to.
- Kruk nie przyjmie zdrajcy.
- Jeszcze go chyba nie zdradziłeś, nie? Nie tak jak Loni. A poza tym, mylisz się. Przyjmie cię, wybaczy i będzie głaskał po główce. Choćby po to, żeby pozostali wiedzieli, że im wybaczył. I wiedz, że tylko skaptowanie ciebie i pozostałych stoi jeszcze między moją organizacją a Krukami. Kruk chce cię z powrotem. Jeśli wrócisz powita cię jak syna marnotrawnego.
- Nie wiem czy moi chłopcy będą chcieli wracać.
-Twoje zdanie ma decydujące znaczenie, prawda?
- W sumie ma, ale nie wiem jak zareagują na ponowną zmianę frontu…
- A Macha tyle wam daje? - odezwał się nagle jeden z chłopców Kruka. - Po co zdradziłeś?
Farell nic nie odpowiedział.
- Pytałem cię o to i nie odpowiedziałeś wprost. Teraz zapytam jeszcze raz. Czy Macha ma na ciebie jakiegoś haka?
- ...Nie mam rodziny, więc nie mógł na tym żerować. Takiej prawdziwej rodziny, z krwi. - zaczął Farell. - Ale on zabrał się za moją drugą rodzinę. Śledził ich, zbierał informacje. Mówił, że będą cierpieć i umrą, a ja będę na to patrzył. Na męki moich ludzi…
-Twoja druga rodzina… - Theo zamyślił się - Masz na myśli twoich chłopaków?
Pół-elf pokiwał głową.
- Porwał nawet jednego i oddał złamanego. Jego nie zaciągnąłem do Machy, kazałem zostać z Krukiem.
-Aha - Theodor skupił się całkowicie na rozmówcy - A gdybyś dostał trochę czasu, mógłbyś się zorientować czy twoi ludzie poszliby na ponowną współpracę z Krukiem? Jeśli Macha zniszczył jednego z nich to chyba byliby skłonni?
- Możliwe… - Farell spojrzał w oczy Theodorowi. - Sądzę, że uparł się na mnie tylko dlatego, że dowodziłem naprawdę liczną grupą Kruka.
-Dobrze - Greycliff pociągnął z kielicha - Powiedz, masz na pieńku z Krukiem? Czy zrobił ci coś co masz mu za złe?
- Nic konkretnego. Mieliśmy swoje przepychanki, zazwyczaj o mój hazard. Z jakiegoś powodu ta stara kura bardzo się tym emocjonowała.
- A z Machą masz na pieńku, jeśli rozumiem. Czyli jedynym co cię trzyma przy Masze jest troska o twoich chłopców. I może jeszcze wstęp do kasyn Machy. Czy tak?
- Te kasyna można sobie darować. Reszta się zgadza.
- Aha. Czyli serce zostaje przy Kruku, ale rozum wskazuje na Machę?
- W sumie można to tak określić. Kruk przynajmniej mi nikogo nie zabił.
- Byłbyś w stanie przekonać twoich ludzi do powrotu? Jeśli dam ci słowo, że żadna krzywda od Kruka was nie spotka?
- W stanie byłbym, ale jaką siłę mają twoje słowa?
-Póki co jestem pierwszym rezydentem mojej macierzystej organizacji na Waterdeep i Skullport. A jeśli chodzi o Kruka to wiedz, że on i my mówimy jednym głosem.
Farell westchnął ciężko.
- Dobrze, dobrze. Mam sprawić, aby wrócili do Kruka? Załatwię to.
- Ze swojej strony obiecuje ci, że żadna krzywda was nie spotka. A jeśli chodzi o finanse, Kruk daje dwukrotnie tyle co Macha. Wspomnij o tym, dobra?
- Wspomnę, wspomnę. - spojrzał po ludziach Kruka. - Czyli mogę wyjść bez obaw?
-Raczej. Ile czasu potrzebujesz by wszystko załatwić?
- Będę starał się zrobić to jak najszybciej, póki Macha jeszcze nie wie. Postaram się wszystko załatwić jeszcze dziś.
- Im szybciej tym lepiej. Powiedzmy więc, że przez najbliższe dwa dni jesteś pod naszą ochroną. Tylko nie zwlekaj. Przywitamy cię z otwartymi ramionami, ale jeśli będziesz zwlekał staniesz się dla nas celem numer jeden.
Farell uśmiechnął się ironicznie.
- Oczywiście, jak mogłoby być inaczej.
- Nie miej nam tego za złe. Biznes jest biznes. Jeśli z tobą się nie uda to może twój następca będzie miał więcej rozsądku - Theodor wyciągnął rękę ponad stołem - Jak zrobisz swoje daj znać do Trzech Srebrniaków, a ja daję słowo że dobrze was nagrodzimy. Umowa stoi?
- Stoi, stoi… - podał dłoń Theodorowi. - Mogę już iść?
- Jasne. Powodzenia.
Pół-elf wstał i zaczął wychodzić patrząc jeszcze na chłopców Kruka, którzy jednak siedzieli wciąż na swoich miejscach. W końcu opuścił lokal.
- Nie ufam mu. - odezwał się po chwili milczenia przywódca.
- Nie dziwię ci się - Theodor pociągnął wina - Facet jest śliski jak gówno w majonezie. Pozostaje liczyć na to, że przemówiliśmy mu do dobra osobistego, konta bankowego i interesu jego ludzi bo chyba się o nich szczerze martwi.
- Może… - mruknął mężczyzna. - Jesteś zadowolony?
- Tak średnio. Wiesz, nie sądziłem, że rzuci się nam w ramiona, ale wyszedł stąd zaledwie zostawiając obietnicę, że się postara. To niewiele.
- Lepiej tyle, niż nic. W razie czego… dopadniemy go znowu.
- Słusznie, może jego następca miałby więcej rozumu. Ale póki co miejmy wiarę.
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 14-01-2015 o 12:54.
Jaśmin jest offline