Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2015, 18:32   #62
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ammisael rano:

Nastał świt, gdy samochód Ammisaela zatrzymał się z piskiem opon przy pewnym budynku. Dom swoje lata świetności dawno miał już za sobą, a kruszące się cegły świadczyły, że lokatorów tego miejsca wkrótce będzie czekać wyprowadzka. Ammisael wszedł spokojnie i udał się schodami na drugie piętro.
Pokój 301. Przebłyski z przeszłości przelatywały mu przed oczami, lecz żadne z nich nie tworzyło spójnej całości. Chciał wejść, ale coś go powstrzymało. Zapukał do drzwi, czekając, aż się otworzą.

- Niemożliwe, że pukasz... - powiedziała na równo z tym, kiedy otwierała jak zwykle niezamknięte drzwi. Spojrzała na anioła i zrobiła krok w bok, jeśli miałby ochotę wejść. Nie odezwała się więcej. Czekała na jego reakcję. Wygląda dość normalnie, szykowała się do pracy.

- Cześć - zaczął Ammisael -Przeszkadzam ? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, ukazując białe zęby.

- Cześć... - spojrzała na niego uważniej. Tak dawno go nie widziała. W ogóle się nie odzywał do niej. A teraz przychodzi jakby nigdy nic. - Szykuję się do pracy... - odpowiedziała dość oględnie na jego pytanie. Weszła wgłąb mieszkania, zostawiając go w drzwiach. Poukładała sobie to, że zniknął. A on teraz to wszystko burzy. Poszła do kuchni i złapała za kubek z kawą. Wiedziała, że za chwilę do niej przyjdzie. Czegoś chciał, to pewne.

Zrobił krok do przodu. Potem kolejny, zamykając za sobą drzwi. Ruszył zastanawiając się jak jej to wszystko wyjaśnić. Nie wiedzieli się od tej draki u niego w domu. Trzech kolesi i ich karabiny maszynowe były wycelowane w nich. Cóż. Człowiek ma małe szanse przeciw czemuś takiemu, ale anioł. Nie ukazał się jej wtedy jednak w całej postaci, a sprawę załatwił swoim jojem. Tak, to było wtedy szybki i skuteczne rozwiązanie. Teraz jednak musiał z nią pogadać.
-Muszę Ci coś powiedzieć. Coś ważnego.. - zaczął, czekając jak zareaguje.

Nie, nie ułatwi mu tego zadania. Widziała go podczas wczorajszej kabały w mieście. Kamery policyjne wyłapywały uliczników, on tam był. Może wrócił do hazardu, może znów się w coś wpakował? Patrzyła na niego wyczekująco, milczał nadal. Sama się denerwowała. Poczuła się, jakby ktoś wyciągnął do niej rękę z lizakiem. Podświadomość mówiła, że ten ktoś cofnie rękę, zanim ona pochwyci nagrodę. Mimo tego, wbrew wszelkiej logice, nie wywaliła go z mieszkania, choć sama sobie to obiecała. Starała się zachować kamienną twarz, co w jego obecności było wręcz niemożliwe.

-Nie jestem tym samym gościem, którego znałaś.. - ludzie bywają nader wrażliwi, wolał więc zrobić to subtelnie -Wiele się zmieniło, i chcę byś o czymś wiedziała.. - na chwilę przerwał. Szukał odpowiednich słów.

Patrzyła na niego uważnie. Dziwny grymas pojawił się na jej twarzy.
- Ten, którego poznałam, nie zniknąłby bez słowa po tym, co się stało na ponad miesiąc - mówiła bardzo cicho, a w jej głosie było coś nieustępliwego. Jej też ciężko było wracać do tego tematu. Wzrok jej był na swój sposób przeszywający.

- Człowiek, którego kochałaś odszedł. Właściwie to może i tam gdzieś jest, ale ... - zwątpił jakby w to co mówił i rzekł prosto z mostu - jestem aniołem - rozłożył ręce w geście bezradności.

- Masz rację, odszedł. Odchodził miesiąc, jeden, długi pieprzony miesiąc. A teraz wrócił, żeby powiedzieć, że jest aniołem - Ammisael widział, jak na twarzy kobiety pojawia się grymas. Zanim doszedł do słowa, kobieta pociągnęła wątek.
- Przyszedłeś tu po to, żeby mi to powiedzieć i potem znów zniknąć? - widać było, że dla niej wyznanie mężczyzny nie trzymało się przysłowiowej kupy. Nie zrozumiała przekazu anioła. Być może zbyt twardo stąpała po ziemi, a praca w służbach wcale jej nie pomagała.
- Nie jestem zabawką.

Ammisael pokręcił głową i uśmiechnął złośliwie. A potem nastąpił błysk światla i Uzjelita stanął w swym majestacie. Białe jego skrzydła rozpostarły się strącając rzeczy z szafek, a jego oczy delikatnie zapłonęły ogniem. Twarz Ammisaela była bez wyrazu, bez emocji.
-To miałem na myśli że jestem aniołem - posłał jej buziaka na odległość.

- I co to zmienia?! - zapytała głośniej, bardziej roszczeniowo. Zatkało ją w pierwszej chwili, serce podeszło jej do gardła i zaczęło bić jak szalone. Ściągnęła brwi i spoglądała na niego gniewnie. Co on wyprawiał?! Nie rozumiała tego, co właśnie się stało. A nawet jakby był tym, czym mówił, to co to do kurwy nędzy zmienia? Zaczęła się trząść, pewnie ze złości, może bezsilności.
- Przyszedłeś po to tylko, żeby mi to powiedzieć? Znów masz zamiar zniknąć?
Miesiąc pracy nad sobą szlag trafił. Rozsypała się w jednej chwili, a uczucie do niego wróciło, połączone na dodatek z tak mocno skrywaną tęsknotą.

Ostatnie pytanie, które zostało mu zadane, lekko go zaskoczyło ale nie mógł dać poznać tego po sobie. Twarda była. Przynajmniej nie krzyczała, piszczała ani nie zemdlała.
-Wiesz właściwie to przyszedłem Ci powiedzieć, że święty Mikołaj to lipa no ale skoro to już wiesz.. - zamilkł i zrobił kilka kroków ku niej. Zdawać się mogło że anioł nie chodzi o sunie po ziemi, delikatnie i subtelnie -to chciałem zaproponować byś sobie psa kupiła, bo często mnie nie będzie w domu..- rzucił złośliwie.

Czy on sobie kpił? Złość wzięła nad nią górę. Odruchowo wymierzyła mocno w jego twarz. Dłoń zacisnęła w pięść. To była chwila jej słabości. Zaraz potem się opanowała. Strach chwycił ją za gardło, bo mogła go powalić na ziemię tym ciosem. Nie znała się na aniołach, nie musiała. Nie zwróciła większej uwagi na to, że nadal stał na nogach. W chwilę później wtuliła się w niego.
- Myślałam, że nie żyjesz…
Cios doleciał do twarzy anioła, odrzucając jego głowę w tył. Strużka krwi pojawiła się na jego ustach.
-Wiesz teraz to na pewno prezentu nie dostaniesz, co najwyżej rózgę.. Nie uczyli że nie bije się aniołów- pogroził jej palcem a gdy się w niego wtuliła objął ją ramieniem, zmieniając jednocześnie formę,szepnął -Przyjechałem żebyś wiedział, że będę Cię chronić.. - pocałował ją w czółko.

- Nie chcę prezentów... - powiedziała i zignorowała jego uwagę o biciu. Należało mu się. Ją za to bolała dłoń. Ryzyko wkalkulowane w zabawę. Podniosła głowę i spojrzała w jego oczy. Mógł być, kim chciał. Teraz chciał być aniołem. I co by nie mówił, oczy miał piękne. Kiedy ją pocałował, pierwszy raz tego dnia na jej twarzy zobaczył uśmiech. Kobieta skorzystała z okazji, że był blisko niej. Wspięła się na palce i pocałowała go: zmysłowo, delikatnie, ale i żarliwie. Nie zamierzała na tym poprzestać. Rękoma oplotła jego szyję.

Odwzajemnił jej pocałunek, lecz po chwili oderwał się od niej. Spojrzał jej w oczy, wahając się. Zasady. Cholerne zasady.
-Nie mogę. Są zasady. Głupie ale są. Nie mogę się ze śmiertelnikiem zbytnio spoufalać. To może być … problematyczne. - odsunął się choć tego nie chciał -Masz popcorn może i piwo.. - zapytał kierując się ku sofie.

Zaniemówiła. Nie była w stanie wykrztusić z siebie nawet pół słowa. Oczy miała wielkie jak dwa księżyce w pełni. Co on, kurwa, mówi? Jakie spoufalanie, jakie zasady? I jakie do cholery piwo?
- Wyjdź! - wskazała mu drzwi. Bawił się nią, bawił się bardzo dobrze jej kosztem. Najpierw znika, teraz się pojawia, by znów ją od siebie odsunąć. Miała dość. Widać było po niej, że za niedługo nie zapanuje nad sobą. Ammisael właśnie wyczerpał resztki jej samokontroli i cierpliwości.

-Skoro tego chcesz..Rozumiem. - spojrzał na nią ciepło. Ludzie zbyt łatwo się irytowali, zbyt prędko wszystko chcieli. Wyjął kartkę i nabazgrał na niej swój numer, i zostawił ją na stole -To na wszelki wypadek, gdybyś potrzebowała pomocy..- rzekł kierując się do drzwi.

Nie odpowiedziała. Przecież miała jego numer, znała go na pamięć. Co on chciał ugrać? Poczekała, aż zamknął za sobą drzwi i dopiero wtedy straciła nad sobą kontrolę. Ammisael mógł usłyszeć, jak kobieta coś potłukła. I nic więcej... Nie miała przecież czasu, musiała iść do pracy.

Ammisael pokręcił tylko głową i ruszył dalej do przodu. Musiał odreagować i miał cały dzień dla siebie. Jego skromna klitka wyglądała coraz gorzej. Widać było że brakowało w niej kobiecej ręki. Nim jednak pojechał do siebie wstąpił do sklepu po jakąs flaszkę i karton fajek. W telewizji miał dziś lecieć jakiś mecz. Zapowiadał się nudny wieczór przed telewizorem, i kac nad ranem. Niestety, po włączeniu komórki, która całą noc była wyłączona w jego telefonie rozległ się dźwięk mówiący w rumuńskim języku “masz wiadomość. odczytaj ją”. Po przeczytaniu jej jedyne co mógł zrobić to zapłacić za zakupy i odpisać :
-Już jadę - po tych słowach zapakował dupę do samochodu i wcisnął gaz do dechy kierując się ku świątyni.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline