Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2015, 12:59   #590
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
14 Vharukaz, czas Salferytu, Anugaz Veaghir 5568 KK
Wielki Pierścień Azul, skrzyżowanie, kaplica Grungniego


Ergan nie pozostał sam przy swej pracy nad oczyszczeniem kapliczki. Z pomocą przyszedł mu Thorin który zasadniczo podjął ta sama myśl , zanim jeszcze Ergan przystąpił do prac. Nie straszne mu były fekalia, zwłaszcza w ostatnim okresie gdy opiekował się towarzyszami niczym etatowa pielęgniarka. Nie były to przyjemne, ale nie zamierzał płakać z tego powodu jak rozdziewiczona przez stado ogrów elfka.

Pomimo zbeszczeszczonej kapliczki, musiał przyznać że humor mu się nieco poprawił. Choroba nie zwaliła go z nóg jak przypuszczał, nie wiadomo czy za sprawką Dirkowych mikstur, ognistych herbatek, czy też wstawiennictwa samej Valaya. Odpoczął , najadł się, napił, no i wreszcie wyglądało na to że znaleźli drogę wyjścia. Ta wiadomość znacznie poprawiała humor nawet jeśli przyćmiona była przez widmo armii orków i widoczne ślady ich plugawej obecności.

Jednego był pewien od momentu fartownego przejścia przez pole pułapek miał zaciągnięty dług u przodków, nie mógł więc pominąć tej drobnej okazji choć do częściowego jego spłacenia. Stare bezużyteczne już właściwie bandaże które zasadniczo mogły posłuzyć już jedynie na rozpałkę czy do konstrukcji pochodni, przydały się do czyszczenia kapliczki. Rzecz jasna trzeba tez było użyć i czystego bandaża na koniec gdy już gro brudu został zebrany. Trochę wody , spirytusu załatwiło resztę. Nie był w tych pracach osamotniony, gdyż Erganowi najwyraźniej również zależało na uszanowaniu przodków. Dobrze to o nim świadczyło.

Thorin nieco żałował iż poświęcił czas na łapanie szczurów miast na wydobywanie skarbów, z drugiej strony jednak grudkami złota choćby nie wiem jak czystymi nikt by się nie najadł, a widmo głodu po prawdzie wciąż nad nimi wisiało. Szczurze mieso nie było odpowiednio zabezpieczone przed gniciem zaś żelaznych racji mieli niewiele. Pewne nadzieje wiązał z ludzką armią stacjonująca gdzieś pod górą, zapewne na południu, czy jednak można było ufać ludziom którzy nie ruszyli tyłka aby dopomóc twierdzy i byli tu raczej ze względu na własne cele niż po to, aby pomóc khazadom? Wszystkiego mieli się dowiedzieć z czasem , przynajmniej wciąż mieli Rorana, jego znajomość języków i świata mogła być bardzo pomocna.

Thorin niewiele mówił, zwyczajnie odechciało mu się, pragnął już zobaczyć słońce, odetchnąć świeżym powietrzem, ruszyć z tego miejsca z którym wiązało się tak wiele różnych wspomnieć. Pragnął wrócić do domu... Dziwne, tak długo o tym nie myślał. Zmęczenie i trudy jednak robiły swoje. Jak jednak przywitałaby go rodzina? Wyglądał niczym potwór , miał na koncie kilka dokonań jednak przypłaconych nie małą ceną. Czy miał już z czym wracać? Czy byłby to powrót z tarcza czy na tarczy? Zbyt wcześnie było na takie pytania, zwłaszcza że wciąż jeszcze nie wyszli na zewnątrz, a najbliższe dni miały dopiero zaserwować im nowe trudy i przeszkody. Jedno było pewne, Thorin był gotów do drogi i do przyjęcia zadań wyznaczonych mu przez Detlefa. Po oczyszczeniu kapliczki , po raz kolejny odprawił swój codzienny rytuał nad najciężej rannymi i jak zwykle przez to jako ostatni gotów był do drogi.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-01-2015 o 13:02.
Eliasz jest offline