Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2015, 18:52   #108
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gaspar ostrożnie zbliżył się do swego oręża postawionego w pobliżu łóżka. Zacisnął dłoń na rękojeści rapiera i powoli wyciągnął go z pochwy. Na ostrzy poczęły pojawiać się iskry.
- Kto tu jest? Dobrze zrobisz jak przestaniesz się czaić. Może być nieprzyjemnie.- przestrzegł.
Gasparowi odpowiedziała jedynie cisza. Czy był tu sam? A może faktycznie ktoś się czaił?
Pisarz ocenił iż raczej to drugie. Więc dla pewności osłonił się zaklęciem zbroi magicznej, a potem jeszcze zapewnił sobie widzenie niewidzialnych istot za pomocą kolejnego zaklęcia. Jeśli ktoś tu się czaił nadal, to był na pewno zagrożeniem do wyeliminowania.
Początkowo nikogo nie zauważył. Wyglądało na to, że jest tutaj zupełnie sam, jednak z czystego rozsądku nie odłożył broni i nie opuścił gardy. W jednym z rogów pokoju ze wciśniętej w ścianę osoby w oczach Gaspara opadła osłona niewidzialności. Ukazał mu się młody, może szesnastoletni chłopak wyraźnie pochodzący z biedniejszych części miasta. Jego ciemne włosy były posklejane, a twarz brudna od ziemi i kurzu. Stał nieruchomo wyraźnie próbując sprawiać wrażenie, że tu go nie ma. W dłoni kurczowo trzymał małą buteleczkę, pustą.

Najpierw Gaspar udawał, że niczego nie zauważył powoli i ostrożnie zbliżając się do chłopaka bokiem. Nagle jego rapier zatoczył łuk, a ostrze przycisnęło się do grdyki dzieciaka.
- Rozczaruję cię mój drogi… niewidzialność nie jest złodziejskim panaceum na wszelkie problemy. Prawdziwy artysta polega na swych umiejętnościach, a nie na tanich magicznych sztuczkach. - mruknął żartobliwie Wyrmspike, po czym bardziej ponurym i poważnym tonem spytał.- Kim jesteś i co tu robisz?
Chłopak spojrzał wystraszony na Gaspara. Po chwili odparł cicho:
- Mogę już odejść? Naprawdę, nic nie zabrałem i nie zniszczyłem.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.- przypomniał Gaspar mocniej naciskając ostrzem rapiera.
- Jestem… złodziejem… - szepnął chłopak.
- Tyle to sam wiem…- mruknął Gaspar nadal przypierając rapierem młodzika do ściany.- Złodziejaszkiem z eliksirem niewidzialności. Więc czyimś złodziejem… Co tu robisz? I nie próbuj mi kłamać..nie tylko niewidzialność potrafię wykryć.
- Ale… Ja nic nie wiem… - jęknął młodzik. - Dostałem miksturę… I miałem tu przyjść…
- I widzisz jak kiepsko kłamiesz. Skoro miałeś tu przyjść to z jakiegoś powodu. Skoro dostałeś miksturę to też od kogoś.- mruknął ponuro Wyrmspike.
- Mówił o sobie Amandeus… - westchnął chłopak.
- A o mnie mówią niecierpliwy… więc albo zrobisz się wygadany, albo wkrótce nie wypowiesz żadnego słowa w życiu.- odparł zimnym tonem Wyrmspike.- Zacznij więc śpiewać chłoptysiu jakby zależało od tego twoje życie. Bo w istocie zależy.
- Zajmuję się… Małymi robótkami. Jak drzwi trzeba obejść i takie tam… Rozumiesz. - zerknął na Gaspara. - Zgłosił się do mnie mężczyzna imieniem Amandeus i mówił, że chce prostej roboty.... Ot wedrzeć się do twojego domu, obejrzeć wsszystko, zapamiętać i wyjść… Dał mi nawet miksturę…
- I gdzie się miałeś z nim spotkać po robocie?- zapytał Wyrmspike.
- Na zapleczu sceny w jednej z karczm, gdzie dziś ma się odbyć jakieś przedstawienie…
-Szczegóły…- burknął dramatopisarz.- Pamiętaj że tylko gadatliwość może uratować twoją skórę.
- Karczma Czarne Pióro, gdzieś na obrzeżach bogatej dzielnicy się znajduje. Nie wiem jakie przedstawienie, nie interesowało mnie to… Ale jak miałem o tego faceta zapytać, to miał zareagować i porozmawiać ze mną.
-Coś jeszcze możesz o nim powiedzieć? Jak wygląda na przykład. I proszę… nie bądź oszczędny w słowach.- uśmiechnął się złośliwie Wyrmspike.
- Taki… Niezbyt wysoki. Zadbany o czarnych włosach i niebieskich oczach. Na pewno nie należał do kręgów dolnych dzielnic, chociaż za takiego chciał uchodzić…
- Taaa.. jak ciebie zwą? - zapytał Gaspar.
- Kernis… - odparł młodzieniec. - Mogę już iść?
-Hmm… Pójdziesz na to spotkanie z tym...Amandeusem i opowiesz mu co widziałeś. Oczywiście… nie wspomnisz mu o naszej małej konwersacji. Tak głupi to ty chyba nie jesteś?- spytał uprzejmie dramatopisarz.
- O… oczywiście, że nie jestem… - zaprzeczył chłopak. - I to tyle…? Mam mu powiedzieć wszystko? Prócz tej rozmowy, rzecz jasna. - zapytał trochę zdezorientowany Kernis.
- To kiedy się z nim spotykasz?- zamyślił się Wyrmspike.
- Miałem dziś późnym wieczorem.
- No to znikaj stąd. I żebym więcej cię tu nie widział, ani w okolicy… Bo nie wyjdziesz na tym zdrowo.- Gaspar odsunął rapier od jego grdyki i ostrzem wskazał drzwi.
Chłopak od razu skorzystał z okazji i… rzucił się do ucieczki. Nie oglądał się nawet za Gasparem, najwyraźniej nie chcąc prowokować losu.



Dzisiejszego wieczora karczma “Czarne Pióro” miała świętować swój złoty dzień, jako że gości, którzy przyszli zobaczyć przedstawienie nie brakowało. Gaspar, ukryty pod magicznym przebraniem, ledwo zdołał się dostać jako jeden z ostatnich. Niemniej już przed wejściem reklama wyjaśniała cóż to będzie za przedstawienie i kto jest jego autorem. Tytuł “Tajemnicza kochanka” mówił sam za siebie, chociaż to stwierdzenie kto jest autorem wyjaśniało Gasparowi całą fabułę.
Amandeus Wildhawk.
Nie każdy rozumiał czemu jego przedstawienia przyciągają publikę, ale Gaspar już po widowni widział, że większą jej część zajmują młode kobiety. On na szczęście nie był tutaj, aby oglądać przedstawienie Wildhawka.
Dzięki temu wiedział jakie przebranie wybrać. Zawodowego uwodziciela żerującego na naiwnych i bogatych córkach kupców.


Podstarzałego wielbiciela o więdnącym splendorze, by nie musieć się martwić, że któraś z wielbicielek Wildhawka zawiesiła przypadkiem spojrzenie na nim.

Pierwszego zauważył samego dramatopisarza, który wyraźnie był w doskonałym nastroju. Jak zwykle pysznie wystrojony, z tym uwodzicielskim uśmieszkiem kierowanym w stronę tych kobiet i tym pysznym, pewnym siebie wzrokiem. Spojrzał w stronę Gaspara, ale nie zwrócił na niego większej uwagi. Zatrzymał się przy scenie, aby porozmawiać ze swoim scenografem, gdy Wyrmspike zauważył nikogo innego, jak Kernisa. Skąd chłopak wziął mniej biedne ubrania oraz jak dostał bilet na to widowisko- Gaspar nie wiedział. Niemniej zaczepił jedną z kelnerek najwyraźniej pytając o Amandeusa, a ona poszła przekazać wiadomość dramatopisarzowi.
Wildhawk wyglądał na zdziwionego, ale ile było w tym gry- trudno określić. Zmierzył młodzika wzrokiem i skinął głową, po czym sam zniknął na zapleczu.
Aktorzy zaczęli wychodzić na scenę.
Kernes bez wahania podążył za Amandeusem.
Gaspar wpierw ukrył się w cieniu by nikt nie zwrócił na niego uwagi, po czym zaklęciem znów zmienił postać stają się szarą mgiełką i pod postacią oparów podążył za oboma spiskowcami. Normalnie tak by nie ryzykował… ale ani Kernis ani Amandeus nie wydawali mu się groźni, więc wykorzystał swe zaklęcie.. które zwykle używał tylko do ucieczki.
Idąc za Kernisem znalazł się na zapleczu sceny zawalonym masą rekwizytów, uwieszonych w otwartych szafach ubraniami i ogólnym chaosie, którego nie spodziewałby się po kimś takim jak Wildhawk. Na środku pomieszczenia stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi Amandeus, a przed nim stanął mały złodziej. Amandeus wyglądał na zniecierpliwionego.
- O co chodzi? Jakie informacje o Wyrmspike’u?
- Posłuchaj tylko, będziesz zadowolony.
Chłopak zaczął bardzo dokładnie wymieniać elementy domostwa Gaspara, jak i miejsca, w ktorych trzymał ważniejsze dla siebie rzeczy. Amandeus słuchał tego z nieokreśloną miną, aby po zakończonym monologu zabrać głos.
- Co mnie obchodzi nora, w której mieszka Gaspar? - warknął.
Kernis spojrzał zaskoczony.
- Przecież tego właśnie chciałeś. - mruknął. - A teraz płać.
- Nie znam cię gnojku i nic od ciebie nie chciałem, i płacić nie zamierzam. Idź do diabła. Nie mam dla ciebie więcej czasu.
Wyglądało na to jednak, że chłopak nie ma zamiaru tak łatwo odpuścić.
- Płać albo wszystkim powiem, że kazałeś włamać się do domu swojego rywala. Jak to zwiększy popularność twoich sztuk, wierszokleto?
- Nie. Kazałem. Nikomu. Nic. Takiego. - uparcie obstawał przy swoim Wildhawk.
- Czy komuś będzie zależało na twoich słowach? Będziesz pogrążony!
Przyczajony w postaci mgiełki Wyrmspike tylko chichotał w duchu. Bowiem nie miał ust z których mogłyby się wydobyć dźwięki.Krążył więc jako mgiełka kierując się do pobliskiej szafy, by z niej zrobić sobie kryjówkę na czas podsłuchiwania.
Gaspar dotarł do rzeczonej szafy, a wymiana zdań dalej się kręciła.
- To kłamstwa! Kłamstwa! - obruszał się Wildhawk. - Ile chcesz? Złotą monetę? - wyciągnął z sakiewki monetę i rzucił ją chłopakowi. - A teraz wynocha.

Gdy Wildhawk wypluwał niemal z ust swoją propozycję, Gaspar kryjąc się za szafą przybrał swoją prawdziwą postać i z niewinną minką wkroczył na “scenę”.
- Nie przeszkadzam może? Posłyszałem krzyki i uznałem, że będzie w dobrym tonie życzyć… powodzenia szanownemu koledze.- rzekł prosto z mostu udając, że nie był świadkiem wymiany zdań między nimi.
Wildhawk spojrzał totalnie zdezorientowany sytuacją i wydusił tylko z siebie:
- Tak, tak… Dziękuję… - po czym spojrzał na bezczelnego chłopaka. Ten uśmiechając się szelmowsko rzucił:
- A może powinniśmy, a raczej ty powinieneś mój panie, porozmawiać z panem Wyrmspikem, co?
- A któż to jest drogi Amandeusie… ? Twój aktor, a może… muza?- zapytał ironicznie Wyrmspike zdając sobie sprawę ze zjadliwego podtekstu tego pytania. “Muzy” często sypiały z artystami których… natchnieniem były.
Amandeus spojrzał wściekle na Gaspara.
- Nie wzoruje się na twoich upodobaniach, kolego.
W tym momencie wtrącił się Kernis:
- Nic z tych rzeczy, na szczęście. Ale pan Amandeus ma na sumieniu grzeszek wycelowany w twoją stronę, mój panie. Przyzna się?
- Bezczelny gnojek…
- Nie mam pojęcia o twych upodobaniach drogi kolego i nie bardzo mnie one interesują.- wzruszył ramionami Wyrmspike.- Acz.. wybacz jak mam jednak rozumieć szepty po kątach z młodzikiem, który nie jest aktorem? I co to za grzeszek jeśli mogę wiedzieć?
Gaspar czerpał wielką satysfakcję z tej krępującej dla konkurenta sytuacji.
- To wszystko brednie. - irytował się Wildhawk.
- Daj spokój. Przyznaj się. Nie wiem co chciałeś osiągnąć, ale jeżeli nie zapłacisz więcej… Rozniesie się to po ulicach. - zagroził z wrednym uśmiechem Kernis.
Gaspar był prawie pewien, że pod nosem Amandeus wyrzucił z siebie przekleństwa.
- Teraz to brzmi podejrzenia… jesteś pewien, że nie on jest twoją muzą?- spytał naiwnym tonem Wyrmspike, acz z wrednym uśmieszkiem.
- NIE JEST. - Wildhawk przetarł oczy. - To wszystko to jakaś chora sytuacja…
- Ależ jest jak najbardziej chora. A ponieważ jestem twoim kolegą po fachu nie chciałbym rozpowiadać plotki, że złapałem cię za kulisami z młodzieńcem rozprawiającym o wynagrodzeniu dla siebie. Wiesz ile jest zawistnych języków. Niektórzy mogliby.. bo ja wiem… wyciągnąć niepochlebne wnioski na temat twych… zainteresowań?- mruknął współczująco Gaspar, ale uśmiechał się wręcz szyderczo.- Może więc wyjaśnisz sytuację drogi kolego?
- Bogowie… - Amandeus opadł na jedną z ław. - Dobrze, już dobrze. Ten tutaj… Przyszedł mi opowiedzieć jak wdarł się do twojego mieszkania i co tam widział…Twierdząc, że ja tak chciałem. Po co miałbym chcieć się włamywać do ciebie? No po co?
- No właśnie… też mi się wydaje to dziwne. Czyżbyś lubił podglądać mieszkania innych? Czy może liczyłeś, że kogoś tam u mnie zastaniesz?-odparł Wyrmspike uśmiechając się ironicznie.- Albo coś zastaniesz? Albo… Nie wiem. Masz rację to brzmi niedorzecznie. Niemniej skoro jest to niedorzeczne, to czemu chciałeś mu płacić złotem za milczenie?
- Sam mówiłeś, że jest tyle zawistnych języków, a ludzie uwielbiają skandale. To kłamstwo mogłoby się roznieść i zyskać status prawdy dla niektórych. Przed takimi rzeczami trzeba się bronić.
- Dziwne jednak że przyszedł akurat do ciebie i nie odprawiłeś go od razu, tylko przyszedłeś tutaj i… może jednak jest trochę prawdy w moich podejrzeniach.- zapytał Wyrmspike pocierając brodę.- W końcu załatwiasz takie sprawy po cichu i z dala… zamiast go spławić od razu. Problem mój drogi kolego nie jest w jego rewelacjach, a w twoim… bardzo podejrzanym zachowaniu.
- Słuchaj. - odparł zmęczonym tonem Amandeus. - Nie odprawiłem go, bo twierdził, że ma jakieś informacje o tobie. Byłem kierowany ciekawością. Sam wiesz. Przyznam się, iż chętnie usłyszałbym o jakimś skandaliku z twoją osobą w roli głównej, ot choćby sobie poprawić humor czy móc ci podogryzać tak jak ty, robisz to teraz. Ale nie prosiłem nikogo, żeby się do ciebie włamywał.
- Więc jeśli nie ty, to kto?- stwierdził Gaspar tym razem skupiając wzrok na złodziejaszku.
- To był on! - odparł chłopak. - Przecież go widziałem na własne oczy, nie kłamię!
- Do jasnej… To nie byłem ja. - bronił się Wildhawk.
- Ktoś tu się wyraźnie nudzi. - wzruszył ramionami Gaspar i znów skupił spojrzenie na chłopaczku.- To gdzie cię ten Amandeus złapał i zapronował robotę?
- Jest taka karczma, w Dokach. Tam łatwo kogoś do roboty znaleźć. - wyjaśnił Kernis.
- Miałbym chodzić po tej dzielnicy? - obruszył się Amandeus.
- Jak się ta karczma nazywa?- zapytał Gaspar.
- “Przystań”. - odpowiedział złodziejaszek. - Ale mówię, że to był on!
Wildhawk wyraźnie zaczynał się podłamywać tym wszystkim.
- Cóż… Magia.- wzruszył ramionami Wyrmspike.- No cóż.. idę na widownię by obejrzeć twoje przedstawienie Amandeusie, a wy tu chłopcy bawcie się grzecznie.
Amandeus mruknął coś pod nosem, a Kernis skierował żądne pieniądza spojrzenie na dramatopisarza.
- Tak, idź, idź, baw się dobrze… - dodał Wildhawk zrezygnowanym tonem.


Reszta wieczoru upłynęła Wyrmspike’owi na oglądaniu owego przedstawienia Wildhawka. Nudnego przewidywalnego… jedyną zaletą była oprawa muzyczna jak i wizualna przedstawienia. Wynikająca głównie z bogactwa sponsorek sztuki Amandeusa.
Starał się ziewać dyskretnie przyglądając się przedstawieniu i planując jutrzejszy dzień, obowiązki wobec teatru rano i po południu. Zajrzenie do świątyni Sharess, a potem wieczorem Azul Gato przyczai się pod magicznym przebraniem w samej Przystani.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline