Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2015, 17:17   #64
Aves
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Tierael pojawił się w korytarzu podszedł do okna i chwilę później pojawił się na dziedzińcu. Nie chciał słuchać narzekań lub lamentów Iveriona. Doskonale wiedział w jakim stanie zostawił jego auto. Tierael pomimo zmęczenia czuł się szczęśliwy. Nikt jeszcze nie odkrył jego tajemnic. Dodatkowo zrobił dobry uczynek. Pokazał Ludziom inną drogę wskazał im cel. Teraz Ofielita patrzył na pochmurne niebo i zastanawiał się co powinien zrobić. Chodził po ogrodach świątynnych bez celu. W końcu stwierdził, że uda się do swojego domu odpoczynek mu się przyda. Nie miał ochoty na efektowny powrót. Ostatnio bardzo polubił zwykły sposób podróżowania. Nałożył słuchawki swojej mp3 i włączył muzykę Toxiccity- System'a zadzwięczało w słuchawkach.

Drobna rozgrzewka i rozbiegł się podciągnął na ogrodzeniu i przeskoczył przez nie. Delikatnie opadł na chodnik nie zwalniając pobiegł dalej w kierunku domu. Biegł przez ciemne uliczki, wspinał się na dachy. Skakał z dachu na dach. W pewnym momencie usłyszał krzyk. Stał niczym postać z tandetnego komiksu na dachu kamienicy, w pobliskiej uliczce zauważył dwóch typów i kobietę. Cóż skoro odgrywał dobrego Samarytanina przez połowę dnia to nic mu nie zaszkodzi. Zeskoczył z budynku. Bezgłośnie opadł przed za dwójką gwałcicieli. Popatrzył w pełne strachu oczy kobiety, oczy koloru letniego nieba, w dłoni trzymała pociętą sukienkę strzępami materiału próbowała się okryć. Zbiry były masywnymi bydlakami zwykły człowiek miałby problemy z poradzeniem sobie z nimi, ale Tierael zwykłym człowiekiem nie był. Z jego pleców wyrosły skrzydła. Kobieta uczyniła znak krzyża. Jeden drab wyciągnął gnata i wymierzył w anioła. Rozległy się strzały, ale Anioła wiedzy już w tamtym miejscu niebyło. Kule trafiły tylko fioletowo iskrzący pył. Z drugiego końca zaułka wyleciały trzy niewielkie sztylety. Dwa trafiły w plecy strzelca zagłębiając się, aż po rękojeść w mięśniach. Mężczyzna padł na ziemię, ale z jego pleców nie wyrastały nawet rękojeści sztyletów. Zamiast tego ubranie było przypalone i pokryte fioletowo-szarym pyłem. Trzecie ostrze trafiło człowieka w szyję. Trup upadł na podłogę nastąpił blask i ostrze również znikło pozostawiając po sobie wypaloną tkankę i fioletowo-szary pył.

Kobieta łkała Tierael podszedł do niej i podał dłoń.
- Nic ci nie jest ?- Popatrzył na nią była piękna i delikatna. Niepewnie pokiwała głową i podała mu dłoń.
- Nic mi nie jest dziękuję. Twoja ręka jesteś ranny...- Tierael czuł co prawda nieprzyjemny dyskomfort w barku, ale nie zwracał na to uwagi. Kobieta powoli wstała.
- Proszę mieszkam nie daleko chciałabym jakoś się odwdzięczyć za uratowanie życia. To nie zajmie wiele czasu Aniele.- Jej głos był bardzo miły dla ucha. Figura była pozbawiona splendoru skazanych lub skrzydlatych piękności, ale Tierael potrzebował teraz w swoim życiu odrobiny Normalności. Skusił się więc.

Kobieta nazywała się Isabella mieszkała w pobliskiej kamienicy. Jej mieszkanie było niewielkie, ale przytulnie urządzone. Isabella przyniosła domową apteczkę.
- Opatrzę Cię... To dla mnie zaszczyt.- Anioł pozwolił się opatrzyć. Każdym nerwem rejestrował dotyk jej łagodnej skóry. Rozpoczęła się rozmowa na temat wiary, nadziei i przebaczenia. Kolejny raz Tierael wcielił się w rolę spowiednika. Wysłuchał jej przyziemnych problemów. Dał trochę gotówki na ich rozwiązanie i marzył, aby samemu mieć tylko takie problemy. W kieszeni płaszcza wibrowała komórka Tierael wyłączył ją. Wstał i podszedł do niewielkiej biblioteczki. Sprawdzał książki. Głównie literatura New Age, religijna, trochę klasyki i fantastyka. Cieszył się, że poznał tak wspaniałą kobietę. Iza przyniosła Wino oraz przyrządzoną przez siebie lazanię. Skosztował oferowanych przez nią darów. Brunetka przeprosiła go i udała się do łazienki. Ciszę jaka nastała przerwało burczenie starych rur pompujących ciepłą wodę. Tierael dopił wino czuł, że tego było mu trzeba. Romansu z praktycznie nieznajomą osobą. Alkohol skutecznie tamował wszelkie moralne hamulce. Nakazy świątyni wydawały się teraz tak daleko, a słodycz ludzkiego ciała tak blisko poznania.
- Co mi szkodzi w końcu wszystkie grzechy trzeba poznać, aby lepiej z nimi walczyć.- Ruszył więc swoje cztery litery z kanapy na odwagę wypił ostatki wina z butelki. Skierował się w stronę łazienki powoli się rozbierając. Wchodząc do łazienki widział zarys jej pięknego i delikatnego ciała rozmazanego przez szklaną zasłonę prysznica. Ofielita uśmiechnął się i zamknął drzwi do łazienki.

Tierael i nowo poznana partnerka oddali się miłosnym uniesieniom.

***
Obudzili się w zmiętolonej pościeli. Tieraela bolała głowa. Śnił mu się dziwny sen, który go niepokoił. Usiadł na łóżku i odwiązał opatrunek po kuli nie było śladu. Popatrzył jeszcze na Izabellę i pogłaskał ją po policzku.
- Muszę iść- Wstał ubrał się i wyszedł z jej mieszkania i życia. Schodząc po schodach przeczytał Sms od Zeruelity sprawdził godzinę. 2.45 Zostało trochę czasu. Podleciał do swojej rezydencji. Otworzyła mu blond piękność jednak jej uroda już go nie ekscytowała.
- Witaj mam wiele pracy pogadamy jutro- Powiedział tylko tyle i skierował się do swojej pracowni.

Tam czekały na niego projekty broni do opracowania oraz sprawa źródła oraz zamek Bran. Zabrał się więc za to co mu najlepiej wychodziło. Szukał informacji o skazanych i o skutecznych metodach walki z nimi. O godzinie dziewiątej udał się do świątyni. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Potargane włosy, niewyspany. Jego płaszcz był poplamiony krwią i miał dziurę po kuli na wysokości barku.

Przywitał się z pozostałymi aniołami z skrzydła.
- Chciałeś nas widzieć...- Dodał z ironicznym uśmieszkiem-... Szefie.
 
Aves jest offline