Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2015, 22:02   #6
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Einar i Shana

Zaskakujące spotkanie w lesie.


Niebieskie oczy bruneta spoglądały na scenę zza zarośli z niemałym zdziwieniem. Idąc ich śladem młody mężczyzna miał nadziej, że uda mu się z ukrycia wymordować strażników, a następnie osobiście odpłacić się Hakimowi. Wcześniej jednak miał zamiar dowiedzieć się, gdzie znajduje się przesyłka, przez którą Einar miał teraz tyle kłopotów. Hakim jednak częściowo wyręczył go, podrzynając gardło jednemu z prowadzących go strażników. Tylko, że teraz jest wolny! – pomyślał rozzłoszczony. W dodatku znów miał na sobie ten nikczemny wyraz twarzy, z którym wszedł niegdyś do sklepu Einara.


Cała sytuacja ewidentnie śmierdziała Riccettiemu podpuchą. Przypadkowe ominięcie broni przy pojmaniu i cudowne uwolnienie były nader podejrzane. A znając Hakima, brunet wiedział, że z pewnością ma jeszcze niejednego asa w zanadrzu. Z tegoż powodu Einar, mimo szczerych chęci by wpakować temu oszustowi ostrze w oko, wyciągnął jedynie łuk, nałożył strzałę na jego cięciwę i czekał. Riccetti w duchu liczył na to, że „strażnik” mimo wszystko ostudzi nieco zapędy Hakima, a gdy oszust będzie w dostatecznym stopniu sponiewierany, w bohaterski sposób go uratuje… by chwilę później nabić go na ostrzę swego rapieru.

Ludzie stanowczo byli ciekawymi istotami, choć trudnymi do zrozumienia. No bo dlaczego zabijali się bez powodu? Nie potrafiła odgadnąć ale był ktoś kto zapewne wiedział o co chodziło w tej scenie. Tak samo jak ona podglądał ale chyba rozumiał więcej.

Nad zaroślami przeleciała spora sowa, bezszelestnie jak tylko te ptaki potrafią. Po chwili obok Einara spadła z nieba kobieta i przykucęła chowając się. To jednak nie było najdziwniejsze. Nowo przybyła nie miała na sobie praktycznie żadnego odzienia, szerokiego naszyjnika raczej za ubranie nie można było uznać, nic nie zasłaniał. Tatuaży pokrywających jej ciało również nie można było podciągnąć pod kategorię ubrania.


- Po co to zrobił? - Zapytała wprost pomijając wszelkie powitania.
Einarowi ledwie udało się powstrzymać krzyk, który z pewnością zdradziłby ich położenie. Przez kilka chwil ze zmieszaniem przyglądał się kobiecie. Bogowie musieli mieć niewybredne poczucie humoru, skoro zesłali mu z nieba nagą kobietę w takiej chwili. Ona również musiała mieć pod dostatkiem owego humoru, skoro jakby nigdy nic zadała mu głupie pytanie. Zrozumiawszy jednak, że elfka mówi poważnie, mężczyzna zrobił kilka wdechów i wydechów, po czym, starając się ukryć szok, powiedział.
- Bo gdyby tego nie zrobił, to prawdopodobnie sam skończyłby z poderżniętym gardłem – wyszeptał. – Kim ty do cholery jesteś i skąd się tu wzięłaś?
- Lashana. - Odpowiedziała jakby to jedno słowo, imię, miało stanowić odpowiedź na pytania mężczyzny.
- Dlaczego? - Dodała po chwili w której przyswajała nowe informacje.
Einar zwrócił ponownie wzrok w stronę Hakima i strażnika, niemalże siłą powstrzymując się od spoglądania na krągłości elfki. W takiej chwili nie mógł tracić koncentracji. Co było wyjątkowo trudne w obecności nagiej kobiety, która w dodatku przed chwilą pojawiła się obok niego z nikąd.
- Na wymienianie powodów, dlaczego ktoś chciałby poderżnąć mu gardło nie starczyło by mi teraz czasu.
- Rozumiem - ucieszyła się - chciał zająć ich teren. - Wyglądała przy tym na bardzo zadowoloną z własnej domyślności i w przeciwieństwie do Einara kompletnie nie przejmowała się swoją nagością.
- Ty też chcesz zająć ich teren? - Spytała po chwili podejrzliwe wpatrując się w łuk.
-Co… - nie dokończył, całkowicie zbity z tropu. – Tak, tak, masz racje. Teraz patrz uważnie. Coś mi tu nie pasuje.

Rozmowa, jakkolwiek miła, była rozpraszająca. Na szczęście na tyle krótka i cicha, iż Hakim nie zdążył jeszcze ani uciec, ani też zrobić czegoś dodatkowego, jak zabicie drugiego strażnika. Jednak też nie stał bezczynnie. Hakim zagwizdał i rzucił sztyletem w kierunku drugiego strażnika, podczas samego gwizdania. Strażnik najpierw zdurniał, a zaraz uchylił się przed lecącym kawałkiem stali. Hakim odwrócił się na pięcie, korzystając z faktu małego zamieszania i odwrócenia uwagi… zaczął wiać ile sił w nogach!

- Idziesz czy zostajesz? - Zapytała elfka nie tracąc czasu, zbyt była ciekawa co też miało się dalej stać.
Einar w dalszym ciągu przeczuwał podstęp, jednak nie zamierzał darować oszustowi, któremu zawdzięcza swoją obecną sytuacje. Dlatego zdążył rzec jedynie – Idę… - i już rzucił się pędem za Hakimem. Jednak dla bezpieczeństwa postanowił utrzymać pewien dystans od strażnika, omijając go szerokim łukiem. I choć ruszył jako pierwszy, kątem oka dostrzegł doganiającą go… białą wilczycę!

Biała wilczyca. Ciężko było powiedzieć, czy są tutaj wilki, czy to elfka druidka…Uznając, że skoro naga elfka pojawia się znikąd i jest naga...no to musi mieć coś wspólnego z naturą! Generalnie szaleńczy bieg za Hakimem spowodował jedo- byłeś sam po środku lasu z białym wilkiem, pozostawiając strażnika gdzieś za wami. Hakima zaś nigdzie nie było widać. Zapewne strażnik poleciał po posiłki do miasta, lub też, szukał go. Tak czy inaczej Hakim był w pobliżu miasta. Można było założyć, że będzie chciał oszukać kilka osób przy okazji tej wyprawy związanej z budową osady. Jakby nad tym pomysleć, to jest to wielka możliwość dla oszusta na “skok” życia i dostatnie bytowanie po ostatnie swoje dni! Staliście razem po środku lasu, pośród gęstwiny. Chociaż, może druidka potrafiłaby go wytropić?

-Gdzie on do cholery się podział? – rzekł z irytacją, wyrzucając sobie, że stracił taką okazję na złapanie go. Po chwili odwrócił się do wilka. – Możesz go wytropić? Przysięgam odwdzięczę się z nawiązką – czuł się dziwnie mówiąc, a w dodatku prosząc o coś zwierzę, nawet świadom faktu, iż jest to w rzeczywistości naga elfka. Jednak desperackie czasy wymagały desperackich kroków. W odpowiedzi wilczyca chwilę powęszyła po czym zaczęła biec by w końcu wyskoczyć w górę. I zamiast jak nakazują to prawa natury opaść na ziemię wypuściła skrzydła i już jako sowa pofrunęła dalej.
Lashana wolała nie pokazywać się myśliwym w postaci wilka, pamiętała dobrze, że nawet ludzie przyzwyczajeni do lasu reagują na taki kształt dość nerwowo.

Einar przez dłuższą chwilę stał nieruchomo, wpatrując się w odlatującą sowę, która jeszcze chwile wcześniej była wilkiem. Przez moment zdawało mu się, że tak naprawdę śpi, i przeżywa swój najdziwniejszy sen w życiu. Jednak obolałe nogi i otarcia, których nabawił się podczas biegu świadczyły o czymś zupełnie innym. Potwierdziło to uderzenie z liścia, które wymierzył sobie samemu. Lekkie zaczerwienienie na twarzy zaczęło delikatnie piec.
Zwieńczając ów moment przeciągłym westchnięciem, rzekł:
-Nie… nigdy więcej nie zbliżę się to tego chorego lasu – po czym powoli ruszył w stronę miasta, co jakiś czas mamrocząc pod nosem: „nie” „nigdy przenigdy”. Miał nadzieje, że kilka kufli piwa pomoże mu zapomnieć o tym, co się przed chwilą stało.
 
Hazard jest offline